sobota, 29 stycznia 2011

Słaby kręgosłup /29 stycznia 2011/

Trochę mnie tu nie było, ale po ostatnich wydarzeniach, musiałam dojść do siebie. Agniesia dzielnie się trzyma i nie choruje. Jakby nie patrzeć, to już miesiąc bez antybiotyku! Oby tak dalej!!!
Ostatnio zauważyłam, że u Agulka prawa stopa jest w lepszej kondycji. Wyprostowała się i w zgięciu kolanka mogę ją postawić na palcach i poduszeczce stopy!!! Jeszcze żeby wyprostowała nam się ta druga nóżka! Codzienne rehabilitacje jednak coś dają. To bardzo mozolna praca, ale jak widać maleńki postęp, serce rośnie. Dzisiaj Asi udało się cudnie wyprostowań pulchną rączkę. Z nóżkami nie mogła pracować, bo niestety Agi wypadł dysk!!
Przecież oszaleć można. W zeszłym tygodniu rwa, teraz dysk… Boję się przyszłego tygodnia. Tylko ten dysk, to chyba przeze mnie. Jak wyciągałam ją z łóżka, wzięłam na ręce i wtedy poczułam jakieś strzelenie w kręgosłupie. Asia, jako rehabilitant z dużą praktyką, oświeciła mnie, że moja Agi ma słabe stawy, kości… Wystarczy ją źle złapać i można jej coś złamać, bądź zwichnąć. Ona nie jest przystosowana do biegania i nie ma używanych stawów, jak to powinny robić dzieci w jej wieku. Takie straszne prawdy docierają do mnie co jakiś czas.
Okazuje się, że nawet pionizator może zrobić jej krzywdę. Tylko ja to zauważyłam już dawno, że jak ją wkładam w pozycji pionowej, to ma bóle kręgosłupa i ciągłe nastawianie. Teraz ma ułożony pionizator w formie fotelika.
Coraz dłużej Agniesia utrzymuje główkę bez trzymania przez mamę. Niestety, znowu coraz bardziej ją skręca w prawą stronę. Podejrzewam że ma tam mięśnie (czy co tam jest) krótsze i tak jej wygodniej.
Moje dziecko udowodniło mamusi, że bardzo nie lubi myć ząbków. Kupiłam jej nową szczoteczkę. Pokazuję Agniesi i opowiadam co to jest, a ona wielkie oczka, pełne przerażenia i ta krzywa minka. Myślałam, że padnę ze śmiechu! Nagle okazuje się, że rozumie co mamusia do niej mówi…
Kochani życzę wszystkim udanego weekendu.

