sobota, 29 listopada 2008

Badamy się… /29 listopada 2008/

Pierwszego dnia, czyli w środę, poznaliśmy Panią doktor, która będzie nas prowadziła. Okazało się, że leczyć naszą Agnieszkę będzie Pani Agnieszka! Przyznam szczerze, ze byłam zaskoczona tak dużą ilością młodych lekarzy. Osobiście uważam, że to dobrze. Młodzi lekarze, mają w sobie jeszcze ten zapał, który niektórzy tracą niestety. (Dobrze, że naszej Pani doktor Beatce pozostał :))))
Pani doktor ma spore plany co do naszej Agusi. Mam nadzieję, że wszystkie wyjdą. Jedyną opinię, jaką usłyszałam od rodziców i pielęgniarek, na temat naszej Doktor Agnieszki, ze jest przesympatyczna i kompetentna. Faktycznie, podczas badania zadawała dosyć wnikliwe pytania i wysłuchiwała moich odpowiedzi, co nie udało mi się z niektórymi lekarzami. Kazała nam walczyć o pionizator, bo warto. A poza tym stwierdziła, że Agiś nie jest w śpiączce, bo reaguje. Jej stan określiła w epikryzie mianem porażenia czterokończynowego po niedotlenieniu. Ciekawe. Nawet neurolog tak tego nie określiła. Zobaczymy co powie Pani neurolog w Pile. Jednak wracając do kompetencji poprzedniej neurolog, to akurat nic dziwnego, że nie podała nam nazwy schorzenia.
W czwartek od rana Agiś miała być na czczo. Od rana podklejona woreczkiem w celu pobrania moczu. Jednak, udało się go pobrać po ładnych paru godzinach, przy szóstym podejściu! Do badania poproszono nas dopiero po 11!!! Tak jak się spodziewałam, a Agiś nadal głodna! Asia będzie miała sporo pracy, bo na pewno Królewna sobie coś wystawiła.
Pasaż przewodu pokarmowego, miał na celu sprawdzić, czy Agi nie ma refluksu i jej trawienie. Jak to wygląda? Ano tak, że wiezie się dziecko na RTG, a tam podają jej do sondy  (albo doustnie) kontrast (baryt-biała paciaja). Robią jej wtedy zdjęcia na wznak i na boczku. Musieliśmy potem odczekać pół godziny i ponownie na zdjęcie RTG. Okazało się, że Aguś jeszcze musi odczekać z 20 minut i ponownie zabrali nas na zdjęcie. Przy tym wszystkim ja dostałam super ekstra fartuszek rzeźnicki w kolorze yellow! Letko sztywny był i ciężki do tego. Koniec końców Aguś jedzonko dostała dopiero koło 13. Ładnie jednak strawiła i było oki.
Następnego dnia miałyśmy się przygotować na scyntografię żołądka. Przygotowanie polegało na tym, ze Agiś znowu musiała być głodna. Podobno miałyśmy być pierwsze. Tym razem już o 8 rano wpadła pielęgniarka, że mam z Agi przyjść na włożenie sondy silikonowej świecącej, którą podadzą Agi izotopy. Zabrać musiałam mleczko i wio, w podróż po centrum, a właściwie jego podziemiach.
Najpierw pojechaliśmy na RTG, gdzie potwierdzili, ze sonda jest w żołądku. Stamtąd z powrotem do piwnic i znowu na pięterko, tylko inną windą! Mówię wam, to istny labrynt! Siostrzyczki dostarczyły nas i poszły na oddział. A my do sali z tomografem. Bardzo sympatyczna Pani pielęgniarka przygotowała Ago do badania. Podała Agi izotopy i mleczko, po czym wyciągnęla sondę. Aguś ułożyłam na wózku tomografu i musiałam jej pilnować  przez pół godzinki, odsysając Agi prawie po omacku, po praktycznie cała była w tomografie. Po badaniu przejechałyśmy na pół godzinki do innego pokoju, gdzie czekałyśmy na decyzję, czy badanie trzeba powtórzyć. No i faktycznie rozległo się wkrótce w korytarzu: „Angelika Jarczyńska proszę do pokoju 016″, zabrałam Angelę i pojechałyśmy! :))) W pokoju przejęta pani przepraszała nas za błąd i przechrzczenie Aguli. Tylko, że my się nie gniewałyśmy… Zrobili jeszcze jedno zdjęcie i koniec. Pozostało nam czekać na pomoc w powrocie na oddział.
W zasadzie wyczerpaliśmy zasób planowanych badań. Możemy jechać do domu!
Cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz