wtorek, 29 grudnia 2009

Trochę o świętach i znowu chorujemy… /29 grudnia 2009/

W świętach najtrudniejsze jest to, że tak długo się na nie czeka, a przemijają tak szybko. Jednak najważniejsze jest jednak to, aby był to okres o którym chcemy pamiętać i że czas spędziliśmy z najbliższymi. W tym roku udało nam się zrealizować plany z lata i skorzystaliśmy z zaproszenia na święta w Pile. Razem z Agusią wyjechałyśmy już we wtorek z babcią, jako opiekunką do odsysania wnusi. Trochę za daleko na samodzielną podróż. Reszta rodzinki miała dojechać w Wigilię. Z racji opieki nad Agunią niewiele mogłam pomóc. Na szczęście Ela z Arkiem są zorganizowani i mama pomogła w przygotowaniach.
W Wigilię dojechał tata z ciocią i wujkiem, a także…Sonia. Ta ostatnia nie została dobrze przyjęta przez panującą tam Dzidkę – kotkę. Generalnie zwierzęta starały schodzić sobie z drogi, jednak i tak trzeba było pocieszać biedną małą Sonię. Dostała po nosie od kota.
Do Wieczerzy usiedliśmy koło 17, a Agunia na swoim wózku w szczycie stołu. Z potraw Wigilijnych dostała zupkę rybną z karpiem. A co, dlaczego nie!! Życzenia jak pisałam wcześniej były szczere i wzruszające. Każdy z nas starał się odgadnąć te największe marzenia i życzyć ich spełnienia. Agniesia też dostała opłatek do buźki. Panowie po zakończeniu Wieczerzy poszli szukać Gwiazdora, no ażeby wiedział, gdzie przyjść wystrzelili próbnie, dwie petardy z Sylwestrowych zapasów. No a radość Czarka, była olbrzymia jak zobaczył górę prezentów pod choinką! Dla każdego był jakiś drobiazg, a radość była wielka.
Pierwszy dzień świąt jak zawsze spędziliśmy na objadaniu się i lenistwie. Pograliśmy trochę w Skrable, ubaw po pachy!!! Na drugi dzień zrobiliśmy sobie prezent poszliśmy na „Avatara” do kina. Super, w kinie ostatni raz byłam jakieś 12 lat temu. A tym razem byliśmy na 3D – wspaniałe efekty. Babcia została z Agniesią i mogliśmy sobie zaszaleć. Starczy na następne 12 lat. A tak swoją drogą to szaleńczo droga taka przyjemność! No ale co tam…w końcu święta były. Tak szybko to się nie powtórzy!
Po filmie obiad i szybkie pakowanie. Wracaliśmy do domu, byliśmy zaproszeni do teściów wieczorem. Na szczęście ruch był niewielki i w niecałą godzinkę dojechaliśmy (do Piły jechałam ponad 1,5 godziny!!).
W domu zaczęło mnie trząść i zrobiłam sobie gorący Ferweks i do wyrka. Agi okazało się, że też wydzielinki miała całą masę. Mnie jakoś po tych zdrowotnych napojach przeszło, ale Agi mi się nie podobała. No i mam. Dzisiaj rano dostała wysokiej gorączki i dreszczy. Ibum nie zadziałał, musiałam podać czopek. Dzisiaj miała być ostatnia dogoterapia, ale nic z tego nie wyszło! Agniesia była cała rozpalona i koniec końców, miałam miłego gościa przy kawie. Pogadałyśmy sobie, złożyłyśmy życzenia – Danuś, Ty wiesz, masz być dzielna!!!!!!
Naszej Pani doktor nie było, ale mamy inną Panią doktor, do której zawsze możemy pójść. Umówiłyśmy się na popołudnie, bo miała zdrowe dzieci. Agniesia niby miała oskrzela czyste. Coś z lewej strony zaczynało się dziać, no i nie było zmiłuj! Znowu antybiotyk. Pani doktor boi się, że przy tak wysokiej temperaturze będzie jutro zapalenie oskrzeli w pełnym tego słowa znaczeniu! Na razie gorączka nie przekracza 38, ale mam nadzieję, że dostała lekarstwo na czas.
 Pomocnik Św. Mikołaja!
 Aguś, skarbeńku mój mały. Mam nadzieję, że życzenia złożone Ci przez najbliższych wkrótce się spełnią! Kocham Cie jak wariat mój choruszku!!!!

czwartek, 24 grudnia 2009

Wesołych Świąt!!! /24 grudnia 2009/

Kochani w dniu tak radosnym, chciałabym życzyć Wam wszystkim wiele spokoju, radości, odpoczynku, miłości. Niech ten czas, spędzony z ukochanymi da Wam miłe wspomnienia. Wierzę, że będą to szczęśliwe i pełne uroku dni. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!!!
Tak jak zapowiadałam, święta spędzamy w Pile u kuzyna z rodzinką. Jest wspaniale. Teraz Agniesia już śpi, ale jutro, jak pogoda dopisze, może uda nam się pospacerować! Agunia, wycałowana, wyściskana i obdarowana samymi pięknymi życzeniami! Po powrocie do domku napiszę więcej. Teraz lecę porozmawiać sobie troszkę. Jeszcze raz, Zdrowych, spokojnych świąt!!!

niedziela, 20 grudnia 2009

Tańczymy :))) /20 grudnia 2009/

Przemeblowałam w końcu pokój. Agniesi łóżko trafiło na drugą ścianę. A fotele na miejsce jej łóżka. Teraz leży na przeciw naszego łóżka i mam ją na oku! Do tego jest jej cieplej, nie wieje z korytarza.
W czwartek z Agniesią słuchałam piosenek świątecznych. Siedziałyśmy sobie na tapczanie im się z nią. A tu moje dziecko zaczęło się napinać i prostować do wstawania. Oczy wielkie i na coś czeka. Wzięłam ją między kolana, posadziłam na jednym a ona hop – do góry i stoi! Okazało się, że królewna chciała sobie potańczyć! Wzięłam ją na ręce, oparłam jej ręce na ramionach i tańczyłyśmy sobie tak prawie pół godziny. Ciocia Asia była bardzo zdziwiona, że Agi jest tak rozluźniona. Nóżki rozłożyły się na boki – tak jak powinny, Agniesia nawet nie płakała. Tylko w jednym momencie, jak ciocia ustawiała Agi bark, który wyskoczył. Ale to była tylko chwilka!! Ponieważ tym razem to ja byłam nieziemsko zakręcona, pogubiłam się z czasem i za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć na którą byłyśmy umówione. Tym sposobem nie naświetliłam Agi. Jednak tańce pomogły i gimnastyka nam całkiem nieźle szła!.
Na następny dzień zastosowałam tą samą taktykę. Potańczyłyśmy sobie po inhalacji, Asia zadzwoniła o której będzie, i  Agi nagrzałam soluksem. A jak ona się słodko przeciąga pod tym sztucznym słoneczkiem :))). Agniesia znowu była w świetnej kondycji do ćwiczeń, chociaż humorek nie dopisywał jej specjalnie! Jeszcze w tym roku mamy dwa zajęcia i koniec z rehabilitacją na ten rok. Chociaż zobaczymy, może ktoś przyjedzie między świętami.
Te tańce to dobry sposób rozluźnienia Agi przed ćwiczeniami. Tylko w połączeniu z przestawianiem mebli…mój kręgosłup…ech… Wieczorem została z Agi ciocia i też sobie potańczyły. Ku radości mojej siostry nie miała zakwasów od dźwigania ciężarów ;))) Ja zakwasy mam, na rękach od mebli :(((
W sobotę babcia została z Agi a ja pojechałam z siostrą wybrać dla nich choinkę. Kupiłyśmy w kilka minut. Jednak przebiegłyśmy jeszcze małe kółko przez miasto. Oglądałam w obuwniczym papucie dla Agi na zimę, powiem Wam, że to duży problem. Mam nadzieję, że te po Mikołaju będą dobre. Nie było nas dobrą godzinę, Agniesia przywitała mnie z takim żalem. Chwilkę potrwało zanim wzięłam ją na ręce. W końcu kiedy usiadła mamie na kolanach spojrzała mi w oczy i powiedziała wymownie „pfuuuu!!!” Hmmm… Dostało mi się od córki.
Pierwsza noc na nowym miejscu niespecjalnie Agniesi się spodobała. kilka razy się budziła. Jednak następnej nocy było już całkiem nieźle. Obudziła się tylko raz w nocy, a po jedzonku rano nawet oczu nie otwarła. Spała jak suseł do 10.
Jutro muszę nas spakować na świąteczną wyprawę. Co najbardziej potrzebne ja zabieram, a resztę Arek.
 Tańczymy sobie!
  Mama prosi o buzi:
  Mama dostaje buzi ;))))

Jutro jeszcze idziemy do Pani bioterapeutki, a na 18 ja na rehabilitacje do Pawła. Przed świętami przyda mi się. Dzisiaj mieliśmy gości i obiecałam, że coś upiekę. Znalazłam fajny przepis na muffinki. Kurcze w 20 minut były już w piekarniku! Nawet całkiem smaczne. Nic nie zostało na jutro do porannej kawki :((( To może dobrze bo w bioderka idzie! Tym bardziej, że w święta to serniczka i makowca sobie nie odmówię! A Agniesi, muszę rybkę zblendować. No tak! Pamiętaj, zabrać blender!!!! Chyba listę muszę spisać, bo ta szpitalna mało aktualna.
Agniesiu, mam nadzieję, że uda nam się pięknie dojechać do cioci i wujka. Chciałabym, żeby te święta były dla Ciebie wyjątkowe. Chciałabym, żebyś mogła je zapamiętać jako te piękne i udane. Kto wie, może tak będzie?

środa, 16 grudnia 2009

Tajemniczy kombinezon /16 grudnia 2009/

Moja mała misia dzielnie ćwiczy, chociaż z ciocią Asią mimo wszystko chętniej ćwiczy. Tak jak kiedyś lubiła ćwiczyć z wujkami tak teraz raczej preferuje ciocię. Lubi rowerki. Tak, ale tylko do trzech, a nie do siedmiu. W końcu Agunia ma zaledwie trzy latka ciocia! Zabawa może trwać i wtedy nie ma problemu ze zginaniem nóżek! Stópki mięciutkie, kolanka nie sprawiają problemu! Dzisiaj ciocia ustawiała bark kruszynce. Stopa prawa była delikatnie opuchnięta i nie zakładałam łusek. Nie ma co podrażniać obolałego miejsca!
Agniesia w ostatnim czasie coraz żywiej reaguje. Oczkami śledzi otaczający ją świat. No i wymyśliła sobie, że 4 nad ranem robi sobie pobudkę. Znaczy mamie i sobie! Nie wiem co się dzieje, ale właściwie z zegarkiem w ręku można do niej wstawać! Odessam ją, dam jej pić, karuzelka i czasami się uda, że uśnie od razu, a czasem tak już do 6. A potem obydwie śpimy jak trzeba dać jedzonko, jak dzisiaj… Dopiero o 8.30 mój skarb dostał śniadanko. Do tego wogóle się nie obudziła!! No i cała dzisiejszy dzień poprzestawiany! Ech… No a potem ciężko się wyrobić, do Pani bioterapeutki!
Auto mam zrobione…prawie zrobione! Musze kupić akumulator, no i nadal nie wiem, co zjada mu prąd! W każdym razie mam czym jeździć, tylko muszę o czymś pamiętać! No i ten kluczyk dorobić trzeba! Chyba musiałabym się sklonować., tan na kilka dni. To całkiem niezły pomysł! Jedna siedziałabym z Aguni, a jako druga, pozałatwiałabym wszystko na mieście! Ciągnęłybyśmy zapałki, która z nas ma sprzątnąć mieszkanie, ugotować obiad, zrobić zakupy. Najważniejsze – byłabym pewna, ze Agi jest bezpieczna!! Rozmarzyłam się!!!
Dobra, wracam na ziemię! Nie ma lekko, klonowanie tylko w reklamach! Poza tym nie wytrzymałabym tak długo ze sobą samą razy dwa! To za dużo dla mnie!!
Na sobotnim spacerku, Agniesia mi zmarzła. Znaczy miała zmarznięte rączki i nóżki. Miała grube rajstopki i grube skarpetki, zawinięta była w futrzany śpiwór. W niedzielę poleciałam na miasto, handlowe niedziele pozwoliły mi zrobić dla Agi zakupy. Ku mojemu zdziwieniu, kupiłam jej skarpetki bez ściągaczy. Bo te co mamy, prawie wszystkie są za ciasne. Aguni stópka urosła! Papucie, jakie kupiłam w zeszłym roku na zimę, są już małe dla niej, niestety. Na szczęście dobra Duszyczka znalazła po swoim synku i wkrótce sprawdzę, czy są dobre. Wygięcie stóp Agi pozwala nam tylko na założenie jakichś ocieplanych skarpet, albo papuci, jak dla niemowlaków. Dlatego walczymy tak o te stopy. Dopiero teraz zaczęło coś się zmieniać. Oby tylko szło do przodu!
Druga dobra duszyczka dała mi linka na forum Podaruj Życie, gdzie mama zbierała pieniążki na kombinezon Thera Togs dla swojej córci. Kombinezon ten zakłada się na cały dzień na gołe ciało. Jest zrobiony z materiału, dzięki któremu skóra oddycha. Kombinezon ten zapobiega zwyrodnieniu stawów. Dzięki niemu wzmacniają się biodra, barki, kręgosłup, i co mnie interesuje najbardziej, jest specjalna „uprząż” do stóp i rąk! http://www.reh-rad.pl/service1.aspx Arek znalazł przedstawicieli tej firmy całkiem niedaleko nas. Jestem w stanie dojechać z Agi na konsultację. Na razie czekam na odpowiedź. Kurcze, narobili mi nadziei, że uda się zapobiec wykrzywieniu kręgosłupa u Agniesi! Mój mały skarb zaczyna dostawać mały garb. Niestety, żal mi serce ściska, a ja nie wiem co z tym zrobić. Nie wiem jak ją sadzać! Może ten kombinezon pomoże!
Agunia ostatnio tak świetnie reaguje. Czasami robi takie minki, jakby miała się roześmiać. Jej oczka się śmieją, buzia otwarta…tylko te kąciki ust trzeba podnieść do góry!
Agniesiu, mamusia tak strasznie Cię kocha!! Wakcz kruszyno, walcz!!

