wtorek, 31 maja 2011

Ciężki dzień /31 maja 2011/

W końcu słonko zaczęło przygrzewać na całego. Dzisiaj się nabiegałam po mieście, a czas na spacerek przyszedł dopiero po południu, jak tata wrócił z pracy.
Dzisiaj zgodnie z umówionym terminem spotkałam się z Panią dyrektor Ośrodka pedagogiczno-psychologicznego. Mama od rana przyjechała do Agniesi, a ja pojechałam na rozmowę. Pani dyrektor podała mi artykuł z którego zaczerpnęła przepisy. Wcześniej jednak dzwoniła do kuratorium, aby upewnić się, czy dobrze te przepisy interpretuje. Innymi słowy, to co pisałam wcześniej, że dzieciaczki mające obecnie 5 lat nie muszą, a jedynie mogą iść do szkoły, jest prawdą. Tak przepisy interpretuje nasze kuratorium.
„Przepisy przejściowe wynikające z ustawy z 19 marca 2009r. o zmianie ustawy i systemie oświaty oraz zmianie innych ustaw
Dz. U. nr 56. poz. 458
Art. 10
W roku szkolnym 2011/1012 dzieci urodzone w roku 2005, które nie rozpoczęły spełniania obowiązku szkolnego mają obowiązek odbyć roczne obowiązkowe przygotowanie przedszkolne w przedszkolu, oddziale przedszkolnym zorganizowanym w szkole podstawowej lub w innej formie wychowania przedszkolnego.”
Zacytowałam przepis, żeby nie było wątpliwości. Jednak każdy przepis można interpretować po swojemu.
Przejdę jednak do tego co postanowiłam w sprawie Agnieszki. Otóż, Pani dyrektor rozmawiała już wcześniej z prezesem wągrowieckiego stowarzyszenia Bona Fides, które zamierza od września utworzyć drugą grupę dzieciaczków, tym razem jednak dla dzieci z głębokim upośledzeniem również. Niestety pojawia się tu problem, o którym wcześniej rozmawiałyśmy już z Dagmarą, prezesem tegoż stowarzyszenia. Agnieszki rurka tracheo, wymaga stałej obecności pielęgniarki. Nic nie daje, że ja i tak byłabym cały czas przy niej. Stowarzyszenie ze swojej strony musi zapewnić pełne bezpieczeństwo. Tutaj Pani dyrektor zaproponowała zwrócenie się z prośbą do dyrekcji MOPS. Dysponują oni bowiem funduszami na dodatkowe działania. Problem z pielęgniarką wiąże się bowiem, jak zawsze ze środkami finansowymi. Stowarzyszenie otrzymuje dofinansowania i dzięki temu się utrzymuje. Jutro umówiona jestem z Dagmarą, zobaczymy.
Postanowiłam umówić Agnieszkę do psychologa na ocenę jej stanu. Jak mówiłam już wcześniej Agnieszkę jako dziecko w pełni zdrowe, miałabym obawy puszczać teraz do szkoły. W sytuacji, w jakiej się obecnie znajdujemy, każda stymulacja jest jej niezbędna. Tak więc poważnie rozważam możliwość rozpoczęcia przez Agnieszkę edukacji od września. Okazało się, że Agnieszka będzie miała nauczycieli z ośrodka pod Poznaniem, a nie z Wągrowca, chyba, że uda nam się załatwić wszystko ze stowarzyszeniem. Do Owińsk pod Poznaniem jeździć raczej nie będę, to ponad 40 km w jedną stronę. Musiałabym mieć kogoś do pomocy przy Agi w aucie.
Odebrałam też wyniki naszych wymazów. Okazało się, że ja jestem zdrowa. Niestety Agnieszka ma nadal to paskudztwo w gardle. Nic się nie zmieniło. Wracamy do inhalacji gentamecyną i pulmikortem. Nie będziemy szaleć z zastrzykami, jak nie ma stanu zapalnego. Zastrzyki, które dostała Agnieszka, wywołały u niej zrosty i obolałą pupcię. wszystko wyszło dopiero w piątek. Jeszcze dzisiaj smaruje jej żelem, a wcześniej okłady z kapusty jej robiłam. Moja biedna tak cierpiała przy rehabilitacji, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Dopiero jak poprosiłam Karolę, żeby sprawdziła jej kręgosłup, wszystko się wyjaśniło. Pupcia tak ją bolała, że łezki płynęły jej po policzkach. Rano nic takiego nie miała. Nie chcąc sprawiać jej bólu kupiłam jej kółko dmuchane do siedzenia, niestety styropianowych nie było. Nie może cały czas leżeć.
Dla pełni mojego szczęścia odezwało się CZD, a mianowicie Poradnia Żywienia. Ostatni raz byliśmy we wrześniu. Niestety wizyty wymagane są przynajmniej co 4 miesiące. Postanowiłam skorzystać z okazji i umówić się na wymianę foleya na oryginalnego PEG-a. Nie ma jak sobie życie ułatwić. Pani doktor bez żadnych protestów umówiła nas na czwartek…2 czerwca na 10 rano!!! W środę mam zadzwonić, czy na pewno mają już tego flocare! No i teraz muszę do środy załatwić karetkę, musimy wyjechać koło 4 rano, żeby dojechać na miejsce do 10. Rozglądałam się, czy nie pojechać pociągiem i wziąć taksówkę, jednak obawiam się, że zbańczyłabym na niej. Samochodem nie przejadę sama w dwie strony. Najwyżej będę odwoływać. Foleya chciałam wymienić, bo Agnieszka nadal go „połyka”. Musiałam już maścią smarować, bo tak sobie brzuszek podrażniła kwasami.
Kochani uciekam do spania, bo jutro mam jeszcze sporo spraw do załatwienia. Życzę Wam pięknej opalenizny!!!

