piątek, 7 stycznia 2011

Powolutku się buja /7 stycznia 2011/

Kochani moi, mam nadzieję, że pierwszy tydzień Nowego Roku upłynął Wam szybciutko i miło. Znów zaczyna się weekend i kto ma okazję może sobie odpocząć po ostatnich dwóch tygodniach pełnych świąt.
Sylwester spędziliśmy u rodzinki w Pile. Zaprosili nas, a Agulek w czwartek oficjalną dostała na to zgodę od Pani doktor, no i pojechaliśmy. Droga nie była najciekawsza, ale to nieistotne. Powolutku, dojechaliśmy na miejsce. Wspaniale się bawiliśmy. Agniesię ułożyłam do spania koło 21 i tylko sporadycznie budziła się wzywając mnie na odsysanie. Dopiero koło 5 cwaniara otwarła szeroko oczy i była trochę zaskoczona, że tata sapie jej nad uchem, a mamy nie ma. Co było robić – trzeba było kłaść się do wyrka. Utulona przez mamusię, pospała jeszcze troszkę, dając mamie szansę zdrzemnąć się troszkę. Na szczęście wracaliśmy dopiero w niedzielę, więc jeszcze sobie odespałam. Chciałam podziękować Eli i Arkowi za zaproszenie i wspaniale rozpoczęty Nowy Rok.
Agniesia oczywiście przez cały weekend była zupełnie spokojna, a to jakiś kot po niej przeszedł, a to mały piesek powąchał buzię, a to wielka Sonia wylizała rączkę. Do tego akwarium z rybkami i Czaruś podbiegający co chwila i dający Agi buziaczka. Ludzi tyle, że zawsze ktoś się do Agi odzywał i ktoś się nią interesował. Najwięcej jednak przytulała się z tatą. W sumie się nie dziwię, tylko dwie kanapy, a z Agi miał zawsze miejsce wygodne. Miłość, miłością, ale trzeba też główką ruszyć nie?
Agiś na szczęście jakoś zniosła z honorem pierwsze rehabilitacje, co prawda jak poinformowałam ją w poniedziałek, że przyjdzie wuja Mirek zareagowała głośnym fuuu. Jakbym nie słyszała powtórzyła kilka razy z przerwami, spoglądając się na mnie wymownie. Mieliśmy w końcu tydzień przerwy. Poniedziałek był jeszcze męczący dla mojego skarba, ale już kolejne dni coraz lepiej. Dzisiaj od rana ma psotne ślepka. Pięknie ćwiczyła, słuchała bajki czytanej przez mamusię i ucieszyła się z wizyty cioci Marty.
Niestety od wczoraj Aguś ma jakoś podejrzanie dużo wydzieliny. Dostała od rana rutinaceę i bioaron. No i inhalacje się zaczęły. Cały czas nawilżam powietrze (dziękuję serdecznie za przypomnienie, bo nawilżacz miałam w piwnicy, po przeprowadzce całkiem mi uciekło). Zobaczymy, miniona noc była już odrobinę spokojniejsza, ale zobaczymy. W poniedziałek, albo wtorek muszę gnać do Piły do NFZ, podbić zlecenia na cewniki i pampersy. Zobaczę jaka będzie pogoda i jak z Agi będzie.
Moi kochani, wszystkie Wasze komentarze i meile czytam. Każdą radę biorę pod uwagę i rozważam. Dziękuję Wam serdecznie. Nawilżacz i tak muszę kupić, bo ten nie jest nasz, a czas najwyższy go oddać. Dziękuję jeszcze raz i cały czas liczę na Wasze podpowiedzi!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz