piątek, 26 kwietnia 2013

I znowu biegiem! /26 kwietnia 2013/

Ja chyba już tak mam. Jeżeli mam coś do załatwienia, to mam na to niewiele czasu, a do załatwienia dużo spraw. W środę udało mi się w końcu dodzwonić do szkoły. Okazało się, że Pani dyrektor na 8 maja organizuje zebranie dla wszystkich „rodziców rewalidacyjnych”. Niestety ja na tym zebraniu być nie mogę. Jedziemy 5 maja na turnus. Poprosiłam o wcześniejsze spotkanie i dzisiaj pojechałam na 10 do szkoły. Okazało się, że Pani dyrektor znalazła dwóch nauczycieli, którzy mają wykształcenie fizjoterapeutyczne, z tego jeden z Panów ma doświadczenie z dziećmi niepełnosprawnymi. Pani dyrektor podkreśliła, że to wszystko udało się, bo w porę do niej się zgłosiłam. Widzę, że to taki łańcuszek ludzi dobrej woli się zrobił. Ja zawdzięczam to Pani dyrektor z ośrodka ped-psych, i Ani, mamie Kajtka. Teraz pozostało czekać nam na decyzję pozostałych rodziców. Mam nadzieję, że nie będą przeciwni. Jakby nie patrzeć w skali roku to potężne oszczędności, dla nas na subkontach.
W drodze powrotnej, oczywiście jeszcze kilka spraw do załatwienia, zakupy i biegiem do Ośrodka Pedagogiczno – Psychologicznego, do Pani dyrektor. Pani dyrektor miała akurat chwilkę, żeby ze mną porozmawiać. Przedstawiłam jej sytuację ze szkoły i niestety, swoją rezygnację z zajęć grupowych, które miałyby zostać utworzone od września. Pani dyrektor rozumie mnie doskonale, w końcu to dzięki niej miałam odwagę ruszyć całą sprawę. Chwilkę rozmawiałyśmy i wyraziłam nadzieję, że utworzona zostanie ta grupa. Mam nadzieję, że będzie możliwość korzystania z tak przygotowanej sali dodatkowo, nawet odpłatnie. Pani dyrektor obiecała pamiętać o nas i poinformować mnie o całej sprawie.
Dodatkowo zaproponowała taką jakby współpracę. Chciałaby abym pomogła w sprawie programu jaki zamierza utworzyć. Ośrodek się rozwija i organizuje pomoc dla rodziców. Jeżeli będę miała tyle wiedzy, aby pomóc komukolwiek, to dlaczego nie? Chęci u mnie są, a to już chyba całkiem niezłe zaplecze
Dodatkowo wleciałam do Pana Artura, do PFRON. Okazało się, że dzisiaj wyszła umowa na materac przeciwodleżynowy. Właściwie wczoraj przyszedł do nas w paczce, jednak jeszcze go nie „zmontowaliśmy”. Sama nie wiem jak to określić. W każdym razie, jutro pewnie uda nam się go ukształtować, to fotki wrzucę do galerii. Denerwuję się, bo nie mogę dostać dokumentów na aktywny samorząd w sprawie fotelika samochodowego. Nie podoba mi się to. Mam przyjść po turnusie, bo wnioski do końca września przyjmują. Już zgłupiałam… Fakturę pro formę mam cały czas już przy sobie.
Nasza Pani znowu się rozchorowała. Dzisiaj Agniesia zajęć nie miała, znowu. Najbliższe będą 20 maja. Pani dyrektor szkoły zaproponowała zmianę nauczyciela. Ona nic nie wiedziała o chorobie Pani. Ostatnio jak byłam u Pani dyrektor dowiedziałam się, że w CZD byłyśmy z Agnieszką 2 dni… Bez komentarza…
Agusia codziennie spędza na dworze koło 2-3 godzin. Jednego dnia nie była, bo wiatr był tak silny, że nie pozwalał nam na radość z coraz piękniejszej wiosny. Córcia na dworze jest przeszczęśliwa. Uwielbia to! Codziennie rano dostaje buziaka od Soni, która już nie pyta się mnie o pozwolenie Ostatnio nawet przy myciu zębów łączyła się z Agnieszką w bólu. Agnieszka fukała, pluła i krzywiła się, broniąc się przed szczoteczką, a Sonia położyła się na podłodze i łapami zakryła pysk. Myślałam, że popłaczę się ze śmiechu. Pies z empatią…
My we wtorek do Warszawy, karetka załatwiona, tylko czekam, aż już będzie po. Kupiłam nawet sobie aviomarin. Zapowiadają dosyć ciepłą pogodę, będzie duszno. No nic, musimy to przetrwać, jak zawsze
Kochani, spokojnego weekendu. Dłuuuuuuuuugiego dla co niektórych Słoneczka i smacznego grilla

Wyróżnienie: Liebster Award /26 kwietnia 2013/

Wyróżnienie od Liv (jeszcze raz dziękuję!!!), tak więc podejmuję wyzwanie i postaram się rzetelnie na nie odpowiedzieć
1.Twoje największe marzenie?
2.Twoje życiowe Credo?
3.Czy masz coś do ukrycia?
4.Co według Ciebie jest podstawą poczucia szczęścia?
5.Najlepsze lekarstwo na dołek?
6.Gdzie szukasz źródeł inspiracji życiowej?
7.Kluczem do szczęścia jest…
8.Czy egoizm to zła cecha?
9.Czego nigdy nie wyznałabyś Mężowi/w oryginale jest Partner,ale ja, podobnie jak Liv takowego nie posiadam,zakładam więc,że chodzi o mojego męża :)?
10.Czym jest dla ciebie pasja?
11.Czy wierzysz w Jedyną Wielką Miłość?
12.Dokończ zdanie:’jeśli człowiek prawdziwie kocha,to…’
1. Moje marzenie? Chyba nie muszę pisać…
2. Tak naprawdę w życiu kieruję się potrzebą chwili i intuicją, której staram się słuchać i uczyć się. Jednocześnie chcę żyć uczciwie, nie poddawać się i wierzyć, że Bóg ma swój plan, skoro w ten sposób ułożył nasze życie.
3. Chyba każdy ma. Jednak nie są to rzeczy, których musiałabym się wstydzić. Odrobinę tajemnicy trzeba zawsze zachować, w końcu stalibyśmy się nudni, nawet dla siebie samych
4. Bezpieczeństwo. Czując się bezpieczna, jestem spokojna o siebie i swoich najbliższych. Reszta przyjdzie sama, jak tylko będziemy do tego dążyć z całych sił.
5. Blog, na którym zawsze mogę się wypłakać. Poza tym, mój ukochany Hej i Kasia Nosowska. Jak już nic nie pomaga siadam z zapaloną świeczką i rozmawiam modląc się i rzewnie lejąc łzy.
6. Życie przynosi samo naukę. Trzeba tylko mieć wyczulone zmysły i nie poddawać się przy pierwszym upadku.
7. Wiara w to, że jest się szczęśliwym. Trzeba kochać świat, ludzi i nie zważać na piętrzące się problemy. Cały czas się tego uczę i widzę, że to ma sens
8. Zdrowy egoizm nie jest zły. Jednak trzeba uważać, żeby się w nim nie zatracić. Trzeba pamiętać, kiedy przychodzi czas na bezinteresowność i dzielenie się z innymi
9. Mój mąż wie o mnie wszystko i tajemnic przed sobą nie mamy. Czasami kończy się to właśnie wojenką i żałuję, że nie zachowałam czegoś dla siebie
10. Pasja, to oddawanie się czemuś bez reszty. Ja niestety tak nie potrafię. Zbyt szybko się wypalam, chociaż o mojej biżuterii nie dają mi zapomnieć ;). Jedyne, w czym trwam, to praca z Agnieszką
11. Taką właśnie spotkałam. Może właśnie dlatego jest mi sobie trudno wyobrazić życie z kimś innym?
12. Jeśli człowiek prawdziwie kocha to potrafi żyć prawdziwie. Łatwiej iść przez życie z taką miłością i mieć wsparcie w drugiej osobie. Mi jest łatwiej…
Kochani, to było naprawdę trudne. Boję się to nawet przeczytać drugi raz, więc wybaczcie literówki i błędy. Pisałam prawdziwie i od serca.
Kogo tutaj nominować? Jest Was tylu, tak doskonałych w tym co robicie…
Postanowiłam wyróżnić kilka blogów
1. Babcia Gosia!!! Ta Pani jak mało kto zasługuje na największe wyróżnienia!!!
2. Ania Anioła – Twoja praca jest godna polecenia!!!
3. Ela Andrzejewska – Elu, tak wiele już osiągnęłaś!!!
4. Lonia
5. Emilka
Dwie ostatnie Panie to wspaniałe dziewczyny, które stale pomagają innym potrzebującym!
Kochani moi przepraszam, że nie nominuję wszystkich, chociaż wszyscy na to zasługujecie!!

piątek, 19 kwietnia 2013

Zaczynam się gubić…we własnym mieście! /19 kwietnia 2013/

Szczęściem antybiotyk podałam Agnieszce w samą porę. Już w poniedziałek było dużo lepiej, ale na dwór jeszcze nie wyszłyśmy. Lekcje i tak były odwołane do środy, ze względu na stan zdrowia Pani, więc zajęć nie było, Agucha mogła trochę odpocząć. Niestety, spała do 7, w dzień trochę się przespała i zregenerowała siły na poranną pobudkę dla mamy We wtorek, jak pisałam, umówiłam się z naszą Panią doktor na kontrolę. Agniesia była już w całkiem dobrym stanie. Wolałam jednak ją pokazać specjaliście.
W poniedziałek byłam podpisać w PCPR umowę na schodołaz, a we wtorek zaniosłam wniosek o odroczenie terminu spłaty pionizatora i fakturę z potwierdzeniem wpłaty na schodołaz. Musiałam odroczyć pionizator, bo oni czekali do 26 kwietnia na fakrurę, ale niestety nie ma takiej możliwości, bo sprzęt poszedł dopiero do produkcji. Ponadto, wpłaciłam 1840 zł na schodołaz, a na pionizator dopłata wynosi 1125 zł. Liczę na to, że zdążę otrzymać zwrot z fundacji, z subkonta. Czekam teraz na odpis faktury na schodołaz, żeby móc ją wysłać do fundacji. Kupiłam też dzisiaj baterię do ssaka DeVilbiss. Zastanawiałam się, czy kupić baterię, czy ssak. Generalnie bardziej korzystny byłby nowy ssak, ale ja za dwa tygodnie jadę na turnus, a nie mam gotówki, żeby wyłożyć. Oczywiście, mogę kupić na przelew, ale to potrwa przynajmniej miesiąc. Sklep najpierw wystawia pro formę, wysyła do sklepu, po otrzymaniu pieniędzy wysyła mi ssak i fakturę. Wiem, ile trwa ta procedura, więc zostawię sobie to na później i mam nadzieję, że bateria spełni moje oczekiwania, chociaż na okres turnusu!!
Z tą baterią też nawalczyłam. Właściwie z fakturą do fundacji, bo Pani w księgowości za nic nie chciała wystawić faktury zgodnie z zaleceniami fundacji. W końcu, albo zadzwoniła do fundacji i się dowiedziała, że to ja mam rację, albo dla świętego spokoju wystawiła mi pro formę prawidłowo. Niestety, program w którym wystawiono fakturę, znam doskonale, pracowałam na nim i nie dałam sobie wmówić, że się nie da. Pani raczej chodziło o zwiększenie liczby kontrahentów. Tak, miała tylko jedną fundację, a dzieci wpisywała w uwagach, a nie w nazwie fundacji. Oj, zła kobieta jestem, zła….
Wysłałam też już dokumenty do NFZ na karetkę, jedziemy 30 kwietnia i zadzwoniłam na pogotowie zarezerwować auto. Poprosiłam też o zaznaczenie drukowanymi literami adresu, żeby nie pojechali na Wschód
Wczoraj byłam na zebraniu, na które zostali zaproszeni rodzice, około 20 osób, dzieci z upośledzeniem głębokim, bądź sprzężonym. Przyszło nas dwie mamy, trzecia miała dotrzeć dzisiaj. Można się załamać. Panie chcą coś zrobić dla naszych dzieci, a ludziom nie chce nawet iść się na zebranie. Może jestem surowa, ale ja też musiałam zostawić Agnieszkę z mamą i nauczycielką. Wiecie, że nie lubię Agnieszki zostawiać z Panią samej, nawet jak jest mama. No i faktycznie był kryzys, bo spięła się i mama musiała ją wyjmować z fotelika, a uwierzcie, nie jest to proste. Ja nie robię z mojej mamy osoby bezradnej, ale nie chcę nikogo nadwyrężać. Już tak mam…
Wróćmy jednak do tematu. Pominę ten drobiazg, że zamiast na Kcyńską pojechałam na Janowiecką i w ten sposób znowu się spóźniłam. Jakiś lek na koncentrację może??? Zebranie dotyczyło zorganizowania grupowych zajęć dla naszych dzieci. Pomieszczenia zostały wygospodarowane z jednego z mieszkań bursy. Obejrzałyśmy je dokładnie. Ja nawet wiem jak mogłoby to wyglądać. Można tam wiele zrobić. Podłogę wyłożyć materacami, bądź grubą pianką, część pomieszczenia przeznaczyć na salę doświadczenia świata. Można zrobić kącik na zajęcia dla dzieciaków. Nie wiem, jak faktycznie miałyby wyglądać te zajęcia. Nie wiem jak miałoby to wszystko być zorganizowane. Nie wiem też, czy znalazłaby się wymagana trójka, czy czwórka dzieciaków, żeby coś takiego zacząć robić. Sprawa jest interesująca, jednak zdaję sobie sprawę, że to nie byłoby łatwe dla nas. Codzienny dojazd, dźwiganie do i z samochodu Agnieszki… Dodatkowo nadal czekam na informację ze szkoły co z zajęciami na następny rok. Dzisiaj zapomniałam zwyczajnie dzwonić do szkoły. Muszę w poniedziałek to zrobić, koniecznie! Jestem trochę rozdarta… Żal mi tych potencjalnych zajęć grupowych, bo wierzę, ze mogłoby to wnieść wiele dobrego w życie Agnieszki. Jednak we dwie, nie damy rady nic zrobić. Musi być przynajmniej trójka dzieci.
Kochani Wy moi, dziękuję za ciepłe słowa jakie wrzucacie w komentarze. To bardzo miłe czytać jak bardzo nam kibicujecie! Dziękuję!!
Życzę wszystkim słonecznego weekendu i wypoczynku

niedziela, 14 kwietnia 2013

Agniesia się pochorowała :( /14 kwietnia 2013/

Nasze życie powoli zaczyna się stabilizować. Prawda, przed nami jeszcze dużo planów i mam nadzieję, właściwie nie tylko nadzieję. Wierzę, że uda się to wszystko zrealizować. No ale to jest kwestia najbliższych miesięcy i będziemy wiedzieli jak się mają sprawy. Niektórzy wiedzą, niektórzy nie znają naszych planów. Obiecuję jednak, że wszyscy się dowiedzą jak dojdzie do finalizacji.
Co do przeprowadzki, a właściwie układania i upychania naszych rzeczy, już jest całkiem przyzwoicie. Co prawda, co chwilka biegam i czegoś szukam, ale tydzień czasu, to i tak niezły wynik. Najbardziej szczęśliwa jestem jednak z tego, że całe to przenoszenie już za nami!!! Nie wyobrażam sobie kolejnego noszenia, pakowania i rozpakowywania. Teraz zaczynamy się dogrywać, jeśli chodzi o prace domowe, korzystanie z łazienki i nawyki, jakie każdy z nas posiada. Na szczęście do rękoczynów jeszcze nie doszło, aczkolwiek niewiele brakowało… Wiecie, te półki na książki Ostatnia półka w końcu została zawieszona!
Niestety moje dziecko nie przetrwało całego zamieszania w zdrowiu. Wczoraj, późnym popołudniem dostała gorączki. Nic tego nie zapowiadało. A ja tak bardzo się cieszyłam, że uda nam się wyjść na spacerek w niedzielę. No i tyle było ze spaceru, że z siostrą na cmentarz do dziadków się przeszłyśmy. Gorączka jak zawsze u Agnieszki powyżej 39 stopni, więc nie było co czekać. Przy drugim wzroście gorączki, podałam jej Dalacin. Jak już narasta temperatura, nie ma co czekać u mojego dziecka. Koło pierwszej w nocy, znaczy po dwóch godzinach, dopiero zeszła jej temperatura i to z masażem limfatycznym i zimnymi okładami, że o leku nie wspomnę. Następna gorączka zaczęła nachodzić koło 6 rano, ale na szczęście w porę podałam Ibum, nie zdążyła podejść wyżej. Następna była koło 13 i na tym na razie koniec. Teraz Agniesia wykąpana, najedzona, leży i przysypia. Jest tak zmęczona, że nie reaguje na nic. Nie przeciąga się, nie wzdycha, nie fuka. Widać, że chora. Moja biedna dziewczynka
Nie wspomniałam ostatnio, że od Pani neurolog otrzymałam zaświadczenie o nieszczepieniu dziecka, do odwołania. Pani doktor stwierdziła, że też pogubiła się i nie wie co myśleć o tych szczepieniach. Dlatego woli, żeby Agniesi nie szczepić. Jest ona przeciwnikiem skojarzonych szczepionek, może oszczędza to bólu dziecku, ale niestety jest bardziej niebezpieczne. Szczerze przyznam, że ja też się zagubiłam. Wiem, że wszyscy rodzice autystów mają swoje racje, jednak z jakiegoś powodu szczepienia istnieją. Nie wierzę, że to tylko i wyłącznie interes koncernów farmaceutycznych.
Wspomnę jeszcze, że w piątek zadzwonił Pan Artur z PCPR i poinformował mnie o pozytywnym rozpatrzeniu wniosków na schodołaz, materac i pionizator. Problem w tym, że do 26 kwietnia musimy wpłacić pieniądze, czyli wkład własny. Panowie ze sklepów już przygotowują wnioski o wydłużenie terminu, ze względu na to, że sprzęt nie jest jeszcze gotowy. Jeżeli wystawią też fakturę na fundację, na przelew, to i tak z fundacji koło miesiąca pieniążki wypłyną. Jutro się przejdę, teraz mam blisko, do PCPR porozmawiać i zanieść fakturę na fotelik samochodowy, a we wtorek ma dojechać Pan od schodołazu i porozmawiamy. Trochę bieganiny i załatwiania zawsze musi być. Myślę też, że we wtorek przejadę się z Agnieszką do Pani doktor, niech ją obejrzy. Jutro słabo to widzę. W poniedziałek przychodnia przeżywa oblężenie.
Co do rehabilitacji, na razie wielkich zmian nie będzie. Jednak nigdy już nie będzie tak samo i zaufanie zostało nadszarpnięte i to poważnie. Przykro mi nadal, jednak mam nadzieję, że profesjonalizm pozostanie na odpowiednim poziomie. No nic, będę nadal uczyła się swojego dziecka i czy to się komuś podoba, czy nie, będę dążyła do samodzielnej pracy z Agnieszką.
Kochani, mam nadzieję, że u Was również wiosna w końcu zawitała. Tak miło i przyjemnie się zrobiło, że chciałoby się tylko spacerować. Mam nadzieję, ze już we wtorek uda się z Agi na chwilkę wyjść. Spokojnego i słonecznego tygodnia!!!

środa, 10 kwietnia 2013

Coś się kończy, coś zaczyna /10 kwietnia 2013/

Można powiedzieć, że pierwszy etap zmian już za nami. W sobotę przewieźliśmy meble, w poniedziałek zawartość kuchni, a wczoraj zdaliśmy klucze od mieszkania. Największym problemem nie jest brak miejsca, tylko brak szaf, gdzie możemy poupychać nasze rzeczy. Muszę na Allegro zamówić kilka ładnych kartonów, mam zaledwie dwa takie, ale są one bardzo praktyczne. Najgorsze jest to, że nie mieścimy się w szafie z wiszącymi ubraniami. Agnieszka jest już dużą dziewczynką i jej kurteczki też trzeba gdzieś powiesić. Dobra, narzekam i narzekam, ale dramatu nie ma. Jeszcze kilka dni i jakoś się rozmieścimy.
Agniesia pierwsze lekcje i rehabilitacje już miała na nowym miejscu. Niestety, jakoś nie może się jeszcze przyzwyczaić, że to tutaj jest jej domek. Najszybciej przywykła do tego ostatniego mieszkania, Jednak tutaj bywała na wakacjach i jakoś jej się kojarzy pewnie, że zaraz sobie pojedziemy. Dzisiaj jest już lepiej i spokojniej. Tylko Sonia chodzi i zasłania Agnieszkę, groźnie patrząc gościom w oczy i ostrzegawczo warcząc, że nie można jej zrobić krzywdy. Poważnie! Dzisiaj dla odmiany, po powrocie od neurologa, skoczyłyśmy z siostrą jeszcze szybko do miasta, Agnieszka została z babcią. Nie było nas trochę ponad godzinę. Mama mówiła, że Agnieszka bardzo się napięła i nie mogła jej uspokoić. Nie dawało nic przewracanie jej na boki, głaskanie, czy tulenie. Nagle kotka Pirat, weszła na nią i zaczęła mruczeć i pazurkami udeptywać Agnieszki brzuszek. Agniesia się uspokoiła, kotka poszła ułożyć się na swoje miejsce! Zwyczajnie kototerapia!!!!
Najtrudniej ma Arek, bo z 6 minut rowerkiem, zrobiło mu się 20, a to już jest spory odcinek do przejechania W sumie parę lat temu też tyle km jeździłam do pracy, też rowerem. Samo zdrowie!!! Na razie nie miał okazji sprawdzić, bo wożę go co dzień, ale zobaczymy, jaką on ma dobrą żonę!!! Zwyczajnie mu zazdroszczę
Dzisiaj byłyśmy w Pile u Pani neurolog. Musiałyśmy być już na 8 rano, bo umówione było badanie poziomu leku. Jak wiecie podniosłam Agnieszce depakinę z 700 na 750  w styczniu, po ataku padaczki w Nowy Rok. Ataki się uspokoiły, pojawiły się za to dreszcze, chociaż ostatnio odrobinę mniej widoczne. Będę nadal Agniesię obserwowała i jak to się nasili będę dzwoniła do naszej Pani doktor. Na szczęście poziom depakiny jest w normie. Zasadniczo poziom jest od 50-250, a Agnieszka ma 65, więc szału nie ma, ale jest ok. Zostajemy przy 750. Pani doktor zwróciła uwagę na pojawiające się u Agnieszki skrzywienie kręgosłupa, to nie skolioza, bardziej kyfoza, pojawiający się garbik. Agniesia napina się, chowając głowę w ramiona i w ten sposób robi sobie krzywdę. Pani doktor zauważyła, że Agnieszka, jak na swój wiek, jest dużą dziewczynką. Faktycznie, ubranie muszę już jej kupować na 128. Oczywiście, spodnie babcia skraca, a rękawki od bluzki muszę podwijać, jednak sam tułów odpowiada takim wymiarom. Następna wizyta we wrześniu.
Siedzę przed komputerem, zmęczona i już spokojna. Poza zmianą mieszkania szykują nam się zmiany rehabilitacyjne. Jeszcze nic nie będę pisała, muszę to dokładnie przemyśleć i podjąć odpowiednią decyzję. Czasami myślę, że jakbym mogła zrobić kurs fizjoterapii, to życie byłoby dużo prostsze. Jednak nie jest to obecnie możliwe. Kursy są za drogie, a poza tym, nie mogę sobie pozwolić na wyjazdy całodniowe z domu. Nie mogę zostawić Agnieszki na tak długo. Jasne, mieszkam teraz z mamą, ale Agnieszka jest dzieckiem specjalnej troski i nie mam odwagi obarczyć kogokolwiek taką odpowiedzialnością. Na kilka godzin, jasne, czemu nie, ale to od czasu do czasu, a nie co chwila.
Uciekam, bo muszę skończyć sprzątanie po malowaniu łazienki. Wyznaczone drzwi, okno i lustro, same się nie umyją
Kochani miłego wieczoru i udanego dnia! Pozdrawiam wszystkich gorąco!

środa, 3 kwietnia 2013

Zamieszania c.d. /3 kwietnia 2013/

Musiałam przerwać pisanie, bo dotarła na umówioną kawę koleżanka z synkiem. No nic, zawsze mogę teraz dopisać resztę, a nawet więcej.
Moje nerwy w związku z tym całym przeprowadzkowym zamieszaniem są na postronkach, czego efektem była moja nieuwaga przy wyjeździe z parkingu. Źle wymierzyłam odległość i obtarłam zderzak samochodu. Odjechałam w bezpieczne miejsce i czekałam na właściciela. Niby nic wielkiego, na zielonym zderzaku było widać ślad obtarcia, jednak trzeba sprawę wyjaśnić. Po dobrym kwadransie przyszła właścicielka i zmartwiła się, jednocześnie przestraszyła, że nie zwrócę jej za lakiernika. Równie dobrze mogłabym odjechać a nie czekać. Zauważyłaby to obtarcie dopiero na wiosnę, po umyciu auta. Ja też na początku myślałam, że to tylko brud, niestety, nie ma lekko. Za bezmyślność się płaci, jeszcze nie wiem ile, ale wkrótce pewnie się dowiem. Podałam swoje dane, i numer telefonu. Pozostało mi czekać. Wsiadłam do auta, a łzy same leciały mi z oczu. Dopiero jak zostałam sama w domu zwyczajnie się rozkleiłam. To było absurdalne, bo nikomu nic się nie stało. To tylko obtarcie, a jednak coś we mnie pękło. Teraz już czuję się lepiej, nadal mam kamień na piersiach, ale jakoś udało mi się zebrać i spakowałam Agniesi aniołki z gablotki i dwie walizy z ciuchami i książkami.
Do końca tygodnia nie mamy lekcji, Pani ma znowu jakieś szkolenie. Będę mogła zająć się pakowaniem od rana, a dopiero później Agnieszką, jak się wyśpi. Chociaż ostatnio mało śpi. Mam wrażenie, że boli ją gardło. Ma brzydką wydzielinę, ale to wszystko, chociaż wieczorem naszło jej dzisiaj jakieś 37,6, jednak temperatura sama zeszła i już nie naszła. Widocznie jest jakiś stan zapalny, dostała rutinaceę i na noc ibum, przeciwzapalnie. Lepsze to niż antybiotyk. Z rehabilitacji też zrobiło się nastawianie kręgosłupa, od piersiowego w górę. Na szczęście była ciocia Karola i profesjonalnie się tym zajęła.
Kupiłam dzisiaj tapetę, 4 rolki w dosyć jasnym, ale ciepłym odcieniu. Doszłam do wniosku, że pomalujemy ścianę tam gdzie będzie najmniej widoczna, znaczy pod oknem i tam, gdzie staną szafy. Na pozostałych dwóch ścianach położymy jutro tapety. Właściwie to najpierw trzeba pomalować ściany, bo wałkiem się nie da. Trzeba to zrobić pędzlem. Jest mniejsze prawdopodobieństwo, że będzie odchodziła farba. Dopiero potem zabierzemy się, za tapetowanie. Ściany są dosyć proste, więc mam nadzieję, że pójdzie dosyć szybko. Dobrze byłoby to jutro skończyć, żeby przez piątek wyschło. W sobotę zamierzamy przewieźć meble, a potem ubrania. Wiecie co? Aż się za głowę złapałam, jak spróbowałam się sobie to wyobrazić… Nadal mnie to przeraża. Wiem jednak, że damy radę! W końcu kto, jak nie my!!! Mój brat przyjechał dzisiaj i pomógł w malowaniu pokoju Arkowi. Ja muszę się zająć Agniesią. Jutro pewnie poproszę, żeby brat przyjechał, zapakujemy to co mam spakowane i pojedziemy do mamy. Pomalujemy co się da, może nawet zaczniemy kłaść tapety zanim Arek z pracy wróci. Urlop się mu skończył. W piątek mamy rehabilitację, jutro tylko ze mną zajęcia, więc mogę je zrobić wcześniej.
Najgorsze jest to, że pogoda jest do bani. Mróz, wiatr, śnieg, a na domiar złego jeszcze ślisko na chodnikach i parkingu. Mnie też zaczyna pobolewać gardło, zmarzłam czekając na właścicielkę auta dzisiaj. Liczę na to, że jednak jakoś przejdzie to bokiem. Nie ma czasu na choroby. Do niedzieli musimy się przenieść, potem sprzątanie, a w środę od rana do neurologa z Agnieszką.
Jeszcze muszę dzwonić, żeby odłączyli nam internet. Muszę złożyć wniosek o przeniesienie numeru. Znowu… Mam nadzieję, że po raz ostatni. Koniecznie muszę podjechać na pocztę i złożyć wniosek o przekazywanie poczty na inny adres.  No nic, to pewnie ostatni wpis z tego miejsca. Do napisania wkrótce, już po przeprowadzce!!!
Słoneczka i wiosny dla wszystkich!!!!

Zamieszanie /3 kwietnia 2013/

Tak na szybko dzisiaj. Święta udane, jak zwykle w Pile Zajączek i do Agniesi dotarł, dostała troszkę wypasionych ciuszków i kolejną część przygód Martynki. Będzie co czytać Poniedziałek Wielkanocny to wyjątkowo w tym roku śniegus-dyngus Oczywiście wszyscy dostali ścieżką,niektórzy nawet więcej niż troszkę. Pospacerowaliśmy, wierząc w swej naiwności, że uda nam się spalić te kalorie, których się dorobiliśmy przy wielkanocnym stole Naiwność ludzka jest jednak wielka
Po powrocie natychmiast zabraliśmy się za pokój. Niestety pojawiły się komplikacje. Okazało się, że ściana nie była zagruntowana przed położeniem farby i teraz mamy spory kłopot. Arek już wyskrobał co się dało, zagruntował, jednak okazało się to syzyfową pracą. Wszystko odłazi i teraz jesteśmy trochę rozbici. Jedyne rozwiązanie, żeby nie było widać dziur po odpadającej farbie jest tapeta. Jednak średnio mi się to podoba.
Muszę kończyć, dopisze jeszcze kilka słów wieczorkiem. Trzymajcie kciuki za udaną przeprowadzkę. Agnieszka lekko podziębiona i jakaś tak nerwowa… Czuje co się święci
Gorąco pozdrawiam wszystkich!!!