środa, 1 maja 2013

Chwila oddechu :) /1 maja 2013/

Wróciliśmy szczęśliwie i nadzwyczaj szybko do domu Tak, my już po wizycie w CZD. Startowaliśmy koło 5 rano, wiecie, że to już całkiem jasno na dworze się robi Warszawa w pełnym rozkwicie wiosennych kwiatów. Szczerze przyznam, że u nas dopiero zaczynają pękać pąki na drzewkach owocowych i zakwitły pierwsze tulipany. Piękne widoki, chociaż niewiele można podziwiać, przez tak maleńkie okienko, no ale jak się nie ma co się lubi… Ważne, że nadal otrzymujemy zgodę na transport sanitarny i mamy ten psychiczny komfort na dotarcie do centrum.
Wczorajsza podróż trwała rekordowo krótko. Do Warszawy, dotarliśmy w 4 godziny i właśnie autostradą. Od nieszczęsnego rozbicia barierki przez karetkę (nie naszą;)), nikt już nie ma wątpliwości, że to uprzywilejowany pojazd. W końcu, jak ktoś w komentarzach słusznie zauważył, może i my na sygnale nie jedziemy, ale to dla szpitala zawsze kilka godzin mniej ważnego samochodu na bazie. W końcu udało nam się trafić w drodze powrotnej też na A2. Po rozmowach, doszliśmy, że trzeba ustawić GPS na Prószków, a nie na A2, bo wtedy nawigacja kieruje na drogę numer 2. Tym sposobem jechalibyśmy znowu przez Konin, a tak o 17.15 byliśmy w domu!!!!
W szpitalu był problem z pobraniem krwi u Agnieszki. Moja dziewczynka ma strasznie gęstą krew i nie chce lecieć. Trzeba było dwa razy nakłuwać, a to nie jest przyjemne. Druga żyła pękła przy pierwszym wkłuciu i Pani poszła sprawdzić, czy starczy to co z niej nakapało, czy też trzeba będzie jeszcze jednego miejsca szukać. Na szczęście udało się. Morfologia wyszła całkiem nieźle. Jedynie leukocyty nieznacznie podwyższone, ale może to być skutek ostatniego antybiotyku. Pomiary wyszły super. Pierwszy raz Agnieszkę udało się dobrze zważyć i zmierzyć. Można ją było posadzić na specjalnym krześle – wadze. Waga Agnieszki to 24,4 kg, a wzrost 103,8. Do tej pory musieliśmy trzymać Agnieszkę do zważenia, a to się tak dokładnie nie da, bo zależy jak ją ułożymy na rękach. Do pomiaru też pierwszy raz się nie napięła. Jak wiele znaczy krótka podróż, nie była bardzo zmęczona, to się nie napinała Udało nam się też, bo wyniki były szybko, więc Pani doktor wleciała, dosłownie biegiem, zbadała Agnieszkę i leciała na obchód. W innym wypadku, jeszcze ze dwie godzinki musielibyśmy sobie poczekać.
W tym wszystkim zapomniałam powiedzieć jej o leżance jaką wstawili do pokoju pielęgnacyjnego. Może i ja jestem zrzęda i się czepiam, jednak czy pozostali rodzice tego nie widzą? Nie wiem czy pamiętacie, że w pokoju pielęgnacyjnym brakowało leżanki do przebierania dzieci starszych, niż niemowlaki. Pan doktor obiecał zająć się tą sprawą. No i zajął się… Tylko, że wstawiona leżanka jest na wysokości jakiegoś metra i ma długość 110-120 cm. Będąc sama, bałabym się przebierać tam Agnieszkę, pomijam już fakt, że włożenie jej z wózka na taką wysokość nie jest łatwym zadaniem. Jednak leżące dziecko, zwłaszcza spastyk, napina się i zwyczajnie potrafi nam „odjechać” kawałek dalej. Upadając z tej wysokości może nieźle się pokaleczyć. A co z dziećmi starszymi i większymi od Agnieszki? Przy takich kosztach, jakie zostały włożone w tę poradnię, dobrze byłoby takie drobiazgi wykończyć. Przydałaby się też mikrofala do podgrzania posiłku naszym dzieciom. Przyjeżdżamy z daleka i ja nie mam już gdzie podgrzać obiadku Agnieszce. Szkoda, że nikt o tym nie pomyślał… Jednak dalej będziemy jeździli na ten oddział. Czuję, że moje dziecko jest tam bezpieczniejsze.
Byliśmy wszyscy tak zmęczeni podróżą, że Agnieszka przespała pierwsze śniadanie dzisiaj! Obudziłam się dopiero o 9.30. Nie było sensu podawać jej mleka z 8 rano, tylko od razu dać jej drugie śniadanie. Ku mojemu zaskoczeniu, nawet foleya „nie zjadła”
Dzisiaj byliśmy na długim spacerze. Poszliśmy całą gromadą na koncert Eneja, który wg plakatów, miał się rozpocząć o 16.30. Oczywiście okazało się, że gwiazda będzie, ale o 19.30, a do tego czasu odbędą się konkursy i pogadanki o mieście. Poszliśmy trochę pospacerować i wróciłyśmy z Agnieszką do domu, reszta została na rynku. Agusię przebrałam, babcia podała jej mleczko, a ja zabrałam auto i pojechałam po resztę towarzystwa, bo obawiałam się, że po koncercie nie dadzą rady już dojść do domu Litościwa jestem, nie Ta mina, jak im powiedziałam, że wracamy pieszo…bezcenna
Było fajnie i baardzo głośno. Agniesia śpi, dotleniona na maksa. Kilka pięknych fotek udało się strzelić. Wkrótce  w galerii. Niestety, Agnieszka znowu na inhalacji. Niby nie ma dużo wydzieliny, jednak jest gęsta i wolę dmuchać na zimne. W końcu w niedzielę znowu wyjeżdżamy, tym razem na dwa tygodnie i wolałabym, aby była zupełnie zdrowa. Zobaczę, czy jutro będzie nasza Pani doktor, obejrzy jej gardło.
Kochani, dziękuję z całego serca za przekazanie 1% mojej Agnieszce. To tak wiele, a tak niewiele nas kosztuje. Dla mnie jednak jest bezcenne. Tyle potrzebujących, a wybieracie Agniesię! Dzięki Wam możemy zapłacić za rehabilitację i potrzebne sprzęty. DZIĘKUJĘ!!!!!!!
Wspaniałego, pełnego słońca i ciepła odpoczynku w ten majowy weekend, dłuuuugi weekend

