poniedziałek, 28 czerwca 2010

Wszystkiego dobrego skarbie!!!! /28 czerwca 2010/

Kochana córeczko w dniu Twojego święta chciałam Ci złożyć najpiękniejsze życzenia!
Abyś już nigdy nie cierpiała.Żeby nigdy nie przytrafiło Ci się nic złego. Żeby nigdy już nic nie bolało, a każdy dzień stawał się dla Ciebie coraz piękniejszy. Mienił sie wspaniałymi barwami. Chciałabym, żeby potrafiła się pięknie uśmiechać i cieszyć z mamusią ze swoich postępów. Życzę Ci, abyś w końcu mogła pobawić się, jak przystało na czteroletnią dziewczynkę. Żebyś mogła bawić się z pieskami i kotkami. Huśtać się, chodzić po drabinkach…
Życzę Ci, abyśmy były takie szczęśliwe, jak to było 4 lata temu!

niedziela, 27 czerwca 2010

Na zielonej (spieczonej) trawce. /27 czerwca 2010/

Moja anginka mnie już opuściła. Mam nadzieję, że na dobre i uwierzcie mi nie będę za nią tęsknić!!! Agniesia jakoś przetrwała, jednak dzisiaj coś mi podpada to moje dziecko. Ma za dużo wydzielinki i trochę mnie to niepokoi. Mam nadzieję, ze jak zwykle to bywa, panikuję. Jednak Agniesia dostała już Bioaron C i w noc dostanie jeszcze ziółek. Nawet jeżeli to się zbędne, nie zaszkodzi. To takie delikatne środki zapobiegawcze. Musimy dbać o nasze zdrówko, bo zapowiadana pogoda nie pozwala nam gnić w domku i odmawiać sobie spacerków!
Agniesia niemal cały weekend spędziła na dworku. Bardzo była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Dzisiaj jednak musieliśmy zmienić plany. Okazało się bowiem, że zaplanowany wyjazd do Srebrnej Góry na cmentarz, do dziadków Arka nie wypalił. Auto zastrajkowało i nie chciało oddać nam kluczyków. Kilku chłopa musiało się męczyć, coby stacyjkę wyjąć. Kluczyk został uwolniony, jednak okazało się, że jakiś plastik sie zapiekłi trzeba zamówić. Tym sposobem, auto na kilka dni chronione skutecznie przed kradzieżą!
Szczęście w nieszczęściu, że nie potrzebuję w tym tygodniu auta. Dopiero w czwartek. We wtorek nie jadę do Piły, a w środę przejdziemy się pieszo do Pani bio. W samo południe… Ciekawie się zapowiada. Mam nadzieję, że do czwartku wszystko dobrze się rozwiąże.
Agniesia mi się pięknie opaliła. Wczoraj jakaś bestja ugryzła ją znowu pod lewym oczkiem! Na szczęście nie mocno. Mamusia też się opaliła. Zabrałam się na niewielkie prace w ogródku u mojej mamy i mycie samochodu. Ten tydzień też dużo pracy. Muszę jakieś ciasto upiec. Pewinie na sernik padnie. Zobaczymy, może coś jeszcze, coś z galaretką.

środa, 23 czerwca 2010

Mama chora :(( /23 czerwca 2010/

No i moi kochani ja się rozłożyłam!!! Kurcze, ten ból kręgosłupa i nadwrażliwość to zwyczajny początek jakiegoś choróbska. Wczoraj zaczęło mnie nagle gardło boleć wieczorem. Wzięłam jakiegoś gripexa. O 22 już w wyrku leżałam. Jako lekarz domorosły stwierdzam u siebie początki anginy. Tylko jakoś tak inaczej ostatnio przebiega. Nie mam temperatury. Jedynie marne 37,1°, a to żadna temperatura. Bardziej martwi mnie fakt, że mogę zarazić Aginka!!!! A co mam zrobić, żeby nie chwyciła ode mnie choroby? Dałam jej dzisiaj dodatkowo witaminę C i wapno. No nic, pozostało czekać i liczyć na szczęście. Ostatnio było odwrotnie. To Agniesia zaraziła mnie, ale to małe piwko! Tak może być, odwrotnie, niekoniecznie!
Jutro czeka nas znowu wyjazd do Piły. We wtorek jechało się super. Mam nadzieję, że jutro też nie będzie dużego ruchu, bo moja koncentracja jest z deczka osłabiona. Ciekawe jak będzie wyglądał przyszły tydzień, bo niestety Pani Karoliny nie ma i jeszcze nie wiem czy ktoś ją zastąpi. We wtorek raczej nie pojadę, bo mama jest umówiona i nie mam „odsysacza”. Może i dobrze. Przyda się krótki odpoczynek.
Agniesia ma chyba zapalenie stawów w prawej rączce, dlatego tak przewrażliwiona jest i tak szybko się denerwuje. Pilnuję, żeby żaden z rehabilitantów nie nadwyrężał tej rączki. Chociaż niespecjalnie muszę. Agunia ma w tym tygodniu masaże z Mirkiem. Muszę przyznać, że jest na nich bardzo spokojna. Wita przychodzącego wujka ze stoickim spokojem. Jestem tym zaskoczona. Mirek spokojnie do niej mówi i jakoś tak idzie. Cosik tylko moja maluda nie chce trzymać w pionie główki. Nie podoba mi się to jej lenistwo. Jak ją niosę na rękach, to główka pięknie uniesiona. A przy ćwiczeniach ni grzyba! Mój szkrab był niepocieszony, bo  nie byłyśmy na spacerku. Uwierzcie mi jednak, że nie miałam siły. JAK JA NIE LUBIĘ CHOROWAĆ!!
Komputer nadal się robi. Mój małżonek też już wpadł na to, że to systemowe pliki szwankują. Jednak ciągle szuka, bo nie wiadomo co się jeszcze skopało! A już dawno nic się z kompem nie działo.  Pamiętam jak mieliśmy jeszcze Amigę. Arek pracował na 3 zmiany, niemal za każdym razem jak miał wolny weekend, komputer padał i siedział cały weekend i naprawiał. Niedziela wieczór – naprawiony!
Tak, to były dawne czasy. Zostały tylko wspomnienia beztroskich dni. Kiedy jedynymi naszymi problemami było gdzie iść wieczorem w sobotę, czy jechać na dyskotekę i skąd wziąć kierowcę. Najdziwniejsze jest to, że nie chciałabym wrócić do tych dni. Jakoś wydaje mi się to takie małostkowe i głupie. Dziwne nie? Czasem myślę, że zrobiłam się zbyt poważna ostatnio. Jakoś niewiele komedii mnie śmieszy. Nawet nie chce mi się czytać książki. A to już jest co najmniej dziwne.
Teraz mam laptopa od siorki i sobie klikam. Nie mogłam sprawdzić ani poczty, ani stanu kont. A jedno i drugie jest dla mnie ważne, bo nadal czekam na informację z Instytutu Masgutowej. Nie dostałam jeszcze faktury, a nie lubię mieć czegoś niezapłaconego. Agniesi urodzinki będziemy świętować w przyszły weekend. No i dobrze, bo teraz nie byłabym w stanie nic szykować. Choć moja siostra jest już w swoim żywiole. W sumie te Agniesi urodziny to taki miły pretekst do spotkanie się na grilu. Mam nadzieję, że pogoda dopisze.
Co ja mam z tym tatą!!! Agi tak słodko spała, to zanim położył się do łóżka, musiał jeszcze obudzić Agnieszkę! On się położy spać a ja będę czuwać! Grrrr… Oficjalnie jej nie budził, tylko dobranoc poszedł powiedzieć, ale to już nie pierwszy raz!
Agniesiu, bądź dzielna i trzymaj się zdrowia!! I wiesz co skarbie? Kocham Cię!! ;))))

poniedziałek, 21 czerwca 2010

To zaczynamy z nowymi siłami!! /21 czerwca 2010/

Rozwaliliście mnie na maksa!! Podłamałam się wcześniejszymi komentarzami. Jednak teraz…brak mi słów! Nie spodziewałam się… Wasza miłość do Aginka jest cudowna i wspaniała – DZIĘKUJĘ!!!!
Przepraszam, że nie pisałam, ale mam problemy z kompem. Wariat nałykał się jakichś wirusów i resetuje się kilka razy na dzień. Zanim zabrałam się za pisanie, zresetował się jakieś 5 czy 6 razy. Już się pogubiłam. Arek coś grzebie już od zeszłego tygodnia, instaluje blokady, odinstalowuje je, aktualizuje antywirus, a on ciągle wariuje. Dzięki temu mam słaby dostęp do komputera, bo stale siedzi Arek popołudniami i sprawdza co się da zrobić. Ja mogę usiąść jak się zmęczy i idzie spać…
Agnieszka to mała szantażystka! Całymi dniami chciałaby być na dworze. Jak nie, to nerwy i płacz! Poważnie. Już od rana jak zabieram się za jej ubieranie, robi wielkie, pełne oczekiwania oczy w kierunku okna. No i robi się dramat, jak mama ubiera Agniesię i nic się nie dzieje. Nadal jest w domku. W sobotę i niedzielę spędziła na dworze pół dnia. A jaka nieszczęśliwa była jak poszliśmy na obiad! Byliśmy w weekend u mamy, a Sonia jak wariatka, kombinowała, żeby polizać Agi po buźce. W końcu skorzystała z okazji, a raczej ciotki Danusi i wdrapała się po niej do wózka. Fajne jest to, że nie wchodziła na Agnieszkę. Później coś próbowała, ale dostała kazanko i dała spokój!!
Agniesia nadal zgina tylko jedną rączkę. Na tą prawą ma potworną blokadę! Tak w ogóle muszą jutro sprawdzić, czy coś się z barkiem nie stało. Niebardzo mi się podobał jak Agi w wózku dzisiaj siedziała. Jakoś tak krzywo. A ramię tak odstawało. Niby ją dzisiaj ćwiczyłam i nie widziałam nic złego. Karola też była… Moze przewrażliwiona jestem. W sumie, to na bank jestem przewrażliwiona. Jak ćwiczymy prawą rączkę, Agniesia się spina i ciężko ją uspokoić. No i jak mam robić sekwencyjne otwieranie dłoni??? Nawet przy pracy stóp tak się nie denerwuje. Mogę z nią robić odruch ochrony ścięgien, i nie ma nerwów. A po poprzednim turnusie były i to duże.
Dzisiaj nie wyrabiam na kręgosłup. Zauważyłam jedną prawidłowość. Jak jeżdżę z Agnieszką na rezonans do Piły, to mój kręgosłup jest mniej obolały. No i faktycznie w tygodniu mi tak nie doskwiera, pomimo, że noszę Agi częściej niż w weekend. Jutro jade do Piły, mam nadzieję, że się poprawi. Dzisiaj jadę na przeciwbólach.
Ostatnio tak przyglądam się mojej córce i jakbym coś przegapiła. Kiedy ona tak urosła? To już naprawdę duża dziewczynka. Jeszcze trochę, a dziecięce kocyki będą dla niej za krótkie. Po turnusie wyciągnęła się strasznie. Na szczęście nie przytyła w szerz od zeszłego roku, bo spodenki nosi te same. Nawet te 3/4, które myślałam, że w pupce będą za ciasne, są jeszcze dobre! Strasznie się cieszę, bo są świetne. Ostatnio kupiłam Aginkowi odżywkę w spreyu dla małych księżniczek. Ma piękne włosy po niej. Nie plątają się tak i rozczesują się pięknie. Sam szampon już nie wystarczał.
Nie wiem czy pamiętacie, pisłam kiedyś o takich dziwnych krostkach, jakie robiły się Agi na stopach i troszkę na rączkach. Teraz jak jest ciepło, Agnieszka dużo jest bez skarpetek. Zauważyłam, że zaczęło to schodzić. Prowdopodobnie to skutek potu i braku powietrza. Dłonie cały czas zaciśnięte w piąstki, a na nóżkach ciągle skarpetki. Na noc nie zawsze ubierałam, ale i tak była przykryta. Niby wszystko naturalna bawełna, a jednak nie oddychają. Już nawet starałam się skarpetki bez tych gumeczek na spodzie kupować. Mam nadzieję, że teraz już się to wszystko wygoi.
No i znowu mnie wywaliło z neta! Oszaleję jak ten mój małżonek nic nie zrobi!!!
Moja Ty mała duża dziewczynko!!!!

piątek, 18 czerwca 2010

Basta! /18 czerwca 2010/

Myślę, że czas już chyba odpuścić. Ma Pani rację. Może Pani napisać co o mnie myśli. Może i jestem do bani. Wbrew oczekiwaniom wielu osób nie opisuję całego swojego życia ze szczegółami. Staram się opisać codzienność moją i Agniesi. Jednak widzę, że nie ma to obecnie sensu. Do tej pory nikogo nie obraziłam.
Mówi Pani, że ma prawo mi nawtykać. Tak samo czytelnicy mają prawo powiedzieć co myślą o Pani komentarzu. Nie skasowałam żadnego negującego mnie komentarza, nie kasuję broniących mnie komentarzy. Więc nie wiem, kto tutaj się bardziej oburzył. Już tłumaczyłam, że nie oburzyłam się, tylko zrobiło mi się przykro. Na błędach człowiek się uczy i konto prywatne na blogu było jednym z nich. Było ono niespełna pół roku.
Co do pedofili, to chora wyobraźnia może uznać za zachęcające zdjęcie dziecka nawet w krótkich spodenkach. Nagich zdjęć córki nigdy nie zamieściłam. Ma zawsze pozakrywane części intymne. Proszę mnie tu nie obrażać. Jedno zdjęcie kiedyś usunęłam, bo ktoś sobie pomyślał, że Agi rehabilitowana jest na golasa. I kto ma tu chorą wyobraźnię?
Dzięki temu blogowi przekonałam się jak wspaniali potrafią być ludzie. Przekonałam się też jak okrutni potrafią być. Na szczęście to pierwsze przeważa nad tym drugim. Poznałam wiele wspaniałych, wrażliwych i mądrych ludzi. Ludzie Ci stale są ze mną w kontakcie i potrafią jakoś wesprzeć, dać kopa do działania… Nie zapominam też o pomocy materialnej i finansowej. Każdy gest, każde ciepłe słowo z Waszej strony jest dla mnie czymś wielkim. Na każdy meil odpowiadam szczerze. Wciśnięcia przycisku „delete”, byłoby najprostsze. Jednak blog ten kosztował mnie dużo pracy. Wiem, że kilka osób znalazło dzięki niemu pomoc. Widać nie interesuje Was zdrowie mojej córki. Większą sensację budzi fakt, że udało mi się jakoś wykaraskać z kłopotów. Otóż nie, nie udało się. Nie mam pieniędzy na rehabilitację, samochód muszę spłacić, zebrać na kolejny turnus. Może mogłabym i poruszać się autobusami, albo pociągiem. Niestety, możecie sprawdzić w necie. Wągrowiec systematycznie odcinają. Żeby dojeżdżać do pracy, ludzie musieli kupować samochody. Taksówki są trzy – koszmarnie drogie, miejskie prawie nie jeżdżą, trasa na Poznań ciągle w remoncie, a do Piły bardzo mało autobusów jeździ. Teraz właśnie weszłam w kolejny etap „zaciskania pasa” Chciałam zwyczajnie cieszyć się z Wami, że samochód będę jednak miała, ale przeliczyłam się. Znowu czegoś się nauczyłam.
Dziękuję wszystkim za pomoc, mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam. Jednak jeżeli ktoś mi coś zarzuca, mam prawo się bronić. Wytłumaczyłam się z konta prywatnego na blogu, w komentarzu. Jeżeli zbieram na coś to pokazuję Wam, że to kupiłam, albo byłam w danym miejscu. Wydaje mi się, że to jest odpowiednie rozliczenie.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Wystarczy już tego darcia kotów, bo nie ma o co. A to, że napisze że kocham swoją córkę… Naprawdę Wam tak przeszkadza?

wtorek, 15 czerwca 2010

Może i żebrak. /15 czerwca 2010/

W końcu dojechaliśmy do okulisty. Pani doktor miała rację. Podrażnienie, to była prawdopodobnie alergia na pyłki. Pan doktor dokładnie obejrzał dna obydwu oczu. No i wszystko jest dobrze. Po raz pierwszy Agniesia była badana na siedząco, a nie głową w dół. Dorasta mi dziewczynka!! Jak nic :)))
Rozmawiałam też na temat tych bladych nerwów wzrokowych, o których mówiła Pani doktor na Przybyszewskiego. Okazało się, że faktycznie w lewym oczku jest nerw blady, ale nie na tyle mocno uszkodzony, żeby spektrum widzenia było mocno ograniczone. Natomiast co do prawego oka, Pani doktor nie ogła oglądać nerwu wwzrokowego, bo go nie widać. Blizna nie pozwala go dojrzeć! A jakoś muszę przyznać, że bardziej ufam Panu doktorowi, niż tej niestety, przypadkowej Pani okulistce. Tym bardziej, ze Agi śledzi przedmity, okazuje niezadowolenie, jak wyłączę jej światło, a ona akurat sobie na coś patrzyła. Do tego wszystkiego, Agniesia od jakiegoś czasu wypatrzyła telewizor. Nigdy jej specjalnie nie interesował. Ostatnio wygina się w jego stronę i śledzi to, co w nim jest grane. Dzisiaj jak wyłączyłam telewizor na masażu, to sięgło się cioci Soni. Hihihi…
Jestem ciekawa, czy uda nam się w tym tygodniu spotkać z Asią. Chciałabym, żeby oceniła tą rączkę. Jutro mieliśmy mieć z nią zajęcia, ale chyba zapomnieli, że jadę do Piły i zajęcia musza być od rana.
W sobotę leciałam do sklepu medycznego, bo NFZ odesłał receptę na cewniki. Okazało się, że uznali mój podpis za nieczytelny! Jeszcze trochę, a będą brali wzory podpisów jak w banku! Dobrze, że nie padało i mogłam iść z Agunią.
Zastanawiam się czy się odnieść do tego anonimowego komentarza. Najwyraźniej ktoś się nudzi i próbuje sprowokować. Tylko nie wiem co i kogo. Kiedy zrozumiecie, że z subkonta dziecka nie kupuje się samochodów ani nie placi czynszu. Z subkonta mojej córki moge zapłacić za turnus, za rehabilitację, za leki, pampersy, sprzęt rehabilitacyjny i paliwo, albo bilety – jeżeli udokumentuję, że jechałam z dzieckiem w konkretnym celu. Dzięki tym pieniądzom, Agi ma zapewnioną lepszą jakość życia, o ile tak można wogóle powiedzieć. Prywatnego konta nie podaję. A to, że napiszę o tym czego potrzebuję…to prawda i życie. Wyobraźcie sobie, że my też staramy się normalnie żyć. Robimy zakupy w marketach, zdarza się że jemy, myjemy się a nawet robimy pranie! Szok prawda? W końcu na to też ida pieniądze! Samochód to nie moja fanaberia. To konieczność. Mimo wszystko pozdrawiam Cię serdecznie, życzę wszystkiego dobrego i następnym razem więcej odwagi! Podpisz się!!!
Jakoś tak niefajnie mi się zrobiło. Moge nawet i żebrać. Jeżeli dzięki temu będzie zdrowe moje dziecko – czemu nie!?
Aguniu, tak się cieszę, że oczka są w porządku. Mamusia tak się bała!!! Kocham Cię!!!

