Kochani, jesteśmy już z powrotem! Warszawa na razie została za nami.
Tyle nerwów i stresu, a nie było tak strasznie. Jednak zawsze niewiadoma
jest w jakiś sposób denerwująca. Z drugiej strony nie możemy
wszystkiego wiedzieć, bo to byłoby bez sensu! Ech, tak źle i tak
niedobrze. Wiem jedno, druga wizyta, po Nowym Roku, będzie dla nas
bardziej stresująca i pewnie bolesna dla Aguni. Ale po kolei…
Zanim
doszło do wyjazdu poćwiczyłam sobie trochę kaskaderki. Przyszły kartony
z mlekiem dla Aguni, ciężkie baaardzo. Pan ustawił je w korytarzu, a ja
nie rozpakowałam, bo nie bardzo wiem gdzie. Poprzednie jeszcze nie
zużyłam i mam szafy pełne. Dosyć szybko wyszłam z pokoju, potknęłam się
o pierwszy karton, a na drugi runęłam przelatując przez niego głową
prosto w kafelki! Nie ma jak to powrót do przewrotnych lat młodości!!!
Najpierw sprawdziłam, czy są całe okulary (później się okazało, że
powyginały się do tego stopnia, że muszę zmienić na nowe!!!). Później
dotknęłam obolałej skroni, a tam krew! Cóż będzie blizna! Na wybory miss
nie mam co liczyć, więc mała strata. Jednak mroczki przed oczami miałam
niezłe. Pocieszył mnie tylko fakt, że podczas upadku nie było głuchego
odgłosu, więc myślę, że coś mi w głowie zostało, a i z dziury nie sypały
się trociny, tylko lała się krew! To chyba dobrze…
Z pomocą siostry
zrobiłam zakupy i jak wróciłam do 12 się spakowałam. Wstać musiałam ok
3, bo karetka miała być tak koło 5, a ostatnio byli wcześniej. Panowie
podjechali po 5. Arek zszedł z torbami, a ja z Agi. No i pojechaliśmy.
Aguś dzielnie zniosła podróż. Praktycznie 4 z 6 godzin przespała.
Dojechaliśmy tak koło 11. Kolejny raz potwierdził się fakt, że przejazd z
Panami z karetki ułatwia dostanie się na oddział. Pan bez kolejki i
protestów pozostałych pacjentów wprowadził nas na izbę i tak rozstaliśmy
się. Zostawili mi bagaże, a ja przerażona jak się z tym wszystkim
zabiorę… Później jednak szybko pozbyłam się wrażenia, że mam za dużo
bagażu!
Na izbie Pani doktor przebadała Agi, spisała wywiad i kazała
czekać na karetkę. Po chwili przyszli Pan i Pani. Zabrali bagaże i
wsadzili nas do karetki. Dowieźli na oddział pediatrii i żywienia tam
nas wypakowali i zostawili. Niestety u pielęgniarek spędziłyśmy ponad
dwie godziny. Trwał obchód i nie wiadomo było gdzie nas położyć, bo
sporo dzieci jest chorych. Panie pielęgniarki ubrały pościel i
przygotowały łóżko dla Aginka, więc mogłam ją położyć, i w ostateczności
spać pod czujnym okiem personelu! ;))
Wkrótce jednak pokój się dla
nas znalazł i do tego z Martynką, która już była się z Aginkiem
przywitać. Po rozmowie z mamą Martynki okazało się, że mała urodziła się
23 czerwca, a Agi 28, czyli dosłownie rówieśnice. Przecudna dziewczynka
o śmiechu jak z reklamy kaszki! Skrabała się mi na kolana i dotykała
Agi. Dawała jej gumową kaczuszkę i przyklejała naklejki na rączki i
spodenki Agnieszce, była przy tym bardzo szczęśliwa!!! Wkrótce jednak
okazało się, że nasi współlokatorzy dostali dwie godziny na spakowanie
się i do domu! Mama w pełni szczęścia, bo siedzieli tu już trzy
tygodnie. Praktyka czyni mistrza, w niespełna godzinę byli spakowani!
Centrum, to ich drugi dom.
I tak zostaliśmy sami. Nie na długo, po
godzinie wjechał wózek z chłopcem i wieszak z pompą żywieniową. Za nimi
po chwili wtoczył się przeładowany „pociąg”. Włączyła się bowiem zabawka
małego Przemka i jadące łóżko wydawało odgłosy jak ciuchcia! Za chwilę
wjechała pełna szafka i łóżko polowe. Okazało się, że to nowi lokatorzy,
bo ich towarzysz się rozchorował i tyle. Wszystko to jednak nie wyszło
Agi na dobre, bo Przemuś okazał się już też przeziębiony. Tym sposobem
na następny dzień my się przeprowadzałyśmy! Przemuś niespełna dwuletni
chłopiec, to też stały bywalec CZD. Praktycznie stąd nie wychodzi.
I
tak nasza podróż zakończyła się na pokoju nr 6, gdzie poznałam super
mamę, która ma roczne bliźniaczki. Na oddziale była akurat z Nikolą.
Słodka maluda i zakochana w niej mama. Też czekali na wyjście a byli
tutaj na kilka dni. W rezultacie jednak zostaliśmy w pokoju sami.
Spanko,
tak jak zapowiedziała mi Madzia, we własnym zakresie, jedzenie dla mamy
też. Ze spaniem nie było tak źle, bo zostałam wyposażona przez jedną z
mam w dodatkowy materac i czajnik. Lodówka też dostępna, łazienka w
pokoju, więc nie było tak straszno!
Cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz