czwartek, 30 lipca 2009

Zabiegani. /30 lipca 2009/

Tak, faktycznie coraz rzadziej tu zaglądam. Jakoś niespecjalnie jest o czym pisać. Agi zbyt dużych postępów na razie nie robi. Niestety. A nasz tydzień biegnie w szalonym tempie. Teraz już dwa razy w tygodniu chodzimy na salę do Asi. Aguś zapatrzona tam jest albo w swoje odbicie, albo szuka mamy w lustrze. Jedynie poniedziałek należy do dni jakby spokojniejszych. Jednak to tylko pozory, bo jak już rehabilitacja się skończy to staramy się wyjść na spacer. A to zwykle wiąże się z załatwieniem kilku spraw po drodze. Pewnie Wy też tak macie, że czas na cieszenie się spacerem i przyrodą jest tylko w niedzielę, kiedy wszystko jest pozamykane.
W tym tygodniu u mojej mamy został na tydzień Czaruś i jakoś tak w poniedziałek udało nam się spotkać jak wychodziliśmy na spacer. Mieliśmy więc towarzystwo. Przeszliśmy się na rynek, który został odnowiony, a właściwie zrobiony od podstaw i zupełnie inaczej teraz się prezentuje, tym bardziej, że w centrum uwagi jest fontanna.

 We wtorek Tanula została „młodą mamą”, powiła 5 szczeniaczków i dogoterapii nie było, bo Dana robiła za akuszerkę. Co robić, takie życie. Za to my z Agi do Asi na salę, a że pogoda była kijowa, to musiałyśmy jechać autem. Wracać też musiałyśmy dosyć szybko, bo czas na obiadek przyszedł. Niestety dopadła mnie chandra i to podła! Jakoś tak trudno mi jest sobie poradzić z wszystkim co się dookoła dzieje. Czuję w sobie nieodpartą chęć ucieczki. To uczucie wraca co jakiś czas jak zły sen. To nie jest dobre, bo chciałabym uciec zostawiając wszystko i wszystkich.
W sobotę było cudowne spotkanie na Berdychowie (u mojej mamy), pod pretekstem moich imienin. To naprawdę miłe. Pomimo pogody w kratkę, bawiłam się świetnie. Generalnie też byłam tylko zaproszonym gościem, bo jak na imieniny, to nie zrobiłam nic do jedzonka… To też jest takie dołujące. Ech, chyba lepiej żebym nie pisała, niż znowu same żale wylewać. No bo człowiek stara się jak może, ale nie zawsze wychodzi. W sobotę dzwoni jedna mama w depresji, w niedzielę od rana następna, bo z moją Zuzanką jest niedobrze, Zosia cały czas gorączkuje… A ja czuję jakby to były moje dzieci, ja je wszystkie tak pokochałam, ze trudno mi jest przejść nad tym do porządku dnia. No i koniec końców, człowiek się denerwuje. Szczęściem jest, że Agutek jest zdrowa i dzielnie się trzyma.
Moja mała istotka cały czas walczy o to, żeby stać. Jak tata podciąga ją do siadania, blokuje pupę i prowokuje stawanie. A jak jej wytłumaczyć, że tak nie możemy robić, bo stopy są krzywe? Ona tego nie pojmie, a aż się trzęsie z nerwów! A i muszę coś jeszcze wyjaśnić. Agnieszka sama nie siada i sama nie wstaje. Agunia prowokowana przez nas pomaga w siadaniu, a do stawania to jak napisałam wcześniej, podnosi pupę i blokuje ją, tak że nie ma wyjścia – stoi! W dalszym ciągu moje dziecko nie odzyskało władzy w rękach i nogach. Jedynie stopy reagują na bodźce, są bardzo wrażliwe na każdy dotyk. Owszem ściśnie palec dłonią, ale na ile to jest świadome, a na ile przypadek? Nie wiem, nie umiem powiedzieć. Odzyskuje powoli kontrolę nad głową. Coraz dłużej utrzymuje ją w pionie i potrafi obracać w lewo i prawo. Dzisiaj nawet w wózku spuściła głowę, myślałam, że jej opadła, ale ona obróciła nią w prawo i podniosła spowrotem na zagłówek wózka. Byłam zaskoczona. Pani bio mówi, że Agi odzyskała większą świadomość. Może tłumaczy to jej płacz, tak częsty ostatnio?
Ktoś mi kiedyś zarzucił, że skoro się Agi wybudziła, to czemu dalej piszę, że jest w śpiączce. Widzicie, to jest tak, że ja na Pani neurolog praktycznie wymusiłam odpowiedź na to pytanie. Niestety na piśmie mi tego nie dała i pewnie nie da. Nadal Agnieszka jest w stanie tzw śpiączki czuwającej. W dalszym ciągu jakieś obszary jej mózgu są „uśpione i czekają na przebudzenie”. Tak rozumiem to określenie. Generalnie w CZD określają stan Aginka jako „porażenie czterokończynowe spastyczne”. Jenak czy to wszystko tłumaczy? Nie wiem, nie jestem lekarzem. Za dwa dni muszę dzwonić i umówić się do neurologa, wtedy postaram się o skierowanie na rezonans, może to badanie nam coś wyjaśni.
Dzisiaj była u mnie Pani Irka. Ona cały czas myśli o naszym mieszkaniu. Głupio mi się zrobiło, bo ostatnio nie miałam do tego głowy i nic nie szukałam, a tutaj przychodzi pielęgniarka i mówi kto się wyprowadza i ewentualnie, które mieszkanie nadaje się dla nas. Jednocześnie przeliczając, czy czynsz nie jest za wysoki.
Dzisiaj potwornie się wkurzyłam. Od miesiąca trwa remont naszej ulicy. Właściciel kamienicy, w której mieszkamy wynajął miejsce robotnikom na ich budy i sprzęt na podwórku. Od rana do wieczora hałas za oknem. Nie mamy gdzie parkować samochodów, bo oni koparką tam jeżdżą i pół podwórka zajęli swoim sprzętem. No ale to już jakoś przeboleliśmy. Dzisiaj schodzę przed 11 ze ssakiem i torbą do auta, no bo na 11 do bioterapeutki, a tu sąsiedzi mi mówią, że nie wyjadę, bo półmetrowa dziura przed bramą, na całej długości! Dobrze, że żadnego nie było w pobliżu, bo bym im krzywdę zrobiła! Biegiem na górę po Agi i do wózka i rura pieszo! Dowcip polegał na tym, że na 12.30 miałam umówionego Pawła na masaż i nie byłam pewna czy zdążę dojść. Do Pani Danuty zdążyłam w ostatniej chwili, bo już myślała, że nie przyjdę i chciała przyjąć kogoś innego. Zapomniałam wysłać Pawłowi sms-a, żeby nie wjeżdżał w bramę, no i się powiesił autkiem nad dziurą! Robotnicy go wypchnęli i jak ja przyszłam (bo Paweł był wcześniej i czekał za nami) to już zasypywali dziurę! Czyli można było to wcześniej zrobić? Ja wszystko rozumiem, że oni to muszą zrobić, że to ich praca. Jednak jak się kopie dziurę przed wjazdem na posesję, gdzie parkuje kilkanaście aut, to chyba należałoby kładkę ułożyć, albo jakoś to oznaczyć! A jakby Paweł sobie auto uszkodził? Kto płaci? A jakbym wpadła z Agi autem, i coś jej by się stało? Bezmyślność ludzka nie zna granic!
Aguniu skarbie Ty mój słodki, kiedy do nas wrócisz? Tak na dobre! Dzieci się bawią, biegają, dziewczynki mają swoje wózki z lalkami, różowe rowerki, a Ty…wózek inwalidzki!!! Podłe to życie jest!!!

czwartek, 23 lipca 2009

Foto-dzionek ;) /23 lipca 2009/

Rehabilitacja na sali u cioci Asi, dużo luster i można troszkę inaczej poćwiczyć niż w domku. Tylko fotograf jak zwykle do bani…

 A to już w domku po spacerku. Padła!!!
 No a teraz nie chce mi się spać!!!
 Aguniu, mama Cię kocha. Na tym zdjęciu wyglądasz jakbyś z tatą dyskutowała!

środa, 22 lipca 2009

Ślicznotka!!! /22 lipca 2009/

Ostatnio tak niewiele się dzieje, że nie ma o czym pisać. Może to i dobrze, bo jak zaczyna coś się dziać, to najczęściej nie jest to nic dobrego. Jednak nie zamierzam narzekać. Cieszę się z tego, że mamy trochę spokoju. Weekend przeminął spokojnie i przyjemnie na opalaniu w sobotę, a w niedzielę leniuchowaniu.

 Wymęczona Agniesia, spędziła cały dzionek na powietrzu i ledwo już dawała radę! Pobujała się na huśtawce i na krześle, jak ona to lubi. W końcu jak była w brzuszku u mamy, to mamusia sprawdzała wytrzymałość huśtawki i powiem Wam, że wytrzymała do końca ciąży! Później miała kołyskę, w której zasypiała przy bujaniu. Ech…
W poniedziałek masaż zrobił Paweł Agusi i poszłyśmy na spacerek, załatwiając przy okazji kilka spraw, niekoniecznie miłych…jak np rachunki! Próbowałam też zrealizować receptę na pampersy, ale okazało się, że we wskazanej mi aptece sprowadzają tylko Semi (nie wiem dlaczego), a Agiś używa Bella Happy. Wiem, że w Budzyniu sprowadzają też belle, to sobie zadzwoniłam i zamówiłam. Jutro powinny być do odbioru. Wolałam jechać od razu załatwić, a nie oblecieć całe miasto z marnym pewnie skutkiem. Jeszcze sobie ze spokojem sprawdzę kilka aptek, może następną receptę dam radę na miejscu zrealizować. Tak jadę do Budzynia, więc sobie odbiorę. Jakie to bez sensu, w Budzyniu są dwie apteki, u nas jest co najmniej 10 i sklep medyczny….
Wczoraj kolejna wyprawa do stolicy. Tym razem do poradni żywienia. Ku mojemu zdziwieniu, nie zabrali nam jedzonka, tylko zmniejszyli racje żywnościowe ;). Musze przyznać, że Pani doktor była zaskoczona wzrostem i wagą Aguni! Sławetna siatka centylowa wykazała idealną masę ciała maludy, tzn.: 15-50 centyli i tego mamy się trzymać. Pani doktor przyznała nam rację co do zastosowanej diety i nawet zaleciła jeszcze zmniejszyć porcje jedzenia, gdyby Agunia znowu zaczęła zbyt mocno przybierać. Myślę, że nie będzie to jednak konieczne.
Najwspanialsze jednak było spotkanie z moimi współlokatorkami z chirurgii. Ankami i ich dzieciaczkami. Szkoda jenak, że dzieciaczki znowu na oddziale!!! Niestety, czasem nie ma wyjścia! Wyściskałyśmy się, pogadałyśmy, bardzo ucieszyłam się mogąc z nimi porozmawiać. Dziewczyny buziaki i pozdrawiam serdecznie! Aneczko i czekam na wieści!!! Mam nadzieję, że na jesień dasz mi znać…
Agusia w drodze powrotnej spała jak suseł! Dobre trzy godziny, sprawdzaliśmy tylko czy oddycha. Całe szczęście, że nie było takiego upału, bo dzisiaj byśmy się zagotowali!!
Dzisiaj kolejna wizyta u Pani bioterapeutki, Agusia zachwyciła Panią Danutę, bo nie widziała jej 2 tygodnie. Agunia urozła i wyładniała. Podobno, ale miłe to było (i troszkę próżne, ale co tam). Teraz będziemy szczepić Agi, żeby nie złapała jakiegś świństwa w szpitalach, bo coś często w tym roku tam bywamy. Mam nadzieję, że do końca roku limit wyczerpaliśmy!!
Ostatnio ciągle śni mi się moja piękna dziewczynka, zawsze jest zdrowa i uśmiechnięta! Dlaczego to tylko sen? Pewnie za bardzo chcę, żeby los się odwrócił, stąd te ciągłe sny, wyraz moich marzeń…
Agniesiu, Ty moja piękna królewno! Tak pięknie trzymasz główkę i rozglądasz się na boki, może czas jeszcze wskazać mamusi coś rączką?

piątek, 17 lipca 2009

Gorąco… /17 lipca 2009/

Powiem Wam, że ciepłe lato tego roku mamy!! Kurcze, jak tu na tym strychu gorąco!!! Nie ma czym oddychać, człowiek się ruszy i mokry. Do tego co chwila deszcz i koniec końców, ze spaceru nici! No, to sobie ponarzekałam.
Ten tydzień jakoś tak szybciej ucieka, albo dni coraz szybciej biegną? Ja się troszkę pogubiłam. Od poniedziałku rehabilitacja coś nam nie idzie. Agunia niby luźna, ale nerwowa i się spina. Nawet zaczyna płakać, mi się wydaje, że bez powodu, ale trudno ocenić co ją boli i co jej przeszkadza. Może zwyczajnie jest osłabiona, zmęczona upałami i gorąc jej. Tak jak nam! Padnięta jest, ale na siłę musi z tatą głupkować. Ledwo ma siłę utrzymać głowę. W poniedziałek rehabilitacja była późnym popołudniem i Arek zdążył wrócić z pracy. Po zajęciach Agi została na podłodze na materacu i Arek chwycił ją za ręce prowokując do siadania. Usiadła a jakże! Jednak żeby się nie ślizgała miała zblokowane stópki nogą, na co wystartowała natychmiast do wstawania! Tyłek do góry i dawaj!!! Ta moja córeczka jest niemożliwa!
Dzisiaj też pokręcony dzień. Od rana w biegu. Asia wstępnie miała być na 10, ale jak to bywa, nastąpiły zmiany w planach dnia. Ponieważ na 14 byłam umówiona z kuzynką, z którą nie widziałam się szmat czasu. A chciała bardzo poznać Aginka.
Byłam dzisiaj umówiona z Panią doktor, więc uszykowałam Agi, zapakowałam wózek i bagaże do auta, dziecko i do przychodni. Pani doktor, obejrzała Agusię, osłuchała, zważyła i żadnych uwag nie miała. Poza tym, że jest bardzo duża i że nic nie przybrała a urosła, znaczy schudła! I o to nam chodziło. Waży teraz 14 kg! Mamy już kompletne dokumenty na pampersy, teraz muszę do apteki dojść. A to nie takie proste…
Za jedną drogą załatwiliśmy też rehabilitację. Somit jest przy przychodni, więc weszliśmy sobie do nich i Agi miała znów rehabilitację na sali z lustrami. Asia zajmowała się Agunią, a mamą dwóch panów. Tak za jedną drogą. Agnieszka była dzielniejsza od mamy. Ćwiczyła z ciocią i dzielna ciocia nawet raz odessała Agi, za co ta w nagrodę ją opluła :))) Za to była czujna i jak mama się nadzierała na jednego z torturujących, Agunia poszukiwała mamusi. Pewnie chciała mi pomóc i wtłuc temu, kto krzywdzi mamusię. Kochana córeczka. Jednak przyznać im muszę, że kręgosłup mnie nie boli, ale za te siniaki po bańce to się policzymy!!! A tak poza tym, co z tym kebabem Paweł???
Sprawa stanęła na tym, ze teraz chociaż raz w tygodniu my będziemy jeździły do rehabilitantów. Na sali jest więcej możliwości ćwiczeń.

Aguś skarbie Ty mój kochany, teraz będziemy ciocię odwiedzać w gabinecie. Może znowu jakieś postępy ruszą?

niedziela, 12 lipca 2009

ABW /12 lipca 2009/

Muszę coś napisać, bo jak to moja siostra mówi, nie wie co się u nas dzieje, jak nic nie piszę!!! Hmm… Trąci nałogiem komputerowym. Może potrzebna jest grupa wsparcia ludzi uzależnionych od bloga? W skrócie ABW – Anonimowi Blogerzy Wspierają się.
Agniesia świetnie się czuje. Najbardziej odpowiada jej pora nocna. W czwartek do 2, w piątek do 0.30, wczoraj do 1, a dzisiaj jeszcze nie wiem. To taka mała niespodzianka. Wczoraj spędziliśmy popołudnie na Berdychowie. Moja mama wyprawiała imieninki. Załapaliśmy się na dobrą wyżerkę! Część naszej przyszłej firmy spisała się na medal!! Wiecie, w dobie kryzysu założymy firmę „Żarłok serwis”. Danka – dania główne Ela – sałatki, surówki, przystawki, a ja – ciacha i dystrybucja! Plan świetny, firma też byłaby świetna. Znam założycielki osobiście. No i jedzonka próbowałam. Decyzja zapadła już przy Aginka roczku!
Kurcze, jak mi się chce wyjść na spacer z Agi!! Ostatnio nie było jak, bo albo wiatr za silny, albo za duży upał, albo deszcz… Agiś jak tylko czuje świeże powietrze, jest szczęśliwa. Ja też. Tylko przeraża mnie ten mój kręgosłup. Ostatnio stosowałam się do zaleceń Asi i leżałam tyłkiem do góry. A co se będę żałowała!! A tak poważnie, to mam leżeć na brzuchu jak najczęściej i robić tzw damskie pompki. Faktycznie mniej krzyż boli. Tylko jak ja Agi rano wykąpię, zaniosę wykąpaną do pokoju, to mam ochotę wyć z bólu!!! Dwa dni mnie boli kręgosłup. Dopóki się nie rozchodzę. W przyszłym tygodniu skoczę do Asi. Poproszę, żeby mi nastawiła krzyżyki. Na troszkę starczy…

Aguniu, wszyscy mówią, że robisz duże postępy, cieszę się strasznie!!! Tylko mamie nadal ciągle mało!!!! Kocham Cię jak wariat!

środa, 8 lipca 2009

Piękna tęcza! /8 lipca 2009/

Dzisiaj w drodze powrotnej z Budzynia zrobiłam zdjęcie! Jakość kiepska, bo telefonem. Pierwszy raz jechałam w stronę tęczy! To musi oznaczać coś dobrego, to musi być jakiś dobry znak!! Tęcza ciągnęła się przez całe niebo, przepiękny widok, musiałam tylko uważać na rowy… Ledwo zdążyłam zawieźć zlecenie na cewniki do apteki. Arek na moją prośbę przyszedł nawet przed piątą, ale rozpętała się burza i ulewa i musiałam przeczekać. Z Justynką kawkę sobie wypiłyśmy, pogadałyśmy i musiałam znowu przeczekać bo zaczęło lać. Stąd ta tęcza. Dawno nie widziałam tak pięknego zjawiska. Tęcza wyrastała ze środka pola a przez nią przebijał las. A garnka złotych monet nie było…
Agniesia już się wychorowała. Mam taką nadzieję. Wczoraj było tak upalnie, że popołudniem pojechaliśmy do babci na ogródek. Tam już nie było tak gorąco. Do dziewiątej siedzieliśmy. Przynajmniej załapałam się na mycie auta, dolewkę oleju i płynu do chłodnicy. A jak!! Jak pełen serwis, to pełen. Tylko nie ma kto odkurzyć w środku… Będę musiała się poświęcić!!!
Agunia wczoraj zdenerwowała wuja Pawła. Się chłopak trochę spocił, bo postanowił pierwszy raz Agi odwrócić z brzuszka na plecki. No i mała cwaniara jak tylko poczuła luz pod głową przyjęła pozycję na nietoperka. Jak on się wystraszył, dzisiaj już nie odwracał Aginka, ciekawe czemu?
Byłyśmy dzisiaj u Pani bioterapeutki. Po wysłuchaniu relacji ze szpitala i diagnozy profesora, sama była na siebie zła, że niestety nie zauważyła tej wady szczęki. Pracowała nad tchawicą i oskrzelami. Obiecała w rok poprawić swoje niedopatrzenie. Hmmm, trzymam za słowo! Generalnie i tak wyboru wielkiego nie mamy. Troszkę pomasujemy, troszkę poćwiczymy i się zobaczy.
To odrobina zdjęć Agusi i rodzinki. Przekazywanie tajemniczego życzenia po zdmuchnięciu świeczki na torcie!
 Prezenciki

 A to tydzień wcześniej w Pile, Agi podziwia wisienki!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ps.: Panie Macieju, pisał Pan dzisiaj do mnie przez bloga meila, niestety nie mogę się skontaktować, bo meil się cofa, proszę o kontakt.

niedziela, 5 lipca 2009

Szpitalny prezent… /5 lipca 2009/

Nareszcie lato do nas zawitało! Niestety, jak to w ostatnim czasie się dzieje dosyć regularnie, nie mamy kiedy cieszyć się słońcem. Agunia przywiozła sobie ze szpitala przyjaciela, bakterię!! No tak, jeszcze w środę poszliśmy sobie na dosyć długi spacerek wieczorkiem, a już w czwartek rano 39 stopni! Normalnie szał radości mnie ogarnął!!!!!!! Co jednak robić, najpierw Ibum, rutinaceę i czekałam czy spadnie temperatura. Na szczęście spadła dosyć ładnie. Nawet nie podnosiła się przez cały dzień, a wieczorkiem było już przyzwoite 36,5. Rano o 6 36,5, pół godziny później 39!! Co robić, znowu odwołałam rehabilitację, dogoterapię i umówiłam się do lekarza. Nasza Pani doktor się urlopowała, więc poszliśmy „pod wskazane drzwi”.
Pani doktor jak się dowiedziała gdzie byliśmy, już wiedziała, że bez antybiotyku się nie obędzie. Jednak osłuchała Agunię, nawet Aguś pozwoliła jej gardełko zobaczyć. To się rzadko zdarza. Miała bardzo brzydkie, czerwone i opuchnięte. Jednak może to być efekt badanie jakie miała we wtorek. Głupia nie pomyślałam, ale powinna Agi dostać antybiotyk po zabiegu, tak osłonowo. W CZD dostawała. Ponieważ osłuchowo czysto, dostaliśmy Zinnat. Szerokie spektrum antybiotyku zwalczy cokolwiek by to nie było. Pani doktor wypisała nam też zlecenie na pampersy. Agi osiągnęła już wiek trzylatki, więc nam przysługują. Dobrze, że mam naszą ciocię Elę w Pile, to wysłałam jej zlecenie i skoczy do NFZ i podbije nam znowu zlecenie. Buziaczki kochanie!!! Dzięki Tobie ja nie muszę śmigać do Piły! A Ela z rodzinką na weekend przyjeżdża do Wągrowca, więc się dobrze złożyło!!
Cały tydzień siedzenia w domu! Oszaleć można! Do tego ta temperatura u nas w mieszkaniu tak nieznośna, że każdy ruch powoduje zalewanie się potem. Agiś musiała sama leżeć, bo jak się przytuliłyśmy, to byłyśmy obydwie mokre. Wczoraj na chwilkę wyskoczyłam do Justyny. Zosia spała, to dobrze, bo nawet wyciskać bym jej nie mogła! Myślę, że u Agi to tylko jakaś szpitalna bakteria wszczepiona endoskopem podczas zabiegu. I to nie jest zaraźliwe, bo gdyby było, pewnie też bym leżała z nią.
Dzisiaj Aguś już całkiem nieźle się czuje. Ma całkiem sporo wydzieliny jednak siły już odzyskuje. Jak jutro nie będzie padać, to wyjdziemy sobie na spacerek. Rehabilitacja jutro będzie (w końcu), a we wtorek dogoterapia. Wracamy do normalnego rytmu tygodnia. Jeszcze tylko spotkanie z naszą Panią doktor, tak kontrolnie, a poza tym receptę na cewniki potrzebuję i lekarstwo dla Agi.
W piątek szykując Agi do lekarza, a byłyśmy wózkiem, przeskoczyło mi coś znowu w kręgosłupie. Boleśnie. Asia kochana moja przyjęła mnie wieczorkiem, jednak między łopatkami przestało boleć, to dla odmiany boli w krzyżu! Rozpadam się! Jutro sobie pogadamy, to się poskarżę!
Agunia, moja Ty królewno, zacznij się zbierać do wstawania!! Kocham Cię skarbie!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam powiedzieć, że Zosia ma wyznaczony termin operacji w Monachium. Jednak w związku z pytaniami jakie pewnie sobie zadajecie, skąd wrzesień jak miał być czerwiec, już tłumaczę. Niestety profesora nie było 1,5 tygodnia w czerwcu. Był to niespodziewany wyjazd. Dzieci, które miały być zoperowane w czerwcu przeszły na lipiec. Justyna z Zosią mogłyby najwcześniej jechać pod koniec lipca, bo część tych dzieci już tam jest na miejscu. Jednak od sierpnia profesor ma urlop, a nie chce zostawiać dziewczyn bez swojego nadzoru. Nie zna tego dziecka, bo nie robił pierwsze operacji, a wada Zośki jest ciężka i nietypowa. W związku z tym, za tydzień Zosia ma kontrolne echo, które Justyna omówi z profesorem, i jak nic niepokojącego nie będzie się działo, czekają do września. I tak: 7 dziewczyny wyjeżdżają, 8 meldują się w szpitalu, 9 cewnikowanie a 10 OPERACJA!!!
Jednak potrzebny jest wolontariusz, który zgodzi się pojechać z dziewczynami, bo Justynka, która się zdeklarowała zaczyna studia od października, więc już nie może. Trzymamy kciuki za Zośkę!!!

środa, 1 lipca 2009

Rurki nie wyjmą! /1 lipca 2009/

W poniedziałek od rana wyruszyliśmy na umówione z laryngologiem spotkanie w szpitalu. Myślałam, że Pan doktor obejrzy Aginka i „coś” zadecyduje. Cóż, troszkę się zdziwiłam, bo decyzja zapadła natychmiast. Zostajemy na oddziale. a we wtorek direktoskopia. Szok!!! Fakt, musiałam wyrazić zgodę, ale nie spodziewałam, że to tak szybko będzie. Odczekaliśmy swoje, ulokowano nas na oddziale i zdecydowaliśmy, że pojadę i odstawię samochód do domu, spakuję się, a wieczorem Danka mnie zawiezie, zabierając spowrotem Arka. Trochę kombinacji, ale co robić… Sama z Agi nie wrócę, bo to za długo na odsysanie, a jadąc z Poznania, niebardzo jest gdzie się zatrzymać!
Całe szczęście, że „Biedronka” jest tak blisko!!! Ostatnio kupiłam właśnie dużą torbę, która była teraz jak znalazł. Jeszcze tylko jakieś klapki i tyle. Jechałyśmy oczywiście w największej ulewie. Właściwie kilku, ale ta od Suchego Lasu… Drogi nie było widać, i to zabawne uczucie jak oblewa Cię woda z kałuży na sąsiednim pasie!
Miałam fuksa, bo dostałyśmy pokój z dużym łóżkiem i mogłyśmy z Agi spać razem. Także nie musiałam spać na podłodze. Prysznic też był dostępny.
Dobra, ale najważniejsze. Wieczorem wenflon pielęgniarka założła Aginkowi. Od rana na czczo no i to nieznośne czekanie na zabieg. Szczerze mówiąc tak trochę dziwnie to wyglądało, pielęgniarki jeździły z łóżkiem i dziećmi jak z ciastem w piekarni. Agi była jedną z ostatnich. Koło 11 wjechała na salę. Już podczas wyjazdu z sali dowiedziałam sie, że niestety, nie można zmienić rurki na foniatryczną i nie ma takiej opcji aby w przyszłości została usunięta!!!!!!
Zrobiło mi się strasznie przykro, smutno i tak dziwnie… Znowu krok do tyłu, tak kurczowo trzymałam się myśli, ze uda się usunąć tą rurkę i Agiś w końcu się odezwie. Może to byłby dźwięk mało wyraźny, ale nie ważne. Teraz wiem, że jeżeli to kiedykolwiek nastąpi, dużo czasu upłynie!
Aguś dostała czopek luminalu i zasnęła. Spała tak dobre 3 godziny. Przespała to największe podrażnienie krtani i gardełka. Ten pierwszy ból. Dostała też kroplówkę a koło drugiej pierwszą herbatkę z rumianku. O czwartej zrobiła się potwornie głodna i poprosiłam o zupkę. Wracała do normalnego planu żywienia. Pani anestezjolog zaleciła Agi przeciwbóle i luminal jeszcze wieczorem i rano. Nie skorzystałyśmy. Moja dzielna królewna walczy z bólem i nie potrzebowała takich środków.
Następnego dnia czekaliśmy głównie na wypis. Dopiero koło 13 udało nam się dostać do profesora. Musze powiedzieć, że bardzo sympatycznie wspominam ten pobyt. Pomimo niezbyt miłych wieści, kompetencja lekarzy dała się zauważyć. Justyna cały czas do nas dzwoniła i wypytywała się o Agi. Troszkę przeszła w tym szpitalu, ale o laryngologii ma bardzo dobrą opinię. Pierwszy raz spotkałam się, żeby kierownik oddziału wydawał osobiście wypisy i rozmawiał przy tym z rodzicami, przekazując osobiście spostrzeżenia i wskazania. Byłam zaskoczona, bo zarówno lekarz, do którego przyjechaliśmy ze mną porozmawiał, jak i sam profesor również. Może to dziwnie zabrzmi, ale rozmowa przebiegała jak z … normalnym człowiekiem. Jego słowa były zarówno raniące, jak i kojące, i wspierające. Pan profesor stwierdził, że Agi przez swoją anatomię, ma zatkany układ oddechowy. Agniesia po zadławieniu przebywała głównie w pozycji leżącej. Grawitacja spowodowała przesunięcie żuchwy i języka zatykając krtań. Do tego okazało się, że Agi ma przerośnięty trzeci migdał. Jedyną dobrą rzeczą jaką zauważyli w gardełku Agniesi to zaskakująco dobry stan krtani poniżej rurki. Okazało się, że Agi ma idealnie dopasowaną długość rurki. Znaczy, że rurka jest w odpowiedniej odległości od rozdwojenia na oskrzela. Tutaj ukłon w stronę IOM-u anestezjologicznego na Krysiewicza za dopasowanie odpowiedniej rurki. Nie ma podrażnień, zrostów ani nie zapadają się ścianki.
Smutne te nasze wieści. Jednak nie żałuję, że badanie zostało zrobione. Wiemy przynajmniej jak to wygląda od środka. Nie spodziewałam się co prawda tak dramatycznej diagnozy. Byłam jednak pewna, że nam nie usuną tej rurki, tłumacząc to względami bezpieczeństwa dziecka, jednocześnie asekurując się przed popełnieniem błędu i doprowadzeniem do zadławienia. Kolejnego zresztą…
Rozbawiła mnie sytuacja z naszym znajomym chirurgiem „drugim”. Jak jechaliśmy na blok z Agi znalazł się koło jej łóżka, prawie do niego wchodząc. Pewnie skądś ją kojarzył. Podeszłam do niego i tak jak nauczyła mnie mamusia przywitałam się „dzień dobry Panie doktorze”. Zmieszał się i zwiał. Widać jego mamusia nie uczyła kultury…
Agniesiu jesteś kochana królewno!!!