Dziękuję…wasze wsparcie pozwoliło mi uwierzyć, że mam przyjaciół i
osoby, na których się nie zawiodę. Opublikowałam ten post, a potem
żałowałam, że to zrobiłam. Teraz już nie żałuję. Wypłakałam się,
wyżaliłam i trochę mi lżej na duszy. Widocznie już był czas odreagować.
Teraz tydzień toczy się od nowa, ja mam do tego inne już podejście. Między innymi dzięki Waszym opiniom.
W poniedziałek Asia przeprowadziła nastawianie kręgosłupa Agniesi. Ustawiła jej odcinek lędźwiowo – krzyżowy. Tylko było słychać chrupanie… Do tego ból, który poczuła tak gwałtownie w trakcie masowania lewego podudzia. Aż wyrzuciła ręce i tułów z przerażenia w górę. Nigdy nie widziałam u niej aż tak gwałtownej reakcji. Musiał jakiś krąg uciskać nerw i Asia trafiła celnie, jak zwykle. Pozostały jeszcze do ustawie kręgi piersiowe, ale to byłoby za dużo tak od razu. Jutro Asia będzie to popracuje nad nimi.
Boję się o nóżki Agniesi. Od pewnego czasu obserwujemy podkurczanie prawej nóżki w kolanku. Już kiedyś Paweł męczył się, żeby rozciągnąć staw. Udało mu się, ale cały czas to wraca. Stopy też nie chcą się naprostować. Było chwilkę dobrze, ale się cofnęło. Już teraz coraz trudniej zmienić ustawienie stóp. Do tego te paskudne achillesy tak mocno trzymają Agi stopy w pozycji baletnicy. Asia zaproponowała botoks. Jednak ja jestem nieprzekonana do tego, boję się zwyczajnie o moją kruszynkę. Znam przypadek zatrucia dziecka w takim stanie jak Agi botoksem. Pół roku dziecko spędziło z mamą w szpitalu. Przesuwani byli z oddziału na oddział i cudem go odratowali. Nie wiem, jeśli chodzi o takie rzeczy, mam złe przeczucia. Tak samo jeśli chodzi o podcinanie achillesów. Mogą podciąć delikatnie i pozostanie możliwość chodzenia czy stania na własnych nóżkach, ale jak tylko coś pójdzie nie tak…
Może i jestem panikara, ale nic na to nie poradzę. Ten typ tak ma i jak się zaprze, to nie ma zmiłuj! Jedynie sensowne argumenty mogą mnie przekonać. Może ktoś z Was mógłby mi pomóc. Może udało się Wam pomóc swoim dzieciaczkom botoksem? Ja wiem, że często stosuje się go na turnusach rehabilitacyjnych, gdzie ćwiczenia są bardzo intensywne. Tylko, czy przy spastyce to coś daje? Czy tylko trujemy organizm dziecka?
Czekam na telefon od Pana w sprawie ortez na łokcie. Jak się odezwie, porozmawiam jeszcze w sprawie łusek na nóżki. Może to jest jakieś rozwiązanie. W buty ortopedyczne nie jestem w stanie włożyć Agniesi stóp, zostają tylko łuski. Ciekawe ile to wyniesie. Na subkoncie jakoś nie chcą księgować, a i tak to co wpłynęło to mniej niż wartość wysłanych faktur. No nic, czekam cały czas. Dobra, ale najpierw muszę załatwić sprzęt, a potem o kasie będę myślała, bo ja nawet nie wiem ile to będzie kosztowało.
Jeszcze dzisiaj Agi jak zasnęła, obficie zaczęła krwawić z rurki przy odsysaniu! Nie wiem o co chodzi. Kilka dni temu pojawiły się jakieś ślady krwi, ale niewielkie. Teraz było gorzej, krwawi z prawego oskrzela. Też ostatnio śwista jakby ten gwizdek naprawdę połknęła. Tylko, że ją odsysam tak często, że tam nie ma prawa nic zaschnąć. Tyle ma wydzieliny. Jutro chyba pofatyguję się do naszej ukochanej Pani doktor, ucieszy się!
No i dziewczyny mogłyby już wrócić z tego Monachium, bo w końcu muszę zawieźć zapotrzebowanie na cewniki do Budzynia, a tak bez wejścia na kawę? Bez sensu…
Agniesiu, nie robimy mamusi takich dziwnych niespodzianek! No i proszę nie kłócić się z Panią bioterapeutką! Jak ciocia prosi, że masz pomóc w pracy, to pomagaj, a nie obrażaj się!! Mały nicpoń, a i tak kocham Cię jak wariat!!!
