niedziela, 3 marca 2013

Co z tą służbą zdrowia????????? /3 marca 2013/

Dzisiaj się zdenerwowałam, tak na poważnie. Przelało się. Nie, nie chodzi tu o sytuację Agnieszki, aczkolwiek nas też już takie coś spotkało. Wiadomości głośno donoszą o kolejnej niepotrzebnej śmierci dziecka. Dlaczego? A dlatego, że ktoś uznał matkę za nadgorliwą i nie był łaskawy wysłać karetki. Dziecko z temperaturą przekraczającą 40 stopni to dramat. Nie trzeba skończyć medycyny, aby wiedzieć, że jest to śmiertelne niebezpieczeństwo. Każdy z rodziców z drżącym sercem patrzy na cyferki termometru, kiedy mierzy gorączkę rozpalonemu dziecku. Jeżeli przekracza 39 kresek, siedzimy murem przy dziecku, chłodzimy, podajemy leki i co kilka minut sprawdzamy, czy aby nie podeszła gorączka wyżej. Powiedzcie mi, do kogo mamy się zwrócić o pomoc, jeśli nie do lekarzy? Czy jeżeli rodzic spokojnie i racjonalnie stara się wytłumaczyć lekarzowi, do którego został przełączony, co dzieje się z dzieckiem, to znaczy, że nie potrzebna pomoc? Oznacza to, że musimy krzyczeć, płakać i błagać o pomoc?
Oczywiście sprawą zajęła się prokuratura, lekarz pewnie się obroni i nie poniesie konsekwencji prawnych, jak to zwykle bywa w naszym kraju. Sprawa będzie ciągnęła się latami… Jednak jak się do tego ma rozpacz rodziców? Kto im zwróci ukochaną córeczkę? Kto rozpędzi rozpacz, jaka ich ogarnęła? Serce mnie boli, bo pamiętam słowa sanitariusza, któremu oddawałam dziecko mówiąc „szybko”, on z pogardą odpowiedział „tak, teraz to szybko”. Nie wiem do dziś o co chodziło, bo wzywałam pogotowie w kilkadziesiąt sekund od zadławienia. Jednak rozmowa z dyspozytorką ciągnęła się bardzo długo.
Wysłuchałam dzisiaj wielu komentarzy, polityków, dziennikarzy, czy słowa protestu Jerzego Owsiaka. Myślę sobie, że w naszym kraju nie zmienia się nic. Zaledwie pół roku temu nagłośniono śmierć maleńkiego Bolka, któremu wystarczyło zrobić morfologię, żeby podjąć próbę ratowania życia. Dwa tygodnie temu śmierć Oskarka. Jak wynika z reportaży, lekarz pierwszego kontaktu, neurolog, nie zainteresował się sześcioletnim dzieckiem o wadze nie przekraczającej 8 kilogramów. Dlaczego dziecko w jego wieku nie zostało skierowane do gastrologa, do poradni żywienia? W jakimś celu takie specjalizacje istnieją!!
Czy my, jako rodzice musimy wiedzieć wszystko? Owszem, przyznaję, że ja pojechałabym z dzieckiem do szpitala, jeżeli pogotowie by do mnie nie chciało przyjechać. Niedowagę Agnieszki próbowaliśmy zwalczyć wysokokalorycznymi odżywkami. Jednak w szpitalu też nie udzielano  nam należytej pomocy. Zdarzyło się, że musiałam sama nastawiać biodro dziecku, bo rehabilitantka nie chciała do nas przyjść w CZD. Argument? Nie zna dziecka… Już kiedyś jechaliśmy do Poznania, jak Agnieszce pękł pierwszy balonik przy PEG-u, bo chirurg nie pofatygował się nawet, żeby zajrzeć do nas. Powód? To nie jego broszka… Tylko teraz ja, mam doświadczenie, wiedzę, jeżeli mogę ośmielić się tak powiedzieć. Mam odwagę i wiem czego mogę się domagać. Nie każdy jednak wie co zrobić. Panika i strach czasami nas paraliżują. Jeżeli lekarz, mówi, że nie ma powodu do obaw, to komu mamy w końcu zaufać??? Wychodzi na to, że tylko sobie i własnej intuicji. Ja od urodzenia Agnieszki od zawsze wolałam być nazywana przez naszą pediatrę panikarą, niż przebywać z dzieckiem na oddziale pediatrycznym. Dlaczego Hospicjum Domowe, zamiast pomagać dzieciom, wypisuje je z grona podopiecznych? Zostawia rodziców samych sobie. Musimy sami dbać o nasze dzieci i „bawić się” w laryngologów, bo specjalista uznaje, że nie ma dziecięcej specjalizacji i nie wymieni rurki.
Przeraża mnie to wszystko. Szpitale nie są dofinansowane, a olbrzymie pieniądze z naszych wypłat przekazywane są na fundusz zdrowia. Czy za kilka lat zostanie nam kilka jednostek w wojewódzkich miastach, bo powiatowe zbankrutują? Czy naprawdę lekarze nie pamiętają swojej przysięgi złożonej po zakończeniu studiów? Co będzie z naszym życiem, naszymi dziećmi, jeżeli nic się nie zmieni?
Moja frustracja jest spowodowana przejściami, które mamy za sobą. Jednocześnie odbiło się to dużym piętnem w nas i dlatego płakać mi się chce jak widzę takie rzeczy. Zdrowe, piękne dziecko umiera, bo nie wysłano karetki na pierwsze zgłoszenie. Ważniejsze było to, żeby szpitala nie obciążyć za wyjazd niepotrzebny. A może tak szklane kule, karty tarota, jakaś wróżka na etacie w szpitalach na dyżurach? Myślę, że to by rozwiązało problemy z niepotrzebnym wysyłaniem karetek!
Kochani, jak macie wątpliwości, dziecko w samochód i na pogotowie!! Nie ryzykujcie życia swoich najbliższych. Tam muszą już się wami zająć!!!
Pozdrawiam i mimo wszystko życzę udanej niedzieli!

2 komentarze:

  1. ~aga
    3 marca 2013 o 13:22

    Aniu to wszystko w naszym kraju jest do leczenia,nie wystarczy kilku następnych pokoleń by odrestaurować system lecznictwa ,edukacji,trudno się godzić na to co nam fundują ludzie którym powinno zależeć na nas,bo to my dajemy im prace i niezłe utrzymanie,a jak jest ,każdy widzi.takich przykładów z CZD,mogłabym przytoczyć wiele,leżąc z Kacprem na oddz. żywienia na obserwacji bardzo płakał lekarz powinien zainteresować się dlaczego tak dziecko płacze ,kilka razy prosiłam by zajrzeli i zobaczyli co się dzieje,ale jedyne czego się doczekałam to stwierdzenie lekarza (kierownika) by Kacpra przenieść na inną salę bo przeszkadza dziecku które było po operacji,a takich zdarzeń widziałam dużo o wiele za dużo jak na klinikę dziecięcą,żal dzieciątka też strasznie wielki bunt we mnie się rodzi jak czytam o takich przypadkach, nie wiem dokąd ten świat zmierza, pozdrawiam i cmokaska dla Agusi śle

    AnkaJ
    4 marca 2013 o 09:09

    Agatko, my na szczęście z CZD mamy w większości dobre wspomnienia, jeżeli mogę tak napisać o pobycie w szpitalu. Owszem, Pani neurolog, bez cienia wrażliwości i ta rehabilitantka, rzucają wielki cień na pozostałych lekarzy. Jednak wiem, że pozostali są oddanie pracy i dzieciom.
    Niestety każdy z nas ma jakieś przykre wspomnienia z lekarzami, czy jak to teraz szumnie się nazywa „systemem”. System jednak tworzą ludzie i to od nich zależy czy będzie leczony pacjent. Nikt mi nie wmówi, że jest inaczej! To zwykłe lenistwo spowodowało śmierć maleńkiego dziecka!
    Kochana pozdrawiam gorąco i przytulam :)

