poniedziałek, 7 września 2020

Jesteśmy

Wakacje zleciały zbyt szybko, i nie były to nasze najlepsze wakacje. Nie dosyć, że pogoda nie należała do udanych, to jeszcze Agnieszka poważnie się rozchorowała i mieliśmy miesiąc z głowy. Zaczęło się od wysokiej gorączki, wysypki i jak się okazało, zapalenia płuc. Agnieszka jest dzieckiem leżącym, coraz rzadziej siedzi, do tego ma częste alergie, przez co się zalewa wydzieliną. Tak się niestety dzieje u takich Agnieszek właśnie. Do tego dochodzi ucho, które co chwila jej dokucza. Po zapaleniu płuc, ucho spuchło jej, znaczy się, kanalik słuchowy, węzły chłonne. Do ucha nie było wlotu, bolało ją strasznie mocno. Skończyło się kolejnym antybiotykiem i zastrzykami ze sterydu, też bolało, ale już po trzech zastrzykach, widać było poprawę. Na szczęście steryd nie był przeciwskazaniem do podania botuliny. I całe szczęście, bo termin lipcowy musiałam odwołać. Pojechaliśmy na początku sierpnia. Poszło szybko, profesor najwyraźniej się spieszył. Dla nas super. Agnieszka dostała więcej jednostek. Do tej pory miała podawane 5 zastrzyków, teraz dostała 6. Profesor ostrzyknął jej jeszcze szyję z prawej strony. Agnieszka w końcu mogła spokojnie siedzieć w wózku. Zaczęło się lato :) Następny termin 10 listopad.
W tym roku nigdzie nie udało nam się wyjechać. My nie jedziemy w czasie wakacyjnym. My jedziemy maj - czerwiec, albo we wrześniu. Wiosną nie było takiej możliwości, sami wiecie - Covid, a teraz nie ma już pogody. Trochę nam żal, właściwie nawet bardziej niż trochę, ale świat biegnie do przodu. Mam nadzieję, że odbijemy sobie za rok. 
Niestety do szpitala w Olsztynie, nie udało mi się jeszcze zarejestrować. Dzwonię, tak jak każą, ale ordynator albo zajęty, albo go jeszcze nie ma, albo go już nie ma. Dostałam adres meilowy, napisałam i cisza. Do sekretariatu  nie idzie się dodzwonić, cały czas zajęte. Jechać mam tam, czy jak? Sama już nie wiem co robić. Będę nadal dzwoniła, w końcu się uda zarejestrować. 
W czwartek mamy wizytę u neurologa. Dzisiaj zadzwoniłam dowiedzieć się jak wygląda sprawa z poradnią i okazało się, że jak nam zależy, to możemy przyjechać, a jak nie, to pani doktor zadzwoni. Na szczęście u Agnieszki nie ma dużych zmian neurologicznych, od poprzedniej wizyty, więc zdecydowałam się na teleporadę. Nie będziemy specjalnie gnali 70 km, jeżeli mogę porozmawiać, a lekarz i tak mi recepty wystawi. Jakoś przeżyjemy to.
Z hospicjum widujemy się z panią pielęgniarką, z lekarzami tylko słyszymy, choć pediatra dwa razy była. Od sierpnia jednak już nie mamy wizyt, zobaczymy we wrześniu. Na szczęście, Agnieszki pediatra do niej przyjedzie, tyle dobrego! 
Z Agnieszką nie wychodzimy już praktycznie na żadne spacery. Dobrze, że mamy taras i ogród. Moje luksusy :) Agusia nadal kocha roślinki na które może popatrzeć. Kocha róże, głównie czerwone o żółte. Uwielbia liście na drzewach i ptaki, które w nich hałasują i gonią się! Lubi kalinę, na którą może popatrzeć z tarasu i bez przy podjeździe. Uwielbia patrzeć na jabłka, na naszej wielkiej jabłoni i wypatrywać maleńkich śliwek. Robi zaskoczoną minę, kiedy tata obcina olbrzymią gałąź od orzecha i robi się jaśniej. Kocha to moje dziecko przyrodę, lubi wychodzić na dwór. Serce pęka, bo tak często płacze i muszę ją wyciągać z wózka do łóżka. Czasami posiedzi chociaż w domu, czy na werandzie. Jakaś taka krucha się zrobiła. Jednego dnia jest super, następnego jest płaczliwa i nie daje się z nią nic zrobić. Skutkiem tego musiałam ograniczyć ilość zajęć szkolnych. Z masażu zrezygnowałam całkowicie, a z panią Małgosią Agula będzie miała tylko 4 godziny tygodniowo. Pani dyrektor dzwoniła już na początku sierpnia, żeby ustalić grafik dla Agnieszki. Nie była to łatwa decyzja, ale ostatnie miesiące pokazały, że 10 godzin, to dla niej stanowczo za dużo. Wszystko to musiała odchorować, dosłownie.
Rehabilitacja idzie zgodnie z planem. Czasami coś wypadnie, ze względów chorobowych, czy też urlopowych. Jednak Aga dzielnie pracuje. Musi dać radę. Botulina pomogła i jest trochę mniej pospinana. Dzięki temu można się skupić na innych miejscach niż kręgosłup. 
Włosy nadal nie są obcięte. Zabieram się do nich jak ten pies do jeża. Za każdym razem jak je mam suszyć, to stwierdzam, że obetnę. No i przechodzi mi, jak kończę. To dosyć karkołomne zadanie, bo potrzeba więcej niż dwóch osób. Zrobię zdjęcie jak teraz wygląda i Wam wrzucę. 






12 komentarzy:

  1. Znam i rozumiem Twoje argumenty, ale na litość, obcinać TAKIE włosy?:) Dobrze, że zmniejszyłaś ilość godzin, dajże spokój, po 10 godzinach to potężny facet ma dość, a co dopiero delikatna nastolatka. Przeładowanie programów znam od każdej strony. Na Twoim miejscu też bym nie jechała do Olsztyna, pojedziesz, swoje się "oddenerwujesz", a pana ordynatora i tak (jeszcze, albo już ;)) nie będzie. Dzwoń, kiedyś się dodzwonisz, tak wynika z rachunku prawdopodobieństwa (z tym, że wiesz, jaka ze mnie matematyczka). Fakt, lato było dziwne. I jak ja jestem praktycznie ciągle uziemiona, bo współistniejące mają się dobrze, tylko ja z nimi niekoniecznie, tak minęły jak strzała. Dziecko wyjeżdżało z Prezesem, ja nie. Nawet myślałam o Tobie, że mało masz ulubionych upałów... Ale nie myśl, że ja taka altruistka i miłująca bliźniego:) Ja po prostu odkąd mam fotowoltaikę i pompę ciepła, mam wreszcie genialną klimatyzację, i żaden upał mi niestraszny:) Na dwór zaś i tak wychodzić przy plus 27 w górę, nie mogę, to co będę upału innym żałowała:) Ściskam Was mocno, buziaczki:) Zdrówka dla Aguni, zaczęła się jakaś rozhisteryzowana jesień, strach się bać, uważajcie na siebie dwa razy bardziej, niż zawsze, mnie to też dotyczy... <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liluś, kiedyś pewnie obetnę te włosy, ale jakoś się jeszcze nie zorganizowałam. Musiałam zrezygnować z tych zajęć, a jak pokazał czas, Agi już chora i wyczerpana. Dostała od neurologa dodatkowy cynk, na wzmocnienie, ale nie widzę efektów. Ten tydzień bez zajęć, a jak będzie od poniedziałku, zobaczymy.
      Do Olsztyna nie dodzwoniłam się nadal, nawet jakaś lekarka powiedziała, że oddzwoni i tyle by było w temacie. W poniedziałek spróbuję znowu...
      Cieszę się, że masz klimatyzację, która pozwala Ci odpocząć od upałów. Namawiam moją mamę i siostrę na montaż tego urządzenia, bo na poddaszu gorąco jest latem.
      Życzę Ci dużo zdrowia i dobrego samopoczucia! Przytulam mocno!!!!!!!!

      Usuń
  2. Witajcie 😘 Pięknie macie w tym ogrodzie , Agusia fajna ,duża dziewczynka.Pamietam jak zaczynałaś pisać bloga Aniu , pamiętam Agnieszkę ,taką małą kruszynę.Kibicuje Wam od zawsze z moją córką Martą ,rok młodszą od Agnieszki.Zycze Wam mniej tych zawirowań i dużo siły ❤️Całusy i odzywajcie się częściej 😁 Bo chciałam już do Ciebie Kochana na Messengerze pisać na Facebooku ,co tam u Agusi....bom Cię znalazła😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba było pisać! Nas nie jest trudno znaleźć na Fb. Czasami tylko blokuję profil, jak zbyt dużo niepożądanych zaproszeń. Tak, ogród mamy piękny i staramy się zrobić tak, żeby i Agnieszka miała radość z roślinek w nim rosnących.
      To prawda, urosła ta moja dziewczynka! A była tak malutka. Mogłam z nią na rękach chodzić po całym domu. A teraz coraz trudniej tą z wózka wyjąć. W końcu, kto dźwiga czternastolatki ;)
      Tulę serdecznie i gorąco pozdrawiam!

      Usuń
  3. piękna , kochana dziewczynka, ma cudownych Rodzicow

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże ,jak ja Wam współczuje, ciężki krzyż niesiecie, modlę się o Was.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Każdy ma swój krzyż i musi jakoś dać radę. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. A ja Ci chwilami zazdroszczę, Aniu. Jestem "wystarczająco dobrą matką" (wałkowane na blogu miliard razy) i oczywiście kocham T. bardzo, bardzo. Ale miłość Mamy (zwłaszcza takiej, jak Ty) do nie-zwykłego dziecka, to miłość tak bezinteresowna, jak miłość Boga do ludzi. (Ten Krzyż mnie natchnął religijnie, wiesz, że zwykle nie epatuję przekonaniami). Ja takiej miłości nigdy nie odczuję. Moja zawsze będzie w jakimś sensie "skażona", podszyta dumą z osiągnięć, radością ze wspólnych rozmów, zainteresowań etc. Twoja zaś jest najczystsza i najdoskonalsza. Ty kochasz pomimo, nie za. Ja się bardzo staram, żeby nie kochać "za", bardzo się pilnuję, ale to "za" gdzieś się zawsze plącze, choćby na marginesie marginesu... A Krzyż? Prowadzi do Zmartwychwstania. Według wiary, ale i bez wiary można odnaleźć to powiązanie.

      Usuń
  5. Współczuję Wam życia z chorym dzieckiem. Moja siostra była upośledzona umysłowo i fizycznie i wiem jak to jest obciążające dla rodziny. Ja praktycznie nie miałam normalnego dzieciństwa, wszystko kręciło się wokół siostry i jej chorób. Niestety podobnie jak moi rodzice mam wrażenie, że Wy również myślicie życzeniowo- mam na myśli to, że każdą drobnostkę np. ruch oczu interpretujecie jako świadome wodzenie za jakimś przedmiotem, świadome zainteresowanie tym co się dzieje. A tak naprawdę pewnie Agnieszka po prostu rejestruje jakiś ruch i oczy reagują na niego, to niestety tylko taki odruch na poziomie najprostszych reakcji (takie bardzo pierwotne odruchy).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro, że miałaś tak trudne dzieciństwo. Bardzo mi przykro, że nadal masz w sobie tak wiele żalu i złości do rodziców, niepełnosprawnej siostry, jak i do wszystkich niepełnosprawnych w stopniu głębokim.
      Moja droga, szkoda, że się nie podpisałaś, ale tak łatwiej, prawda? Przez ponad 14 lat życia z Agnieszką, ja usłyszałam już wszystko! Uwierz mi! Usłyszałam, że jest brzydka, usłyszałam, że inni mają lepiej, że niepotrzebnie pozwalam jej żyć, a ostatnio nawet, ktoś mi życzył, żeby skończyły się nasze męki.
      Ja nie potrzebuję współczucia, użalania się nad nami, bo to nic nie daje. Takie informacje też już słyszałam. Tylko wiesz co? Moja córka wie, kiedy przychodzi tata z pracy, kiedy podchodzi do niej mama, kiedy przychodzą rehabilitanci i potrafi okazać swoją niechęć do kogoś, kogo nie lubi.
      Płacze kiedy się boi, czy odczuwa ból. Moja córka nie jest rośliną, jest człowiekiem, tylko zły los sprawił, że nie tak zdrowym, jak byśmy chcieli. Ona jest dla nas całym światem, tak jak Ty i Twoja siostra byłyście dla swoich rodziców.
      A Tobie radzę udać się na terapię, bo to co Cię zjada od środka, zniszczy Ci życie. Życzę Ci zdrowia, bo ono jest najbardziej nieprzewidywalne!

      Usuń
    2. Komuś się strasznie nudzi w czasie epidemii. I trolluje. Agnieszka NIE JEST chora, ani upośledzona umysłowo, Agnieszka jest po prostu w śpiączce. W każdej chwili może się obudzić.
      Drogi trollu, przyjmij do wiadomości, że Ania zna swoje dziecko najlepiej na świecie. I doskonale wie, co Agnieszka robi świadomie. Agnieszka ma swoje ulubione bajki, programy, wie, co lubi, domaga się ulubionych wrażeń, walczy o życie, cieszy się nim i wiele potrafi nauczyć. Mnie nauczyła, jak ważne jest życie, ja wiele Agnisi zawdzięczam. Jeśli nie jesteś w stanie tego zrozumieć, to przyjmij do wiadomości, że nie jesteś w stanie. I jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia, to nie trać okazji do siedzenia cicho.

      Usuń