piątek, 20 kwietnia 2012

Dodatkowe umiejętności /20 kwietnia 2012/

Chyba wiosna postanowiła jednak do nas zawitać! Ale cicho…bo się spłoszy i znowu będzie zimno!! Może uda się dzisiaj troszkę przewietrzyć. Chociaż na balkon wyjdziemy, bo do 14 mamy zajęcia, a potem pewnie przyjdzie ktoś na kawę. Agulek ma dzisiaj swoje święto. Dzisiaj Agnieszki, więc pewnie ciocia Danka i dziadkowie będą pamiętali. Ciacho wczoraj zrobiłam, to jest co przegryźć do kawy.
W środę rehabilitację miała Karolina. Wcześniej Mirek masował Agnieszkę. Włożył PEG-a za pasek od spodni, żeby się jej nie plątał. Karolina zabrała się za rehabilitację, poćwiczyła, ponastawiała, udając jak zawsze, że nie widzi błagalnego wzroku Agnieszki. Pojawia się takie spojrzenie w momencie kiedy Agniecha jest zmęczona. Wymownie odwraca głowę w stronę rehabilitanta i patrzy się w oczy. Zabawnie to wygląda. Moja mała słodycz… Jednak nękający Agnieszkę, są niestety nieugięci. No i na sam koniec zajęć, Karolina chwyciła za PEG-a chcąc ułożyć go na brzuszku…a tu niespodzianka „ups”. Karolina trzymała w dłoni nie tą końcówkę. Okazało się, że w czasie rehabilitacji balonik pękł i wyślizgnął się z brzuszka albo Karola go niechcący wyjęła. Cóż, nie zmartwiło to kobiety wcale. Stwierdziła tylko, że zawsze chciała zobaczyć jak to się wymienia. Jak zwykle w takich momentach zaczęłam biegać organizując wszystko co potrzebne. Foley, strzykawka z wodą, rękawiczki, nożyczki, gazik, Lignocaina A, zatyczka do Foleya… Wydawało mi się, że widać jak ręce mi się trzęsą, a zawsze mi się trzęsą, chociaż robiłam to już ładnych kilka razy. Karolka jednak stwierdziła, że przecież szybko to zrobiłam i niemal profesjonalnie, w jej mniemaniu. Chyba zacznę pobierać opłaty za pokazy Jeszcze tylko zastanawiają się jak to jest z tą drugą rurką. No ale z tą drugą to się tak szybko nie dowiedzą. Wymieniam ją wieczorem z mężem. Wczoraj właśnie wymieniliśmy. Nawet jeden oddech Agi wzięła bez rurki. A mi jak zawsze serce zatrzymało się na chwilkę, bo jak mi prychnęła, to nie mogłam włożyć rurki, więc odczekałam 3 sekundy. Długie 3 sekundy… No ale na szczęście ładnie wszystko weszło i było ok.
Człowiek, przez sytuację w jakiej się znajduje, musi robić rzeczy na które nawet patrzeć  by nie mógł. Jak to jest, że lekarz internista, pielęgniarka nie wymienią takiej rurki, ani jednej, ani drugiej. Nie mają uprawnień i nie mogą czegoś takiego robić. A ja przepraszam, mam uprawnienia? Nikt się mnie nie pytał, kazali zwyczajnie raz wymienić rurkę tracheo w przeddzień wypisania Agnieszki z OIOM i tyle. Już mam uprawnienia. W brzuszku, też widziałam raz, jak wymieniał lekarz. Od tej pory robię to sama. Nie licząc prób założenia Flocara, który miał być na dłużej. Jasne, to też jest rodzaj mojej wygody, bo musiałabym jechać z Agnieszką do Poznania na wymianę. A tak zrobię to sama. Robi tak wielu rodziców. Jak się człowiek nauczy, to nic niezwykłego. Pomoc swojemu dziecku. Zastanawiam się tylko, do czego zdolny jest człowiek, zmuszony przez sytuację w jakiej się znalazł. Jak wiele jeszcze muszę się nauczyć. Od maja zaczynam rezygnować z części masażu Agnieszki. Trwało to kilka lat, ale w końcu odważyłam się robić coś samodzielnie przy Agnieszce. Na ćwiczenia się jeszcze ni zdecyduję. Nie znam na tyle dobrze anatomii i nie umiem tak dobrze nastawiać jak nasze Somity. Masując jednak, wiem co doskwiera Agnieszce i na co ćwicząca z nią osoba ma zwrócić szczególną uwagę. Trzymajcie za mnie kciuki!!
Kochani, życzę Wam udanego weekendu!!! Przyjemności i słoneczka!!!!

sobota, 14 kwietnia 2012

Wracamy do zdrowia /14 kwietnia 2012/

Przyznam, że Agnieszkę trzymało przez całe święta. We wtorek byłyśmy u naszej Pani doktor, Agi miała jeszcze paskudne gardło, więc dalej dostała antybiotyk. W poniedziałek jeszcze naszła jej lekka temperatura. Na szczęście, ta choroba jest już za nami. Mam nadzieję, że szybko się nie powtórzy. Niestety, niewiele mam do powiedzenia w tej materii. Teraz muszę wzmocnić tego zbója małego.
W czwartek Agnieszka miała pierwszą rehabilitację, w sumie to była terapia czaszkowo – krzyżowa z Mirkiem. Agniecha nie była zadowolona. Jeszcze jak wuja pracował przy nóżkach, było ok, ale jak tylko przeniósł się w okolice głowy…makabra. Moje dziecko już wiedziało, że będzie praca w buzi. We dwóch staraliśmy się nad nią zapanować. Niewiele to dało, Mirek wymasował tylko delikatnie buźkę. W piątek braki kadrowe w Somicie i tylko rehabilitacja. Masaż mamusia zrobiła. Wychodzi mi chyba coraz lepiej i widzę, że Agniesia jest rozluźniona po nim. Tym bardziej, że rano nie dało się przeprowadzić lekcji. Agnieszka siedziała zdenerwowana i napięta. Nie mogłam jej uspokoić. No cóż…tydzień choroby i znowu osłabione stawy. Wyjęłam ją z fotelika, ponastawiałam i włożyłam z powrotem, zabrzmiało to w sumie tak banalnie… Tylko chwilkę był spokój. Poddałam się, wyjęłam ją i delikatnie sprawdziłam, czy jej coś jeszcze nie jest, ale nic nie znalazłam. Trzask przy ustawianiu wcześniej (nienawidzę tego głuchego dźwięku), świadczył o problemie na biodrze. Agniesia została w tej pozycji, a Pani poczytała jej, przez pozostałe już tylko 20 minut książkę. Pół godziny starałam się coś zrobić z tym moim dzieckiem. Zwyczajnie bolała ją dolna część kręgosłupa i biodra.
Przy masażu okazało się, że napięte były też całe barki i szyja. Moje wcześniejsze rozmasowywanie pomagało tylko na chwilkę. Karolina ustawiła jeszcze tylko biodro, z tym mam jeszcze problemy, reszta była już w porządku.
No a dzisiaj, mama musiała się podciągać przy wstawaniu z łóżka. Chyba zamontuję sobie taką drabinkę, jak w szpitalach mają dla tych po operacji… Piersiowe kręgi znowu wyskoczyły. Trochę rano sobie rozruszałam, rozciągnęłam na wałku, jednak kark mam sztywny. Tatuś dla odmiany ma obolały lewy bark. Jego raczej przewiało. Normalnie starość nie radość!!
Wczorajsze szarpanie się z Agnieszką, bo tak to niestety wygląda, jak ona się tak bardzo napina, dało mi się zwyczajnie we znaki i już przy pierwszym wyjmowaniu jej z fotelika poczułam ból w kręgosłupie. Niby nic mnie potem nie bolało, ale jak widać co się odwlecze…
Kochani dziękuję, za wszystkie życzenia i troskę. Mam nadzieję że pogoda zacznie nam się poprawiać i będziemy mogły już w pełni korzystać z wiosennych, ciepłych spacerków. Nie mogę się doczekać. Jutro ma być niezbyt przyjemnie na dworze, ale może do nas nie dotrze ten mokry front
Życzę przyjemności na najbliższe dni!!! Trzymajcie się ciepło i nie chorujcie!!!!!!!

sobota, 7 kwietnia 2012

Chorowita Wielkanoc /7 kwietnia 2012/

Wielkanoc jutro, a nasze plany uległy drastycznej zmianie. Wczoraj Agniesia na rehabilitacji miała kilka bolesnych ustawień. Dostała ode mnie przeciwbóla, bo bark nieźle jej dopiekł, a do końca dnia była nerwowa i osłabiona. Koło 23 okazało się, że przyspieszony oddech to skutek gorączki. Niestety, angina po raz kolejny!!!!
Siedziałam przy niej do wpół drugiej. Dopiero wtedy temperatura zeszła do przyzwoitego poziomu i Agnieszka usnęła. Biedna miała 39,3 stopnie. jeszcze nad ranem, koło 4 zaczęła nachodzić jej temperatura, ale w porę podałam jej pyralginę i jakoś udało się bez dłuższej walki zbić temperaturę. Za to o 8 miała już 39,8 i atak padaczki przez sen. Długo walczyła z gorączką.
Postanowiłam jej podać Dalacin, który mi został z poprzedniej choroby. Jechanie na pogotowie to i tak podanie leku, który ja podam lekarzowi. Do tego ryzyko z dawką. Tak więc święta nam się święta zdezorganizowały. No ale nic na to nie poradzę. Ważne, ze Agnieszka odrobinkę lepiej się czuje. Jest obolała i płaczliwa, ale dzielna jak zawsze.
Śniadanko zjemy we trójkę, ciasta niedawno skończyłam piec, zostało mi jeszcze wysprzątanie kuchni. Mam dzisiaj spore opóźnienie przez słabo przespaną noc i chorą Agniesię. Musiałam na chwilkę usiąść, bo zwyczajnie nie dawałam rady.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z okazji Świąt Wielkiej Nocy, życzę wszystkim smacznego jajka i mokrego dyngusa. Niech te dni świąteczne będą pełne wiosennego optymizmu w gronie najbliższych. Życzę wszystkim dużo radości, miłości i zdrowia!!!!