czwartek, 25 sierpnia 2022

Po operacji

 Doczekaliśmy się! 26 lipca dostałam informację, że następnego dnia rano, mamy z Agnieszką zgłosić się na IOM w szpitalu. Następnego dnia miała mieć badania i zabieg/operację. Nie był to najlepszy moment mojego życia, znowu. 

Długo zbierałam się do tego wpisu, ale nadal nie wiem co napisać. Agnieszka ma ucho zrobione. 28, koło 9, pojechała na blok operacyjny. Godzinę wcześniej miałam spotkanie z kilkoma laryngologami. Nie rozumiem sensu tego spotkania, bo wyszłam z niego niewiele wiedząc. Nie wiedziałam jaki będzie zakres operacji. Czy będą tylko zaglądali przez ucho, czy od razu będą otwierali za uchem i wycinali wszystko w poszukiwaniu perlaka i ziarniny... Nie wiedziałam... Po 1,5 godzinie od wjazdu na blok, podszedł do mnie docent i powiedział, że ją przygotowują. Słabo mi się zrobiło, najczarniejszy scenariusz przewiną mi się przez głowę. Na szczęście po niecałej godzinie wyjechała z opatrunkiem na uchu. Dowiedziałam się tylko, że perlaka i ziarniny nie było (hurra!!!), założyli tylko dren. Wielkie ukłony dla lekarza, który stwierdził, że jednak perlaka nie ma i poddał w wątpliwość poprzednią diagnozę. Uratował Agnieszce słuch!

Na IOMIE Agniesia już tylko przysypiała, była wyjątkowo spokojna, jak po podaniu narkozy. Z reguły, po narkozie ma przyspieszone tętno serca, jest pobudzona i płaczliwa. Teraz dużo spała. Prawdopodobnie, koktajl z leków neurologicznych, podany przez pielęgniarki, ją skutecznie uspokoił. Nie rozumiem tego systemu, ale w każdym szpitalu jest tak samo. Każą dać leki, rozpiskę godzin i dawek, a podają jak im akurat wypada. Nie ma czegoś takiego, jak przerwa między lekami. Potrafią połączyć kilka wyciszających na raz... Tylko jak jestem z dzieckiem 24 na dobę, to sama pilnuję i już zdarzyło mi się odesłać leki, bo mi pokruszyli do jednego kieliszka tabletki. Szkoda gadać..

Wracając do meritum. Agnieszka wróciła do domu koło południa karetką, następnego dnia po operacji. Wypis jest dosyć lakoniczny. Napisano tylko, że założono dren i koniec bajki. Nie ma informacji o płynie, który został odprowadzony, nie ma informacji, że dren na stał, że ma powodować suszenie się ucha i zapobiegać ewentualnemu tworzeniu się perlaka. Tego wszystkiego dowiedziałam się przez telefon, a jak chcę więcej wiedzieć, to mam sobie przyjechać.

29 września jesteśmy umówieni na kontrolę pooperacyjną, może tam uda mi się czegoś więcej dowiedzieć. Nie rozumiem systemu działania tego szpitala. Niechęci lekarzy do rodziców dzieci, które mają bardziej skomplikowane problemy zdrowotne. Nie będę więcej pisała. Mam nadzieję, że ucho Agnieszki już boleć nie będzie. Póki co, jest tam maść ze sterydem, która działa przeciwzapalnie i przeciwbólowo. Nie wiemy jak długo jeszcze będzie działać, może już się wchłonęła i jest dobrze? Takiej wersji się trzymajmy. Póki co, ucho Agnieszki nie boli i niech tak zostanie!

Jednak coś boli i nadal nie wiedziałam co to jest. Takie przekleństwo mojego dziecka, że coś boleć musi? Okazało się, po długich diagnozach, że to opryszczkowe zapalenie jamy ustnej. Niegroźne, ale paskudne w leczeniu, a do tego bardzo bolesne w objawach. Skąd takie cudo u Agi? Nie wiem, może pamiątka ze szpitala? Kto wie? W każdym razie już się leczymy i Agnieszka trochę lepiej się czuje. W kryzysie dostaje przeciwbóla i zasypia. Swoją drogą, nieźle musi jej ten ból dokuczać, skoro po każdym leku przeciwbólowym odpływa. 

Powiem Wam tylko, że bardzo mnie zniszczył ten szpital, te niespełna 3 dni były tragiczne i bardzo wycieńczające. Dodatkowo zostawienie Agnieszki w szpitalu i powrót do domu, nawet, jeżeli 10 godzin później do niej jechałam, było wielką traumą. Traumą jest zostawienie człowieka bez matki, który nie pojmuje co się z nim dzieje i dlaczego nie ma mamy i taty. Bez Agi byłam 63 dni, od dnia jej urodzenia...

Dziękuję wszystkim Wam za wsparcie i przepraszam za tak długie nieodzywanie się. Nie wiedziałam co napisać i mam świadomość, że jest to takie niewystarczające i słabe. 

Życzę Wam dożo zdrowia!