sobota, 31 lipca 2010

Jesteśmy, jesteśmy!!! /31 lipca 2010/

Faktycznie, trochę czasu już upłynęło od ostatniego wpisu. Mój komputer zastrajkował na dobre. Zawisła już nawet groźba złomowania. Jednak okazało się, że przepięcie trafiło go i na razie jakoś się kula. Fakt, dysk twardy też jakiś niepewny jest. Musze poprzegrywać zdjęcia na płytkę. Udało mi się nawet odpalić gg. Tego brakowało mi strasznie, bo uwielbiam sobie pogawędzić ze znajomymi. Jakby nie patrzeć to szybkie i darmowe pogaduchy.
Ostatni tydzień upłynął pod znakiem oczekiwania na informację o mieszkanie. Dostaliśmy informację o mieszkaniu, niedaleko nas. Mieszkanie dwupokojowe, z kuchnią, łazienką i jak się później okazało z dodatkowym ogródkiem. Jednak największym atutem było usytuowanie tego mieszkania. Była to przybudówka do kamienicy. Tak więc nie ma schodów. Wjeżdża się praktycznie z podwórka. Mieszkanie w przyzwoitej cenie.
Wiecie jaki może być powód odmowy wynajęcia zainteresowanym? Tak, moja mała Agniesia nie spodobała się właścicielom. Przeszkadza im fakt, że nie jest zdrowym biegającym dzieckiem. Nieistotne jest, że mieszkamy 10 lat w jednym miejscu i nigdy nie zalegaliśmy z czynszem czy opłatami. Nieważne, że mąż ma stałą pracę, a ja zasiłki. Ważne jest to, że mamy Aginka. Oni nawet jej nie widzieli… Zrobiło mi się strasznie smutno i źle. Teraz jednak, uważam, że widać to mieszkanie nie było dla nas. Mimo wszystko… Jakoś muszę to sobie tłumaczyć.
A wszystko zaczęło się układać. Udało mi się w końcu sprzedać moje autko. Serce się kroi, jak pomyślę ile za nie dałam, a ile dostałam. No ale co zrobić. Tak bywa. Ważne, że my żyjemy.
Agniesia jeździ już do Piły raz w tygodniu. Mamy teraz zabiegi „utrwalające”.Potrwają do końca września. Wyrobimy się przed pierwszymi chłodami. Całkiem dobrze się składa.
W czwartek Aginka obejrzała Pani neurolog. Była bardzo zadowolona z jej rozluźnionych nóżek i rączek. Pięknie zginała kolanka, daje się wyprostować stopę w linii prostej z nogą. Na moją prośbę obejrzała też paznokieć przy lewej nóżce. W dużym palcu wrósł Agi paznokieć kilka miesięcy temu. Udało mi się w końcu go wyciąć. Jednak paznokieć zrobił się taki zrogowaciały i pofałdowany. Co więcej prawie wcale nie rośnie. Palec Agi ma obolały i nabrzmiały. Pani doktor kazał robić okłady z riwanolu i smarować tłustym kremem. Zobaczymy czy pomoże. Zaleciła jednak pokazać to pediatrze. W przyszłym tygodniu spróbuję się tam dostać. Może w środę się uda, jak pojedziemy od Pani Danuty.
W końcu się odważyłam i poszłam na rehabilitację. No i mam za swoje. Wszystko mnie boli. Byłam już dwa razy i nadal jeszcze nie ustawione wszystko. Tym razem chodzę bezpośrednio do Asi. Podświadomie, wiedząc, że ucisk będzie bolał, człowiek się napina i nie może terapeuta wstawić kręgów. Nic na to nie poradzę. Nie zdawałam sobie nawet jak bardzo pospinane mam przedramiona. Myślałam, że wgryzę się w kozetkę. A Asieńka tylko na to: „pomyśl, że Agi też tak boli”. Wiem, ale to twarda dziewczyna, a ja jestem mientka!
W końcu się troszkę ochłodziło i możemy chodzić na spacerki wcześniej. W czasie tych upałów, najwcześniej wychodziłyśmy o 18. Wkurza mnie fakt, że pomimo tego, że tak bardzo lubię się włóczyć i spacerować, nie mogę tego robić. Po niespełna dwóch godzinach, jestem taka obolała, że nie nachylam się, tylko kucam, żeby coś podnieść – czyli prawidłowo.
Agulek kiedyś doprowadzi mamusię do zawału serca. W ostatnim czasie zaczęła ćwiczyć szyję w samochodzie. Wygląda to tak, że spuszcza głowę na klatkę piersiową, przytykając sobie tym samym rurkę tracheo. Jadąc przez miasto, czy obwodnicą, nie zawsze jest gdzie się zatrzymać. Jednak po jakiejś minucie okazuje się, że Agi podnosi głowę do góry. Najpierw przechyla na bok i powoli podnosi. Zbójec mały!!!
~~~~~~~~
Gorące pozdrowienia dla Gryfina i Kiedrowa!!!
Ps.: ciociu Gosiu, strasznie miło, że nas znalazłaś!!! Jednak co do uśmiechu, to miałaś ją w dzień rozśmieszyć!  Może uda się na następnym turnusie, jak się spotkamy…:)))) Buziaczki!!!!

wtorek, 20 lipca 2010

Słoniątko /20 lipca 2010/

Jakoś przy tych upałach nie chce się siedzieć przy komputerze. Czasami  nawet wyłanczam go w ciągu dnia, bo nadal coś szwankuje. W sobotę padła karta graficzna. Na szczęście jakaś dodatkowa, zewnętrzna. Komp działa, ale nadal się resetuje co jakiś czas. Najbardziej brakuje mi gadulca, no ale co zrobić. Jakoś tak się dzieje, że jak go odpalę, to coś się skopie. Poczekam, może mój małżonek w końcu przeinstaluje system i znajdzie zbója co to sabotuje nasz sprzęt.
Upały nadal dotkliwie dają o sobie znać. Na spacerki wychodzimy po 18. W czwartek byłyśmy w Pile, no i po rezonansie schowałyśmy się u Eli. Do wieczora. Pomijam ten drobny szczegół, że miałam tam umówione bardzo sympatyczne spotkanie. Przyjechała bowiem Olka Daukszewicz, do sąsiadki Eli, Oli. Jak miło było się spotkać. Tak dawno się nie widziałyśmy, a ostatnio jakoś nawet mało rozmawiamy. Na szczęście udało nam się troszkę porozmawiać. W dobrym towarzystwie czas szybko mija i nim się spostrzegłam zrobiła się 20 i trzeba bylo jechać do domku. Co zrobić. Mam nadzieję, że wkrótce znowu się zobaczymy!!! Oleńko, głowa do góry!!!!
Co do mojej małej gwiazdy, to jest marudna. Wymyśliła sobie wiercenie i wzdychanie wieczorem, w nocy, nad ranem. Wszystko jest ok, jak ktoś się koło niej poloży. Wróciła do szantażowania rodziców!! Mała cwaniara! Ostatnio zauważyliśmy, że jest obolała. Dwa tygodnie bez moich Somitkowych kobietek…dramat. No i wyszlo szydło z worka już wczoraj. Okazało się, że najpierw Sonia po rozmasowaniu, nastawiła kręgosłup na boczku. Później piersiówki Karola pstrykała. No i dzisiaj kark rozluźnił Mirek. Trzeba było widzieć tę ulge w jej oczkach. Sama byłam w szoku. Jak w końcu Mirek z ulgą stwierdził, że puściły mięśnie karku, Agniesia zrobiła wielkie szczęśliwe oczy. Do tego rozluźniła się i uspokoiła. Moje małe biedactwo.
Dzisiaj w Pile byliśmy z tatą. Jechaliśmy na 17.15, więc daliśmy babci odpocząć. Przyszły tydzień jest ustawiony na czwartek, ale we wtorek, też będę musiała chyba skoczyć do Piły. Specjalnie na wtorek się umawiałam w jednym miejscu z Agi, a tu się okazuje, że Pani we wtorek nie może i albo środa, albo czwartek. Co robić. Jeszcze zobaczę, może przełożę z wtorku na czwartek tą dodatkową wizytę.
Jutro nam wypada wymiana rurki. Przez tą anginę, bałam się wymieniać w zeszłym tygodniu. Teraz Aginek ma już mniej wydzieliny, ale jak się wkurzy, to mi znowu zaciśnie dziurkę. Co to mnie nerwów kosztuje… Agniesia, już się spina jak Arek siada przy jej głowie i chwyta za kark. Chyba czuje pismo nosem.
Dzisiaj zważyliśmy małego słonika i okazało sie, że ma 17,1 kg. Wdaje mi się, że schudła, ale za to się wyciągnęła. Do tego nie jest ostatnio tak nabrzmiała. Nie gromadzi tyle wody w sobie. No i ta wersja mi się podoba. Nie wiem ile powinna ważyć czterolatka, ale Agi jest wysoka. Jest wyższa od swoich rówieśniczek.
Ty mój skowronku, mamusia strasznie Cię kocha!!!

środa, 14 lipca 2010

Kocham lato!!! /14 lipca 2010/

Piękne lato jest tego roku! Fakt, czasami za bardzo doskwiera nam upał, zwłaszcza w czasie jazdy samochodem. Wzięłam się ostatnio na sposób i zabieram ze sobą zmoczone ręczniczki. Jedna ściereczka mięciutka z mikrofibry dla Agniesi, a druga dla mamy. Wieszam sobie na szyję, a babcia obciera od czasu do czasu Agulka. Odrobinkę pomaga. Jutro też zastosujemy tę metodę.
Co do choroby Agi. Ciężko przeszła tą anginę. Bidulka nieźle się namęczyła. Dopiero w sobotę po południu temperatura odpuściła. Agulek była taka zmęczona, że szkoda mówić. Najlepiej jednak temperatura odpuszczała na kolanach u mamusi. Nie ma jak to sprawdzone sposoby. W ten sposób nauczyłam kiedyś Agniesię spać z mamą. Wystarczyły 3 dni. To było zaledwie 3 lata temu, a wydaje się jakby mi się tylko śniło. Agniesi rehabilitację ograniczyłam do minimum. Dzisiaj pierwszy raz byłyśmy w gabinecie po chorobie. Postanowiłam skorzystać z tego, że jedziemy od Pani Danuty i wjechałyśmy od razu do Somitu na zajęcia. Mirek delikatnie rozmasował Agulka i ponaciągał trochę stawy i kark. Następna rehabilitacja w piątek. Jutro jedziemy znowu do Piły, więc nie ma sensu w tym upale męczyć bidulki. Mam wrażenie, przyniesie to więcej szkody niż pożytku. W waszych mieszkaniach też pewnie temperatura wysoka. Jednak na naszym poddaszu, momentami nie ma czym oddychać, a pot cieknie po plecach, przy najmniejszym ruchu. Wiatrak i klimatyzer chodzą pełną parą i jedyne co się zmienia, to rachunek za prąd. Żałuję, że kupiliśmy kiedyś ten sprzęt, wiatrak chyba więcej chłodu daje.
Spacerki z Agnieszką urządzamy dopiero wieczorem. Nie ma sensu wcześniej wychodzić. Za gorąco jest. Myślałam nawet, zeby do Pani Danuty przejść się pieszo, ale słoneczko w południe daje nieźle czadu! Nie było sensu. Samochodem jedziemy 3 minuty. Wózkiem dobre 20 minut i to jak szybko pójdziemy.
Musze przyznać, że krem z filtrem jakim smaruję Agusię sprawdza się świetnie. Agusia zmieniła troche kolorki, ale nie spiekła się wcale. Mamusia za to w niedzielę pozwoliła sobie na słodkie lenistwo na kocyku. W niedzielę ewakuowaliśmy się do mojej mamy pod orzecha. Agniesia była osłabiona, ale już zaczynała dochodzić do siebie. Tatuś siedział w cieniu z Agulkiem, a mama pętała się po słońcu w poszukiwaniu opalenizny. Nawet całkiem nieźle mi szło. Niespodziewaną przeszkodą okazała się Sonia i…siostrunia!! Nudziło jej się!!!
Huśtawka Aguni się podoba

piątek, 9 lipca 2010

A buuuu…. /9 lipca 2010/

No i rozłożyło się moje dziecko!!! Znowu ta nieszczęsna angina. Moja córcia ma to chyba po mamusi. Tylko mamusia załatwia sobie migdałki gazowanymi napojami (choć i tak ograniczam do minimum) no i mieszaniem gorącego z zimnym. Już jeden taki był co się ze skalpelem chciał dobrać do moich migdałków…byłam silniejsza!!! My nadal się bardzo lubimy ze swoimi migdałkami! ;)))
Agniesia poprzedniej nocy dostała już temperaturę, 38,3, ale do rana nie było najgorzej i w czwartek zdecydowalam się jechać na rezonans do Piły. Po południu temperaturka jej naszła do 37,3 i nic więcej. Dalej dawałam to co zwykle. Jednak rano, przed 5 Agulek dostała już 39,1. A to już poważniejsze cyferki. Zimne okłady, Ibum, mamy kolanka i jakoś zeszło po godzince. Pojechałyśmy do Pani doktor, o i jest, gardło czerwone i Zinnat + inhalacje!
Damy radę!!! Dobrze, że nie oskrzela!
No i znowu temperatura 39. trzeba zbić mojemu maleństwu :((
Antybiotyk już wzięła i w niedzielę będzie można sie przewietrzyć. Mam nadzieję. Teraz znowu zasnęła, temperatura spadła i jakoś maluda się uspokoiła.
A to Agunia na swoich urodzinkach…

wtorek, 6 lipca 2010

Cieplutko /6 lipca 2010/

Dzisiaj po raz pierwszy od kilku tygodni zrobiło się chłodno. Musiałam wieczorem ubrać długie spodnie, bo było mi zimno! Normalnie szok!!! Mieszkanie za to nagrzane na maksa i nic chłodniej nie jest. Dzisiaj tez troche popadało, ale udało nam się nie zmoknąć. Jeszcze tylko w przyszłym tygodniu dwa razy do Piły, a potem już tylko raz w tygodniu – utrwalająco. Dzisiaj postanowiłam przyłożyć dłonie Agniesi do tych płytek na których nóżki ma położone Agi. Może przez te receptory też pomoże?? Ostatnio Agniecha ma mocno napięte ręce. Zagina dłonie do środka. Nawet mam problem ze zginaniem tej lepszej rączki.
Moje dziecko pozwala mi stosować niektóre ćwiczenia, których nauczyłam sie na turnusach. Dzisiaj się denerwowała, to zaczęłyśmy od tych, kiedy Agi leży na brzuszku. Trochę się denerwowała przy prawej stopie, bo ma siniaka. Jak wkładałam ją do fotelika, napięła mi się, i zamknął się podnóżek. Tak nieszczęśliwie, że przydusiło jej nóżkę, wydawało się, że nie mocno, ale siniak jest. Chyba moje maleństwo jeszcze trochę boli. Dłonie natomiast ładnie otwarła, pozwoliła podnieść rączkę do góry, ale nie zgiąć. BRZYYYYDAL!!! 
Ostatnio dowiedziałam się od koleżanki, że rodzice kupując wózek Otto Bocka, Kimba, nie wiedzą, że do tego wózka można dokupić stelaż służący pod fotelik samochodowy. No i pojawia się problem jaki fotelik zamontować takiemu dzieciaczkowi! Otóż trzeba tylko zgłosić to sprzedawcy (w sumie sprzedawca powinien to zaproponować). Jeżeli decydujemy się na taki zakup – a uważam, że warto – dostaniemy odpowiednio dostosowany fotelik LARS. Ma on specjalną metalową sprzączkę, przez którą przekłada się pas samochodowy, fotelik od Kimby jej nie ma. Stelaż mocujemy specjalnym pasem w samochodzie! Tym samym, zwiększa nam się pojemność bagażnika, bo chowamy tylko stelaż od wózka!!! Fakt, zakup jest jakieś 4000 zł droższy, ale dziecko bezpieczne – sprawdziliśmy już to!!!
Urodzinki Agi oficjalnie odbyły się w sobotę. Pogoda dopisała – po raz pierwszy chyba. Agniecha, jak przebierałam ją ok 17, zasnęła tak twardym snem, że już właściwie się nie obudziła. Przespała całą imprezę. Obejrzała tylko kartki, prezenty i zasnęła znowu. Nawet komary mocno nie cięły. Oczywiście nie obyło się bez bąbli, które dopiero zaczynają się goić. Na szczęście nie są uciążliwe, bo Agi nie płacze. Agnieszkę zmęczył zwyczajnie upał. Od rana była na dworze i nadmier świeżego powietrza ją „powalił” Chłopaki, jak dmuchali świeczkę na Agniesinym torcie, wymyślone za nią życzenie szeptali jej, jak spała do uszka. Kochani chłopcy! W miłym towarzystwie czas szybko płynie. Niestety, za szybko.
Ten tydzień mamy rehabilitację z Pawłem, bo dziewczyny urolpują się. Przyszły to pewnie Mirek przyjedzie. Zobaczymy. Jednak Agi wujkowi się nie daje. Cały czas się buntuje i spina. A on stara się tylko limfatyczny robić. Myślę, że ćwiczenia bardziej jej by przypasowały. Jutro pognamy i zmusimy wujka do odrobiny większej pracy! Niech się napracuje troszkę! A co!!! Jutro znowu cieplutko i znowu pójdziemy na spacerek! Normalnie nie chce się wracać do domu. Wczoraj zasiedzieliśmy się u znajomych. Siedzieliśmy sobie na dworku i rozmawialiśmy. Oj jak przyjemnie było.