sobota, 12 czerwca 2010

Postęp!!!! /12 czerwca 2010/

Witajcie, coś ostatnio nie mam weny do pisania! Zrobiło sie nagle tak cieplutko i człowiek ledwo oddycha. Agunia leży generalnie tylko w pampersie, bo niestety jest tak ciepło, że otwarcie okna nie pomaga ani trochę. Nawet odrobinka chłodnego powietrza nie wpada, ani w dzień, ani w nocy. Jednego dnia zimno, następnego upał. Oszaleć idzie. Jazda do Piły samochodem to zwykła męczarnia. Niedosyć, że kierowcy jak ogłupiali, bo zmęczeni, to jeszcze cieknie po plecach, bo słońce nagrzało blachę. Są dwie możliwości, albo robię się już za stara, albo jest faktycznie za gorąco…
W środę na rehabilitacji był Mirek. A Agunia, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, poddała się wszystkim ćwiczeniom z wujem. Nawet wuja przekładając Agi z tapczanu na materac, miał problem. Przyzwyczaił się bowiem do tego, że Agniesia sztywnieje jak zabiera się do ćwiczeń, a tu niespodzianka! Agi rozluźniona na maksa! Mirek miał trzy podejścia żeby ją zdjąć z tapczanu. A niech się młodzież uczy!!! Czwartek i piątek już były znośniejsze co do rehabilitacji, a skład był ten sam. Znaczy Sonia i Karolina. Ustaliłam wstępnie, że jeden tydzień będzie przychodził Mirek, a jeden Sonia. Będą się wymieniać, tak jak Asia z Karoliną. No a raz kiedys Paweł. Mamy full wypas obsługę! Agunia jest wykończona upałami. Nawet nie ma kiedy na spacer iść. Do wieczora jest gorąco, a jak się troszkę ochlodzi, to komary zaczynają ciąć!
Na niedzielnym spacerze Agi ugryzł jakiś pająk w nóżkę. Dopiero teraz zaczyna jej schodzić krwiak i siniak jakie jej wyszły. Nawet nie wiem jak i kiedy. Musiał być w kocyku, którym owinęłam jej nóżki. Dzisiaj w nocy pod oczkiem znowu coś ją ugryzło.
Dzisiaj Agunia nas zaskoczyła. Po połudnniu tata zaczął się z nią wygłupiać. Skutkiem tego było…zgięcie lewej rączki w łokciu do kąta ponad 90 stopni!!! Arek na końcu się wystraszył, że coś połamał, ale nie ma takiej możliwości. Po pierwsze, Agniesia by płakała, po drugie, rączka by spuchła, a po trzecie nie było to robione na siłę! Na chwilę obecną rączka się zgina i pozostaje w lekkim ugięciu!!! CUDA SIĘ ZDARZAJĄ!!!! Jeszcze została jedna rączka i stopy!!! Jedziemy na turnus w październiku, choćbym dokopać się do skarbu musiała!!!
Samochód nie jest jeszcze wystawiony na Allegro, bo nie wiedziałam ile mogę żądać. Skoro kupcy się wycofali, chciałam wiedzieć, czy za dużo nie żądałam. Do tego czakam na telefon od jednego Pana z nadzieją, że jednak… No i musze go najpierw przestawić, bo na firmowym placu może stać, ale jak zaczęli by chodzić i oglądać…szef mógłby się rozmyślić. Chciałam też wszystkim podziękować. Wszystkim tym, którzy pomogli mi zebrać pieniążki na samochód! DZIĘKUJĘ!!!!
Wrzucam kilka fotek, które obiecałam!
Agniesia i Dropsik Czarusia – Słodziaki!!!

 No i ta raczka :)))
 Agniesiu, byle tak dalej córeńko!!! KOCHAM CIĘ!!!!!!

