sobota, 30 lipca 2011

Mówcie mi panikara! /30 lipca 2011/

Miniony tydzień przepłynął jak we śnie. Nawet nie wiem kiedy. W poniedziałek miałyśmy późno rehabilitację, więc poszłyśmy wcześniej na spacerek. Korzystając z okazji, dokupiłam kwiatek na skalniak. Wieczorem wsadziłam i teraz wygląda już trochę bardziej przyzwoicie. Powyrywałam zdewastowane przez te podłe mięczaki turki i w miejsce tego wstawiłam nową roślinkę. Macierzanka, którą wcześniej wsadziłam, nieźle się sprawuje, bo ślimaków jak na lekarstwo. Kilka jeszcze znalazłam, ale to już niewielki odsetek ich populacji.
Kupiłyśmy sobie z Agniesią też 3 różowe goździki do wazonu. Agniesia niosła je w wózku Fajnie wyglądała z takimi kwiatkami na sobie. Nawet nie narzekała Zdążyłyśmy przyjść na chwilkę przed rehabilitacją. Obiadek Ago dostała w czasie masażu i ćwiczenia trzeba było robić delikatnie.
We wtorek były moje imieniny, więc postanowiłam upiec coś na szybko. Z dostępnych produktów wymyśliłam roladę biszkoptową z bitą śmietaną i owocami. Biszkopt w 15 minut był zrobionym, a jakieś 20 się piekł. Śmietanę miałam w lodówce i pojawił się problem, bo zabrakło mi fixa do śmietany! Szybciutki spacerek dobrze nam zrobił, dzięki temu była rolada z pysznymi borówkami a nie brzoskwiniami z puszki Zeszła cała!
Niestety na koniec dnia Agniesia się rozpłakała i ciężko było ją uspokoić. Nie wiem co się stało.  W środę miała ustawianą, a właściwie rozluźnianą szyjkę przez Karolcię. Niestety jej wada twarzoczaszki i krótsze mięśnie z prawej strony, powodują ciągły ból. Aguś była bardzo spokojna potem. Pozwoliła mi zrobić to co musiałam. Leżała spokojnie i się rozglądała. W nagrodę tez zrobiłyśmy sobie spacerek.
W czwartek pogoda była już do niczego i tak zostało do dzisiaj. Na domiar złego, dzisiaj spanikowałam, bo po włożeniu Agi w fotelik pionizatora, musiałam ją kilka razy odsysać w krótkim czasie. Bardzo się denerwowała i zaczęła być coraz cieplejsza. Zmierzyłam jej temperaturę, a tu 37,5! Napisałam eskę do Pani doktor, co mam jej podawać. Oddzwoniła po kilku minutach. Natychmiast zastrzegłam sobie, że zastrzyków jej nie dam. Jeszcze jej się pupcia nie wygoiła po ostatnich. Żaden ze wskazanych antybiotyków nie niszczy bakterii, tylko ją wycisza, więc podam jej Dalacin, który pozostał mi jeszcze z wiosny. Zadziałał tak samo, tylko Agi nie dostawała zastrzyków! Ja głupia łudziłam się, że skoro podane są tam nazwy leków, to one zadziałają niszcząc bakterię ropy, a tu nic z tego! Dwa silne antybiotyki i nic z tego!!! Na szczęście, Agi nie dostała już temperatury jednak podałam jej w inhalacji gendamecynę. Zobaczymy co z tego wyniknie. Jak zobaczyłam na termometrze 37,5, to miałam przed oczami kolejne zastrzyki! Potrzebuję chyba odpoczynku, bo ostatnio kiepsko ze mną. Już jeden spazmatyczny płacz w tym tygodniu zaliczyłam, wolałabym na tym poprzestać.
Kochani, życzę Wam miłej niedzieli i równie przyjemnego tygodnia! A Ty mój mały klusku nie choruj!!!

Nominacja!!! /30 lipca 2011/


Chciałam serdecznie podziękować Loni, za nominację. Jesteś kochana dziewczyna o wspaniałym sercu! Oby więcej takich na tym świecie!!!!
Jednym  z warunków nominacji było wytypowanie blogowiczów do odbioru nagrody. Kochani, wszyscy jesteście wspaniali i czujcie się przeze mnie wyróżnieni. Nie mam serca pokazywać kto jest lepszy i zasłużył na nominację!
Po raz kolejny mam pisać o sobie…. Jestem w lekkim dołku, więc będzie ciężko, ale zaczynamy!
1. Jako zodiakalny byk, jestem strasznie uparta – najczęściej nie w tą stronę…
2. Uwielbiam łakocie i leniuchowanie.
3. Lubię sprawiać ludziom przyjemne niespodzianki
4. Trudno mi wybaczyć, jeżeli ktoś mnie zranił
5. Panikara ze mnie straszna!!!
6. Często bywam roztrzepana i niezorganizowana, przez co czuję się jak małe dziecko.
7. Brak mi wiary w siebie, często nie wierzę, że sobie z czymś poradzę.
Ufff…Ciężko było!!!
 zasady zabawy:
- Umieścić podziękowania i link do blogera, który przyznał Tobie nagrodę.
- Skopiować i wkleić logo na swoim blogu.
- Napisać o sobie 7 rzeczy.
- Nominować 16 innych blogerów (nie można nominować blogera, który Wam przyznał nagrodę)
- Napisać im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji

piątek, 22 lipca 2011

Znowu obolała Aguśka /22 lipca 2011/

Kolejny tydzień lata za nami. Nie lubię jak czas przecieka mi między palcami i nie mogę zatrzymać tych przyjemnych słonecznych dni. Teraz znowu deszcz rozpadał się na dobre i nie mogłyśmy iść choć na krótki spacerek. Od poniedziałku codziennie, choć na chwilkę korzystałyśmy z pogody. Agniesi mina jest bezcenna, jak wkładam ją do wózka. Ostatnio jednak w ciągu dnia jest jakaś taka przemęczona i leje się przez ręce. Ma problemy z trzymaniem główki i jest płaczliwa. W piątek Asia okleiła ją tejpami. Teraz, Asi nie ma, ma urlop, z którego mam nadzieję baaaaaaardzo szybko wróci, pełna energii i zapału do pracy. Tomasz zdjął tejpy przy masażu w poniedziałek, przekonany, że będzie Karolcia. Niestety, był Mirek. A Mirek, ani nie nastawi Agi dobrze kręgosłupa, ani nie oklei jej tejpami. Mirek zrobi czaszkowo-krzyżową, rozmasuje, poćwiczy, pogada z Agniesią. Hiropraktykiem niestety nie jest. Takie wykształcenie mają tylko Asia i Karolcia. Ponieważ Karolina nie była przewidziana w tym tygodniu, miała trasę, zadzwoniłam i poprosiłam o pomoc. W czwartek zajechała i ponaprawiała moją płaczącą dziewczynkę. Okazało się, że bioderko miała wystawione. Dawno jej to nie doskwierało, więc nie przyszło mi to do głowy. A to moje biedne zapłakane dziecko, nie mogło ani leżeć długo w jednej pozycji, ani zrobić kupki, bo kręgosłup obolały. Dopiero podany nurofen troszkę jej ulżył i kaszka na rozluźnienie (taka dla maluchów, jest świetna, wystarczy dodać łyżeczkę czy dwie do obiadku i pomaga w zrobieniu kupki, nie powodując biegunki, ja mam z Nestle).
Swoją drogą we wtorek i czwartek mamy właśnie terapię czaszkowo-krzyżową z masażem buzi. Ku mojemu zdumieni, Agniesia nie denerwuje się, jak Mirek jej masuje buźkę. Trochę bardziej jest pobudzona jak zaczyna robić coś w okolicach języczka, ale to zawsze było jej wrażliwe miejsce.
Zastanawiam się, czy nie zrobić Agniesi tygodnia przerwy w rehabilitacji. Jedyną przerwę jaką ma, to jak jest chora, ale z drugiej strony, boję się, że będzie miała znowu problemy z kręgosłupem. Agniesia znowu mi się troszkę wyciągnęła, jednak waży nadal swoje 18 kg. Paznokieć już całkiem ładnie schodzi, znaczy zrasta ta narośnięta warstwa.
W dalszym ciągu nie podjęłam decyzji, czy rozwieszać zdjęcia Agniesi. Stoją w paczce i czekają aż coś postanowię. Ostatnio jednak zauważyłam, ze brakuje mi fotografii mojej Agniesi. Postawie sobie jakieś zdjęcie w sypialni. W salonie chyba też coś zrobię… sama nie wiem. Boję się, że takie zdjęcia będą przywoływały złe wspomnienia i smutek. Z drugiej strony naprawdę mi ich brakuje czasami.
Padający za oknem deszcz powoduje marny nastrój, jednak łudzę się, że weekend będzie słoneczny. Strasznie chce mi się wyjść z domu. W ubiegłą niedzielę leżałyśmy z Agi na ogródku na leżaczkach. Agniesia przyglądała się szalejącym nad naszymi głowami jaskółkom. Mają na blokach masę gniazd i latają z piskiem łapiąc owady, żeby nakarmić młode. Bardzo ją interesował ten dźwięk jaki wydawały robiąc kolejne kółko.
Życzę Wam również pięknej pogody. A Ciebie mój króliczku kocham najbardziej na świecie.

piątek, 15 lipca 2011

Spotkanie z psychologiem /15 lipca 2011/

No i skończyły się nam zastrzyki. Agutek dochodzi powoli do siebie. W tym tygodniu miała bardzo oszczędną rehabilitację. Niestety jednak doskwiera jej jeszcze brzuszek. Często ma wzdęty i widać, że ją boli. Cały czas dostaje probiotyki, żeby odnowiła się flora bakteryjna, jednak na to trzeba czasu. Do tego musi dostawać więcej picia, bo biodacyna może uszkodzić pracę nerek. No i na końcu okazało się, że to bardzo bolesne zastrzyki. Żeby tak zwalczyły tę paskudną bakterię to ok, ale obawiam się, że nic z tego. Od poniedziałku będzie nasza Pani doktor, to się zastanowimy czy robić wymaz czy też darujemy sobie tą wątpliwą przyjemność.
Właśnie w środę Tomek rozmasował jej brzuszek. Przyniosło jej to taką ulgę, że zaraz była kupka A ja nie umiem tak dobrze wymasować jej brzuszka. Asia poustawiała w środę jej kręgosłup. Piersiowe wystawione i lędźwiowe, tak jak podejrzewałam. Siniaczek zawsze oznacza tejpy. Wkłucia coraz ładniej się goją.
Ostatnie dwie noce moje dziecko spało do 3 nad ranem. Myślę, że to pełnia sprawiła, że coś jej się poprzestawiało. Jednak leżała grzecznie i nie broniła mi się zdrzemnąć (wiem, wyrodna matka). Dzisiejszą noc za to przespała całą. To się tak rzadko zdarza.
W środę, zgodnie ze wskazanym terminem stawiłyśmy się w poradni pedagogiczno – psychologicznej (oczywiście spóźnione). Pani psycholog, bardzo miła kobietka, dała buziaczka Agusi na dzień dobry, wygłaskała i czule się do niej zwracała. Odrobiła „pracę domową” spisując najważniejsze fakty z dokumentów złożonych w sekretariacie. Wypytała mnie o wszystko i obserwowała każdą reakcję Agnieszki. Nawet sama Pani psycholog widziała Agnieszki reakcje, a to czasami naprawdę trudno uchwycić. Jednak diagnoza mnie nie zaskoczyła. Agnieszka ma stopień głębokiego upośledzenia. Najdziwniejsze, że musiałam napisać oświadczenie w swoim i Arka imieniu, że zgadzam się z opinią psychologa. Nauka Agnieszki ma pomóc w jej rozwoju. Ma pobudzić jej mózg, system nerwowy, reakcje, usprawnić odruchy. Czytać i pisać jednak nie będzie, jestem i byłam tego świadoma, zanim usłyszałam opinię. Nie wiedzieć dlaczego Pani psycholog wydawała się zaskoczona moją reakcją.
Wróciłam jednak bardzo rozczarowana. Okazało się bowiem, że obietnica Pani dyrektor ośrodka o nauczycielu z Owińsk była na wyrost. Agnieszka z upośledzeniem w stopniu ciężkim nie podlega wczesnej rewalidacji w tamtym ośrodku. Będziemy mieli nauczyciela z podstawówki, do której należymy rejonowo. Muszę jeszcze iść do Pani dyrektor i powiedzieć jak sprawy się mają, bo komisję mamy wyznaczoną dopiero na 31 sierpnia! Mogę wziąć w niej udział i chciałabym to zrobić. Mam nadzieję, że się uda.
Cieszę się, że mamy balkon. Dzięki temu mogę Agniesię wystawiać na świeże powietrze jak tylko jest okazja. Dzisiaj niestety za mocno wiało. Przez tą zmienną pogodę za rzadko wychodzimy na spacerki, za rzadko. Nawet na moim rowerku nie jeżdżę, bo nie mam jak.
Kochani, życzę wszystkim ciepłego weekendu i pięknej opalenizny! Sama bym się poopalała

piątek, 8 lipca 2011

Zdrowiej /8 lipca 2011/

Tydzień upłynął nam szybko. Agnieszka dochodzi do zdrowia. Pupcia pokłuta, zostały jeszcze 3 zastrzyki. Mam nadzieję, że zniesie je dobrze. Na dzisiaj zamówiłam już rehabilitację, bo niestety, Agniesia była jakaś obolała. Przyjechała Asia i porozciągała moją królewnę. Oczywiście okazało się, że piersiowe kręgi były powystawiane, a teraz jeszcze widzę siniaczek w okolicach krzyża. Obawiam się, ze znowu coś się przestawiło. Taki siniak najczęściej zwiastuje założenie tejpów.
Aguś już odespała chorobę i przeszła do normalnego trybu dnia. Dzięki balkonowi, możemy cieszyć się świeżym powietrzem, nie narażając się na wiatr. Jeszcze tylko kilka stron „Kubusia Puchatka” nam zostało.
Po konsultacji z naszą Panią doktor, dołączyłam jeszcze inhalacje z mukosolwanu i soli fizjologicznej. Pulmicort odpadł, bo niestety krwawienie z krtani było zbyt obfite, a ten środek może spowolnić gojenie się. Każdego ranka muszę budzić Agniesię do zastrzyków, bo Pani Grażynka przychodzi przed 8, a Agiś wyjątkowo śpi jeszcze o tej porze. Zastrzyki jednak osłabiają. Agniesia po poprzednich była jeszcze drugi tydzień osłabiona. Cieszę się jednak, że idzie już ku lepszemu. Dzisiaj Agi zobaczyła w końcu swoje gwiazdki naklejone na ścianie szafy przy łóżku. Nie mogła oderwać od nich oczu. Znowu coś nowego zobaczyła. Do tego, siedząc na moich kolanach obserwowała „psocącego się” Stworka Potworka, który mówił głosem cioci Danki. Nawet buziaczka dostał potworek. Powiem, ze to było bardzo fajne, jak Agniesia wpatrywała się w różowego włochatego stworka i szukała go wzrokiem, jak się schował. Czasami coś się uruchamia w tej główce.
Dzisiaj zrobiłam sobie małą przyjemność. Wyciągnęłam rower, który jakieś dwa tygodnie temu w końcu przywiozłam od mamy i przejechałam się. Jak ja kocham jeździć na rowerze! Z myślą o małych samotnych wyjazdach go przywiozłam, jednak jakoś dotąd nie było czasu. Zrobiłam jakieś 10 km. Pojechałam obwodnicą do mamy i dostałam od cioci macierzankę na skalniak. Mój skalniaczek przeżywa inwazję ślimaków!! Mrówki się uspokoiły, to zaczęło się ze ślimakami. Moje piękne kwiatki są całkowicie pochłonięte przez ślimaki. Już 3 dni chodzę i zbieram je po ogródku. Dzisiaj nazbierałam jakieś 87 sztuk!!! :/ Najpierw spróbuję je odstraszyć naturalnymi sposobami. Doczytałam się, że nie lubią zapachu macierzanki, majeranku, tymianku. Okazało się, ze ciocia ma macierzankę i przyniosła mi sporą kępę. Majeranek podprowadzę mamie z ogródka, ale ciiiiii….
Arek już się ze mnie śmiał jak dziś wychodziłam z reklamówką mówiąc ile wyzbierałam (dzisiaj policzyłam je). Podobne ilości były dwa poprzednie razy. Myślę, że na wysypisku będzie im lepiej.
Od blisko miesiąca odczuwam ból prawego nadgarstka. W tym tygodniu doszedł ból lewego. Już kilka dni smaruję Ketonalem, ale niespecjalnie pomaga. Bandażowanie też nie pomogło. Najgorsze jest to, że mam problemy z podniesieniem Agniesi. Wówczas ból się nasila, bo naciągam obolałe miejsca. Nie mam pomysłu co  z tym zrobić. Asia chciała tejpować, ale wtedy nie posmaruję sobie ich żelem. Niewiele, ale na trochę znieczula. Zobaczę do poniedziałku, jak będzie źle, to zatejpuję najpierw prawy nadgarstek.
Moi kochani, miłego i cieplutkiego weekendu!! Odpoczywajcie i cieszcie się dobrymi chwilami

niedziela, 3 lipca 2011

Smutno /3 lipca 2011/

Niestety, moje maleńkie marzenie się nie ziściło:( W nocy Agiś zaczęła jeszcze bardziej gorączkować. Każda gorączka zaczynała się dreszczami przez sen. Blisko 2 godziny zbijałam gorączkę w środku nocy, już nie wiedziałam co robić. Przypomniał mi się masaż limfatyczny z turnusu. Okazało się, że zaczął działać. Chwilę trwało zanim przypomniałam sobie kolejność masowanych części ciała, a właściwie miejsc na klatce piersiowej i brzuszku. Pomogło! Rano też zastosowałam ten masaż i gorączka szybciej zeszła.
Postanowiłam jechać z maludą do szpitala po antybiotyk. Uzyskanie recepty jednak nie było takie proste. Owszem, zabrałam audiogram leków, na które wrażliwa jest pałeczka ropy błękitnej, ale Pan doktor, internista, tym razem nie zdecydował się podjąć wskazania leków dla Agi, wysłał nas na oddział dziecięcy. Owszem, szukał i czytał w książce dokładny opis antybiotyków, ale niestety, mamy tylko jakieś 6 wrażliwych antybiotyków. W tym gentamecyna, której akurat nie chciałam, bo bałam się kolejnej wysypki.
Tabletki, jak pamiętałam, bo mówiła o nich nasza Pani doktor, nie wolno dzielić, inne mają zbyt wiele skutków ubocznych. Pozostały nam zastrzyki. Pani doktor, pediatra, miła i lekko zakręcona. Pierwsza propozycja, oczywiście pozostawienie Agnieszki w szpitalu. Podziękowałam za taką możliwość. Nie była chyba zadowolona. Biegała między nami a drugim gabinetem, konsultując się z innymi lekarzami, jak podejrzewam przez telefon. W końcu padło na biodycynę. Dwa razy dziennie zastrzyk. Musiałam jechać kupić zastrzyki, Arek został z Agi i Panią doktor, żeby pielęgniarka mogła podać już od razu zastrzyk. Musiałam oczywiście prosić o podanie tego zastrzyku. Inaczej musielibyśmy schodzić na parter i czekać w zabiegowym, aż pielęgniarka na dyżurze będzie miała chwilę na zrobienie zastrzyku. A tam czasem i 2 godziny schodzą. Na szczęście na dyżurze oddziału dziecięcego była pielęgniarka, która nas pamięta. Bez żadnego problemu zrobiła zastrzyk. Chwilkę porozmawiałyśmy, nie mogła uwierzyć, że to już tyle czasu, i że Agi tak dobrze wygląda i taka duża jest. Pani doktor wypytała Arka o Agi i wzięła ode mnie numer telefonu. Koniecznie chce zadzwonić za pół roku. Ciekawe, spodziewa się Bożonarodzeniowego cudu?
Kochani, dzisiaj miałam ciężki dzień. Po przeczytaniu komentarza pod poprzednim postem, miałam co jakiś czas przed oczami umierającą Agnieszkę. Do tego to uczucie bezradności. Kasiu, jak możesz mi zarzucać, że żyję w kłamstwie? Mówisz, że tamtej Agnieszki już nie ma. A kto o tym może lepiej wiedzieć jak nie matka? Jak myślisz? Skąd w ogóle przyszło Ci do głowy, że ja się oszukuję? Może dlatego, że piszę o nadziei, marzeniach i miłości? Pozwól sobie zwrócić uwagę, że nasze życie opiera się na takich uczuciach. Po co nam rozgrzebywać rany, które i tak się jątrzą? Wolę iść do przodu, starać się nie myśleć o tym co było, ani o tym co by było gdyby. Staram się żyć normalnie, jak wszyscy. A uwierz mi, to nie jest łatwe. Patrzysz na swoje dziecko, które mimo bólu, żyje i chce żyć, zastanawiasz się co się stanie jak ciebie zabraknie. Myślisz sobie, kto się nią zajmie. Zastanawiasz się co tu jeszcze zrobić, żeby nie cierpiała, żeby nie skrzywdzić jej swoimi decyzjami. Życie kochana jest brutalne, a prawda jaką chciałaś mi przekazać, nie jest dla mnie czymś nowym. Moje dziecko już raz umarło. Znam uszkodzenia jej mózgu, jej stan fizyczny. Jednak podkreślam to jeszcze raz AGNIESZKA ŻYJE!!! Ona nie jest roślinką, jest małym człowieczkiem, który czuje, rozumie, tylko nie umie tego wyrazić słowami. Opisywane przeze mnie emocje, jakimi targana jest Agiś są prawdziwe, a nie wyssane z palca. Takie jest nasze życie. Pieniądze na subkoncie, owszem może w tej chwili nie uratują jej życia, ale systematycznie poprawiają jego jakość. Nauka idzie do przodu, a może za rok będą w stanie pomóc mojemu dziecku? I właśnie ten milion, o którym piszesz jej to życie uratuje? A Bóg, już mi raz ją zabrał…

sobota, 2 lipca 2011

Pochorowała się /2 lipca 2011/

W imieniu mojej małej pięciolatki serdecznie dziękuję wszystkim za złożone życzenia!
Pogoda tak szybko się zmieniła, że nie zdążyłyśmy się nacieszyć słonkiem. Kilka dni powygrzewałyśmy się na balkonie, i tu znowu deszcz. Mało tego, zimno przeraźliwie. Ja jednak jestem ciepłolubna Przez te lata spędzone na poddaszu, nie mogę się przyzwyczaić do chłodu panującego w mieszkaniu. Muszę ubierać koszule z długim rękawem, a Aguś kocykiem okryta leży. Pomimo 30 stopni na dworze.
Ten tydzień rehabilitacji należał do Asi. Agniesia dzielnie ćwiczyła, była pięknie rozluźniona. Dopiero piątek, a właściwie już czwartek od rana zaczął się ciężko. Czułam, że coś jest nie tak. Agi dostała dodatkową porcję witaminy C i wapna. Jednak w piątek była lejąca i zbuntowana na rehabilitacji. Dzisiaj obudziła się z temperaturą. Niestety, znowu mamy jakąś infekcję. Gorączka nie nachodzi wysoka, max 38,3, jednak rośnie szybko i Aguś dostaje dreszczy od nagłej zmiany temperatury. Biedna moja dziewczynka leży i przysypia. Zmęczona, wrażliwa na każdy dotyk i tak bardzo słaba. Zaledwie półtora miesiąca była zdrowa. Nawet nie wiem co za leki może teraz mieć zapisane. Antybiotyk w zastrzykach znowu? Ona tak fatalnie zniosła te zastrzyki. Do tego po inhalacji gentamecyną wyszła jej wysypka. Serce mi się kroi jak sobie pomyślę. Nie pisałam do Pani doktor, w poniedziałek napiszę, chyba, że się jutro bardzo pogorszy, to pojedziemy na pogotowie. Pewnie w nocy znowu trzeba będzie podać nurofen, ważne jednak żeby szybko zadziałał.
Od poniedziałku rehabilitację muszę odwołać. Nie wiem na jak długo, ale do wtorku na pewno. A może stanie się cud i Agi jutro już nie dostanie gorączki? Chyba tylko raz tak się zdarzyło. Nie musieliśmy brać antybiotyku. Teraz jednak sama nie wiem co myśleć. Jest specyficzny zapach ropy z buzi, będzie się tam coś działa, niestety. No, ale nadzieję mieć zawsze mogę.
W czwartek byliśmy u babci. Przyjechali ciocia Ela i wujek Arek z Czarkiem. Aguś tak dobrze się tam czuła. Pięknie reagowała na głos cioci i szukała jej wzrokiem. Za to nasza psotna Sonia, wylizała buźkę kilka razy i podrzucała nosem rączkę Agniesi. Jakby prosiła o pieszczoty Uczy się nasz piesek dogoterapii! Niestety świeżym powietrzem nie zdążyliśmy się nacieszyć, bo z naszym przyjazdem nadeszła ulewa i burza. Tak właśnie skończyła się ta piękna, słoneczna pogoda. Korzystając z okazji, mogłam jechać do przychodni i do sklepu medycznego. Czas już był złożyć nowe recepty i dokupić ssaki, bo Agniesia ostatnio ma większe potrzeby. Muszę drugie tyle dokupywać. Z NFZ przysługuje 160 na miesiąc, ja muszę jeszcze raz tyle praktycznie dokupić. No co zrobić, jak mus to mus. Za to pupcia jej schudła, bo pampersy 6 są Agniesi dobre, a był przyciasne. Za to długa się zrobiła ta moja panienka, talię dostała. Prawdziwa mała kobietka
Kochani życzę udanej niedzieli.