środa, 26 października 2022

Dziękujemy!!!! (I trochę o nas)

 Zacznę może od podziękowań!

Fundacja skończyła księgowanie 1% i Agnieszkowe subkonto zasiliły wpłaty od cudownych ludzi. Od Was moi kochani! Dziękuję, że nadal pamiętacie o mojej szesnastoletniej już dziewczynce. Dziękuję, że pomagacie i wspieracie nas! Każda złotówka jest bezcenna, zwłaszcza dzisiaj, kiedy każda wizyta w aptece przynosi większy rachunek. Środki higieny są coraz droższe, a i rehabilitanci zmuszani są do podnoszenia cen, o co trudno mieć do nich pretensje, zwłaszcza, że wiem, jak ciężko jest im podjąć taką decyzję. 

Dziękuję w imieniu swoim, taty Agnieszki, jak i samej zainteresowanej dziewczyny. Dobro powraca i wierzę, że i do Was wraca w takiej postaci, jakiej tylko potrzebujecie!!!




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A co u nas? U nas jak to zwykle bywa, nie może być za spokojnie. Zacznę od początku...

Pamiętacie zapewne dren, który Agnieszka miała założony w uchu? Miał on obarczać płyn, który mógłby się tam zbierać i zapobiegać stanom zapalnym i kolejnym historiom bólowym, jakie Agnieszka przeszła w ciągu ostatnich miesięcy. Tak więc ów dren, w rozmiarze wkładu od długopisu, wystawał delikatnie nad błoną bębenkową. Nic strasznego... Niestety, pewnego pięknego, wrześniowego dnia, dren sterczał już w kanaliku ucha i wcale nie wyglądało to, na nic strasznego. Moje próby rozmowy z jakimś laryngologiem, średnio się udały. W pokoju lekarskim pani doktor rzekła, że nie jest to stan zagrożenia życia i się rozłączyła. Doktor, który operował Agnieszkę, następnego dnia wyjeżdżał i do 5 października nie było go w szpitalu. Pozostało czekać na wizytę w poradni. Do 29 września zostało tylko 1,5 tygodnia. Agnieszka nie sprawiała wrażenia, że ją boli, więc poczekaliśmy, obserwując ją.

Pani doktor w poradni pierwszy raz spotkała się z czymś takim. Powiedziała, że dren dalej się już nie wysunie, bo jest w formie "T". Stwierdziła, że musimy jeszcze raz przyjechać, żeby osoba operująca obejrzała to ucho i zdecydowała co dalej.  Pozostało znowu czekać na  października.

Jak to ostatnio bywa, Agnieszka z poradni przywiozła sobie pamiątkę, w postaci przeziębienia, które powolutku się rozkręcało. Antybiotyk w grę nie wchodził, bo to tylko złe samopoczucie. I tak sobie podleczałam ją czekając, aż w końcu trzeba będzie podać lek, który jej pomoże. Niestety, doczekałam się. W weekend wyglądała tak fatalnie, że niewiele brakowała, a jechałabym do szpitala. Nauczona jednak doświadczeniem, wolałam najpierw dowiedzieć się, czy nasza pani doktor w poniedziałek mogłaby przyjechać. Oczywiście, że przyjechała. Górne drogi oddechowe zawalone, gardło czerwone, a Aga tak słaba, że nawet nie walczyła przy oglądaniu gardła. Tak więc leczy się antybiotykiem, ucho też dzisiaj ją mocno rozbolało.... Agnieszka ma bardzo słabą odporność i z tego co widzę, z miesiąca na miesiąc, coraz gorzej, choć od czerwca antybiotyku nie dostała, to swoisty sukces... Choć nie, przecież przy tym, co miała w buzi, antybiotyku podać nie można było. Czyli była chora...



Tak, bo do poradni jeszcze nie dotarliśmy. Zeszły tydzień był trudny, bo mój samochód zastrajkował i to bardzo poważnie. Na szczęście trafił na warsztat, który jakoś go zreanimował i mogę jeszcze trochę pojeździć... No ale na 20 października nie był sprawny. Do neurolog 19 października, pojechałam sama, pani doktor się zgodziła, bo pytałam wcześniej. 

Pani doktor przepisała Agnieszce lek na wyciszenie, niestety jest on bardzo uzależniający. Jeszcze nie odważyłam się podać. Poczekam, aż wyjdzie z infekcji i zobaczę jak będzie się zachowywała. Niestety, ostatnio wróciły stany napięć i oczopląsów. Nie wiem, na ile jest to związane z tym drenem, na ile z coraz gorszym stanem neurologicznym. Agnieszka momentami wygląda, jakby ją ktoś wyłączył. Oczami biega po suficie, jakby czegoś szukała. Oczy bolą jak się na nią patrzy. Czasami trzeba podać lek uspokajający, bo dziewczyna cierpi i męczy się potwornie. Tak bardzo nie chcieliśmy doczekać tego momentu, gdzie leki wyciszające będą tak często podawane...

Wyjazd do laryngologa mamy zapisany na 3 listopada. Mam nadzieję, że wtedy wszystko się wyjaśni. Mam nadzieję, że w końcu jej pomogą... Trzymajcie kciuki, módlcie się... Oby się udało!

Życzę Wam dużo spokoju, zdrowia i szczęśliwych powrotów, bo teraz dosyć podróżniczy czas. Jedźcie ostrożnie i dbajcie o siebie i swoich bliskich!