wtorek, 8 czerwca 2010

Rehabilitacji NIE!!! /8 czerwca 2010/

Witajcie. Z wyjzdu do Poznania nic nie wyszło. Niestety nie miałam z kim jechać. Pojadę jednak w najbliższym czasie. Troszkę się oczka poprawiły. Rozmawiałam w niedzielę z Panią doktor, i swierdziła, że to może być alergia na pyłki. Podobno są dużo bardziej agresywne niż w zeszłym roku. Możliwe, że coś w tym jest, bo więcej ostatnio wychodzimy, a Agniesia denerwuje się jak wieje wiatr i wrażliwsza na słońce się zrobiła. Cały czas zalewam jej oczka sztucznymi łzami i trochę się poprawiło. No nic, ale pojechać pojadę.
Od wczoraj mamy znowu rehabilitację. Jednak Agniesia jest tym faktem zdruzgotana. Jak tylko zobaczyła ciocię Sonię, zaczęła się spinać i płakać. Niewiele lepiej było jak przyszła ciocia Karolina. Na chwilkę się uspokoiła jak Karola robiła jej plecki i kręgosłup. Na szczęście niewielkie straty. Tylko piersiowe troszkę poszły. Na wałku nie chciała ćwiczyć, trzymać głowy w pionie też nie chciała. Bunt na całego. Dzisiaj zareagowała na Sonię tak samo. Ciocia musiała masaż na boczku robić. W tej pozycji Agunia jest trochę spokojniejsza. Zobaczymy co będzie jutro. Na 11 jedziemy jednak najpierw do Pani Danusi.
Na 14 jechałyśmy do Piły. Oczywiście na ostatnią chwilę, jak zawsze. Samochód nagrzany, Agniesia spocona, mam nadzieję, że się nie przeziębiła. Agunia na rezonansie była nawet spokojna. Ja byłam z niej wyjątkowo dumna, bo siedziała wyprostowana, a stopy były w całkiem niezłym stanie i dotykały ładnie podstawy rezonansu. Pani nie musiała nawet mocno trzymać.
Później pojechałyśmy w odwiedziny do Eli i Arka. Dropsik nawet okazał radość na nasz widok! Ani razu nie zaszczekał, tylko merdał ogonkiem. Agusia zdrzemnęła się na dworku w pełni szczęśliwa. Myśmy dostały trochę fantów na aukcje, troszkę ciuszków do wysłania potrzebującym chłopcom i jak zawsze dużo pozytywnej energii!! Dziękuję Wam za wszystko!
Wiecie, pierwszy raz jechałam tak daleko, od czasu wypadku. Nawet nie było tak źle. Najgorsze jednak było to, że w Pile wyłączyli wszystkie światła!! MASAKRA!! Wiecie jak to jest, jak światła są w pewnych miejscach, zwłaszcza tych ruchliwych, od zawsze, kto patrzy na znaki!! Sięgnęłam jednak pamięcią do nauki jazdy, i coś się zajarzyło. Jechałam więc główną i miałam pierszeństwo. A ponieważ mam „szczęście”, zawsze stałam na krzyżówce pierwsza! KOLELA!!! I te nieszczęsne ronda, które chyba długo jeszcze będą mi się źle kojarzyć. Zwłaszcza te z oznakowaniem poziomym, gdzie nie ma już żadnych śladów pasów! Pozdrowienia dla służb drogowych w Pile!!!
No nic w czwartek znowu wyjazd do Piły. Jak mus, to mus. Załamałam się, bo nie mam jednak kupca na samochód. Jutro wystawię go na Allegro. Może będzie ktoś chętny na mojego złomka kochanego! Trochę mi to komplikuje życie, bo zamierzałam te pieniądze ze sprzedaży dołożyć do samochodu, który muszę kupić. Teraz jeżdżę autem Danki, ale w końcu będę musiała go oddać. Poza tym jest niskie i dzisiaj już to boleśnie odczułam. Jak wkładałam wózek do bagażnika, ledwo się podniosłam!! Bałam się, że nie będę mogła prowadzić. Na szczęście nie jest tak źle. Doskwiera mi prawe ramię i kark. Może to jakieś skutki wypadku się odzywają i mam bardziej osłabioną rękę… Nie wiem, ale pewnie będę musiała się przejść na rehabilitację. W tym tygodniu jeszcze czeka mnie wyjazd do Gołańczy, także całkiem niezły plan jak na te kilka dni.
Agniesiu, skarbie Ty mój, zacznij pracować! Koniec leniuchowania! Od jutra zaczynamy ćwiczenia wg rozpiski Pani doktor!!! No i pamiętaj, że Cię kocham!!!

niedziela, 6 czerwca 2010

Nowy przyjaciel Agi :))) /6 czerwca 2010/

Ten tydzień upłynął nam pod znakiem prania i sprzątania. Wychodzę już na prostą. Jednak z wyjazdu do Piły na rezonans w tym tygodniu zrezygnowałam. Pani nie była zachwycona, ale trudno. Agniesia tak naprawdę była zmęczona jeszcze po turnusie, a tak poza tym mama nie czuła się najlepiej. Pewnie pojechałaby, jakbym poprosiła, jednak wolę nie ryzykować. W przyszłym tygodniu pojedziemy sobie na spokojnie. Odwiedzimy jeszcze ciotkę i wuja. Mają obiecane, a i ja z miłą chęcią ich odwiedzę.
Pogoda zaczęła się poprawiać i zaczęłyśmy chodzić na spacerki. Agniesia jest w siódmym niebie! Tylko mi się nie podobają jej oczka. Często łzawią i są przekrwione. Czas chyba jechać do okulisty. Jutro raczej nic z tego, ale w poniedziałek na 20 pojedziemy. Już nie wiem, czy ma przewiane te oczka, czy jak.
Agniesia zrobiła się taka inna… Nie wiem jak to opisać… Wydaje mi się, że więcej do niej dociera, więcej rozumie z tego co do niej mówię. Mam nadzieję, ze to nie jest złudzenie. Do tego już nie walczy o to, żeby wisieć głową w dół tak często. Będąc u mnie na kolanach, woli się do mnie przytulić. A tak poza tym, zrobiła się luźniejsza. Pięknie siedzi, już ugina nóżki jak opadają jej z siedzenia. Rzadziej sie napina. Ja mam nadzieję, że teraz to tylko do przodu pójdziemy!!!
Wczorajszy i dzisiejszy dzionek spędzony praktycznie w całości na dworku. Ciocia Ela i wuja Arek z Czarkiem przyjechali do mojej mamy. Musieli w końcu obejrzeć swojego kotka, który wygląda jak dwie pozostałe kulki z cóżkami. Na szczęcie dla Zmiotki, ich mamy, kociaki od ponad tygodnia opychają się już karmą. Nie dałaby rady ich wykarmić, głodomorów jednych!! Trzy chodzące włochate brzuchy 
Przywieźli ze sobą nowego przyjaciela dla Agniesi. Małego Dropsa – Jork. Kruszyna ma dopiero 3 miesiące i w porównaniu z Sonią… Nie tego nie można porównać! Wczoraj psina się trzęsła i denerwowała. Spał u Agusi na brzuszku, schowany pod kocykiem. Było mu tam bardzo dobrze. Dzisiaj już odważny psiak prowokował Sonię do zabawy! Uciekał, a ona go goniła. Uwierzcie mi – wrażenia bezcenne! No i to stykanie się nosami. Soni łeb (labrador) jest większy od Dropsa!!! A Agniesi było cudnie! Sonia na przywitanie w sobotę władowała się nam do samochodu i jej całą buzię wylizała!!! Agniesia była zaskoczona, ale ani odrobinę zdenerwowana. Tak więc mamy niezłą dogoterapię. Sonia wylizuje Agniesi rączki i uszko, a Drops tuli się!
Dzisiaj nawet Agniecha bawiła się z nami w berka. Co prawda uciekała na taty rękach, ale była przeszczęśliwa. Oczy wielkie, zachwycone. Niebardzo wiedziała o co chodzi, ale podobało jej się! Nawet Czarek dał się zlapać Agniesi! Kochany smyk!!!
Zabawa na świerzym powietrzu ma swoje minusy. KOMARY!!! Latające pijawki! Nic nie pomagało! Moje biedne dziecko zarobiło 3 ukąszenia wczoraj. Pilnowaliśmy, wypryskaliśmy wokół niej środkiem przeciw komarom i niewiele to pomogło. Dzisiaj się udało bez ran odniesionych w boju.
Wczoraj zabrałam się za pisanie kolejnych apeli. Pierwsze wysłałam. Jeszcze w poniedziałek kilka wyślę. Może ktoś nam zapłaci za rehabilitację. Miesiac mam opłacony. Poszło z debetu i reszta zaskórniaków. Na samochód też mam już kupca. W poniedziałek mam nadzieję go sprzedać.
Wrzucę kilka fajnych fotek z Aginkiem i psiakiem do galerii, jak zgram na pendrive.
Agniesiu, kocham Cię…tęsknię…