1 komentarz:

  1. ~Liv
    2 maja 2013 o 10:58

    O,proszę:)Doczekałam się:)Bardzo się cieszę,że wróciliście już z Warszawy,że wszystko przebiegło sprawnie i że z Agi wszystko w porządku.Co do leżanki,nie sądzę,żebyś marudziła-to Ty masz doświadczenie z takim dzieckiem.I Ty wiesz najlepiej.
    Miłego weekendowania:)

    AnkaJ
    3 maja 2013 o 18:59

    Tak kochana. Na szczęście Agniesia trzyma się dzielnie :) Może dlatego czasami udaje nam się przejść szybką wizytę lekarską. Ta leżanka to zwyczajnie porażka!
    A ja zaczęłam gromadzić rzeczy na turnus i zaczynam powoli wpadać w panikę. Pogoda przejściowa i nie mam pojęcia ci mam ze sobą zabrać :(
    Buziaki :)

    ~okiem kobiety
    4 maja 2013 o 12:06

    dobrze że podróż tym razem szybko minęła! A co do majówki – jestem zła, pogoda zupełnie nie dopisała (przynajmniej u nas)!

    AnkaJ
    5 maja 2013 o 07:24

    U nas też niestety nie było szału. Grilla zrobiliśmy sobie dopiero wczoraj, nawet przy nim nie usiadłam, tylko kiełbaskę i chlebek grillowany mi przynieśli. Agniesia jednak się opaliła :)
    Buziaki!

    ~calineczka
    6 maja 2013 o 16:45

    Dobrze, że możecie jeszcze jeździć karetką – my już nie możey, tylko do roku po przeszczepie.
    Co do pobierania krwi – Vikusia ma to samo, nakłuwać ją trzeba po kilka razy, bo strasznie wolno i mało krwi jej kapie. A ona przy tym placze, wyrywa sie i w ogole… :/

    Trzymajcie się ciepło kochane :*:*

    AnkaJ
    7 maja 2013 o 19:26

    Agniszka już nawet się mocno nie denerwuje przy nakłuwaniu, ani przy samym pobieraniu. Denerwuje się, jak to zbyt długo trwa.
    Co do karetki, to my musimy wszystko załatwiać, za każdym razem od początku. Jednostka choroowa Agnieszki ułatwia nam pozytywną decyzję z NFZ. Na szczęście!
    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń