Przymroziło w ostatnich dniach, nawet bardzo! Musiałam poodkręcać
kaloryfery we wszystkich pokojach. A miałam nadzieję, że zaoszczędzę
trochę w tym sezonie. Niestety, zima musiała o sobie dać znać. Na
szczęście przyszła ciepła, „dorosła” kołdra dla Agniesi. W samą porę!!
Ostatnio Agutek zaczął mi marznąć pod swoją kołderką. Usiadłam do kompa i
zamówiłam nową, silikonową. Poczytałam opinie, kołdra jest pikowana w
bawełnianej poszewce, no i ma oddychać. Niestety, te najcieplejsze z
puchu czy półpuchu nie oddychają. A Agnieszka nie rusza się w nocy i
muszę ją przewracać z boku na bok, więc byłaby cała mokra! Teraz dobrze
jej się pod nią śpi, jest cieplutka i spokojna. Nawet trochę mniej mnie
budzi w nocy (tak mi się wydaje).
W czwartek dotarłam w końcu do poradni, gdzie przyjmują pulmonolodzy. Czas wielki załatwić zaświadczenie od specjalisty. No i tu się pojawiły schody (dosłownie też). Okazało się, że jeden lekarz do końca roku nie ma już miejsc, drugi do końca sierpnia!!! A to wszystko w styczniu!! Znaczy, powinnam się zapisać, a nuż widelec, za rok będę potrzebowała tego specjalisty Wytłumaczyłam Pani w rejestracji o co chodzi i kazała mi przyjść w dniach, kiedy przyjmują lekarze i porozmawiać. No więc dzisiaj, zapakowałam Agi w ortaliony, wpięłam w fotelik samochodowy, później w Maclarena i do rejestracji. No i tutaj pojawiły się te dosłowne schody. Gabinet na pierwszym piętrze, bez windy i możliwości wjazdu na górę!!! Do tego, w kącie przy wejściu znaczek wózka dla niepełnosprawnych i karteczka „Miejsce na wózek dla niepełnosprawnych”!!! Trochę Bareją zaleciało szczerze mówiąc…
Wracając jednak do naszego zaświadczenia. Odczekałam swoje 1,5 godziny na korytarzu przy drzwiach wejściowych, czekając na lekarza (w międzyczasie dopadłam innego, Bogu ducha winnego specjalistę, który wybaczył mi mój słowotok, a nawet stwierdził, że miło było poznać hihihi). W końcu dogoniłam lekarza (tego właściwego) na schodach i okazało się, że takowego zaświadczenia mi nie wyda. Musiałby wymyślić chorobę. Zaproponował inne rozwiązanie. Muszę napisać wniosek do NFZ z prośbą o uznanie refundacji tego leku dla Agi. Najlepiej załączyć zaświadczenia od pediatry i laryngologa. Bardzo się ucieszyłam, laryngolog w Poznaniu i nie wiem, czy uda mi się cokolwiek przez telefon załatwić. No ale bądźmy dobrej myśli!! W czasie moich łowów na lekarza(y), Agnieszka została z moją siorką w miejscu dla wózków ;), którą w tzw międzyczasie uprosiłam o pomoc, a że dobre serce ma, urwała się z pracy na godzinkę. Agniechę zabrałam, bo jak już o coś dla niej lekarza mam prosić, to niech chociaż ją zobaczy. A trzeba było w domu ją zostawić po opieką babciną.
Dzisiaj zmierzyłam moją kluskę. Okazało się, że jest większa o całe 2 cm od 4 stycznia! Na wagę nie wchodziłyśmy, bo nam Somity baterie wyczerpali ;P no i nie ma kto kupić. Musiałam zmierzyć to moje dziecko, bo dziwnie krótkie spodnie mi się wydały, a i nogi coś za długie. Miałam rację, no ale brzuszek płaski, znaczy gąsienica przybierać znowu nie będzie, chyba. No i to by tłumaczyło bioderka do naprawy dzisiaj.
Agulka jest na chwilę obecną zdrowa, inhalujemy się solą fizjologiczną i Mucosolwanem, pulmicort wyszedł. Muszę ją inhalować, bo przy tym mrozie na dworze i kaloryferach poodkręcanych, strasznie sucho w mieszkaniu. Niepokoją mnie dłonie i stopy u Agi, strasznie szybko marzną. Leży rozluźniona i teoretycznie krew krąży swobodnie, a tu proszę, lodowate. Nawet termoforek słabo działa przy rozgrzewaniu. Odkryłam za to nowe zastosowanie soluxa, 2-3 minutki i nóżki cieplutkie. Muszę z naszą pediatrą porozmawiać o tych moich niepokojach.
Kochani trzymajcie się cieplutko i niech Wam autka odpalają, moje dało radę dzisiaj;)
W czwartek dotarłam w końcu do poradni, gdzie przyjmują pulmonolodzy. Czas wielki załatwić zaświadczenie od specjalisty. No i tu się pojawiły schody (dosłownie też). Okazało się, że jeden lekarz do końca roku nie ma już miejsc, drugi do końca sierpnia!!! A to wszystko w styczniu!! Znaczy, powinnam się zapisać, a nuż widelec, za rok będę potrzebowała tego specjalisty Wytłumaczyłam Pani w rejestracji o co chodzi i kazała mi przyjść w dniach, kiedy przyjmują lekarze i porozmawiać. No więc dzisiaj, zapakowałam Agi w ortaliony, wpięłam w fotelik samochodowy, później w Maclarena i do rejestracji. No i tutaj pojawiły się te dosłowne schody. Gabinet na pierwszym piętrze, bez windy i możliwości wjazdu na górę!!! Do tego, w kącie przy wejściu znaczek wózka dla niepełnosprawnych i karteczka „Miejsce na wózek dla niepełnosprawnych”!!! Trochę Bareją zaleciało szczerze mówiąc…
Wracając jednak do naszego zaświadczenia. Odczekałam swoje 1,5 godziny na korytarzu przy drzwiach wejściowych, czekając na lekarza (w międzyczasie dopadłam innego, Bogu ducha winnego specjalistę, który wybaczył mi mój słowotok, a nawet stwierdził, że miło było poznać hihihi). W końcu dogoniłam lekarza (tego właściwego) na schodach i okazało się, że takowego zaświadczenia mi nie wyda. Musiałby wymyślić chorobę. Zaproponował inne rozwiązanie. Muszę napisać wniosek do NFZ z prośbą o uznanie refundacji tego leku dla Agi. Najlepiej załączyć zaświadczenia od pediatry i laryngologa. Bardzo się ucieszyłam, laryngolog w Poznaniu i nie wiem, czy uda mi się cokolwiek przez telefon załatwić. No ale bądźmy dobrej myśli!! W czasie moich łowów na lekarza(y), Agnieszka została z moją siorką w miejscu dla wózków ;), którą w tzw międzyczasie uprosiłam o pomoc, a że dobre serce ma, urwała się z pracy na godzinkę. Agniechę zabrałam, bo jak już o coś dla niej lekarza mam prosić, to niech chociaż ją zobaczy. A trzeba było w domu ją zostawić po opieką babciną.
Dzisiaj zmierzyłam moją kluskę. Okazało się, że jest większa o całe 2 cm od 4 stycznia! Na wagę nie wchodziłyśmy, bo nam Somity baterie wyczerpali ;P no i nie ma kto kupić. Musiałam zmierzyć to moje dziecko, bo dziwnie krótkie spodnie mi się wydały, a i nogi coś za długie. Miałam rację, no ale brzuszek płaski, znaczy gąsienica przybierać znowu nie będzie, chyba. No i to by tłumaczyło bioderka do naprawy dzisiaj.
Agulka jest na chwilę obecną zdrowa, inhalujemy się solą fizjologiczną i Mucosolwanem, pulmicort wyszedł. Muszę ją inhalować, bo przy tym mrozie na dworze i kaloryferach poodkręcanych, strasznie sucho w mieszkaniu. Niepokoją mnie dłonie i stopy u Agi, strasznie szybko marzną. Leży rozluźniona i teoretycznie krew krąży swobodnie, a tu proszę, lodowate. Nawet termoforek słabo działa przy rozgrzewaniu. Odkryłam za to nowe zastosowanie soluxa, 2-3 minutki i nóżki cieplutkie. Muszę z naszą pediatrą porozmawiać o tych moich niepokojach.
Kochani trzymajcie się cieplutko i niech Wam autka odpalają, moje dało radę dzisiaj;)