czwartek, 26 maja 2011

Całuski pieguski :))) /26 maja 2011/

Pogoda nie nastraja optymistycznie w ostatnim czasie. Też podłapałam jakąś chandrę i niebardzo wiem co z tym zrobić. Generalnie staram się zwalić na przesilenie wiosenne. Musze przetrzymać, niedługo będzie lepiej
Ciepła wiosna nie chce się u nas zatrzymać na dłużej. Udało nam się jednak z Agniesią pospacerować odrobinę w zeszłym tygodniu. W czwartek odwiedziłyśmy tatę w pracy, mamy stosunkowo niedaleko teraz. W piątek zrobiłyśmy sobie już taki wyczynowy trzygodzinny spacerek do centrum miasta. Agniesia była dzielna i nawet jej odsysać często nie musiałam, nie mówiąc już o jakichś nerwach Obydwie złapałyśmy troszkę opalenizny, a Agniesia jeszcze dodatkowo dostała kilka nowych całusków – piegusków od słoneczka Tak uroczo mój skarbek wygląda z tymi piegami. Nie na nosku, tylko na policzkach,i skroniach.
W sobotę już skorzystałyśmy z pomocy auta, bo mamusia chciała trochę zakupów zrobić. Do miasta autem, a z samochodu Agulek do wózka. Niestety, znowu schody w sklepach uniemożliwiły nam wjazd do kilku sklepów. No ale na to już nic nie poradzimy. Z pomocą cioci Danusi udało się sprawnie załatwić to co chciałam.
Ten tydzień nie sprzyja spacerom. Wiatr jest tak silny, że nie mam odwagi iść z Agnieszką na spacer. Ba, nawet nie wystawiam jej na balkon. Jednego dnia tylko wyszliśmy do ogródka, bo wiatr się uspokoił. Było to jednak zaledwie kilka minut. Trzeba było Agniesię ewakuować.
Nie wiem skąd, ale niestety oczko i tak ma przewiane. Dzisiaj już zaczęłam jej zakrapiać gentamecyną i zasmarowałam na noc neomecyną. Problem z oczkami polega na tym, że niestety zmarł niedawno, nasz wspaniały okulista. Dzięki niemu Agniesia ma jeszcze to drugie oczko. Będzie nam brakowało Pana doktora. Teraz musimy znaleźć osobę, która będzie miała tyle doświadczenia, żeby móc leczyć Agi oczka. Nie musieliśmy często jeździć, ale  zawsze przyjmowani byliśmy poza kolejnością. Pan doktor dokładnie oglądał dna oczu. Jak macie jakichś sprawdzonych lekarzy z Poznania, Piły, Bydgoszczy…chętnie posłucham podpowiedzi.
Dzisiaj rozmawiałam z naszą Panią doktor. Jutro odbiorę skierowanie i zrobimy Agniesi kolejny, tym razem kontrolny wymaz z gardełka. Sobie też zrobię, muszę tylko wejść po skierowanie. Obawiam się jednak, że Agniesi wraca się zapalenie gardła. Znowu ma coraz gęstszą wydzielinę i w nosku podejrzanej barwy kluchy. No i co? Znowu zastrzyki? Agulek jest jeszcze wykończona po ostatnich. Rehabilitację ledwie znosi. Nadal pada zmęczona i kilka minut musi się przespać po ćwiczeniach.
Ostatnio moim relaksem stał się nasz maleńki ogródek. Sadzę kwiatki gdzie się da. Podlewam, pryskam róże, pielę. Musze jeszcze tylko znaleźć skuteczny środek na mrówki. Jest ich tam cała masa. Faktem jest, że mam na to czas jedynie wieczorami, kiedy mogę zostawić Agniesię. Dzisiaj posadziłam nawet dwa krzaczki pomidorów. Mam nadzieję, że nam wyrosną i będą miały owoce. Będą dla Agniesi na śniadanko!
Wczoraj Agniesia namiętnie oglądała swoje aniołki. Ustawione są w szklanej szafce, która była w mieszkaniu, jak się wprowadzaliśmy. Właściciel kazał ją wyrzucić. My jednak uznaliśmy, ze gablotka idealnie nadaje się do Agniesi aniołków. Arek zamontował światło, ja wypolerowałam szyby i stoi w salonie! Agi leżała na leżaku i baaardzo mocno się wpatrywała. Ostatnio ulubioną maskotką Agniesi jest…kura! Tak kochani, Agnieszka dostała od Ani ze Szczecina pluszową kurę! Na tapczanie stoi cały szereg pluszaków. Agnieszka jednak zawsze skupia wzrok na tej jednej. Może ten czerwony grzebień i dziób? Nie wiem, wrzucę do galerii zdjęcia, jak tylko mojemu mężowi uda się w końcu rozpracować konwertowanie zdjęć, bo pouciekały nam jakieś programy. Nawet nie mogę na dobrą sprawę na Allegro nic wystawić, bo nie mam jak fotki przerobić. No ale, mój Pomysłowy Dobromir coś wymyśli.
Kochani, życzę wszystkim udanego weekendu.

