Witajcie! Emocje trochę opadły, a my staramy się wrócić do
normalności, choć trochę to pewnie potrwa. Szum wokół nas trochę się
wyciszył. W poniedziałek, kiedy usiedliśmy w spokoju, w rodzinnym
gronie, już niestety niepełnym, czułam jak dopada mnie zmęczenie. Do
dziś dzień nie czuję, że udało mi się odstresować. Do tego w niedzielę
wyjeżdżamy na turnus, a ja całkiem w proszku. Karolina we wtorek
uświadomiła mi, że muszę zupki nagotować. W środę zdałam sobie sprawę,
że został mi jeszcze czwartek na zrobienie jakichś niezbędnych zakupów.
Coś mi chyba uciekło, kilka dni jakby…
Agnieszka czuje się na szczęście dobrze. Co prawda, od wtorku pogoda jest fatalna i o spacerach nie ma mowy. Liczę na to, że jutro przejdziemy się trochę z Gucią. Dzisiaj ciocia Karolcia wygniotła ją i uszykowała kręgosłup na podróż, która nas czeka. Swoją drogą nade mną też się zlitowała i naprawiła mnie. Tylko ja nie jestem tak odporna na ból jak ta moja córcia, bo okazało się, że miałyśmy to samo, w tym samym miejscu. Co ja bym bez Karoliny zrobiła!!! Dziękuję Karolka!
Faktura na wózek z PFRON odebrana i wysłana do fundacji. Pewnie tak w połowie czerwca nowa limuzyna do nas dotrze Już się nie możemy doczekać Ciekawe, co będziemy miały szybciej. Nowy fotelik, czy nowy wózek Dzisiaj przyszły też nowe PEG-i z Poradni Żywienia. Niestety zamówionych Bard-ów nie mogą ściągnąć i Pani Basia przysłała nam tymczasowo G-Tube, których akurat nie chcieliśmy. Jednak po tym, co się ostatnio dzieje, nie miałam specjalnego wyboru. We wtorek wymieniłam 3 foleye w ciągu 12 godzin, wczoraj kolejny. Dzisiaj jeszcze PEG-a nie wymieniałam. Teraz założymy już G-Tube. Jakoś musimy przetrwać do kolejnej wizyty w poradni, albo do czasu, aż poradni nie uda się ściągnąć zamówionych Bardów Damy radę, a co!
Sprawa oszustwa trochę przycichła. Czekamy na wieści z policji w sprawie śledztwa. Musimy ustalić też jedną rzecz. Ja chciałam nagłośnić sprawę z jednego powodu. Chciałam wytłumaczyć ludziom jak nie zostać oszukanym. Chciałam wytłumaczyć, że taka Agnieszka Jarczyńska i taki Oskar Gąsiarzewski istnieją i to dwie różne osoby. Istnieją i faktycznie potrzebują pomocy. Chciałam, żeby pomagający wiedzieli, że jeżeli ktoś chce pomagać, musi zrobić o krok więcej. Trzeba upewnić się, że wpłacane pieniądze trafiają rzeczywiście do właściwej osoby. Nie chcę, żeby „pomagacze” zostali oszukani. Nie chcę, żeby dzieci chore zostały wykorzystane przez cwaniaczków, którzy znaleźli sposób na łatwy zarobek. Nie chcę zemsty na tym człowieku. Ja nie chcę, żeby ktoś cierpiał tak jak moja córka. Nie. Jeżeli ktoś mnie skrzywdzi, nie życzę temu komuś źle, nie mszczę się, nie umiem. Zwyczajnie zrywam kontakt i uważam, że nie mamy o czym rozmawiać. Nasze drogi muszą się rozejść. Nie można niektórych spraw rozpamiętywać i stale cofać się w swych myślach. Musimy żyć dalej i iść do przodu.
Całe oszustwo zostało zgłoszone na policję. Wszelkie wiadomości jakie miałam przekazałam i z tego co wiem, zrobiła też to fundacja, i mam nadzieję, rodzina Oskara. Niech sprawą zajmie się policja, dajmy im szansę działać. Dziękuję wszystkim za tak ogromne wsparcie! Nie spodziewałam się takiej reakcji. Pytacie co z pieniędzmi, które zostały wpłacone na podane w fałszywym apelu konto. Myślę, że sprawę tę rozstrzygnie sąd. W końcu nie nam o tym decydować. Liczę na to, że wszelkie dowody zostaną zabezpieczone, a wpłacający będą mieli w tym zakresie wiele do powiedzenia.
Nie chcę żadnych demotów, bo i taki się pojawił. Może ktoś to zrobił w chwili emocji, w dobrej wierze. Jednak komentarze pod takowym są dla mnie bolesne. Ja nie jestem zła, że nie wpadłam na to, żeby wstawić do jakiegokolwiek apelu Agnieszki swojego prywatnego konta. Ja nie okradam swojego dziecka. To się mija z celem. Co z tego, że udałoby mi się zebrać środki, zamiast na subkonto, to na prywatne konto? Jeżeli zabraknie pieniędzy, nie zapłacę za rehabilitację, nie zapłacę za leki, nie kupię pieluch. Na to wszystko miesięcznie nie starcza 1000 zł. Doliczcie do tego wydatki specjalne, typu wózek, turnus, leżaczek kąpielowy czy fotelik samochodowy. Faktury, które będę miała teraz do zapłacenia z subkonta opiewają na blisko 20 000 zł. To już tak dla wyobraźni tych, którzy myślą, że ja, czy też każdy z rodziców wydaje pieniądze z subkonta na nowe buty, czy fryzjera.
Nie kochani. Ja się nad sobą nie użalam! Mam szczęśliwą rodzinę, piękną i cudowną córeczkę. Mam wspaniałych przyjaciół, na których mogę zawsze liczyć. Bazarek, który zorganizowała dla Agnieszki Roksana, pokazał po raz kolejny, jak wspaniali ludzie nas otaczają i najczęściej bawią się tymi aukcjami, tym samym, pomagają Agnieszce w zakupie fotelika.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam składając doniesienie na policji, udzielając wywiadu dla TV. Nie wiem, co nam to przyniesie. Jednak do dziś dzień nie mam najmniejszych wątpliwości, co do słuszności swojej decyzji. Stojąc przed kamerą nie czułam stresu, mówiłam prosto z serca. Może nie wyszło to dobrze, ale taka już jestem. Razem z mężem chcielibyśmy, żeby ten człowiek odpracował społecznie swoje czyny. Chcielibyśmy, żeby tacy ludzie poznali ból i cierpienie ale od tej drugiej strony. Od tej najtrudniejszej. Kiedy to stoisz obok łóżka i nie możesz pomóc w cierpieniu. Nie możesz wziąć tego na siebie. Nie ma tabletki, czy żelu, który by je zmniejszył. Chcemy, żeby taki człowiek zrozumiał, jak to jest, kiedy widzisz uśmiech na twarzy dziecka, mimo tego, że może nie jest tym ideałem piękna. Jak cieszy każdy gest, że dzieci niepełnosprawne, ciężko chore żyją i faktycznie potrzebują miłości i troski. Tylko tak można to zrozumieć, choć mogę się mylić. Niektórzy nigdy pewnych rzeczy nie zrozumieją, ale trzeba dać im szansę.
Rozpisałam się. Nie wiem, czy jest w tym jakiś sens, ale piszę bo mam wrażenie, że wszystkiego Wam nie przekazałam. Przytulam wszystkich i życzę pięknego majowego weekendu!
Agnieszka czuje się na szczęście dobrze. Co prawda, od wtorku pogoda jest fatalna i o spacerach nie ma mowy. Liczę na to, że jutro przejdziemy się trochę z Gucią. Dzisiaj ciocia Karolcia wygniotła ją i uszykowała kręgosłup na podróż, która nas czeka. Swoją drogą nade mną też się zlitowała i naprawiła mnie. Tylko ja nie jestem tak odporna na ból jak ta moja córcia, bo okazało się, że miałyśmy to samo, w tym samym miejscu. Co ja bym bez Karoliny zrobiła!!! Dziękuję Karolka!
Faktura na wózek z PFRON odebrana i wysłana do fundacji. Pewnie tak w połowie czerwca nowa limuzyna do nas dotrze Już się nie możemy doczekać Ciekawe, co będziemy miały szybciej. Nowy fotelik, czy nowy wózek Dzisiaj przyszły też nowe PEG-i z Poradni Żywienia. Niestety zamówionych Bard-ów nie mogą ściągnąć i Pani Basia przysłała nam tymczasowo G-Tube, których akurat nie chcieliśmy. Jednak po tym, co się ostatnio dzieje, nie miałam specjalnego wyboru. We wtorek wymieniłam 3 foleye w ciągu 12 godzin, wczoraj kolejny. Dzisiaj jeszcze PEG-a nie wymieniałam. Teraz założymy już G-Tube. Jakoś musimy przetrwać do kolejnej wizyty w poradni, albo do czasu, aż poradni nie uda się ściągnąć zamówionych Bardów Damy radę, a co!
Sprawa oszustwa trochę przycichła. Czekamy na wieści z policji w sprawie śledztwa. Musimy ustalić też jedną rzecz. Ja chciałam nagłośnić sprawę z jednego powodu. Chciałam wytłumaczyć ludziom jak nie zostać oszukanym. Chciałam wytłumaczyć, że taka Agnieszka Jarczyńska i taki Oskar Gąsiarzewski istnieją i to dwie różne osoby. Istnieją i faktycznie potrzebują pomocy. Chciałam, żeby pomagający wiedzieli, że jeżeli ktoś chce pomagać, musi zrobić o krok więcej. Trzeba upewnić się, że wpłacane pieniądze trafiają rzeczywiście do właściwej osoby. Nie chcę, żeby „pomagacze” zostali oszukani. Nie chcę, żeby dzieci chore zostały wykorzystane przez cwaniaczków, którzy znaleźli sposób na łatwy zarobek. Nie chcę zemsty na tym człowieku. Ja nie chcę, żeby ktoś cierpiał tak jak moja córka. Nie. Jeżeli ktoś mnie skrzywdzi, nie życzę temu komuś źle, nie mszczę się, nie umiem. Zwyczajnie zrywam kontakt i uważam, że nie mamy o czym rozmawiać. Nasze drogi muszą się rozejść. Nie można niektórych spraw rozpamiętywać i stale cofać się w swych myślach. Musimy żyć dalej i iść do przodu.
Całe oszustwo zostało zgłoszone na policję. Wszelkie wiadomości jakie miałam przekazałam i z tego co wiem, zrobiła też to fundacja, i mam nadzieję, rodzina Oskara. Niech sprawą zajmie się policja, dajmy im szansę działać. Dziękuję wszystkim za tak ogromne wsparcie! Nie spodziewałam się takiej reakcji. Pytacie co z pieniędzmi, które zostały wpłacone na podane w fałszywym apelu konto. Myślę, że sprawę tę rozstrzygnie sąd. W końcu nie nam o tym decydować. Liczę na to, że wszelkie dowody zostaną zabezpieczone, a wpłacający będą mieli w tym zakresie wiele do powiedzenia.
Nie chcę żadnych demotów, bo i taki się pojawił. Może ktoś to zrobił w chwili emocji, w dobrej wierze. Jednak komentarze pod takowym są dla mnie bolesne. Ja nie jestem zła, że nie wpadłam na to, żeby wstawić do jakiegokolwiek apelu Agnieszki swojego prywatnego konta. Ja nie okradam swojego dziecka. To się mija z celem. Co z tego, że udałoby mi się zebrać środki, zamiast na subkonto, to na prywatne konto? Jeżeli zabraknie pieniędzy, nie zapłacę za rehabilitację, nie zapłacę za leki, nie kupię pieluch. Na to wszystko miesięcznie nie starcza 1000 zł. Doliczcie do tego wydatki specjalne, typu wózek, turnus, leżaczek kąpielowy czy fotelik samochodowy. Faktury, które będę miała teraz do zapłacenia z subkonta opiewają na blisko 20 000 zł. To już tak dla wyobraźni tych, którzy myślą, że ja, czy też każdy z rodziców wydaje pieniądze z subkonta na nowe buty, czy fryzjera.
Nie kochani. Ja się nad sobą nie użalam! Mam szczęśliwą rodzinę, piękną i cudowną córeczkę. Mam wspaniałych przyjaciół, na których mogę zawsze liczyć. Bazarek, który zorganizowała dla Agnieszki Roksana, pokazał po raz kolejny, jak wspaniali ludzie nas otaczają i najczęściej bawią się tymi aukcjami, tym samym, pomagają Agnieszce w zakupie fotelika.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam składając doniesienie na policji, udzielając wywiadu dla TV. Nie wiem, co nam to przyniesie. Jednak do dziś dzień nie mam najmniejszych wątpliwości, co do słuszności swojej decyzji. Stojąc przed kamerą nie czułam stresu, mówiłam prosto z serca. Może nie wyszło to dobrze, ale taka już jestem. Razem z mężem chcielibyśmy, żeby ten człowiek odpracował społecznie swoje czyny. Chcielibyśmy, żeby tacy ludzie poznali ból i cierpienie ale od tej drugiej strony. Od tej najtrudniejszej. Kiedy to stoisz obok łóżka i nie możesz pomóc w cierpieniu. Nie możesz wziąć tego na siebie. Nie ma tabletki, czy żelu, który by je zmniejszył. Chcemy, żeby taki człowiek zrozumiał, jak to jest, kiedy widzisz uśmiech na twarzy dziecka, mimo tego, że może nie jest tym ideałem piękna. Jak cieszy każdy gest, że dzieci niepełnosprawne, ciężko chore żyją i faktycznie potrzebują miłości i troski. Tylko tak można to zrozumieć, choć mogę się mylić. Niektórzy nigdy pewnych rzeczy nie zrozumieją, ale trzeba dać im szansę.
Rozpisałam się. Nie wiem, czy jest w tym jakiś sens, ale piszę bo mam wrażenie, że wszystkiego Wam nie przekazałam. Przytulam wszystkich i życzę pięknego majowego weekendu!