sobota, 22 stycznia 2011

Jednym słowem życie… /22 stycznia 2011/

Mam wrażenie, że ostatnie dwa tygodnie, ktoś mi wyjął z życiorysu… Wydarzyło się sporo, ale nie o wszystkim chcę opowiadać. Powiem tylko, że zawiodłam się na osobie, którą ceniłam i szanowałam. Okazało się, że oszukała wiele osób udając swoją chorobę i biorąc wszystkich „na litość”. Było mi najpierw przykro, potem byłam skołowana a na końcu zła. Złość jednak mi już mija, zawiedzione uczucia pozostaną na zawsze. Pewnie nigdy już jej nie zaufam. Na szczęście ja nie należałam do osób pomagających finansowo. Mając dziecko niepełnosprawne nie mieści mi się w głowie jak daleko można się posunąć w swoich oszustwach… Nie kłamię, a z resztą nie umiem. Tak więc dla mnie to zaskakujące. Poza tym wychodzę z założenia, że każde kłamstwo kiedyś wyjdzie na jaw. I z doświadczenia wiem, że tak jest. Ponieważ obiecano mi, że ta osoba będzie się leczyć nie piszę, o kogo chodzi. Jednak jeżeli się dowiem, że sytuacja się powtórzyła nie omieszkam opisać tej historii ze szczegółami. Mam nadzieję, że nie będzie takiej konieczności, chociaż już wiem, że coś idzie nie tak.
Minęło trochę ponad rok, od czasu jak dostałam po głowie za pomaganie jednej Pani, teraz to… Dobrze, że znam osoby naprawdę uczciwe, które przywracają wiarę w człowieka. Proszę Was pomagając, uważajcie. Później człowiek zastanawia się nad sensem pomocy, a wielu na nią zasługuje. Jedna osoba potrafi zniszczyć wiarę w ludzi.
Później, a właściwie w tym samym czasie, pojawiły się komentarze na moim blogu atakujące głównie moje dziecko. Czyli uderzające w najbardziej kochaną przeze mnie osobę. Dopiero następnego dnia zorientowałam się, kto może być ich autorem. Za rękę nie złapałam, ale…
W środowy wieczór dowiedziałam się, że zmarła Ewa Smeja. Jeszcze jest mi ciężko w to uwierzyć. Owszem, miałyśmy z Ewą różne poglądy na życie, ale to co jej się przytrafiło… Jej rodzinie… Przecież Ania taka mała jeszcze… Owszem ma tatę, ale najczęściej mama jest dla dziecka odrobinę ważniejsza. Potworne to wszystko. Należał jej się szacunek za to czego dokonała i co osiągnęła pomimo swojej choroby, swojej niepełnosprawności. Tacy ludzie udowadniają, że można, że wystarczy bardzo czegoś chcieć i o to walczyć. Szczerze współczuję rodzinie Ewy[*][*][*].  
Ta niepotrzebna śmierć uświadomiła nam wszystkim jak bardzo jest kruche nasze życie. Nie wiemy jak wiele życia nam jest pisane. A nie potrafimy docenić tego co mamy. Mamy ciut większe mieszkanie, za to dużo droższe. Jednak ja cieszę się, że je zmieniliśmy. Widząc ile kosztuje mnie zniesienie Aginka z tych kilku stopni, nie wyobrażam sobie znoszenia jej z drugiego piętra. Owszem, pewnie mieszkania będę szukać jak się zrobi cieplej, ale na wynajem. To nas trochę przerosło… Nauczyłam się doceniać chwilę. Od pewnego czasu cieszę się drobiazgami. Wiem jak ulotne są chwile szczęścia, że częściej i dłużej nosimy w sobie żal i urazę. Patrząc na Agi w nocy płaczę, chwyta mnie spazmatyczny szloch, że nie dana mi była jeszcze choćby chwila z nią.
Kochani, szanujmy siebie na wzajem. Życie nauczyło mnie, że należy zawsze dać drugiej osobie szansę (nieraz potrzebny jest na to czas). Należy cieszyć się z drobiazgów, dążyć do spełnienia marzeń. W końcu mamy te marzenia, po to, żeby je spełniać.
Wracając jednak do naszej codzienności…
Agniesia na szczęście zdrowa. Jednak jej kręgosłup znowu ucierpiał. W środę Karolina ustawiła jej trochę krzyżyki, ostrzegła, że może ją boleć. Jednak nic takiego strasznego nie było. Myślę teraz, że Agi jest zwyczajnie bardzo odporna na ból. Udowodniła to następnego dnia. Już podczas czwartkowej rehabilitacji, na samym początku Agi ostro zareagowała na prostowanie prawej stopy. Ewidentnie coś ją bolało. Karolina ułożyła ją na brzuszku, a Agi w pałąk się wygięła. Przewróciłam ją na boczek i nic lepiej. Widoczne były takie spięcia bólowe. Poprosiłam ciotkę o sprawdzenie bioderek i kręgosłupa. Z prawej strony kręgosłupa była czerwona plamka. Potwornie wrażliwa. RWA KULSZOWA!!!  Chiropraktyką, Karolina delikatnie nastawiła uciskający nerwy krąg. Tejpy i oklejanie, a na koniec wałek, dla rozluźnienia kręgosłupa. Agniesia cały dzień była na nurofenie. Moja mała kruszynka… Kto to widział żeby pięciolatka miała rwę…
Tego dnia mieliśmy też kolędę. Przyszedł do nas bardzo młody ksiądz. Dopiero pół roku od święceń. Przez niemal całą kolędę wpatrywał się w Aginka. Nie wiedział jak się zachować. Jednak zachował się bardzo przyzwoicie. Tak jak Arkowi, mi, Aginkowi też podał rękę na pożegnanie. 
W tym tygodniu zamówię nawilżacz. Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że dostaliśmy dofinansowanie na turnus! Zapisani jesteśmy na kwiecień!!! Dziękuję za pomoc Stowarzyszeniu PŻD!!!
Życzę wszystkim miłej niedzieli i udanego tygodnia! Dziękuję wszystkim za to, że jesteście!!!!

wtorek, 18 stycznia 2011

Nasze życie /18 stycznia 2011/

Kochani dziękuję Wam za komentarze. Niestety jak widać osoba, która wpisała te komentarze (chore jak dla mnie), świetnie się bawi. Macie rację, internet naszpikowany jest niebezpieczeństwami, właśnie m. in. pod taką postacią. No a pisząc bloga, muszę się z tym liczyć. Wszystko byłoby dobrze, tylko ta osoba, zaatakowała najbardziej bezbronna istotę ludzką na ziemi – dziecko! Obrażając je tym samym i uznając za wadliwy „produkt”, który nie powinien był się pojawić na tym świecie. Jednak ten ktoś nie pofatygował się zapoznać się z historią mojej córci. Nie będę jej przytaczać, bo to strata czasu. Zainteresowane osoby ją znają, albo doczytają. Tak samo jest z większością naszych kochanych skarbów. W zadziwiający sposób, mają one niesamowitą wolę walki. Uwierzcie mi, że to przez co przechodzą nasze dzieci podczas rehabilitacji, czy masażów (tak bagatelizowanych, przez niektórych laików), czego doświadczają w szpitalach, czy na turnusach… Dorosły nie dałby rady.
Wiem jedno, niepotrzebnie usunęłam najpierw te komentarze z miejsc, w których się pojawiły. Otóż mam nadzieję, że jest szansa dojścia po IP, kto jest ich autorem. To jest jedyna walka z blogowymi trollami. Trzeba ich wykrywać i blokować. Może frajdę Wam sprawia jak udaje się Wam wywołać kłótnię na takim blogu, jak wielokrotnie już się to tutaj zdarzyło. Jednak tym razem jestem dumna, że Agniesia ma tak oddanych czytelników. Wiem, że niektórzy z Was, mówię tu o mających również niepełnosprawniaczka w domu, poczuli się także dotknięci. Dlatego wrzuciłam tu post. Działałam pod wpływem chwili, a spłakałam się na samym końcu pisania postu, bo nie mogłam zrozumieć dlaczego ktoś tak nienawidzi naszych dzieciaczków. One są tak kochane… Tyle w życiu musiały przejść, a jeszcze więcej je czeka. Na szczęście jako rodzice takich dzieci staramy się jakoś przygotować do życia w tym świecie pełnym niespodzianek. Nie zawsze jest to tzw gwiazdka z nieba. Najczęściej cios w plecy, rzucający na kolana. My jednak podnosimy się i czekamy na kolejne razy! Bo musimy dać radę! Dla nich!!!
Staram się podchodzić do życia pozytywnie. Pomagam innym ludziom na ile tylko sytuacja mi pozwala. Zdarzyło się już parę razy, że niestety w swej naiwności dałam się wciągnąć w jakieś chore intrygi, jednak swoje wypłakałam i umacnia mnie to tylko w tym, że muszę być ostrożniejsza w dobieraniu znajomych. Nic jednak nie zmieni tego, że nadal chciałabym znać losy tych dzieciaczków i życzę im z całego serca jak najlepiej. Nadal jednak staram się pomóc, każdemu, kto mnie o to poprosi. Chętnie się podzielę swoim doświadczeniem i wiedzą, choć niestety niewiele wiem. W inny sposób nie potrafię pomóc… A szkoda.
Co do naszych zakupów dla dzieciaczków. Nie wymagajcie od nas skanowania każdej faktury na zakupione leki czy sprzęt. Uwierzcie mi, często jest ich naprawdę wiele. W skrócie powiem Wam, że każda faktura musi być opisana, pozycja, po pozycji – do czego zamierzam użyć gaziki jałowe, sól fizjologiczną, cewniki anestezjologiczne, nootropil, Kidabion, czy wałek rehabilitacyjny. Faktury za paliwo należy rozliczyć z wyjazdami na udokumentowane zabiegi i rozliczyć kilometry.
Faktycznie, zdarza się, że ktoś ma fajny telewizor, komputer, czy dom. Co do samochodu, to ja akurat już swoje po uszach dostałam… Niektóre rzeczy traktujemy jako kapitał. Uwierzcie mi, że czasem, żeby zapłacić rachunki, trzeba siedzieć pół nocy i wystawiać co się da na Allegro, żeby starczyło.
Tak jak Ktoś napisał, niektóry sprzęt jest zakupiony przed narodzinami naszych pociech, ale nawet gdyby, pozwólcie nam też na odrobinę „luksusu”. Taką namiastkę normalności. Dla mnie komputer jest oknem na świat. Siedząc całymi dniami w domu, tylko tak mogę sobie pozwolić na rozmowę z przyjaciółmi czy odrobinę relaksu.
Zdaję sobie sprawę, że zbyt często wykrywane są afery z rodzicami chorych dzieci w roli głównej. Jednak nie można uogólniać. Ich na szczęście jest mniej. A dzięki czujności wielu ludzi, sprawy szybko wychodzą na światło dzienne.  
Subkonto pozwala nam na opłacenie niezbędnych dla naszych dzieci zabiegów. Dzięki temu, wynagrodzenia możemy poświęcić na życie. Czy to naprawdę coś złego? Tak naprawdę 1% jest z podatku, który i tak odebrał nam fiskus. Nie otrzymalibyśmy go spowrotem, nie ma takiej szansy. Zamiast cieszyć się, że możemy dobrze spożytkować „odzyskane” w ten sposób pieniądze, nie pozwalasz (mówię tu o komentującym), nawet nam poprosić o wpłatę na subkonto naszych dzieci. Na moim blogu zlinkowanych jest wiele blogów. Każdy może przekazać 1% na cel, jaki sobie życzy, albo pozostawić te pieniążki w budżecie Państwa. Dobry pomysł, w końcu dziura nadal tam jest.
Dobrze kochani, nie chcę zostać źle zrozumiana. Chcę tylko w przystępny sposób wytłumaczyć jak wyglądają nasze sprawy finansowe. W miarę możliwości staram się rozliczyć z zakupionego sprzętu. Jednak ciężko rozliczyć się z rehabilitacji, która jest praktycznie codziennie, a pochłania w zastraszającym tempie zasoby na subkoncie. Dzięki Waszym wielkim sercom, mamy z czego brać te pieniążki.
Patrzę na moje dziecko i zastanawiam się coraz częściej, kiedy to się stało, że ona z niemowlaka stała się już dużą dziewczynką. Z dnia na dzień jej włoski robią się coraz bujniejsze i przypominają kolor moich, jej buzia jest coraz mniej dziecinna. Ma czasami taki poważny wzrok, dzieci takiego nie maja, nie pięciolatki. Ona od września powinna zacząć zerówkę. Boli. Rozmawiałam z koleżanką, jednak w tym roku nie są w stanie utworzyć grupy dla dzieci głęboko upośledzonych. Odroczę ją o rok. Może od przyszłego nasze Stowarzyszenie uruchomi taką grupę. W tym roku musimy złożyć wniosek o nowy wózek. Wyobrażacie sobie, że to już trzeci rok, jak ma go Agi? Rozciągnięty jest już maksymalnie i mam nadzieję, że do jesieni wytrzyma jeszcze to moje dziewczynisko. Wierzę, że i tym razem uda nam się zdobyć fundusze na zakup nowej Kimby.
Kochani, dziękuję za wsparcie. Mam nadzieję, że już teraz będzie wszystko dobrze. Nie życzę nikomu tak pustych komentarzy. Wszystkim życzę szczęścia i samych dobrych zdarzeń na swej drodze. Miłego dzionka! :)))

piątek, 14 stycznia 2011

Najlepiej zabić /14 stycznia 2011/

„czy wy ludzie macie dobrze w glowie? Gdzie jest usmiech na twarzy tej polprzytomnej istoty? Pewnie wiele z was wypisze jaka to przepiekna laleczka cudowna kruszynka tylko buziulka nieco krzywiutka.Piszcie o takich dzieciach normlnie bo czytajac te wasze teksty zamiast wspolczucia rodzi sie smiech”
„dziecko jest straszne bardzo mi przykro.Zupelnie nie rozumiem idiotek co sie nia zachwycaja.Przeciez to biedne chore dziecko.
Co z tego ze ma kucorki prawidlowo po polsku kucyki ale nic nie zmienia faktu ze niewatpliwie jest to czyjas tragedia

„Szanowne Panie!
jako czlowiek pelen tolerancji uwazam ze mozecie rodzic sobie te wszystkie wadliwe Spiace Krolewny i Aniolki Bohaterki.To Wasza sprawa.Oszolomy katolickie wywalczyly zakaz aborcji. I teraz meritum sprawy jakim prawem zebrzecie o 1 % podatku na wozki
specjalistyczne pieluchy rehabilitacje dla Waszych koszmarnych wadliwych Downow Edwardsow itp..Jezeli jest to dla Was tak olbrzymia radosc jak posiadanie tych niepelnosprawnych bajkowych postaci to dlaczego domagacie sie finansowania swojego kaprysu od ludzi obych.Czy nie jest to bezczelnosc.Jest tyle wazniejszych i lepszych miejsc ulokowania pieniedzy niz pomoc nie rokujacemu nic debilkowi na masazyste lub rehabilitanta.bardzo prosze opanujcie sie w swoich rozczeniach bo diabli biora jak sie widzi karykature dziecka przystrojona w kokardy na glowie i sukienki godne krolewskiego dziecka z ktorych i tak nic nie bedzie”

„jezeli Pani jest tak uszczesliwiona przyjciem na swiat tej spiacej Krolewny to dlaczego chce pani moj 1 % podatku za moja prace. Jest Pani na urlopie wychowawczym czyli ma Pani mozliwosc cieszyc sie felernym skarbem wiec nie rozumiem dlaczego bez ambicji zebrze Pani o pieniadze na umilanie tego stanu”
Tak moi kochani, to komentarze jakimi został dzisiaj uhonorowany mój blog. Wszystkie zostały usunięte. Moje dziecko, ale wynika z tych treści, że każde dziecko z wadą genetyczną, powinno zostać ZABITE. Przepraszam ale tak to rozumiem. Została obrażona moja córka, jak również inne dzieci niepełnosprawne. Ktoś, uważający się za osobę tolerancyjną, i inteligentną, uważa że ma prawo nas poniżać, szkalować i obrażać.
Wytłumaczcie mi proszę, bo nie rozumiem tego. Jakie prawo mają Ci ludzie do komentowania naszych poczynań. Naszym prawem, jak również uważam, obowiązkiem jest zapewnienie dziecku najlepszego życia. Godnego życia, bo tylko tyle możemy. Możemy to osiągnąć dzięki ludziom dobrej woli, osobom, które mogą przekazać 1% podatku, z którego rozliczamy się w fundacjach. Ku zdziwieniu wielu osób nie idzie to  na „waciki” dla mamusi. Z każdego zakupu rozliczamy się fakturami opisanymi,
na co dany zakup potrzebny był naszym dzieciom. Nie potrafimy niestety okazać naszej wdzięczności w inny sposób jak pokazując zakupiony sprzęt, zdjęcia z rehabilitacji czy pobyt na turnusie. Czasem nadużywamy słowa „dziękuję”, bo tylko ono oddaje wdzięczność naszą.
Generalnie żaden z rodziców nie mówi, że Ty Janie Kowalski masz przekazać !% na moje dziecko! Każdy ma prawo przekazać te pieniążki na co chce. Może wesprzeć drużynę piłkarską, może przekazać to na schronisko dla zwierząt, na Dom Dziecka, czy dowolną fundację, albo stowarzyszenie. Nie ingerujemy w to. Mamy prawo jednak poprosić o pomoc, bo nasze dzieci są warte każdej pomocy. Jakby mogły podziękowałyby samodzielnie, ale moja Agniesia nie może!!! Ma krzywą buzię, owszem, ale to moje dziecko!! Żyje, Oddycha. Na swój sposób zrozumiały przeze mnie, komunikuje się ze mną.  JAKIE MASZ PRAWO MAŁY CZŁOWIECZKU DOPROWADZAĆ MNIE DO ŁEZ???? NO JAKIE????

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Spacerujemy /10 stycznia 2011/

Pogoda na szczęście nam sprzyja, więc korzystamy ze spacerków. W niedzielę byliśmy, planowaliśmy jakąś małą godzinkę a wyszły dwie. Agi była tak szczęśliwa, że prawie nie oddychała. Leżała rozwalona w wózku i tylko odwracała delikatnie głowę czasami. Dzisiaj też poszłyśmy z godzinki zrobiło się 1,5. Jednak tak nam dobrze było. Agusia taka szczęśliwa jest na dworze. W sumie mi też było całkiem fajnie. Chociaż w niektórych miejscach nieciekawie się pchało wózek. Dałyśmy jednak radę.
Dzisiaj w końcu wymieniłam Agi rurkę. Miała ją w kiepskim stanie już. Nawet sprawnie poszło. Jednak muszę przyznać, nadal kosztuje mnie to masę nerwów. Jak tylko jakoś kiepsko mi wchodzi, zaraz się denerwuję. Na szczęście dzisiaj Agi nawet nie blokowała wkładania rurki. Jednak musiałam ją gdzieś podhaczyć, bo bidulka płakała przed chwilą. Obudziła się, żebym ją odessała i tak bardzo się krzywiła, musiało ją coś tam boleć. Mój mały skarb… A ja staram się to zawsze zrobić szybko i w miarę sprawnie. Żeby tylko jej nie skaleczyć. No ale skoro po założeniu przez laryngologa, czy anestezjologa Agi krwawiła… Czy ja mam prawo od siebie wymagać większej dokładności? Na szczęście do tej pory krwi nie było. I mam nadzieję, że tak zostanie. Myślę, że za rok będzie trzeba zrobić direktoskopię. Trzeba będzie sprawdzić, czy rurka nadal pasuje. W końcu Agi ma od 3 lat taką samą rurkę. Teraz nie widzę, żeby stwarzała jej jakieś problemy. Rok temu miała ostatnią narkozę, więc poczekam jeszcze.
Zapomniałam Wam napisać, że dzwoniłam do CZD. Zrezygnowałam z założenia grzybka u Agusi. Doszliśmy do wniosku, że jest on może i praktyczny u dzieci, które sobie same ciągną za wężyk i stale wyciągają go. Wiem, że ma być balonikowy, jak foley, a nie parasolkowy, jak ten co miała Agi poprzednio, i który tak fantastycznie wypchnęła po 2 tygodniach od założenia. Jednak podróż w takiej pogodzie, do tego tak daleko, po to, żeby Agi rozwaliła mi balonik po 2 tygodniach… Hmmm, chyba mija się z celem. Nad foleyem jakoś udaje mi się panować. Umiem go wymieniać i niespecjalnie nam przeszkadza wężyk. Przy grzybku jest ta niedogodność, że wężyk się zdejmuje po karmieniu. No i żeby nakarmić dziecko, trzeba je rozebrać. Trzeba ze sobą zawsze wozić te rurki i do tego pokarm musi być praktycznie zupełnie płynny. Rurki przy grzybku są cieńsze niż przy foleyu i praktycznie od razu się zatykają. Muszę jeszcze tylko zadzwonić i umówić się na kolejną wizytę do poradni.
Zapisałam się w końcu też do naszej Pani neurolog. Mieliśmy stawić się na początku roku, a tu okazuje się, że na koniec kwietnia dopiero wizyta. Masakra!!! No ale na szczęście z Agi nic się nie dzieje, więc nie ma potrzeby przyspieszać wizyty. Oby tak zostało.
Do Piły jeszcze nie dojechałam, żeby podbić zlecenia. Mam nadzieję, że w środę mi się uda pojechać. Jutro mamy w planach kolejny spacerek, chociaż ból głowy przepowiada raczej jakieś opady… Oby nie!!
~~~~~~~~~~
Żebrosiu, fakt, nie zauważyłam, już uzupełniam.
4. Roztrzepanie i chaotyczność – pasuje idealnie!!!
Pozdrawiam wszystkich cieplutko :))

piątek, 7 stycznia 2011

Nominacja do Kreativ Blogger /7 stycznia 2011/


Nasz blog został nominowany przez Longinę, w kategorii Kreativ Blogger. Kochana dziękuję za wyróżnienie. Jesteśmy tym tytułem zaszczyceni po raz drugi. Jest mi tak samo przyjemnie i miło jak poprzednio. Loniu, dziękuję serdecznie.
Teraz jako nominowana, powinnam dalej wyznaczyć kolejne blogi. Nawet chciałam, jednak spośród wielu blogów, tak strasznie trudno jest wyróżnić te najlepsze. Wyłamię się więc i nie wskażę kolejnych osób imiennie. Uznajcie więc, że każdy z Waszych blogów jest wspaniały.
Druga zasada, to podanie 7 rzeczy, jakich o mnie nie wiecie… To już nie jest takie proste. Blog jest głównie o Agniesi, owszem wtrącam czasem parę słów o sobie, może czasem za wiele, no ale skoro pisałam co lubię…spróbujmy!
1. Jestem strasznym uparciuchem…niestety, nie zawsze w słusznej sprawie! A buuuu…
2. Łatwo panikuję, ale staram się nad tym panować!
3. Uwielbiam leniuchować, niestety 
5. Jestem pamiętliwa i ciężko mi wybaczyć, jeżeli ktoś mnie zranił.
6. Mam paniczny lęk wysokości.
7. Czasem wychodzę z domu, żeby pobyć sama, a później mam wyrzuty sumienia…
To by było na tyle. Pozdrawiam wszystkich cieplutko i życzę miłego weekendu.
Ps.: Loniu faktycznie nie mogę się zalogować na Twój blog :((

Powolutku się buja /7 stycznia 2011/

Kochani moi, mam nadzieję, że pierwszy tydzień Nowego Roku upłynął Wam szybciutko i miło. Znów zaczyna się weekend i kto ma okazję może sobie odpocząć po ostatnich dwóch tygodniach pełnych świąt.
Sylwester spędziliśmy u rodzinki w Pile. Zaprosili nas, a Agulek w czwartek oficjalną dostała na to zgodę od Pani doktor, no i pojechaliśmy. Droga nie była najciekawsza, ale to nieistotne. Powolutku, dojechaliśmy na miejsce. Wspaniale się bawiliśmy. Agniesię ułożyłam do spania koło 21 i tylko sporadycznie budziła się wzywając mnie na odsysanie. Dopiero koło 5 cwaniara otwarła szeroko oczy i była trochę zaskoczona, że tata sapie jej nad uchem, a mamy nie ma. Co było robić – trzeba było kłaść się do wyrka. Utulona przez mamusię, pospała jeszcze troszkę, dając mamie szansę zdrzemnąć się troszkę. Na szczęście wracaliśmy dopiero w niedzielę, więc jeszcze sobie odespałam. Chciałam podziękować Eli i Arkowi za zaproszenie i wspaniale rozpoczęty Nowy Rok.
Agniesia oczywiście przez cały weekend była zupełnie spokojna, a to jakiś kot po niej przeszedł, a to mały piesek powąchał buzię, a to wielka Sonia wylizała rączkę. Do tego akwarium z rybkami i Czaruś podbiegający co chwila i dający Agi buziaczka. Ludzi tyle, że zawsze ktoś się do Agi odzywał i ktoś się nią interesował. Najwięcej jednak przytulała się z tatą. W sumie się nie dziwię, tylko dwie kanapy, a z Agi miał zawsze miejsce wygodne. Miłość, miłością, ale trzeba też główką ruszyć nie?
Agiś na szczęście jakoś zniosła z honorem pierwsze rehabilitacje, co prawda jak poinformowałam ją w poniedziałek, że przyjdzie wuja Mirek zareagowała głośnym fuuu. Jakbym nie słyszała powtórzyła kilka razy z przerwami, spoglądając się na mnie wymownie. Mieliśmy w końcu tydzień przerwy. Poniedziałek był jeszcze męczący dla mojego skarba, ale już kolejne dni coraz lepiej. Dzisiaj od rana ma psotne ślepka. Pięknie ćwiczyła, słuchała bajki czytanej przez mamusię i ucieszyła się z wizyty cioci Marty.
Niestety od wczoraj Aguś ma jakoś podejrzanie dużo wydzieliny. Dostała od rana rutinaceę i bioaron. No i inhalacje się zaczęły. Cały czas nawilżam powietrze (dziękuję serdecznie za przypomnienie, bo nawilżacz miałam w piwnicy, po przeprowadzce całkiem mi uciekło). Zobaczymy, miniona noc była już odrobinę spokojniejsza, ale zobaczymy. W poniedziałek, albo wtorek muszę gnać do Piły do NFZ, podbić zlecenia na cewniki i pampersy. Zobaczę jaka będzie pogoda i jak z Agi będzie.
Moi kochani, wszystkie Wasze komentarze i meile czytam. Każdą radę biorę pod uwagę i rozważam. Dziękuję Wam serdecznie. Nawilżacz i tak muszę kupić, bo ten nie jest nasz, a czas najwyższy go oddać. Dziękuję jeszcze raz i cały czas liczę na Wasze podpowiedzi!!

sobota, 1 stycznia 2011

NOWY ROK!!!! /1 stycznia 2011/

Kochani, skończył się rok. To niewiarygodne jak szybko nam upłynął. Rok 2010 był pełen zaskakujących wydarzeń w naszym życiu. Chciałabym, aby 2011 był niegorszy od poprzedniego. Żeby łzy wylane, były tylko łzami radości. Niech ten rozpoczynający się rok, będzie pełen wspaniałych przygód, marzeń spełnionych, dzieł zakończonych sukcesami. Uśmiech, niech gości tak często, jak tylko możliwe. Chciałabym na swej drodze spotkać ciekawych i mądrych ludzi, pełnych ciepła i życzliwości. Wiem, że moje marzenie, to największe, jest jednocześnie najtrudniejszym do spełnienia. Jednak życzę tego sobie, mojej rodzinie. Niech Agulek zacznie do nas wracać, jak to ciocia Ela powiedziała, „bez żartów Agi, ile można spać?”
Tego i Wam życzę moi kochani, aby spełniały się najtrudniejsze marzenia, aby ten rok był rokiem magii i szczęścia!! Wszystkiego dobrego!!!
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2011