    ~Liv
    3 marca 2013 o 17:38

    Aniu,już któryś raz chcę wpisać komentarz i nie wiem,co napisać.Nawet sobie nie potrafię wyobrazić,co czują Rodzice tych Dzieci i przez co Wy musieliście przejść…
    Napiszę może o swojej ostatniej przygodzie z pogotowiem.Zadzwoniłam,bo miałam paskudne ciśnienie,nijak nie mogłam z nim dojść do ładu.Pani dyspozytorka/sic/poinformowała mnie,że mam zły ciśnieniomierz,bo takiego ciśnienia po prostu nikt nie ma i mieć nie może.Tłumaczyłam,że ja mam,bo miałam takie nawet w szpitalu.Ale gdzie tam…

    AnkaJ
    4 marca 2013 o 09:15

    Jak można powiedzieć, że masz zły ciśnieniomierz? A pozostałe objawy złego ciśnienia, to Twoja wyobraźnia?? Każdy ma historię ze służbą zdrowia, Ty ostatnio doświadczyłaś, niestety, zbyt wiele. Mogłabyś kochanie książkę napisać, może jakiś odpowiedzialny za to w końcu by się przejął…
    Musiałam się wyżalić, bo zwyczajnie serce mnie bolało i ryczeć mi się chciało nad tym wszystkim. Rozwala mnie brak pomocy od osób do tego powołanych i brak działania ze strony rodziców. Tylko dlaczego cierpią dzieci??
    Przytulam!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~okiem kobiety
    3 marca 2013 o 18:15

    też nie umiem takich rzeczy zrozumieć. Człowiek chodzi w ciąży, dba o nią, potem o dziecko, martwi się cały czas a jakaś głupia czyjaś decyzja odbierze ci to dziecko. Ja nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji. Zabić takich bezdusznych ludzi to mało. A dziecka i tak ci nikt nie zwróci. Jak słyszę takie dramaty to, aż się boję, aby mi coś takiego się nie wydarzyło.

    AnkaJ
    4 marca 2013 o 09:19

    Moja kochana, uodpornisz się na pewne sprawy. Nauczysz się załatwiać wizyty lekarskie i nauczysz się spokoju i cierpliwości. Mam jednak cały czas nadzieję, że wizyty lekarskie będą Wam potrzebne tylko sporadycznie i kontrolnie. Człowiek z czasem uodparnia się na wiele rzeczy.
    Myślę, że pierwsze wezwanie pogotowia pomogłoby dziewczynce i spokojnie oddychaliby rodzice maleńkiej. Jakie to smutne…
    Przytulam!

    ~okiem kobiety
    3 marca 2013 o 18:21

    ja już mam dość służy zdrowia, nie cierpię chodzić po przychodniach i użerać się z lekarzami a moja „przygoda” z tym całym światkiem dopiero się zacznie po wyjściu dziecka ze szpitala. A ja już mam dosyć! Podobno ta dziewczynka gdyby trafiła 5 godzin wcześniej do szpitala to by przeżyła – straszne to jest, strasznie żal rodziców. Oni tu nic nie zawinili!

    ~calineczka
    4 marca 2013 o 09:37

    Poruszyłaś trudny temat. Jak czytam w internecie co rusz o innych dzieciach, które zmarły z powodu zaniedbania lekarzy to naprawdę cieszę się, że żyję w Czechach. Zresztą nie jeden lekarz i w Czechach i nawet w Polsce powiedział mi, że gdybyśmy byli w Polsce to Calineczka pewnie zmarłaby nim w ogóle ktokolwiek zdąrzyłby ustalić na co ona tak naprawdę choruje…

    ~Krzysztof
    4 marca 2013 o 14:58

    żal…

    AnkaJ
    7 marca 2013 o 11:34

    A no i żal i smutek serce rozdziera…
    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń