poniedziałek, 1 maja 2017

Pozdrowienia z Wągrowca :) /1 maja 2017/

Halo, halo!!! Jesteśmy znowu!!
Strasznie długo nas nie było! Co u nas słychać? Właściwie jest dobrze. Agnieszka co prawda od piątku na antybiotyku, ale to nawet nie jest takie złe. Bujamy się z tymi alergiami już dwa miesiące z okładem. Oszaleć można. Przed szpitalem wołałam lekarkę, żeby ją obejrzała, bo wyglądała fatalnie. Dostała dodatkowy lek na alergię, krople do nosa i pulmicort. Po trzech dniach, jak ręką odjął. W święta podobna historia, dziecko zapłakane od rana, z buzi, z nosa i rurki leci ciurkiem. Dziąsła i usta fioletowe, oczy przekrwione. Podałam jej tę samą kombinację leków i jakoś przeszło, na chwilę. A od zeszłego tygodnia znowu, tym razem leki niewiele pomagały. W końcu umówiłam ją na piątek do lekarza. Naszej pani doktor nie ma, więc trzeba było zaufać innemu lekarzowi. Musiałam do przychodni jednak pojechać z Agnieszką. No i co? Gardło czerwone, ucho czerwone, węzły powiększone, nie wiem, czy oskrzela były czyste, ale dostała dosyć mocny antybiotyk. Podałam jej w piątek, a już w sobotę widać było poprawę. Agnieszka się uspokoiła, wydzieliny zdecydowanie mniej. Czasami jednak trzeba podać to paskudztwo…
A co po szpitalu? Agnieszka dostała nową kombinację leków. Na początku trochę mnie zaniepokoiła, bo po tym cezariusie była bardzo wyciszona. Generalnie dziecka nie było. Zwyczajnie bałam się zwiększać dawkę. Jednak po kilku dniach, organizm się przyzwyczaił i i dziecko odzyskało trochę energii. Nie ukrywam, że widzę po niej, że ten cezarius zadziałał na nią uspokajająco. Jednak jej reakcje są, może mniej intensywne, ale są. Plusem tego spokoju jest fakt, że mniej uszkodzeń kręgosłupa mamy i rzadziej jest naprawiany. Ostatnie dwa tygodnie były fatalne, ale myślę, że to miało związek z jej stanem chorobowym. Stan zapalny zrobił swoje!
W minionym tygodniu przyszły wyniki rezonansu, w końcu. Oddali mi też płytkę, ale nowej już nie dostałam, tylko opis. Lekarze uznali, że nie ma zmian w obrazie rezonansu. To chyba dobrze, bo na poprawę, to raczej nie liczyłam… Za dobry tydzień jedziemy do naszej neurolog. Będzie mogła się ustosunkować do tego wypisu.
Pochwalę się też Wam. W końcu musieliśmy zmienić samochód, bo mój staruszek groził tym, że w końcu nie wyjedziemy, albo nie wrócimy. Koszt naprawy przewyższał koszt samochodu, więc nie było na co czekać. Wiecie co? Udało nam się dostać auto dostosowane do wózka Agnieszki! Dokładnie takie jak chciałam!! Składam siedzenia, rozkładam rampę, zaczepiam haki i wjeżdżamy do środka! Agnieszka jedzie w wózku! Najlepsze jest to, że ostatnio kupiony wózek, Ulises Evo jest idealny do samochodu. Stingray ma za miękkie amortyzatory i nie nadaje się do transportu w samochodzie. Jasne, można zablokować amortyzatory, ale dla mnie to za dużo zabawy, imbusy i te sprawy. Stingray jest rewelacyjny na spacery, a na takie wyprawy do lekarzy, Ulises. Niestety, kiedy wjeżdżam wózkiem, tracimy bagażnik. Piękne jest jednak to, że mam wszystkie fotele z tyłu i nadal możemy korzystać z fotelika samochodowego, przy dłuższych wyjazdach. Póki damy radę ją wkładać na ten fotelik i będzie on Agnieszce dobry, będziemy z niego korzystali Taki samochód, to duży koszt, ale trzeba było podjąć taką decyzję. W końcu zarówno Agnieszki wygoda, jak i nasze zdrowie są ważne, nawet bardzo! I wiecie co? Tak się ucieszyłam z tego samochodu, że chyba obdzwoniłam wszystkich, żeby się pochwalić Tak więc i Wam się chwalę Trzymajcie kciuki, żeby nam autko długo bezawaryjnie posłużyło!
A to zdjęcia Agnieszki w aucie. Fakt, jest w Stingrayu, ale to tylko testy były

 Życzę Wam udanego wypoczynku! Pozdrawiam gorąco!!!