W piątek odbyła kolejna wizyta w poradni żywieniowej w CZD w
Warszawie. Pogoda nie dopisała, deszcz padał całą drogę. Na szczęście
dojechaliśmy cali w niezłym tempie 4,5 godziny w jedną stronę. W centrum
zapowiadało się, że szybko wyjdziemy, skończyło się na pięciogodzinnym
oczekiwaniu na lekarza.
Wyniki morfologii w normie, czekamy jeszcze na wynik witaminy D3, ale
to za 2 tygodnie dopiero. Pani dietetyczki nie było, więc myślałam, że o
diecie Agnieszki nie będzie żadnej dyskusji. Niestety, myliłam się. Na
pomiarach okazało się, że Agnieszka waży 25,8 kg, a mierzy, uwaga!!!
105,2 cm!!!! Urosła 3 cm od poprzedniego pomiaru!! Wyjątkowy pomiar,
godny odnotowania, bo pewnie w lutym okaże się, że skurczyła się
Wracając jednak do rozmowy o diecie Agnieszki. Kolejny raz musiałam
się nasłuchać, że jednak za dużo dostaje, po czym, po podaniu jak ją
karmię, Pani doktor straciła trochę rezon i nie wiedziała jak się do
tego odnieść. Zmniejszyła mleko o 20 ml na dobę. Teraz Agnieszka dostaje
dwa razy Nutrinii po 150 ml, dwie zupki, jedna warzywna, bez mięsa z
odrobiną oleju, jedna z mięsem, obie po 200 ml. No i jeden jogurt
naturalny. Już sama nie wiem czy to za mało, czy za dużo, jak na
siedmiolatkę?
Pani doktor sprawdziła siatki centylowe i waga jest w 50 centylu,
Wzrost idzie prawidłowym, proporcjonalnie, torem do wzrostu zdrowego
siedmiolatka. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Zaczynam się
zastanawiać, czy może jestem zaślepiona i nie widzę, że robię coś nie
tak? Z drugiej strony, to poradnia żywienia ustawiła Agnieszce
kaloryczność po założeniu PEG-a na poziomie 1200 calorii. Ja sama
zaczęłam jej zmniejszać posiłki, bo widziałam, że za bardzo przybiera na
wadze (4 kg w 6 tygodni). Wówczas nie było problemu, usłyszałam tylko,
że dobrze zrobiłam. Teraz na siłę ją odchudzają, a ja nie wiem jak mam
ją odchudzić. Gubię się w tym wszystkim.
Niestety do dentysty nie udało nam się dostać. Do lekarza
wchodziliśmy dopiero koło 14, a poradnia była już wtedy nieczynna. W
styczniu mam dzwonić i umówić się na termin, który mamy wyznaczony do
poradni żywienia, czyli 11 lutego. Mamy więc kolejne 3 miesiące na
odpoczynek do kolejnego wyjazdu. Cieszę się, że jest to już za nami.
Chyba się starzeję, bo coraz gorzej znoszę takie wyjazd. Agnieszka cały
dzień płakała, spinała się i była jakaś taka nieswoja. Po przyjeździe
padła i spała niemal do rana.
W końcu zlokalizowałam pokój socjalny dla rodziców, gdzie mogłam
podgrzać posiłek Agnieszce. Tym razem wyjątkowo obyło się bez błądzenia.
Jedyny moment, gdzie mieliśmy problem, to dojechani windą na WP, czyli
do wyjścia. Ja nie wiem, czy to już zmęczenie, ból głowy, głód… Zgubiłam
się! Ciągle wysiadaliśmy nie na tym piętrze!! Myślałam, że popłaczę się
z bezradności!! Poczułam się jakby mnie ktoś uwięził, dostałam ataku
klaustrofobii. Bardzo nie lubię windami jeździć!!!
Kochani moi, kolejny długi weekend. Życzę wszystkim wypoczynku i spokoju Dziękuję Wam za słowa wsparcia w komentarzach. Staram się i jakoś daję radę, muszę. Mam dla kogo
~okiem kobiety
OdpowiedzUsuń10 listopada 2013 o 14:43
dzielne dziewczyny! wiele słyszałam o licznych przychodniach, korytarzach, podziemiach, windach w CZD i że trudno się tam połapać. Dobrze że ten wyjazd już za Wami! Miłego weekendu!
AnkaJ
11 listopada 2013 o 11:26
Oj tak, dobrze! Dojrzałam do tego, żeby tych wyjazdów nie odwlekać, bo i tak nic to nie da. Musimy tam jechać 4 razy do roku i nic tego nie zmieni. Lepiej mieć to za sobą.
Przytulam!
~Anna - Nie jestem modna
17 listopada 2013 o 18:41
My tez się czasami gubimy w CZD w tych podziemnych przejściach.