piątek, 20 maja 2011

Sześciolatki w szkołach – NIE!!!! /20 maja 2011/

Wrzucam linki ważne dla naszych maluchów. Jeżeli nie chcecie aby Wasze pociechy szły do szkoły od 6 roku życia, podpisujcie, może zdążymy!!!!!!!!
http://www.jaslo4u.pl/rodzice-szesciolatkow-protestuja-przeciwko-posylaniu-ich-pociech-w-tym-wieku-do-szkoly-newsy-jaslo-10814

oraz
http://www.rzecznikrodzicow.pl/miejsca.php

środa, 18 maja 2011

Od kiedy Agi do szkoły? /18 maja 2011/

Agniesia zakończyła serię zastrzyków. Od soboty zaczęła odczuwać ból przy kłuciu i podawaniu zastrzyku. Jak to odebrać? Obolała pupcia, czy zdrowieje i jest bardziej wrażliwa? Hmmm… Ważne, że już się skończyło. Ropy już nie czuć, wydzielina jest „ładniejsza”. Tylko niestety dzisiaj obudziła się z wodnistym katarem! Ja oszaleję, jak ona znowu się rozchoruje!!! Generalnie przez nieciekawą pogodę nawet na dworek nie wychodzimy. Mam nadzieję, że dzisiaj zgodnie z prognozą, po południu wyjdzie słoneczko i spacerek się odbędzie.
Dzisiaj zadzwoniła do mnie Pani dyrektor poradni psychologiczno-pedagogicznej. Jak pamiętacie, po otrzymaniu wezwania do szkoły dla Agi, złożyłam papiery na konsultację z psychologiem. Okazało się, że szkoła wprowadziła mnie w błąd. Obowiązek szkolny dla pięciolatków jest od przyszłego roku. Agnieszka może, ale nie musi podejmować nauki w zerówce tej jesieni. Z tego co się orientuję wielu rodziców jest przekonanych, że rocznik 2006 objęty jest obowiązkiem szkolnym. Dzisiaj sprawdziłam jak jest naprawdę w necie i faktycznie, moje dziecko ma jeszcze rok. Na 30 maja umówiłam się z Panią dyrektor na rozmowę. Uzgodnimy wtedy jak najlepiej zająć się Agnieszki edukacją. Pani dyrektor zasugerowała, że warto umówić się do psychologa, żeby ten ustalił jakiś program dla Agi.
Co do wrastającego paznokcia, posłuchałam rady Zorientowanej i kupiłam środek z Scholla na wrastające paznokcie. Stosujemy od soboty i już udało mi się obciąć kawałek paznokcia bez potrzeby namaczania w wannie. Mam nadzieję, że w porę kupiłam i zaczęłam stosowanie, i obejdzie się bez interwencji i chirurga czy kosmetyczki!!!!
Agulek zaczęła rehabilitację. Jest potwornie zmęczona po każdych zajęciach. Osłabienie daje o sobie znać. Wczoraj Mirek musiał poustawiać kręgosłup, bo niestety coś się nam popsuło. Agniesia była taka zmęczona po zajęciach, że koło 16 zasnęła i obudziłam ją…do spania. Niestety nocka był marnie przespana. Dzisiaj rano zastanawiałam się, czy uda mi się kiedyś wyspać przesypiając całą noc. Owszem zdarza się, że Agi prześpi całą nockę bez potrzeby jej odsysania. Zdarza się to jednak raz w miesiącu. Ostatnio jednak koło 23 leżę już w wyrku z książką w ręku. Nawet do neta nie chce mi się zaglądać. Teraz korzystam z Agi małej drzemki, pewnie odsypia nockę, i piszę szybkiego posta.
Dzisiaj zamówię stół do masażu i klin do ćwiczeń. Myślałam, że zamkniemy się w kwocie 500-600 zł, niestety 1000 nie starczy. Stół muszę kupić taki na 3 nogach, znaczy 6. Jest mocniejszy i ma dłuższą gwarancję. Kupując mam nadzieję, że starczy na lata i nie będzie trzeba kupować nowego. Jak tylko przyjdzie, pochwalę się naszym nowym nabytkiem. A to wszystko dzięki Waszej pomocy i wpłatom na subkonto Agi! DZIĘKUJĘ!!!
Kochani życzę słoneczka i pięknej opalenizny – zapowiadają się upały!

czwartek, 12 maja 2011

Zastrzyki /12 maja 2011/

Niestety Agnieszka ma zastrzyki. Pani doktor miała jeszcze wątpliwości czy jej przepisać, ale uznałam, że nie ma na co czekać. Temperatura zaczęła narastać, Agnieszka coraz słabsza. Trzeba było dać jej jakąś bombę. Ku mojemu zdziwieniu Agnieszka całkiem nieźle znosi kłucia w pupkę. Dziś rano nawet nie pofatygowała się, żeby otworzyć oczko. Ma jeden zastrzyk na dobę. Jeszcze wczoraj miała w południe gorączkę, ale dzisiaj już jest lepiej. Ma strasznie osłabiony organizm. Przez cały czas praktycznie śpi. Przebudza się tylko na jakieś dwie trzy godzinki w ciągu dnia. Jutro będę musiała z tego skorzystać i w ciągu dnia ją wykąpać. Dzisiaj chciałam, a zasnęła jak kamień. Nawet w trakcie przebierania nie przebudziła się. Organizm się regeneruje. Za to moje gardło jest zagrożone. Znowu! W nocy jest tak zimno w mieszkaniu, że jak wstaję do Agnieszki, to razem z kołdrą. No i niestety są tego efekty. Zanim skończę ją odsysać, mija jakieś 10 minut. Zdążę zmarznąć.
Za jakieś 2 tygodnie zrobimy wymaz z gardełka i sprawdzimy czy jest już wszystko dobrze. Sobie chyba też zafunduję taką „przyjemność”. Coś mnie niepokoi ten częsty ból.
Kochani uciekam do spania, bo jestem wykończona nocnym wstawaniem do Aginka, tak średnio co godzinę.