Teraz tydzień toczy się od nowa, ja mam do tego inne już podejście. Między innymi dzięki Waszym opiniom.
W poniedziałek Asia przeprowadziła nastawianie kręgosłupa Agniesi. Ustawiła jej odcinek lędźwiowo – krzyżowy. Tylko było słychać chrupanie… Do tego ból, który poczuła tak gwałtownie w trakcie masowania lewego podudzia. Aż wyrzuciła ręce i tułów z przerażenia w górę. Nigdy nie widziałam u niej aż tak gwałtownej reakcji. Musiał jakiś krąg uciskać nerw i Asia trafiła celnie, jak zwykle. Pozostały jeszcze do ustawie kręgi piersiowe, ale to byłoby za dużo tak od razu. Jutro Asia będzie to popracuje nad nimi.
Boję się o nóżki Agniesi. Od pewnego czasu obserwujemy podkurczanie prawej nóżki w kolanku. Już kiedyś Paweł męczył się, żeby rozciągnąć staw. Udało mu się, ale cały czas to wraca. Stopy też nie chcą się naprostować. Było chwilkę dobrze, ale się cofnęło. Już teraz coraz trudniej zmienić ustawienie stóp. Do tego te paskudne achillesy tak mocno trzymają Agi stopy w pozycji baletnicy. Asia zaproponowała botoks. Jednak ja jestem nieprzekonana do tego, boję się zwyczajnie o moją kruszynkę. Znam przypadek zatrucia dziecka w takim stanie jak Agi botoksem. Pół roku dziecko spędziło z mamą w szpitalu. Przesuwani byli z oddziału na oddział i cudem go odratowali. Nie wiem, jeśli chodzi o takie rzeczy, mam złe przeczucia. Tak samo jeśli chodzi o podcinanie achillesów. Mogą podciąć delikatnie i pozostanie możliwość chodzenia czy stania na własnych nóżkach, ale jak tylko coś pójdzie nie tak…
Może i jestem panikara, ale nic na to nie poradzę. Ten typ tak ma i jak się zaprze, to nie ma zmiłuj! Jedynie sensowne argumenty mogą mnie przekonać. Może ktoś z Was mógłby mi pomóc. Może udało się Wam pomóc swoim dzieciaczkom botoksem? Ja wiem, że często stosuje się go na turnusach rehabilitacyjnych, gdzie ćwiczenia są bardzo intensywne. Tylko, czy przy spastyce to coś daje? Czy tylko trujemy organizm dziecka?
Czekam na telefon od Pana w sprawie ortez na łokcie. Jak się odezwie, porozmawiam jeszcze w sprawie łusek na nóżki. Może to jest jakieś rozwiązanie. W buty ortopedyczne nie jestem w stanie włożyć Agniesi stóp, zostają tylko łuski. Ciekawe ile to wyniesie. Na subkoncie jakoś nie chcą księgować, a i tak to co wpłynęło to mniej niż wartość wysłanych faktur. No nic, czekam cały czas. Dobra, ale najpierw muszę załatwić sprzęt, a potem o kasie będę myślała, bo ja nawet nie wiem ile to będzie kosztowało.
Jeszcze dzisiaj Agi jak zasnęła, obficie zaczęła krwawić z rurki przy odsysaniu! Nie wiem o co chodzi. Kilka dni temu pojawiły się jakieś ślady krwi, ale niewielkie. Teraz było gorzej, krwawi z prawego oskrzela. Też ostatnio śwista jakby ten gwizdek naprawdę połknęła. Tylko, że ją odsysam tak często, że tam nie ma prawa nic zaschnąć. Tyle ma wydzieliny. Jutro chyba pofatyguję się do naszej ukochanej Pani doktor, ucieszy się!
No i dziewczyny mogłyby już wrócić z tego Monachium, bo w końcu muszę zawieźć zapotrzebowanie na cewniki do Budzynia, a tak bez wejścia na kawę? Bez sensu…
Agniesiu, nie robimy mamusi takich dziwnych niespodzianek! No i proszę nie kłócić się z Panią bioterapeutką! Jak ciocia prosi, że masz pomóc w pracy, to pomagaj, a nie obrażaj się!! Mały nicpoń, a i tak kocham Cię jak wariat!!!