czwartek, 10 grudnia 2009

Buziaczek :))) /10 grudnia 2009/

Udało mi się dodzwonić do szpitala w Poznaniu. Umówiłam się na 10 stycznia 2010. Mamy się stawić przed 9 rano. Zabieg pewnie będzie następnego dnia. Jednak wiem, że będę miała cywilizowane warunki noclegu, za które będę musiała zapłacić, ale łóżko dla mamy jest! Pani doktor niespecjalnie podobało się nasze skierowanie na rezonans. A jak, a dlaczego, a czy na TK były duże ubytki i uszkodzenia… Jakoś rozdrażniły mnie te pytania. Wydaje mi się, że jak ma wątpliwości niech dzwoni do naszej neurolog! W końcu podałam nazwisko! Dobra nie będę się nakręcać. Nie ma sensu!
We wtorek Asia miała przywieźć wałek do rehabilitacji, ale jakoś zgubiła go po drodze :))) Cóż nie ma tego złego… W końcu udało nam się przystąpić do zrobienia ortez na rączki! Wiecie nawet pamiętałam o rękawiczkach. Znaczy o jednej! Druga stwierdziłam, że nie potrzebna… Głupol!!! Jedną ręką nawijałam, a drugą wygładzałam gips! Ja to jeszcze nic, ciotka stwierdziła, że ma ręce od oliwki to nie potrzebuje. Hihihi… Musiała się potem tłumaczyć pacjentom, że to nie żadna choroba skórna… Miała pomarańczowe, chropowate rączki. Podobnie jak ja! Myślałam, że szału dostanę! Próbowałam wszystkiego, mydła, zmywacza do paznokci, benzyny, płynu do naczyń…nawet pumeksem nie schodziło! Dopiero następnego dnia jak umyłam naczynia, pozbyłam się paskudztwa z ręki! No ale łuski mamy, tylko jeszcze czekamy na tatka, aż zabierze się za obróbkę! Jakoś mu się nie spieszy…brzyyyydal!!! A my kobietki pełne poświęcenia!
No i środa też pełna przygód! Już w poniedziałek umówiłam się ze znajomym, że umówi mnie na czwartek do elektryka, bo w autku zapalniczki nie działają, a były niedawno przez niego robione i w ramach reklamacji ma to zrobić. No i mówisz masz! W środę schodzimy do auta, bo do Pani Danuty czas jechać, a tu auto nie odpala! Akumulator nie działa, rozładował się! Zadzwoniłam do mojego „serwisu” i umówiłam się z Krzysiem, że po pracy przyjedzie i go podładuje, no i elektryk ma sprawdzić, co rozładowuje akumulator!! Tak czy owak do elektryka jechać musiał!
Oczywiście z wyjazdu w środę do Pani bio nic nie wyszło, bo jak  zwykle miałam kolo 6 minut, a pieszo nie dam rady przelecieć jakieś 1,5 km. No nic, jak już byłam na dole władowałam Agi do wózka i dawaj na spacerek. Pochodziłyśmy jakąś godzinkę i przyszłyśmy do domku. Agi była taka szczęśliwa, że zapomniała o tym, ze mamusia powinna czasem odessać. Ani razu nie musiałam tego robić! Nareszcie przymroziło i powietrze jest czyściejsze. Mniej bakterii i jakoś tak, mniejszy strach o chorobę!
Krzyś wieczorem podjechał i okazało się, że musi zabrać akumulator, a ja na czwartek auto potrzebuję! Na szczęście podstawił mi swój i mogłam jechać. Musiałam dzisiaj odebrać żywność z opieki, załatwić apteki i z Agi na zaległą wizytę do Pani Danuty! Kurcze mój kręgosłup znowu dostał w kość. Jak wtachałam te kilogramy do samochodu, to już ledwo chodziłam. Do tego pojechałam akurat wtedy  jak najwięcej ludków było i sobie postałam. Ja wiem, że jedzonka dostaliśmy za darmo, ale mój kręgosłup…nie zrozumiał! Potem jeszcze znoszenie i wnoszenie Agniesi! Mama chciała ją wziąć, ale ją też plecki bolą, a ja wiem co znaczą te schody! Do tego mój skarb się podstępnie napina, tak jakby chciała sama iść po schodach! A trzymająca osoba ma wrażenie, że jej zaraz spadnie z rąk, do tego śliskie zimowe ubranka. Ostatnio tak mnie plecki bolały jak ciastka upiekłam. Ani wstać, ani usiąść, ani przewrócić się na drugi bok! Kurcze emerytka! Tylko jak się dostać do Somitu???
Dzisiaj Agi rehabilitację miała z Mirkiem. Do tego mamusi nie było jak były ćwiczenia. Niestety nie zdążyłam dojechać. Dawno już tak nie było, żeby Agiś była bez mamy na ćwiczeniach. I wiecie co powiedziała Pani Danucie? Że ma dosyć ćwiczeń!!! Innymi słowy mamusia musi być na ćwiczeniach. Nie ma zmiłuj! No i opowiedziała cioci, że spała z mamusią. No właściwie nie uściśliło moje dziecko. Spała w zeszłym tygodniu na mamusi, tak do 2 w nocy. W końcu położyłam ją do wyrka. Nie narzekała jednak. Prze jakieś 4 godziny nie musiałam jej odsysać! Tylko jakoś tak ścierpłam…
Samochodzik zabrany do elektryka. Nawet sam musiał po niego przyjechać! Hihihi…kluczyki zatrzasnął Krzych w odpalonym aucie, a zapasu nie ma! Ostrzegałam, że z zamkiem coś nie gra i jak odpala się samochód to zamykają się wszystkie drzwi! A mówią, że kobiety roztrzepane… To jeszcze nic! Elektryk otworzył samochód i na swoim podwórku pierwsze co zrobił to znowu zatrzasnął kluczyki! No nic, jak odzyskam moje auto, to pojadę dorobić sobie klucz. Jak już Panowie tak skutecznie zatrzaskują mi drzwi, to mnie też to niedługo czeka!
No i moje dziecko dało mamie buziaki! Wiecie, siedziała mi na kolanach i była spięta. Przybliżyłam do niej buzię, prosząc o buziaka. Agi się na mnie spojrzała, rozluźniła i pochyliła głowę w moją stronę! Dostałam buzi! I tak jeszcze dwa razy! To chyba nie przypadek co?
Dzisiaj w tej kolejce tak przemarzłam, że muszę jakąś antygrypinkę łyknąć, bo tak mnie zaczęło trząść, że jakimś barszczykiem się rozgrzewałam! Agi też już dostała Bioaron C. Od dzisiaj zaczęłam jej zwiększać depakinę. Dopiero udało mi się dzisiaj odebrać setkę do zwiększenia dawki. Musieli zamawiać w aptece.
Agniesiu, musimy ćwiczyć! Nie ma innego wyjścia, to Ci pomaga! No i mamusia czeka na buziaki!!

niedziela, 6 grudnia 2009

Małe kroczki – wielkie nadzieje! /6 grudnia 2009/

No i tak jak przepowiedziałam, znowu nie udało nam się zrobić ortez na rączki. Asia nam się rozchorowała i przyjeżdżał Mirek. Co zrobić, może ten tydzień będzie bardziej udany, jeśli chodzi o plany! Agniesia od poniedziałku ściśle współpracowała z rehabilitantami. Kilka razy pokazała nam która nóżka boli. To było niesamowite, bo ona rozumiała co się do niej mówi! Podczas rehabilitacji w poniedziałek Agnieszka się rozpłakała. Znaczy, coś ją zabolało. Asia chwyciła obydwie nóżki i cierpliwie pytała Agunie która nóżka boli. Agniesia napięła lewą nóżkę. Asia delikatnie rozmasowała i było po bólu. W kolejne dni było podobnie. Mirek, jak Agi się rozpłakała dotykał kolejno stópki, łydki, kolanka i pytał co Agi boli! We wtorek przykurcz w kolanku prawym się odezwał, a w środę łydeczka. Wiecie, po czym wiem, ze to nie przypadek? Agi przestała płakać i była spokojniejsza przy ćwiczeniach. Bardzo bym chciała, żeby te Agnieszki postępy zaczęły jakoś przyspieszać. Chciałabym, żeby Agnieszka dokładnie rozumiała co do niej mówię i aby umiała mi pokazać co chce. Czego potrzebuje, co ją boli. Ach, bo to tak już jest, że małe postępy rozbudzają duże nadzieje!! No ale musimy dalej pracować i czekać na jakieś postępy. To i tak duży krok do przodu!
W piątek byliśmy u Pani neurolog w Pile. Pani doktor przeczytała informacje, które dałam jej o aminokwasach i nie miała o nich najlepszej opinii. Ten zabieg mógłby nam pomóc jedynie na stany epilepsji u Agi, a one nie są aż tak częste (na szczęście), żeby tam jechać. No i znowu pudło jeśli chodzi o poszukiwania jakiegoś lekarstwa dla Agusi. No nic, będziemy szukać dalej.
Niestety nasza Pani neurolog nie należy do lekarzy wiele mówiących podczas wizyty. Ta Pani więcej słucha niż opowiada o stanie dziecka. Niewiele przybrała od poprzedniej wizyty, można powiedzieć, ze przyzwoicie. Niestety główka niewiele jej urosła i Pani doktor mierzyła nawet dwa razy. Fakt, od wiosny Aguni dobre są te same czapeczki. Może teraz urośnie! Mam nadzieję, bo zaniepokoiło mnie to i obawiam się małogłowia!
Dostaliśmy też skierowanie do szpitala w Poznaniu na rezonans główki. Agnieszka nie miała jeszcze robionego rezonansu, jedynie TK główki i to zaraz po wypadku. Do tego kilka razy USG główki ze względu na niezarośnięte ciemiączko. Pani doktor też chce mieć pełen obraz uszkodzeń w Aginkowej główce! Strasznie się boję tego wyniku, tym bardziej, że to wszystko w narkozie musi być robione. Myślałam, że pojedziemy tylko do poradni i tam będzie zrobione badanie. Niestety, musimy zostać na oddziale, nie wiem jak długo. W zasadzie ten wynik i tak nic nie zmieni, Agniesia nadal będzie rehabilitowana, leczona i będziemy walczyć. Jednak boję się swojej własnej reakcji…zobaczymy. Teraz muszę się tylko umówić.
Pani neurolog zwiększyła Agniesi dawkę depakiny. Do tej pory Agiś miała 250, mamy dojść do 350, a jeżeli nic nie będzie się niepokojącego działo, to tak pozostać. Jeżeli nasiliłyby się ataki to podniesiemy jeszcze o setkę, czyli do 450.
Wróciliśmy z Piły dosyć późno, bo zawitaliśmy oczywiście do rodzinki. Mieliśmy parę spraw do obgadania. Arek w sobotę pracuje i musieliśmy jechać, a chętnie zostałabym chociaż na sobotę.
Dzisiaj Agniesia zafundowała sobie spanko w dzień. Zasnęła krótko po obiadku. Spała do 20.30!!!! Teraz się denerwuje, bo jakoś nie chce jej się spać! Ciekawe dlaczego???
Agniesiu, w nocy się śpi, a nie w dzień!! Teraz będziemy ćwiczyły ściskanie paluszka mamusi! Niedługo nam się uda, prawda? Kocham Cię skarbie!!!

wtorek, 1 grudnia 2009

Magiczny czas? /1 grudnia 2009/

No i skończył się ten nielubiany przeze mnie listopad! ciesze się niezmiernie, głęboko wierząc, że teraz już będzie lepiej! Grudzień to miesiąc świąt, taki przyjemny nastrojowy czas, jak śpiewał Jan Borysewicz. Wierzę, że mojemu dziecku będzie jeszcze dane cieszyć się z tych banalnych, a jednocześnie ekscytujących grudniowych szaleństw. Pisanie listu do Gwiazdora, ubieranie choinki, wypatrywanie pierwszej gwiazdki, kolędy… Na takie rzeczy cieszą się wszystkie dzieci, Agi jeszcze kiedyś też będzie się z tego cieszyć! Jeszcze kiedyś ulepimy bałwana i pojeździmy na sankach, bo nie zdążyłyśmy!
Teraz Agi jest już coraz zdrowsza. Dostaje resztkę antybiotyku, Jutro ostatni dzień. Inhalację pociągnę jeszcze kilka dni. Łatwiej jej się wtedy oddycha, chociaż tego nie lubi. Nigdy nie lubiła. Mam nawet krótki filmik, jak to Agi robi inhalację mamie, tacie (na odległość), a siebie jakoś omija. Cwana gapa! Patrzę na ten filmik i trudno mi uwierzyć jaka ona była malutka! Rozmiar 68 – 74 dopiero nosiła! Malutka chudziutka kruszynka!
Dzisiaj dostałyśmy w końcu materac do rehabilitacji! Taki z prawdziwego zdarzenia! Do tej pory Agiś miała rehabilitację na tym z łóżeczka. Jednak teraz się już nie mieści i trzeba było coś zrobić w tej dziedzinie! No i po dwóch tygodniach od zamówienia w końcu doczekałyśmy się! Śliczny, nowiutki, składany na trzy. No i akurat mieści się w pokoju! Dobrze, że 80 – tkę wzięłam a nie metrowy, bo byłby problem! W naszym olbrzymim pokoju już niewiele się zmieści! Ostatnio była koleżanka i tak rozglądając się po pokoju, w szoku była ile tego dla Agi mamy! Dwa ssaki, pionizator, piłka rehabilitacyjna, klimatyzer, nawilżacz, inhalator, lampa soluks, no a teraz doszedł jeszcze materac. I to wszystko na 15m2! Zdolni jesteśmy nie? Nadmienię jeszcze, że standardowe umeblowanie też jest ;)))!!! Ważne, że mamy gdzie mieszkać, tylko trochę wysoko i to mi przeszkadza najbardziej. Jak to Asia mówi, „złota klatka”, to przez te okna dachowe. Tylko takie mamy.

Jutro porobię focie z małą gwiazda na materacu! Może w końcu uda nam się te łuski na rączki zrobić… Jakoś nam nie wychodzi, nie ma czasu. A jeżeli jest, to Agiś niedysponowana i jak tu się zgrać?
W sobotę dałam sobie czadu. Upiekłam komuś ciastka, bo poprosił i teraz mam za swoje. Prawie chodzić nie mogę od soboty. Dzisiaj pojechałam do Pawła na rehabilitację. Kurcze, jak to boli, to całe ustawianie, nastawianie… Najgorsze, że w środę znowu, bo piersiowe, jakimś cudem mi ustawił (ale chrupnęło, jak wskakiwały), ale szyja i krzyże…porażka! A jak ważyłam Agi, to schudła! Waży 14,4 kg!! Przecież się wyciągnęła! Mi się wydaje, że ona coraz cięższa, a tutaj niespodzianka – mamusia słabnie!! Ciekawe!!!
Go kącika poezji wrzucam nowy wiersz Olki dla Agniesi. Jest piękny!
Agniesiu, już niedługo piękny czas. Będzie dużo ludzi, tak jak lubisz. Będziemy u cioci Eli i wuja Arka. Podnieś sama rączkę, kopnij mamę nóżką! Uśmiechnij się, tak całą buzią! Niech spełni się prawdziwa magia świąt!!!