poniedziałek, 9 maja 2011

Czasami mam zwyczajnie dosyć 9 maja 2011

Chyba jednak kiepsko działa metoda na inhalację antybiotykiem. Wczoraj wieczorem Agnieszka była jakaś nieswoja. Senna i ciężko było ją uspokoić, jak już się przebudziła. W końcu wpadłam na genialny pomysł, że może ją ramionko boli, albo kręgosłup. Sprawdziłam kręgosłup – nic nie „strzeliło”. No to zaczęłam uciskami rozluźniać jej kark. Aż ją wstrząsało taki ból był na początku. Udało się, przestała po kilku minutach skręcać główkę w prawą stronę. Wyrzuty sumienia mam nadal, że wcześniej na to nie wpadłam!!! Nadal jednak, pomimo późnej pory, Agniesia nie chciała zasnąć i się uspokoić. Denerwowała się, płakała i nie chciała inhalacji, którą musiałam jej zrobić. W końcu dałam jej nurofen, chwilę później zmierzyłam temperaturę, było 37,5. Agniesia zaczęła się pocić, ale po środku przeciw bólowym zaczęła się powoli uspokajać. W nocy spała tak mocno, że nie budziła się mimo zalegania w rurce. Niepokoi mnie jednak sposób w jaki Agi śpi, jakby to opisać… Jak śpi tak głęboko, uśmiecha się i podskakuje cała. Nie wiem, czy tłumaczyć to padaczkę, czy też tym, że zwyczajnie przeżywa miniony dzień. A we śnie biega gdzieś po łące. Od ataków różni się to tym, że w trakcie nie mogłam jej dobudzić, a tu wystarczy, że delikatnie ją poprawię, już jest niezadowolona mina i prychanie. To mnie jeszcze uspokaja, jednak nie byłabym sobą, gdybym nie denerwowała się.
Dzisiaj zadzwoniłam do Pani doktor. Ustaliłyśmy, że na razie, skoro gorączka nie nachodzi gwałtownie, nie będziemy szaleć z antybiotykiem. Zostajemy przy inhalacjach i obserwuję mojego choruszka. Katar ma potworny, gardło obolałe i ewidentnie jest osłabiona. Szybko się wychładza. Mogę wykorzystać ofiarowany nam termoforek. Właśnie Agi się grzeje.
Kolejna rzecz, która mnie przeraziła, to Agnieszki paznokieć. Okazało się, że podczas próby obcięcia, całkiem spory kawałek odłamał się i został mi w ręku! Jak ona musi cierpieć!!! Ja nawet nie wiedziałam, że on się tam wrósł! Dzisiaj rozmawiałam z kosmetyczką o założeniu klamry. Jednak boi się to zrobić u Agi i wysyła nas do chirurga. A ten zerwie jej cały paznokieć i jak odrośnie, będzie to samo. Jeszcze sprawdzę w innym gabinecie. Problem z klamrą polega na tym, że trzeba Agniesi paluszek dobrze znieczulić. A środek, którym dysponuje kosmetyczka nie zadziała tak, jakbym tego oczekiwała. Mam twardy orzech do zgryzienia i mało czasu na zastanowienie się. Podejdę jeszcze do gabinetu chirurga na naszym osiedlu i podpytam. Ten lekarz zdejmował Agnieszce szwy po operacji założenia PEG-a. Jest dobrym specjalistą. Z jednej strony boję się, ale z drugiej widzę jak jej to doskwiera i muszę coś z tym zrobić!
Ciepłego majowego słoneczka dla wszystkich!

poniedziałek, 2 maja 2011

Pałeczki ropy błękitnej /2 maja 2011/

Odebrałam dzisiaj wyniki wymazu z gardła Agniesi. Pani zmartwionym i poważnym głosem spytała, czy robiłam Agniesi już taki wymaz. Owszem, robiłam, ale to było jakieś 4 lata temu.  Wtedy na szczęście wymaz nic nie wykazał. Niestety, teraz jest inaczej. Mamy pałeczkę ropy błękitnej. Jest to generalnie bakteria szpitalna, jednak my w szpitalu dawno nie byłyśmy. Anginy zaczęły nam doskwierać nałogowo od przeprowadzki na nowe mieszkanie. No i jest jeszcze możliwość, że ta pleśń na ścianach spowodowała u Agi rozwój takiej bakterii i jej osłabienie.
Cieszę się, że dzięki naszej Pani doktor wykryliśmy to paskudztwo i mamy szansę na wyleczenie. To ostatnie niestety nie jest jednak takie proste. Bakteria ropy błękitnej jest odporna na większość antybiotyków. Pozostały nam właściwie tylko zastrzyki. Agnieszka jeszcze nigdy nie miała zastrzyków. No i tym razem jest nadzieja, że bez nich się obejdzie. Pani doktor zaproponowała gentomecynę w formie…inhalacji. Nigdy takiej formy nie stosowaliśmy, ale lepsze to niż kłucie mojej kochanej pupci. Gentomecyna i pulmicort w połączeniu z solą fizjologiczną. Mam nadzieję, że pomoże. Na szczęście Agniesia nie gorączkuje. Chyba w samą porę podaliśmy jej ten antybiotyk. Trzymajcie kciuki, żeby pomogło. Pewnie za kilka tygodni zrobimy kolejny wymaz kontrolny.
Już dzwoniłam do naszej sąsiadki z poprzedniego mieszkania. Nadia też często chorowała na wszelkiego rodzaju anginy. Warto zrobić to badanie. Może się zaraziła? Wolę ostrzec mamę. Jeszcze do Eli będę dzwoniła jutro.
Pozdrawiam cieplutko!

niedziela, 1 maja 2011

Foley i te firanki… /1 maja 2011/

Cały tydzień przeleciał, a ja nadal mam nie rozpakowane kartony. Ba, część nawet jeszcze nie dojechała, nie mówiąc o kosiarce. No, ale powolutku do wszytkiego dojdziemy. Dzisiaj była pierwsza spokojna niedziela. Taka w naszym własnym gronie. Mogliśmy delektować się mieszkaniem, balkonem i powiem, że bardzo nam się podobało. Mój prezent urodzinowy wykorzystuje Agniesia. Leżak wystawiamy na balkon i maludo sobie w nim leży. Nie powiem, bo mi też świetnie się w nim książkę czytało.
Agniesia w piątek miała zrobiony wymaz z garła. Agniesia ostatnio za często cierpi na zapalenia górnych dróg oddechowych, a do tego znowu ten ropny zapach. Ledwo co skończyliśmy antybiotyk, a już boję się, że znowu będzie chora. W końcu postanowiłyśmy sprawdzić, czy Agi nie ma jakiejś bakterii i leczyć ją celowym antybiotykiem. Jednak mam też obawy, czy to nie stany alergiczne. Liczę jednak na to, że nie.
Agniesia ostatnio ma kłopociki z PEGiem. Jeszcze w święta, foley zrobił mi się jakiś taki krótki. Mniej więcej o 10 cm. Jasne udawało się go wyciągnąć, ale niestety Agniesia „połykała” go spowrotem. Postanowiłam wymienić wężyk. Po wyjęciu, wypłynęła żółć i było wszystko dobrze. Do czasu. W środę przebierając Agi do spania,wyciągnęłam nie ten koniec wężyka. Agi pęknęła balonik. No i znowu trzeba było wymieniać. Swoją drogą muszę dokupić, bo mi chyba maksymalnie jeden został.
Rehabilitacja rozpoczęła się od wtorku i włącznie do soboty trwała. Mamy za to wolny poniedziałek. W sobotę byłyśmy w aquaparku na rehabilitacji, taki „spacerek” samochodem. Teraz mieszkamy spory kawałek od centrum i każde wyjście kończy się niestety dosyć skomplikowaną procedurą. Muszę znieść wózek, ssak, torbę i na końcu Agi. Później wyjąć Agi, posadzić na przednim siedzeniu, złożyć wózek i wpiąć do niego Agi. Zajęcie lepsze niż siłownia!
W środę zawiozłam do poradni psychologiczno-pedagogicznej papiery Agniesi. W ciągu dwóch tygodni dostaniemy informację o terminie spotkania z psychologiem. Pani neurolog sugerowała, że dla takich dzieci jak Agi, powinni być ściągani profesjonaliści z Poznania. Pewnie marna szansa na to jest. Popytam.
Teraz już wiem dlaczego na balkonowym oknie muszą wisieć firanki, albo chociaż jakiś duży wyraźny x. W środowy ranek zaczęły rozwijać się pąki drzewek bzów. Jedno drzewko białe, a drugie w moim ulubionym kolorze. Ciemnego fioletu. Po odsłonięciu rolety chciałam sprawdzić, czy na pewno na naszym ogródku rosną… Cóż,szyba twarda, pozostał tylko niechlubny ślad, po nieudolnej próbie wyjścia na balkon. Śmiać się zaczęłam dopiero jak upewniłam się, że krew się nie leje, nos i zęby całe. Do teraz jak sobie pomyślę ogarnia mnie spazmatyczny śmiech.
Życzę Wam udanego i słonecznego tygonia.