środa, 14 października 2020

Jesiennie

 Kolejny miesiąc za nami. Zaczyna się najmniej lubiany przeze mnie czas. Jakoś przetrwam, jak każdego roku, od 13 lat... To już praktycznie 13 lat... Niewiarygodne, prawda? Jak jedna chwila może zmienić wszystko. Jak w jednym momencie możemy stracić całe życie. Dlatego trzeba cieszyć się i doceniać każdy moment życia. Trzeba wyłapywać te piękne chwile. Na ból i łzy zawsze przyjdzie czas, nie ma inaczej. Wyłapujmy je, nawet teraz w tym czasie kiedy rozsądek walczy ze strachem. Irracjonalne poglądy powodują chaos w życiu. Teorie spiskowe opanowują umysły. A człowiek nie umie się w tym połapać. Widzimy cyferki, widzimy statystyki, które przestają być anonimowe, kiedy poznajemy nazwiska. Nie tych z telewizorów, tylko zwykłych Kowalskich, czy Nowaków, których znamy. Rozmawiamy z lekarzami, którzy są obiektem hejtu i krytyki. Dlaczego? A bo nie przyjmują wszystkich. Tylko taki lekarz jest jeden, a ma ze 2-3 tysiące pacjentów. Część z nich, rzeczywiście wymaga porady telefonicznej. Doświadczony rodzic często wie, że dziecko ma anginę. Kiedy boli i potrzebujesz tylko leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych, to po co Ci tracić czas w kolejce? A jak ten lekarz się zarazi, to co zrobi taka ilość pacjentów? Trochę pokory i doceniania ich pracy. Ja wiem, że są przychodnie, gdzie nie jest dobrze. Nie generalizujmy jednak.

Zaskakujące jest to, że kiedy świat był w miarę normalny, przed pandemią, ludzie w tych kolejkach do gabinetu notorycznie narzekali, że muszą tam siedzieć. Próbowali się wcisnąć, bo tylko po receptę, bo tylko po zaświadczenie, a przecież mogli to przez telefon załatwić... Z własnego doświadczenia wiem, że to są osoby regularnie wysiadujące w tych kolejkach. Może faktycznie ja mam inne spojrzenie. Ja od lat tak leczę Agnieszkę. Najczęściej jest to konsultacja telefoniczna. Jeżeli mam wątpliwości, wtedy przyjeżdża pediatra. Nie robię dramatu z tego, że inaczej teraz wygląda konsultacja. 

Do neurologa też mogliśmy jechać, tylko po co? Wszystko co miałam do przekazania, powiedziałam przez telefon. Recepty mogę dostać przez profil e-pacjent. Jeżeli będę w kłopocie dzwonię i umawiam się na kolejną konsultację, nawet przed planowaną wizytą. Wolę tak, niż jechać kilkadziesiąt kilometrów z dzieckiem, które nie jest w najlepszej formie.

Pediatra zawsze odpowiada na moje pytania. Oddzwania, czy pisze sms. Recepta jak zwykle, zamówiona w rejestracji. A przy kryzysie? Wizyta, tak jak chociażby wczoraj. Agnieszka od zeszłego tygodnia jakaś wymęczona, bardziej niż zwykle. Na rehabilitacji, przewracana na brzuch sinieje od razu. Coś jest wyraźnie nie tak. Zalewa się coraz bardziej i w końcu poddaję się. Dzwonię po panią doktor. No i niestety miałam rację. Na bank zapalenie oskrzeli obustronne z lewostronnymi płucami. Temperatura tylko 37,2. Nie robimy RTG, bo szkoda dzieciaka wozić w zarazki dodatkowe. Kolejny antybiotyk. Do tego mocz niefajny i infekcja. Więc, jak ona mogła czuć się dobrze? 

Teraz ogląda swoje bajki, po Ibumie się w końcu uspokoiła, przestała płakać i napinać. to już drugi raz zapalenie płuc, w krótkim czasie. Robi się niefajnie. Kolejne małe lęki z tyłu głowy usiadły. Wszystko to skutek skoliozy, zniekształconych żeber z lewej strony i pozycji. Częściej na tym boku leży. Każdy ma swoją ulubioną pozycję. Poza tym, ta jest dla Agi bezpieczniejsza, bo na prawym boku skręca sobie głowę tak, że przytyka rurkę. Trzeba pilnować.

Olsztyn już nawet nie odbiera telefonów, albo ja mam takiego pecha. A za chwilę zamkną znowu wszystkie oddziały i pewnie nawet na botulinę nie pojedziemy. Agnieszce zwiększyło się ostatnio napięcie mięśniowe. Po konsultacji z anestezjolog, gdzie zastanawiałyśmy się nad podaniem Agnieszce na stałe plasterków przeciwbólowych. Odrzuciłyśmy ten pomysł. Głównie dlatego, że to opioidy, które szybko się wysycają i trzeba byłoby podawać coraz większe dawki. A poza tym, zagłuszyłoby ból ucha, czy jakikolwiek inny, który potrzebuje innego leczenia. Dołożyłam jej jeszcze jedną dawkę kropli CBD. Dostaje teraz trzy razy dzienni i noc jest dla niej spokojniejsza. Nie budzi się teraz tak często.

A ucho boli już praktycznie ciągle. Jest kilka dni w tygodniu, gdzie nie podaję leków przeciwbólowych. Kiedy Agnieszka nie płacze. Dobrze, że lubi ten swój telewizorek. Chociaż trochę radości. Jak się dobrze czuje, sadzam ją do wózka. Dobre dni nieczęsto u niej królują, ale wtedy może nawet 3 godziny siedzieć. Wygodnie jej w nim.

Kochani dbajcie o siebie i swoich najbliższych. Nie wierzycie w Covid? Wasze prawo, ale uszanujcie lęk i strach innych. Pamiętajcie, nie trzeba wiele, żeby stracić ukochanych. A poza tym, nawet jeżeli jest to grypa, jak twierdzi znaczna część ludzi, to czy naprawdę chcecie narazić na zachorowanie kogokolwiek? Dużo zdrowia!





Fundacja jeszcze nie rozpoczęła księgowania 1%. W tej chwili trwają prace nad tworzeniem pakietów do księgowania. Musimy uzbroić się w cierpliwość. Dziękuję Wam!

3 komentarze:

  1. Witam dziewczyny 💞 Tak, wszystko racja co napisałaś Aniu, mi osobiście też pasują teleporady,ostatnio byłam diagnozowana w ten sposób i wszystko przebiegło super, zlecone miałam badania, które wykonałam, potem konsultacja z p.doktor i po wszystkim. A tak z innej beczki... Też ubolewam nad tym, że już jesień i znowu te choróbska bedą. Ale cóż kochana damy radę, jak zwykle. Życze zdrowia Aguni i Tobie Aniu 💞 Pozdrawiam serdecznie 🌹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu! Niestety tska ludzka natura, narzekać. A utyskują najwięcej Ci, którzy do lekarza nie chodzą 😉 Serdecznie pozdrawiam i dużo zdrowia Ci życzę!

      Usuń
  2. Aniu, jeśli Agi ma takie kłopoty z płucami, to siedźcie na ogonkach, jak długo się da. Niewiele o tym chole*stwie wiemy, ale wiemy, że jest bezlitosne dla płuc, więc... Ja siedzę na ogonie od marca. Mogę policzyć na palcach, ile razy wyszłam z domu. Teleporada, teleporada i jeszcze raz teleporada. Operacji przez net nie zrobią, ale grypę od Covida odróżnią.
    Też nie ogarniam tego hejtu na lekarzy. To naprawdę przykre.
    Wiadomości nieciekawe. Wojtek z mojego bloga w szpitalu, syn koleżanki w szpitalu w stanie niedobrym. Niby na razie dzięki Bogu, ich życiu nic nie zagraża, ale na litość, to młodzi (jeden nawet bardzo, 22 lata) mężczyźni, zdrowi, bez chorób współistniejących, szczupli, przestrzegający bezpieczeństwa, maseczki, dezynfekcje te tematy. A jednak. Niektórzy się tak bronią, jakby te maseczki były cykutą nasączone, nie ogarniam.
    Dziś sąsiadka przyszła z petycją... Do... biskupa, żeby nam proboszcza zmienili. Powód? Odkażacze zamiast wody święconej i subtelne aluzje proboszcza, żeby nie chodzić na Msze, bo jest dyspensa. Załamałam się, sąsiadkę spławiłam przez videofon. No taki dziwny ten nasz proboszcz, że lubi mieć żywych parafian.
    Narzekaj, ile wlezie, jeśli masz taką potrzebę, to pomaga. Ja łażę i albo ryczę, że już nigdy...(i tu mam sto powodów) albo wpadam w euforię, bo jeszcze zanim nasza wieś znalazła się w czerwonej strefie, to uczelnia T. zdecydowała się na zdalne. Może wyrodna ze mnie matka, że dziecku nauki broni (chociaż zdalna im wiosną wypaliła na piątkę), ale wolę dziecko niedouczone, a żywe. Też jakaś dziwna jestem.
    Cieszę się (nie sądziłam, że tak to ujmę), iż Tata umarł przed pandemią, bo nawet bym na Jego pogrzebie nie była.
    Ech, nie dość, że słowotok, to jeszcze ja Ci marudzę na Twoim własnym blogu. To już przestaję, zostawiam mnóstwo serdeczności i znikam. Całuski dla Agnisi, przytulam mocno.

    OdpowiedzUsuń