wtorek, 28 kwietnia 2009

Mówimy „tak” i „boli” /28 kwietnia 2009/

Jak to moja kochana siostra ostatnio określiła, brak mi weny. Zawsze się nabija, że nie wie co się u nas dzieje jak sobie nie może poczytać… I faktycznie jak do nas przychodzi to włącza stronkę i sprawdza czy coś nowego się pojawiło! Mówię Wam, co ja z nią mam… Szkoda gadać! Dzisiaj wpadła, popracowała jeszcze jakąś godzinkę jako telefonistka , i wyciągnęła nas z Aginkiem na wieczorny spacerek. Proszę, czasem moja siostrunia ma fajne pomysły. Agniesia była taka podekscytowana perspektywą wyjścia, że aż cała się trzęsła! Dopiera jak ruszyłyśmy wózkiem się uspokoiła. Przez moją chorobę no i wiatr, ostatnio wogóle nie wychodziłyśmy. Dopiero dzisiaj pierwszy raz od bardzo dawna!
Muszę powiedzieć, że było bardzo przyjemnie. Tata jadąc do domu z pracy nam pomachał. Po jakiejś godzince wróciłyśmy do domku. Agiś była padnięta. Powiem Wam jednak, że jak Arek ją niósł do domu, to wcale nie wyglądała na chorą! Wyglądała na zdrową, tylko zmęczoną trzylatkę. Żal serce ściska jak tak patrzę na nią. Na schodach zawsze odchyla mocno głowę do tyłu i patrzy w górę. Ciekawe dlaczego najbardziej interesuje ją to co jest do góry? Moja mała królewna wtuliła się w tatę i zasnęła natychmiast.
Dzisiaj niewiele spała. Jakoś nie było okazji. Co chwilkę przysnęła, ktoś przyszedł.
Przez weekend podleczyliśmy gardełko i myślę, że sytuacja jest w miarę opanowana. Zastanawia mnie tylko dlaczego Agniesia budzi się w środku nocy i nie chce spać. Zasypia dopiero koło 3. Ma przerwy jakieś dwie godziny. Jest wtedy biedna taka smutna i zrezygnowana. Nie pomaga ani tulenie, ani głaskanie, ani kołysanki. Nie chce spać i tyle.
Dzisiaj mieliśmy dogoterapię, ale Agiś niespecjalnie podobało się lizanie Maji. Musiałyśmy przerwać zabawę, bo królewna nie miała ochoty na coś takiego. Trudno, może Agunia mieć też kiepski dzień, a jak! W końcu to kobieta, a jak mi lekarz kiedyś powiedział, kobiety najczęściej mają kiepskie dni! Złośliwiec jeden…
Asia była dopiero o 16, ale Agiś nie zdążyła sobie pospać, bo przyjechało hospicjum do wymiany rurki. Okazało się, że rurka znowu była bardzo brzydka w środku. Kiedyś jak wymienialiśmy rurkę, Aginek miała zawsze czyściutką w środku. Może to znak, że trzeba wyjąć rurkę? Czas pozwolić Agi samodzielnie się odzywać i normalnie oddychać. Wiecie, panicznie się tego boję. Jednocześnie chcę, żeby ta rurka została usunięta. Wierzę, że pomoże to w całkowitym powrocie Agusi do nas.
Asia przyjechała i Aginek też niebardzo miała ochotę na ćwiczenia. W zasadzie ja byłam senna, a co dopiero ona! Ona musiała jeszcze się gimnastykować i znosić ten ból. Muszę powiedzieć, że ciocia Asia dosyć skutecznie nauczyła Agunię „mówienia” „tak” i dawania znać, że ją boli. „Tak” Agi mówi głęboko wzdychając i ruszając buzią, natomiast ból sygnalizuje „pykaniem” (robi baloniki ze śliny). Jak tak siedzę i patrzę z boku na ich rozmowę, to stwierdzam, ze to działa! Za często, żeby nazwać to przypadkiem.
Ciocia Asia poszła a my obiadek i tyle było ze spania. Może dzisiejsza nocka będzie spokojniejsza i Aguś sobie pośpi! Oby!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A teraz jeszcze powracam do prośby o pomoc Zosiakowi!
Już jest wyznaczony termin operacji. Okazało się, ze sprawa jest znacznie poważniejsza niż nam się zdawało i termin przypada na ostatni tydzień czerwca!!! Kochani to niespełna dwa miesiące, a pieniędzy do uzbierania bardzo dużo. Mama Zosi, Justyna, wydzwania po fundacjach, redakcjach. My możemy pomóc jedynie w ten sposób, uruchamiając dobre, ludzkie serca! Podaję poniżej konto w Fundacji COR INFANTIS, gdzie Zosia ma założone konto i można już wpłacać tam pieniążki.
Fundacja na rzecz dzieci z wadami serca Cor Infantisul. Nałęczowska 24
20-701 Lublin
86 1600 1101 0003 0502 1175 2150
z dopiskiem dla Zosi Nowak

piątek, 24 kwietnia 2009

Pomóżcie mojej Zosi!!!! /24 kwietnia 2009/

Oj choruję, choruję i wychorować się nie mogę! Dziękujemy za życzenia zdrowia! Staram się bardzo wyzdrowieć i nie zarazić Aginka. Chociaż dzisiaj już dostała rutinaceę i znowu podkleiłam jej stópki kinatakarą. Chyba gardełko ma zawalone, bo ślini się na potęgę. A ząb, to chyba już pięćdziesiąty by był. Zobaczymy…
Moje gardło w tak kiepskim stanie, że nawet nie chce mi się pisać. Rzuciło mi się na wszystkie części ciała i generalnie słabowita jestem. Dzisiaj rano kończąc ciasta dla Danutki, pot ciekł mi po kręgosłupie. A tak swoją drogą, jak tylko się umówię na jakieś placki, to jestem chora! Kurcze, to nie tak powinno być! Placki wyszły pyszniutkie, mniami! Troszkę podjadłyśmy sobie na sabacie w ramach zajęć dogoterapeutycznych! Z Asią, która tez się załapała byłyśmy zadowolone, tylko Aginek taka jakaś zdziwiona, że Maja była i nic! Dzisiaj taki zwariowany dzień, że nawet się nie zdziwiłam. Od rana już dzwoniłam się pytać Dany czy te zajęcia będą. Jakoś tak mi się coś ubzdurało, że jednak nie. No i jakoś się nie pomyliłam! No ale cośmy pogadały to nasze! Przynajmniej Dana wie, że ciasta dobre a nie niesmaczne! 
Tatuś po powrocie z pracy przyniósł kolejną świetną wiadomość! TVN zasili konto „SOMITU”!!!! Okazało się, że przyznano Aginkowi obiecane w lutym środki na rehabilitację! Jak ja się cieszę, bo już cienko było.
Do tego w środę Pan ze sklepu medycznego przywiezie dla Aginka domówiony śpiworek letni do wózka i leżaczek kąpielowy! Jak ja się cieszę. Na ten leżaczek czekamy z utęsknieniem, bo Agi lekka nie jest, a nasze kręgosłupy są już słabowite. Mam nadzieję, że się sprawdzi, generalnie na forach był zachwalany. Na pewno zrobimy zdjęcia i wrzucę, żeby Wam pokazać, jak to cudeńko wygląda.
Jeszcze jedna sprawa. Bardzo ważna!
Moja mała Zosieńka będzie operowana w Monachium. Jednak doświadczenie profesora Malca przy obecnej wadzie serca Zosi jest nieocenione. Tylko profesor daje Zosi szansę większą niż 50% na przeżycie. Jednak operacja musi odbyć się najpóźniej w sierpniu. Justyna musi zebrać 20000€! To potężne pieniądze. W najbliższych dniach będzie utworzone konto w fundacji COR INFANTIS dla Zosi Nowak. Tam będzie można na bieżąco sprawdzać ile pieniędzy jeszcze brakuje. Na bieżąco można wpłacać n a podane powyżej konta Fundacji Serce Dziecka i Kolorowy Świat. Fundacje przekażą pieniążki na konto w COR INFANTIS. Dzięki Waszej pomocy udało sie uzbierać pieniążki dla Igorka Jeruzala, Martynki Kruk, Szymka Jakubowskiego i dla mojej Agniesi! Wierzę w to, że pomożecie! Zosia jest prześlicznym dzieckiem z ogromnym tempperamentem po mamusi. Energii ma za 3 dorosłych i żaden lekarz nie wierzy, że to przez co przeszła dotyczy tego właśnie dziecka! Nasze dzieci zasługują na to, żeby żyć! Pomóżmy im to marzenie zrealizować!

środa, 22 kwietnia 2009

Uśmiech Aguni!! /22 kwietnia 2009/

Aguni było tak miło i przyjemnie u cioci Eli i wuja Arka, że przez sen się uśmiechała. Udało nam się to sfilmować. Musiało jej się śnić coś bardzo miłego. To już końcówka jej uśmiechów i pobudka ze srogą miną. No bo tak fajnie się spało, a tyle ludzi się zgromadziło i patrzy na biedne dziecko!
A mamusia po wyjeździe chora. Zapalenie gardła jak nic!Zasnęłam dwa razy na dworze z Agunią i tak to się skończyło. Tylko Agi była szczelnie opatulona grubym kocem, a mamusia miała tylko polarek, a na kocu siedziała! Słoneczko pięknie świeciło, było cudownie cieplutko, ale wiatr zawiewał i niestety to nie czerwiec! Dobrze, że nasza Pani doktor jest taka kochana i przyjechała.Kompletnie nie miałam z kim Aginka zostawić. Dopiero po południu brat podjechali wykupił mi receptę. Nawet dzisiaj u naszej Pani bioterapeutki nie byłyśmy.Jak ja nie lubię chorować. Człowiek jest taki bezradny i uzależniony od wszystkich. Nawet trudno mi do Aginka wstawać w nocy. W dzień Agunia na szczęście współpracowała i dużo spała. Nie przeszkadzałam jej. Mogłam sobie odpocząć przynajmniej.
Agunia na szczęście zdrowa i mam nadzieję, ze jej nie zarażę, dlatego tak mi zależało na lekarstwach. Moja kochana córeczka jest dzielna i świetnie się trzyma. Oby tak dalej Aguniu!!!

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Przyjemny weekend. No i wszystkiego najlepszego kochanie!!! /20 kwietnia 2009/

Weekend upłynął nam bardzo przyjemnie. Zostaliśmy bowiem zaproszeni do nowego domu kuzyna i jego wspaniałej rodziny. Agniesia była zachwycona, mamusia z resztą też! Cudownie położony domek, i na tarasie mogłyśmy z Aginkiem spędzić mnóstwo czasu. W sobotę nawet obeszłyśmy z ciociami osiedle. A Agusi było tak przyjemnie, że tylko tak rozglądała się na lewo i prawo.
Wieczorem niestety mieliśmy niezbyt przyjemną sytuację, ponieważ pierwszy raz nam się zdarzyło, że zapchał nam się Foley. Jak podawałam Aguni drugą porcję zupki, ostatnia strzykawka jakoś dziwnie „weszła”. Niestety, pomimo mojej nadziei, woda nie przepłukała cewnika. Musieliśmy wymieniać przed podaniem wieczornego mleczka. Nie należało to do przyjemności, bo cewnik z pękniętym balonikiem wychodzi sam, a z wyciągniętą wodą niestety, nie jest to takie proste. Troszkę się namęczyliśmy, krew się polała i oczywiście się wystraszyłam, że nie damy rady. Na szczęście udało się i cewnik wymieniony został na nowy. Agunia mogła dostać jedzonko!
W niedzielę, Agunia wszystkim udowodniła, że naprawdę jej się podoba u cioci i wujka. Po raz pierwszy od dawna uśmiechała się przez sen, i to pełną gębą! Wzbudziła tym niezłą sensację. W ciągu dnia posiedziałyśmy sobie z Agusią na tarasie. Było nam tak przyjemnie, że obydwie sobie drzemałyśmy. Agusię nawet chwyciło słoneczko! Najtrudniej było z wyjazdem. Okazało się, że Agi wcale, a wcale nie chce jechać! Wynosiłam ją do samochodu to normalnie była zła!!! Nawet łezki jej się kulały. No tak Czaruś ma w końcu akwarium. A Agunia uwielbia te rybki. Ciocia – niania też miała akwarium i Agunia często przy nim stała i obserwowała te pływające zwierzątka! A może Aguś coś z tego pamięta? Może z czymś miłym takie rybki jej się kojarzą? Hmmm, kto to może wiedzieć.
Teraz Agi ma swoje małe akwarium. Dzisiaj dostała lampkę z rybkami pływającymi w wodzie! Tak sobie od czasu do czasu zerkała na nie w ciągu dnia!
Obydwie jesteśmy wymęczone po udanym weekendzie. Pewnie słońce, mające już swoją moc, dało nam troszkę popalić. Agi dzisiaj rano po ubraniu i podaniu mleczka zasnęła. Ciocia Asia musiała obudzić maludę, żeby z nią popracować i była bardzo zadowolona z Agusi stópek, bo zrobiły się bardziej plastyczne. Niestety rączki nie chciały pracować i zginać się w łokciach. Później w pionizatorku było nieprzyjemnie. Nie miałam ochoty na pionizowanie. Troszkę poćwiczyłyśmy dłonie i paluszki. Powyginałyśmy nadgarstki i wyszła Agusia z pionizatora. Wieczorkiem, jak tatuś wrócił, Agunia posiedziała z tati a mama pospała troszkę. Kurcze dawno nie byłam tak padnięta! Na nóżkę przykleiłam jej plasterek z ziołami Kinotakara. Tak na wszelki wypadek, niech wyciągnie potencjalne przeziębienie.
Dzisiaj odwiedziła nas pediatra z hospicjum. Bardzo ubolewała nad tym, że Agunia spięta i te przykurcze… W końcu maluda głodna była, a mleko czekało w kubku aż Pani doktor pojedzie!!! Kto by się ie denerwował, jak tutaj nie dosyć, że nie pozwalają jeść, to jeszcze wspominają coś o diecie, bo za bardzo przytyłam. Odbiega Agnia od normy hospicyjnej. Przepraszam jeżeli kogoś urażę, ale tak to zrozumiałam, że powinna być wychudzona i niedożywiona. A ja muszę uważać, bo nie dam rady jej nosić. Cóż, jeżeli stan Agi się nie poprawi, prędzej czy później i tak nie dam rady! Jak tu zadowolić wszystkich? Jak była chudziutka to chociaż hospicjum było zadowolone. Przecież Agunia nie jest gruba. Zjada na dobę coś koło 1000 kcal, czyli tyle ile powinna. Może nie ma takiego spalania energetycznego jak prawidłowo rozwijający się trzylatek, ale jest przynajmniej zdrowa i dobrze odżywiona. Czasem nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
Elu, Arku, dziękujemy za przyjemne spotkanie. Życzymy, aby na nowym miejscu spotykały Was tylko same miłe chwile i zdarzenia! A na wakacje pewnie przyjedziemy sobie z Aginkiem!!!
 Czaruś i cioteczki w ogrodzie z Agunią!

 
Agunia z Serduszkiem, ukochanym pieskiem!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
******************************
Moja Agunia dzisiaj obchodzi imieninki. Kochanie, mamusia życzy Ciwszystkiego dobrego. Niech twoje sny, same piękne w końcu się spełnią.Życzę Ci abyś mogła w końcu robić to czego tak pragniesz! Wkrótcezacznij chodzić, biegać, śpiewać, mówić i uściskaj, ucałuj w końcu mamęi tatusia! Czas w końcu samej za rączkę ciągnąć tatę do zabawy, a mamęna spacerek! Wózek i pionizator potrzebują inne małe, chore dzieci, aAgiś może już sama na nóżkach chodzić. Kocham Cię myszko, bądź dzielnai wracaj do nas szybciutko, abyś na urodzinki mogła sama zdmuchnąćświeczkę na torcie!

wtorek, 14 kwietnia 2009

Fotorelacja /14 kwietnia 2009/

Kochani, pozwolę sobie powiedzieć to, czego praktycznie nikt nie lubi. Święta, święta i po świętach!!! To niesprawiedliwe, człowiek nie zdąży się nacieszyć miłą atmosferą, a tu już trzeba wracać do normalności. A dzisiaj to już z grubej rury. Od rana dogo, rehabilitacja i Agi padła! no i ze spaceru nici. Obudziła się zbyt późno, jak na spacer. No, ale po kolei.
Przed świętami, chyba już tradycyjnie, miałam troszkę do pieczenia. Mama zajęta w kuchni, a tata z Aginkiem pracowali w pokoju. Od piątku naprawiali komputer!
 Strach było im przeszkadzać.Tylko mamusia miała kłopot, bo trudno jej się było dostać do neta. Niestety, miałam wydzielone chwilki, na zajrzenie do kompa. Raz dziennie na chwilkę. Generalnie dopiero teraz mogę swobodnie korzystać ze swoich stronek. Znaczy prawie! Ja byłam zmęczona przygotowaniami do świąt, ale moje dziecko, też nieźle się napracowało.
 W niedzielę świąteczną jednak przeszliśmy się spacerkiem do babci w odwiedziny. Drugich dziadków sprowadziliśmy siostrzaną taksi i rodzinka Aguni w komplecie była! Agunia była spokojna, jednak w pewnym momencie zaczęła robić się płaczliwa i niewiedzieć dlaczego po obiadku ciągle lała łzy. Jednak na szczęście znalazł się przystojny kuzyn który działał na Agi uspokajająco! Przytulony, cierpliwie siedział z nami, a Agi spała, czując się bezpiecznie. Fakt, troszkę jej za ciepło było, ale trudno. Jak tylko Patryk się odsunął…oczka ogromne!
 W zasadzie Agiś w święta miała też przygodę z Foleyem. Tata nakarmił, a po karmieniu, okazało się, że balonik pęknięty i trzeba wymieniać! Może postanowiła pęknąć balonik, żeby mieć czyściutki na święta? Kto ją tam wie!
Dzisiaj rano przyjechała Dana z Mają. Troszkę pougniatała pieska, rozluźniła się, i nastąpiła konsumpcja. Agi dzisiaj w wykwintnym smarowaniu – kawiorowym! Cóż, Maja była wniebowzięta! Pierwszy raz się uśmiechała!
 Jednak po Asiuli, Aginek padła jak kawka! Nakarmiłam ją i chciałam troszkę odczekać, jednak paskuda usnęła i ze spacerku nici! Obudziła się dopiero jak głodna się zrobiła, a to już za późno na spacerki. Wieczór jednak mięliśmy z „atrakcjami”! Niestety po raz kolejny Aginkowi zatkała się rurka tracheo! Aguś robi się wtedy bardzo nerwowa. Nie dziwię się, bo ma problemy z oddychaniem. Jednak utrudnia nam to przeczyszczenie rurki. Nieźle się namęczyłam żeby ją udrożnić. Sporo soli, mocne ssanie a na koniec inhalacja. Nie mam za bardzo wyjścia i jakiś nawilżacz musimy kupić. Coś wysuszone powietrze się zrobiło, deszczu nie ma, na dworze sucho i trudno nawilżać jej rurkę. Nie, żebym do tego celu deszczówki używała… Ostatnio jednak rzadziej ją odsysam, a wilgotne powietrze troszkę by pomogło. Tak na marginesie wystawiłam sobie troszkę kręgi szyjne i barki mam obolałe. A tak było całkiem nieźle, tylko krzyż mnie bolał. No i jutro znowu będę cierpiała!
Agunia jednak szybko zapomniała o stresie związanym z udrażnianiem rurki, bo czekała tylko na wariactwa wieczorne z tatą! To chyba już tradycja i bez tego Aginek nie chce zasnąć!
 Agunia skarbeńku, czas wyciągać tę rurkę! Mamusia musi się umówić do laryngologa! Kocham Cię skarbie!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ps.: Zapomniałam Wam napisać, że aukcja koszulki Artura Siódmiaka zakończyła się 7 kwietnia. Pan Arkadiusz, który zakupił koszulkę przelał na konto Agniesi 510 zł! Gorące podziękowania dla wspaniałego człowieka, który połączył miłość do sportu z pomocą dla mojej małej córeczki! Bardzo, ale to bardzo dziękujemy! Jednocześnie jeszcze raz chcę podziękować Panu Arturowi za ofiarowanie Agniesi koszulki i możliwość wystawienia jej na aukcji. Dziękujemy również redakcji Tygodnika Wągrowieckiego, która patronowała całemu przedsięwzięciu.
Agunia jak wstanie na nóżki, wyjmiemy jej rurkę i sama podziękuje!!

niedziela, 12 kwietnia 2009

Zdrowych i spokojnych… /12 kwietnia 2009/

Z okazji Wielkiej Nocy życzymy Wam wszystkiego dobrego. Ciepła rodzinnego, miłości, zdrowia i radości. Kochani, życzę aby spełnił się cud w każdym domu. Taki najbardziej wymarzony i upragniony! Wiecie doskonale jakiego cudu oczekuje nasza rodzina. Mam nadzieję, że będą to najpiękniejsze i godne zapamiętania święta. Moi drodzy, odpoczywajcie, cieszcie się rodziną i przyjaciółmi.
Buziole dla wszystkich!!!!

środa, 8 kwietnia 2009

Grubas?? /8 kwietnia 2009/

Dzisiaj dzień pełen zajęć. Właściwie ostatnio wogóle jakoś nie mogę się połapać kiedy ten czas mija. W poniedziałek musiałam zrobić poważny zakup :(. Niestety. Bardzo mi się to nie podobało, ale pralka wystartowała coś jak odrzutowiec F16, i tyle było z prania!. Naprawa to połowa nowej pralki, jakieś 500-600 zł.  Do tego często się zdarza, że pralka po takiej naprawie zalewa łazienkę!!! A ja po dwóch dniach, nie miałam gdzie upychać rzeczy do prania. Aginek przebierany jest kilka razy dziennie. Niestety niepołykanie śliny tak się kończy,. Kupiłam najtańszą jaką się dało, ale serce mnie boli, bo wydatek nieprzewidziany i myślałam, że da się naprawić!!! Kurcze, jeszcze jak jeździłam w poszukiwaniu jakiegoś normalnego sprzętu, samochód postanowił mi nieodpalić! Jasne, bo jeszcze na mechanika mam kasę znaleźć!! Na szczęście (odpukać) jakoś się udało i odpalił. Stresa jednak miałam!
Pojechałam do Budzynia (udało się wrócić, więc jest nadzieja dla auta) do Justyny i Zośki, bo musiałam zawieźć receptę na cewniki do apteki. Zosia, przecudna dziewczyna! Wesoła,  rozmowna (na swój sposób). W każdym razie mimikę i gestykulację ma opanowaną do perfekcji! Zosia zakochana w Fifi Niezapominajce. Nigdy nie widziałam, żeby dziecko półtoraroczne tak cieszyło się z jakiejś bajki! Moja Agi bajek nie oglądała. Nie interesował jej telewizor, dlatego dla mnie to bardzo dziwne.
Jak tylko dojechałam, zadzwonił Arek, że Agi ma 37,5! No świetnie! Tylko tego mi potrzeba. Zanim przyjechałam do domu poleciałam do apteki po czopki, bo w domu nie miałam. Na szczęście temperatury nie było już.
A tak do kompletu, we wtorek rano coś się zepsuło przy tapczanie i co za tym idzie w moim kręgosłupie! Próbowałam bowiem kanapę złożyć, jednak zblokowały się zawiasy i tylko udało mi się szarpnąć kręgosłup, na tyle skutecznie, ze ledwo chodziłam. Jeszcze może tapczan do wymiany!!! Grrrrrr…. Na szczęście wieczorem Arek naprawił, ale wszystko powyginane! Nie mam w każdym razie wkładać głowy do otwartego tapczanu… Ciekawe, martwi się o mnie czy o to kto zajmie się Aginkiem?
We wtorek odebrałam zdjęcia od fotografa, ostrzegłam Panią doktor przed nalotem matki panikary i poszłyśmy do przychodni. Jak przyszłyśmy wszyscy podziwiali wózek i zastanawiali się co w nim takiego cennego. Pani doktor była pod wrażeniem wagi Agusi. 12,5 kg!! Nareszcie waga trzylatka! Na szczęście, osłuchowo czysta. Dostaliśmy tylko coś na ślinotok, bo leci jak z kranu… Pani Beata przerzedziła mi odrobinkę fotki :). Na dyżurze w poradni była też pielęgniarka która pracuje na izbie. Ona dokładnie pamięta „tę parówkę”. Stwierdziła, że gdyby nie kierownik…
Dzisiaj dzień zajęty po samiutkie brzegi! Od rana Dana z Mają. Dzisiaj zdjęć nie było. Agusi bardziej chciało się dzisiaj wygłupiać niż pracować. Chociaż była posłuszna, i jak ciocia prosiła o rozluźnienie rączki to ją rozluźniała. Natomiast jak tylko ciocia chciała przewrócić Aginka odwrotnie. Nóżkami na Maję, i wzięła ją na kolana… koniec pracy! Agi wyczuła luz pod główką i chciała się tylko wygłupiać!! Skończyliśmy zajęcia na zakąsce dla Maji. Agi z pasztetem. Danuś pomogła nam się zabrać do samochodu. Maja też chciała „pomóc”. Chciała jechać z nami!
Najzabawniejsze było, jak Pani Danuta, bioterapeutka, przywitała nas słowami, że Agiś jest już taka duża! Zaczęłam już się śmiać w głos! W tym tygodniu nic innego nie słyszę o mojej córce! Tylko, że Aguś nie jest gruba, ma w końcu prawidłowy wzrost i wagę!
Z Panią doktor zastanawiałyśmy się co oznacza w odniesieniu do Agi „ciężkie niedożywienie”. Pod takim bowiem określeniem funkcjonuje Agiś w CZD. No cóż, ciężkie to może i jest moje dziecko, ale czy  nie dożywione?? Coś mi się zdaje, ze wypiszą nas z programu HEN w lipcu. Ale przez ten niespełna rok zrobili to co mieli. Odżywili Agi!
A wieczorem mamusia na naprawę kręgosłupa! Nie będę używała niecenzuralnych słów. Nieźle sobie wszystko powystawiałam! Dosłownie czułam jak mi Asia wstawia kręgi piersiowe i szyjne. Nie było to przyjemnie. Jak wychodziłam Asia tylko się pytała czy aby nie kręci mi się w głowie. Jak wychodziłam z gabinetu to nie, ale jak doszłam do schodów, to co innego! Ledwo do domu się doczłapałam. Dobrze, ze auto miałam! Wzięłam proszki przeciwbólowe i trochę przeszło. Jednak nie powinnam teraz dźwigać. No nic, będę Agi przeciągać za nogi po pokoju! :))) Ech, tak się nie da! Dzisiaj jeszcze zrobiłam ostatnie zakupy do placków. Od jutra pieczenie. Podejrzewam, że do soboty włącznie!
Jak mówiłam wywołałam zdjęcia. Wśród nich było takie stare zdjęcie, którego nie zdążyłam wywołać, to jedno z ostatnich jej zdjęć. Osoby, które nie znały Agi z tamtego czasu patrzą na nie z szeroko otwartymi oczami! Trudno im sobie wyobrazić chodzącą królewnę.

Agunia skarbie, musisz udowodnić wszystkim, ze Ty tak potrafisz. No i trzeba odzyskać Twoją przegrodę w skrzynce… Kocham Cię królewno!!

niedziela, 5 kwietnia 2009

Aginek z obkładem pasztetowym! /5 kwietnia 2009/

Kochani, czas ostatnio ucieka jak szalony. Cieplutkie dni pozwalają nam spacerować i cieszyć się ze słoneczka! Agunia uwielbia nasze wypady na miasto, a moje zakwasy w stawach już zaczynają przemijać. No i muszę powiedzieć, że dzisiaj rano pierwszy raz mogłam się (prawie) bezboleśnie przeciągnąć!!! Ekstra! A te zakwasy, to niestety nabytek po zimie. Najczęściej jazda samochodem, a jak pieszo to biegiem i to niedaleko. Teraz jest cieplutko, no i jesteśmy mobilne. Najfajniejsze jest jak znoszę Agunię do wózka. Maluda nie jest pewna czy jedziemy autem, czy też pędzimy do samochodu! Dopiero jak wkładam ją do wózka uspokaja się. W sobotę było tak pięknie, że nawet czapeczkę mogliśmy zdjąć z główki i rozpiąć kurteczkę, a kocykiem to tylko nóżki owinęłam. W końcu moja maleńka księżniczka jest mało ruchliwa. A tak się rozglądała na wszystkie strony, tak w oczy mi się patrzyła jak tylko się nad nią pochyliłam… aż chwyta za serce. Ściska człowieka w dołku, że ona nie może wyjść z tego wózka i nakarmić tych pięknych łabędzi nad jeziorkiem. Tego uczucia nie pozbędę się nigdy, no chyba, że stanie się cud…
Piątek dosyć stresujący miał tatuś Aguni. Zostawiłam pieszczochy razem, a ja pojechałam na zakupy, ale najpierw wskoczyłam do firmy, do siostry. Nawet nie zdążyłyśmy sobie dobrze pogadać, a tu telefon, że Aguni zatkała się rurka tracheo i Arek nie może jej odessać. Dobrze, że policji nie było, bo 80 pędziłam przez miasto. Brama jak na złość zamknięta i biegiem na górę. Zajęło mi to może 2-3 minuty, ale dzielny tata poradził sobie. Akurat chwilkę przed moim wpadnięciem wyciągnął zaschniętą wydzielinę! Po drodze tylko zadzwoniłam i wydałam szybką instrukcję co ma robić. Na szczęście sam na to wpadł. Chyba z 2 ml soli jej nalał do rurki! Ale na szczęście udało się! No i jak ja mam Aginka na dłużej z kimkolwiek zostawić? Żeby jeszcze ona buzią czy noskiem potrafiła powietrze wciągnąć. Wypuścić potrafi, wychodzi z tego takie rzężenie, gulgotanie. ale nauczyła się. Praca (a tak z boku patrząc znęcanie się) taty nad córeczką. Jednak tylko tak można wyćwiczyć odruch oddychania. A chcielibyśmy pozbyć się rurki kiedyś.
W czwartek mieliśmy dogoterapię. Była troszkę inna od pozostałych, bo tym razem pieski pracowały fizycznie. Podejrzewam, że ta ich praca była dla nich nie tylko przyjemna, ale i smaczna! Agunie odwiedziły dwa psiaki: Montana i Maja. Agunia leżała na kocyku, a psiaki pracowały…jęzorkami!! Agiś poddawana była bodźcom, najpierw zimny pasztet na skórę, a potem ciepły, łaskoczący języczek (albo jęzor). Maja zajmowała się stópkami, a Tanula rączkami, chociaż nietylko. Tana to taki pieszczoch, że lizała Agi jak tylko miała dostęp i Pani nie zauważyła. Tak się cieszyła z przyjazdu do Agi, że piszcząc pędziła do nas po schodach przed Majunią! Wrzucam Wam kilka fotek, a film będzie może później. Jest nakręcony, tylko trzeba go rozpracować. A jest na co popatrzeć, nawet nagrałam pożegnanie z pieskami, czyli szczekanie i całus od całuśnej Tany.
 Mała Tana wylizywała rączki

  Duża Majka obgryzała paznokcie od nóg
  No a Pani musiała na końcu rozgonić towarzycho, bo i bez obkładu by Aginka zjadły!
 Aguś, fajna ta zabawa z pieskami, ale kiedy to Ty im pokażesz kto tu rządzi? Kocham Cię Skarbeńku!!!

środa, 1 kwietnia 2009

Tortury! /1 kwietnia 2009/

Nasza krew też doszła do laboratorium. Wczoraj dzwoniłam do Warszawy i rozmawiałam z Panią Agnieszką. Już jest nawet przygotowana do analizy. Kurcze, ulżyło mi bo bałam się po tym jak przeczytałam, o przygodach z krwią Kajtusia. Ulżyło mi!
Wczoraj nasłuchałam się o tym jak to „upasłam” moją małą Królewnę :). Po raz pierwszy od dawna odwiedziła nas ciocia niania. Nie mogła się nadziwić. A tak w ogóle to dom był pełen samych miłych gości! Przyszła też Dagmara, która Aginka nie widziała już kilka miesięcy. Dagmara załapała się na rehabilitację, bo nasza Asia przyszła troszkę wcześniej. Jak ja kocham naszych rehabilitantów! Przynajmniej nie jest nudno!!
Dagmara zobaczyła postępy Agusi przy ćwiczeniach. Najszybciej obserwują to osoby, które długo jej nie widziały. Dagmara była pod wielkim wrażeniem Agusi. Duża i o wiele bardziej mniej spięta, bardziej ruchliwa. Ja czasami na nią patrzę i wydaje mi się, ze nie ma najmniejszych postępów!
W ostatnią niedzielę, Arek bawił się z Aginkiem i tak bezwiednie do niej powiedział „no dalej, popsoć się tacie, podnieś rączkę”. Niby nic, a mi zrobiło się tak smutno, tak miękko. W poniedziałek na spacerku też patrzyłam na dzieci w wózkach i zastanawiałam się jaka byłaby Agi teraz. Jakby to wszystko nas nie spotkało. Wiedziałam, że na pewno nie jeździłaby w wózku. Na pewno chodziłaby na nóżkach! Właściwie jak ją pamiętam, to pewnie biegałaby śmiejąc się ciągle. Ech, życie…
Dzisiaj Paweł masował Agi. Robił jej ramionka i bardzo ją bolało. Była spięta i płakała. Puściłam jej jedną piosenkę. Agnieszki piosenkę! Tak, Agi ma swoją piosenkę: „Kolorowe sny” słowa, muzyka i wykonanie: Aleksandra Daukszewicz! Przepiękna piosenka. Puściłam Agusi piosenkę i zaczęła się uspokajać. Pawłowi trudno było uwierzyć w jej reakcję. Za każdym razem Agunia świetnie na nią reaguje. Rusza buzią przy refrenie jakby śpiewała: „kolorowe sny, jeszcze oczu nie otwierać, kolorowe sny, choć przez chwilę jeszcze spać…” Jakby ktoś wiedział jak wrzucić na bloga piosenkę, poproszę o instrukcje. Chciałabym, abyście wszyscy mogli jej posłuchać!
Dzisiaj postanowiłam sobie zaszaleć. Poszłam do Asi na masaż. Mój kręgosłup ostatnio jakoś dosyć intensywnie się tego dopominał. Jednak nie zdawałam sobie sprawy, że nasza kochana Asia z taką precyzją potrafi znaleźć wszystkie bolesne miejsca. A troszkę ich było. Coś tam utyskiwała na mnie, że nie mam jęczeć, ale kto by się przejmował? Do tego Asia zastrzegła, że po zabiegu nie wolno przez dwa dni dzwonić do gabinetu! Nie wolno mi się jej wyżalić jaka to niedobra jest, to sobie poczyta :). A tak swoją drogą, to mam nadzieję,, że Agiś tak nie cierpi jak mamusia dzisiaj! Teraz wiem, czemu przy piersiowych mięśniach Agi tak się napina. Boli jak diabli, jeszcze teraz! Szczerze mówiąc, to nie zdawałam sobie sprawy, że skutki opieki nad Aginkiem są już tak boleśnie odczuwalne. Chyba na czas poszłam. Może to rozrzutność, ale ja to bardziej uznaję jako inwestycję w moje zdrowie. Jest ono potrzebne do opieki nad Agi. Dziękuję, że mam tak dobrą rehabilitantkę, która potrafi zająć się i moją małą Agniesią i jej mamą! Kochana jesteś Asiu! Życzę wszystkim mamom i ich pociechom takiej opieki jak ma Agi.
Agniesia coraz jawniej daje znać czego potrzebuje. Co chce od nas. Dzisiaj po raz kolejny dopominała się w bardzo wyraźny sposób zabawy z tatą. Wieczorem, chociaż parę chwil, ale zawsze się bawią razem. Także tatuś musiał spełnić oczekiwania córeczki, nawet po kąpieli! Pół godziny wygłupów i wystarczyło.
Aguś, mamie już tyle razy śniło się, że się budzisz. Może czas już nas zaskoczyć? Kocham Cię skarbie!!