piątek, 29 czerwca 2012

Dyplom, no i w końcu wakacje ;) /29 czerwca 2012/

Dzisiaj koniec roku szkolnego. Postanowiłam pojechać z Agnieszką do szkoły i pokazać jej występy dzieci. Okazało się, że dzieci z klas 0-3 miały oddzielne zakończenie. Może to i lepiej? Szkoła ma oddział w innej części miasta, gdzie uczą się głównie dzieci z nauczania początkowego. Nigdy w tej szkole nie byłam, ale czakała na mnie przy furtce Pani Halinka i wspólnymi siłami dotarliśmy do sali, gdzie odbywały się występy. Podjazd dla wózków jest, ale w szkole już bez pomocy nie da się poruszać. Co kawałek schody. Pod samą sceną z Agniesią siedziałyśmy. Mojej małej dziewczynce bardzo się podobało. Gwar panujący dookoła, wyświetlane slajdy z życia szkoły, śpiew i śmiech dzieci ciekawił ją. Agnieszka rozglądała się na wszystkie strony, wpatrywała się tam, gdzie wyświetlano zdjęcia, przez cały czas ich wyświetlania. Nie zdenerwowała się nawet przez chwilkę. Po akademii, Agnieszka dostała swój pierwszy dyplomik ukończenia klasy zerowej.
Tylko mamie zrobiło się trochę przykro. Pokazane były zdjęcia z imprez i festynów organizowanych przez szkołę dla klas 0-3. Nigdy nie zostaliśmy o żadnym z nich powiadomieni. To nie o to chodzi, że czuję się poszkodowana. Chociaż może trochę. Otóż takie spotkanie z dziećmi pobudza Agnieszki zmysły. To dodatkowa stymulacja, no ale widocznie dzieci niepełnosprawne nie są postrzegane jako uczniowie tej szkoły. A Agnieszka jest najmniej kłopotliwym dzieckiem. Bez mamy się nigdzie nie rusza, nie krzyczy, nie psuje nic… Siedzi i ogląda, tylko mama wie co chce powiedzieć Pani wicedyrektor obiecała to zmienić od przyszłego roku. Ciekawa jestem, jak to będzie wyglądać i czy faktycznie się zmieni cokolwiek. Oczywiście, Pani wice była bardzo miła i podziękowała nam za przyjście. W końcu poszłyśmy po świadectwo Godzinka w zupełności wystarczy i powiem szczerze, że mi się podobało. Dumna jestem z Agniesi, że dała radę i nie musiałam jej odsysać przez ten czas.
Agniesia już wyszła z przeziębienia, jeszcze ją inhaluję i oklepuję, ale to zapobiegawczo, bo boję się, że jeszcze wszystko nie zeszło jej z tych oskrzeli. Karetka załatwiona i we wtorek, bladym świtem, wyruszamy do poradni żywienia. Może uda mi się zrobić też badanie na poziom leku. Agniecha ma pobierane 4 probówki krwi, więc jedno badanie więcej przecież nie zaszkodzi, najwyżej dopłacę. W każdym razie zapytam. Ciekawa też jestem, czy będzie Agnieszka mierzona na antropologii, mam nadzieję, że nie. Tak właściwie to liczę na to, że będziemy mogli szybko wracać do domu.
Kochani, życzę wszystkim przyjemnego weekendu a dzieciakom cudnych i niezapomnianych wakacji!!! Agnieszka z dyplomem w galerii!!

1 komentarz:

  1. ~zlebek
    30 czerwca 2012 o 20:11

    Aniu-cudownie ,że udało się Wam pobyc wsród gwaru dzieciaków,mam nadzieje ze pani Vice dotrzyma słowa co do festynów i będziecie mogły z Agulką czesciej bywac w szkole:-) całuski dla dumnej Mamy i córci-milutkich ,słonecznych i zdrowych wakacji!!!

    ~AnkaJ
    1 lipca 2012 o 10:56

    Dziękuję kochana :) Pozdrawiam!!!

    ~basik71
    1 lipca 2012 o 14:19

    Gratulacje dla Agniesi, ukończenie zerówki to pierwszy etap nauki za Wami:)Aniu w szkole to jest tak, że rodzice dzieci z indywidualnym nauczaniem muszą się po trosze „wpychać” z dzieckiem na uroczystości czy festyny szkolne. A minus dla Waszej pani Pedagog, że nie informowała Was o imprezach klasowych.Słonecznych i spokojnych wakacji:)

    ~zaabkaa
    4 lipca 2012 o 09:25

    Aniu… Ja zabrałaby Agę do bardziej przyjaznej szkoły. Jestem nauczycielem i moi indywidualni zawsze uczestniczyli w życiu klasy. Dbałam o to ja, wychowawca. Nigdy mi nie przeszkadzali, nie wyobrażam sobie, by pozbawić dziecko pokrzywdzone przez los chorobą, szkolnych „atrakcji”. Nawet zaburzeni nadpobudliwcy byli w czasie tych wolnych zajęć fajni i grzeczni.Uciekaj z tej leniwej i wygodnej szkoły daleko. Bo czego oni uczą dzieci? Uczą, że świat jest ładny i bezproblemowy, a takie Agniesie powinny siedzieć w domu.Nie miałam nigdy w ręku opinii o nauczaniu indywidualnym, w której byłoby napisane nie kontaktować się z dziećmi z klasy, bo to szkodzi. Wręcz przeciwnie. To szkoła powinna szczycić się tym, że równo traktuje wszystkie dzieci, że uczy tolerancji, że szanuje inność. Co ja piszę? Jaką inność? Dzieci, gdy już się o wszystko wypytają, wszystkiego dowiedzą, nie widzą choroby u swojego rówieśnika. Rosną razem z nią. Miałam niepełnosprawne dzieci w klasie: dziewczynkę bez rączki, dziecko ze zniekształconym stawem biodrowym… Nigdy nie musiałam typować dzieci do pomocy, to robiło się samo.To one dbały o kolegę, gdy ja „zapominałam”. Dziennikarka – Dorota Wellman opowiadała kiedyś, że w klasie jej syna uczniowie bili się o to, kto popcha wózek kolegi, bo potem dawał się takiemu pomocnikowi przejechać. I to jest super.Ps. Jestem nie tylko belfrem, ale mam w domu małego autystyka i ciężko chorą siostrzenicę, którą dzieci z przedszkola przyjęły fantastycznie na dniu otwartym przedszkola, do którego pójdzie ( tok indywidualny ).Aniu, Agę pod pachę i w nogi. Oni mają dzięki Twojemu dziecku nadgodziny i tak mało się starają? Praca z jednym dzieckiem to komfort w porównaniu 30 – osobową klasą.

    OdpowiedzUsuń