No i święta mijają jeszcze szybciej niż nadeszły. Jak to jest, że
wszyscy czekają na dzień a kiedy nadchodzi nawet nie zdajemy sobie
sprawy jak szybko mija. A u nas znowu żadnego tak bardzo wytęsknionego
cudu nie było. Zaczynam się przyzwyczajać do myśli, że ów cud nie
nadejdzie. Jest bardzo bolesna a jednocześnie najbardziej realna myśl.
Może zbyt dużo wymagam, może to nie o taki cud chodzi. Może wszystko
przychodzi powoli, małymi kroczkami. Te święta nie były takie bezowocne
dla naszej małej królewny. Generalnie muszę powiedzieć, że decyzja o
spędzeniu tych świąt w naszym własnym gronie była bardzo słuszna.
Potrzeba nam spokoju i własnego towarzystwa. Przyznaję, ze przygotowanie
wieczerzy było dla mnie nie lada wyzwaniem, po pieczeniowym maratonie.
Jednak takie dni są tylko raz w roku, można się poświęcić :)) No, ale po
kolei.
W Wigilię wydałam resztę placków i sprawa się rypsła, bo
okazało się, że strudel i makowiec nienależą do najsmaczniejszych. Coś
nie tak z makiem. Nawet nie wyobrażacie sobie jakiego mam dołka z tego
powodu. Cóż jak to powiedziała moja przyjaciółka, nie zawsze można
osiągać sukcesy. A z doświadczenia wiem, że jak mi na czymś bardzo
zależy, to z reguły coś nie wychodzi! Cóż mam nadzieję, że zostanie mi
to wybaczone.
Do wieczerzy zasiedliśmy koło 17. Agiś nie darowała i
również musiała zasiąść przy wigilijnym stole. Swoją zastawę miała.
Całkiem zadowolona siedziała u mamusi na kolankach. Moja mała Śpiąca
Królewna…
W Boże Narodzenie Agiś zrobiła nam niespodziankę i po
wymasowaniu buźki szczoteczką zjadła całą łyżeczkę startego jabłuszka!!!
W końcu tatuś uwierzył, że to możliwe. Arek pracując, nigdy nam przy
rehabilitacji nie towarzyszy, nie wierzył, że Agi połyka. No i udało
się. Kilka osób nas odwiedziło.
Sama nie uwierzyłabym, gdybym nie
widziała. Wyobraźcie sobie, że Aginek łyka wszystkie emocje z którymi
przychodzą do nas ludzie. No bo jak wytłumaczyć jej stres, po wyjściu
gości. Powtarza się to zawsze, przy tych samych osobach, albo kimś, kto z
wielkim lękiem pierwszy raz do nas przychodzi. Może spodziewają się
zastać małego, sztywnego stworka? Nie, głupoty gadam, to zwykła ludzka
obawa przed nieznanym. Wszyscy rodzice niepełnosprawnych dzieci wiedzą
dokładnie o czym mówię.
Dodatkowo, Agiś zaczęła się wybitnie
rozglądać na wszystkie strony. Mała wiercidupcia! W Wigilię Agiś zaczęła
się rozglądać i na polecenie szukała wzrokiem swojego pieska Serduszka.
To różowy piesek od małej Oliwki. Agiś go uwielbia. Oliwka, to mała
dziewczynka w wieku Aginka. Buziaczki dla Ciebie skarbie!!
Serdeczne podziękowania za paczki z prezentami i kartki z życzeniami od wszystkich, którzy o nas pamiętali.
Dostaliśmy też wyciąg z banku i bardzo dużo wpłat na wózek dla Agusi. Trudno znaleźć słowa wdzięczności! DZIĘKUJEMY!!!
Wczorajszy
dzień zakończył się duuużym pawiem. No niestety, koło północy Agiś
zwymiotła całe mleczko. Tak bywa z małymi dziećmi. Stres, ból brzuszka i
bardzo dużo wydzieliny… Nasze małe kochanie!
Moi mili, życzę Wam wielu przyjemności w te kilka pozostałych dni odpoczynku. Serdecznie wszystkich pozdrawiam.
Agiś i jak podobały Ci się twoje pierwsze święta w domku?
~Elwi
OdpowiedzUsuń26 grudnia 2008 o 15:02
Fajnie, że Święta mijają w pogodnej atmosferze, bałam się że siedzisz i smutki wylewasz. Ważne że rodzinka jest razem. Dla mnie te Święta też jakieś takie zupełnie inne…
Odpowiedz
~polaczka
26 grudnia 2008 o 23:04
Ja skopałam placek…. z pudełka tzw krówkę nie upiekła mi się w środku i wsadzałam ją jeszcze raz ale taka rozglabdziana była ale to nic się zje.Aniu cud nadejdzie przecież jeszcze miesiąc temu Agusia nie rozglądała się prawda?