Kochani moi, mam nadzieję, że pierwszy tydzień Nowego Roku upłynął Wam
szybciutko i miło. Znów zaczyna się weekend i kto ma okazję może sobie
odpocząć po ostatnich dwóch tygodniach pełnych świąt.
Sylwester
spędziliśmy u rodzinki w Pile. Zaprosili nas, a Agulek w czwartek
oficjalną dostała na to zgodę od Pani doktor, no i pojechaliśmy. Droga
nie była najciekawsza, ale to nieistotne. Powolutku, dojechaliśmy na
miejsce. Wspaniale się bawiliśmy. Agniesię ułożyłam do spania koło 21 i
tylko sporadycznie budziła się wzywając mnie na odsysanie. Dopiero koło 5
cwaniara otwarła szeroko oczy i była trochę zaskoczona, że tata sapie
jej nad uchem, a mamy nie ma. Co było robić – trzeba było kłaść się do
wyrka. Utulona przez mamusię, pospała jeszcze troszkę, dając mamie
szansę zdrzemnąć się troszkę. Na szczęście wracaliśmy dopiero w
niedzielę, więc jeszcze sobie odespałam. Chciałam podziękować Eli i
Arkowi za zaproszenie i wspaniale rozpoczęty Nowy Rok.
Agniesia
oczywiście przez cały weekend była zupełnie spokojna, a to jakiś kot po
niej przeszedł, a to mały piesek powąchał buzię, a to wielka Sonia
wylizała rączkę. Do tego akwarium z rybkami i Czaruś podbiegający co
chwila i dający Agi buziaczka. Ludzi tyle, że zawsze ktoś się do Agi
odzywał i ktoś się nią interesował. Najwięcej jednak przytulała się z
tatą. W sumie się nie dziwię, tylko dwie kanapy, a z Agi miał zawsze
miejsce wygodne. Miłość, miłością, ale trzeba też główką ruszyć nie?
Agiś
na szczęście jakoś zniosła z honorem pierwsze rehabilitacje, co prawda
jak poinformowałam ją w poniedziałek, że przyjdzie wuja Mirek
zareagowała głośnym fuuu. Jakbym nie słyszała powtórzyła kilka razy z
przerwami, spoglądając się na mnie wymownie. Mieliśmy w końcu tydzień
przerwy. Poniedziałek był jeszcze męczący dla mojego skarba, ale już
kolejne dni coraz lepiej. Dzisiaj od rana ma psotne ślepka. Pięknie
ćwiczyła, słuchała bajki czytanej przez mamusię i ucieszyła się z wizyty
cioci Marty.
Niestety od wczoraj Aguś ma jakoś podejrzanie dużo
wydzieliny. Dostała od rana rutinaceę i bioaron. No i inhalacje się
zaczęły. Cały czas nawilżam powietrze (dziękuję serdecznie za
przypomnienie, bo nawilżacz miałam w piwnicy, po przeprowadzce całkiem
mi uciekło). Zobaczymy, miniona noc była już odrobinę spokojniejsza, ale
zobaczymy. W poniedziałek, albo wtorek muszę gnać do Piły do NFZ,
podbić zlecenia na cewniki i pampersy. Zobaczę jaka będzie pogoda i jak z
Agi będzie.
Moi kochani, wszystkie Wasze komentarze i meile czytam.
Każdą radę biorę pod uwagę i rozważam. Dziękuję Wam serdecznie.
Nawilżacz i tak muszę kupić, bo ten nie jest nasz, a czas najwyższy go
oddać. Dziękuję jeszcze raz i cały czas liczę na Wasze podpowiedzi!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz