środa, 18 marca 2009

Ekshibicjonistka? Nie wiedziałam… /18 marca 2009/

Zastanowił mnie komentarz pod poprzednim postem. Szanowna M. może faktycznie uprawiam ekshibicjonizm, jednak zapewniam Cię, że bieliznę pozostawiam na sobie. Znam sporo osób, które czytając bloga myślą, że wiedza dokładnie co się u nas dzieje i pewnie dotyczy to sporej części blogowiczów. Nie chcę zmuszać Cię do czytania mojego bloga dlatego pokrótce powiem dlaczego piszę ten mój mini dziennik.
Długo zastanawiałam się czy rozpocząć pisanie takiego bloga. Pisanie pamiętnika jak sugerujesz, niewiele mi dało. Może to próżność, może egoizm z mojej strony. Możesz to nazywać jak Ci się podoba. Potrzebowałam Waszego wsparcia. Nadal go potrzebuję. Na początku miało to być zwykłe poszukiwanie czegoś nowego, sprawdzenie jak to działa. Z czasem znalazłam wspaniałych przyjaciół. Cudowne osoby, które pokochały moją Agi niemal tak samo jak my ją kochamy. Potrzebuję Waszej akceptacji, rady, a nawet krytyki. Tak, prawdziwa krytyka potrafi człowiekowi otworzyć oczy na wiele spraw. Mogę z Wami podzielić się moimi troskami, moimi radościami.
Jednak teraz zauważyłam, że blog przybrał jakieś inne znaczenie. Bardzo wiele osób pisze, że daje on im jakąś nadzieję, pomaga. Nie wiem na ile jest to prawda. Pewnie nigdy się nie dowiem, ale jeżeli jest chociaż jedna osoba, której on pomaga to już dużo! Do tego historia mojej córeczki może ustrzec przed nieszczęściem inne dzieci. Może ja jestem mało kumata i nie wiedziałam czym grozi jedzenie przez dziecko parówki. Wiem jednak, że sporo rodziców pilniej strzeże swoje pociechy podczas posiłków. To bardzo, bardzo dobrze! Do tego udało mi się nawiązać kontakt z rodzicami dzieci o podobnych schorzeniach jak Agi. I nie chodzi tu tylko o śpiączkę a także i Treachera – Collinsa. Dzielimy się swoimi informacjami. Łatwiej jest nam dotrzeć do pewnych rzeczy. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nas poprowadzi.
Udało  mi się samej w niewielkim stopniu pomóc innym chorym dzieciom. Agniesi wózek ma już inna chora, śliczna dziewczynka. Ciuszki za duże dla Aginka pojechały do chorego chłopczyka. Ciuszki za małe dostaje Zosieńka. Jest kilka takich spraw.
Wiem, pewnie napiszecie, ze niepotrzebnie się tłumaczę. Jednak zastanawiają mnie takie komentarze. Nawet mnie to nie zabolało, nie rozzłościło, bardziej zdziwił zarzut. No bo jakby nie patrzeć to tu sami ekshibicjoniści!!! Droga M., masz sporo pracy, aby wszystkim wpisać te komentarze! Jednak nie radzę, bo niektóre osoby mogą być bardziej wrażliwe a wtedy skrzywdzisz Bogu Ducha winną osobę!
Co do zaprzestania pisania bloga… Przepraszam, ale jak mam takiego doła to wszystko traci sens. Wydaje mi się wtedy, że naprawdę nie mam o czym pisać. A później wychodzą takie kolaboraty jak ten. Trudno, ja już się nigdy nie zmienię. Znaczy bardziej się nie zmienię. Albo pokochać albo znienawidzić!!
Tak na marginesie, Aginkowi zrobiłam badania moczu i morfologię. Na całe szczęście wszystko ok. A jutro przyjedzie nasza Pani doktor i ponabija się (mam nadzieję), ze matka znowu panikuje! Agunia przy pobieraniu krwi była bardzo dzielna!! Nawet już Pani laborantka nie potrzebowała pomocy i stwierdziła, że same sobie poradzimy! Muszę się jednak przyznać, że nieźle się maludę przedźwigałam! Własną matkę na rehabilitację kręgosłupa wysłałam, a po dzisiejszej bieganinie samej by mi się taki zabieg przydał.
Agunia, kocham Cię mój mały skarbie! Masz cudowne e-ciocie!

6 komentarzy:

  1. ~Iwona
    19 marca 2009 o 00:05

    Pokochac :) Oczywiscie, ze pokochac – jestes pieknym czlowiekiem Aniu ( i na zdjeciach tez ladnie) :) Dobranoc

    ~Daga
    19 marca 2009 o 08:43

    Co do komentarza M., tak sobie teraz myślę,że może zazdrości,że Ty masz wsparcie? Ze masz odwage o wszystkim tutaj pisać? Że walczysz o zdrowie Agi,a szanowana M. by sie poddała? Chociaz nieistotne. Nie warto tracic czasu i energii na nic nie znaczace osoby. Aniu codziennie rano po przyjsciu do pracy zagladam co slychac u Agi, w ciagu dnia kilka razy bo mam nadzieje ze cos nowego sie pojawilo. Jesteś silną kobietą, masz śliczną córeczke. Jest chora, ale wyzdrowieje. Z Twoja miłością i pomocą lekarzy dacie rade. Ja mocno trzymam kciuki :) Pozdrawiam i ucaluj Agniesie od wszystkich virtualnych cioc i wujkow :)

    ~Daga
    19 marca 2009 o 09:54

    Aniu, jeśli ktoś nie rozumie znaczenia słowa „ekshibicjonizm”, to Ty nie musisz się ani tym przejmować, ani z tego tłumaczyć. Myślę, że każdy myślący człowiek zrozumie, dlaczego piszesz bloga, a każdy czujący człowiek będzie chciał być jego częścią, choćby biernie. Prawdę mówiąc, zupełnie nie rozumiem takich komentarzy mających na celu jedynie ciągnąć kogoś w dół, takich bezinteresownie złośliwych, negatywnych. No i widzisz, wyciągnęłaś mnie wreszcie z niebytu – to mój pierwszy komentarz, a czytam Cię od miesięcy i Agusi kibicuję z całego serca. Jesteście świetne, dziewczyny. :) Trzymam za was obie kciuki. I czuję, że Aga jest gdzieś blisko, czai się tylko i droczy się z Tobą, czekając na odpowiedni moment, żeby się już całkiem wybudzić. Zobaczysz. ;)Pozdrawiam Was obie serdecznie ze śnieżnej Warszawy. I w ogóle całą brać tego bloga, bo widzę, że zgromadzili się tu świetni ludzie, naprawdę! Pisz, Aniu, dla siebie, dla nich, dla Aginka!

    ~Daga(ta pierwsza)
    19 marca 2009 o 10:46

    Oj chyba mamy dwie Dagi :P Albo ktoś się pomylił :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~tygrysek235
    19 marca 2009 o 11:35

    Jeju….nawet nie wiedialam ze moj wczorajszy komentarz wywola taka lawine…Bo „M” odpowiedziala wlasnie na moje slowa… to nie jest tak ze ja sie pocieszam ze ktos ma gorzej…ja sobie po prostu uswiadomilam ze sa rodzice ktorzy chcieliby zeby ich dzieci mogly tak rozrabiac jak moje…i ze mam szczescie majac zdrowe dziecko ktore moze biegac, psocic i wkladac mi kawalki kanapek do grzejnika ..(nie chce aby to tez zostalo zle zrozumiane ale jakos dzisiaj nie potrafie zebrac slow bo az mnie zatrzeslo jak przeczytalam komentarz „M” i teraz jest mi zle ze napisalam wczoraj takie slowa…naprawde nie mialam nic zlego na mysli…)Ciesze sie ze Agi na dobre wyniki…a swoja droga Kochana lepiej zeby pani doktor Cie wysmiala – jak to napisalas, niz zeby przeoczyc jakby cos (tfu tfu) mialo sie dziac…


    ~tygrysek235
    19 marca 2009 o 11:46

    Nie chce aby ktos odebral moje slowa jako takie ze Ci rodzice ktorzy maja chore, niepelnosprawne dzieci nie maja szczescia…wcale nie…bo KAZDE DZIECKO NIE WAZNE CZY ZDROWE CZY CHORE TO OGROMNE SZCZESCIE I DAR…po prostu chodzi mi o to ze uswiadomilam sobie, ze powinnam sie cieszyc z tego co mam – ze moje dziecko psoci, ma rozne pomysly typu sprawdzenie ile papieru toaletowego zmiesci sie w ubikacji albo czy farby z sofy latwo sie spieraja – to znaczy tylko to ze sie rozwija….i ze dziecko ma do tego prawo…a ja jako matka powinnam bardziej to zrozumiec i zaakceptowac i miec troche wiecej cierpliwosci…

    ~AnkaJ
    19 marca 2009 o 12:21

    Tygrysku, kochana nikt źle Cię nie odebrał i w żadnym wypadku nie miej do siebie pretensji. Właśnie tego się bałam, że Ty to źle odbierzesz! Najważniejsze, ze ja wiem co chciałaś powiedzieć i praktycznie wszyscy komentujący też to wiedzą! Nie bój żaby. Moja Pani doktor też tak reaguje jak jej Agniecha doprowadzi ją do pasji. Usiądzie i uspokoi się, dochodząc do wniosku, że my marzymy o takim szaleństwie naszego dziecka! Głowa do góry, jesteś cudowną i ciepłą matką i przyjaciółką!Buziole od Agi i ode mnie!!

    ~tygrysek235
    19 marca 2009 o 12:37

    dziekuje Aniu…mam nadzieje ze osoby o podobnym mysleniu jak „M” tez odbiora to tak ja Ty…Buziaczki dla Was

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Elwi
    19 marca 2009 o 15:09

    Aniu, zgadzam się z tym co napisałaś i myślę, że Cię rozumiem. Na pewno pisanie bloga ma dla Ciebie znaczenie przede wszystkim „terapeutyczne” także pisz dopóki będziesz tego potrzebowała. Inna sprawa, że pomagasz innym zrozumieć pewne rzeczy. Mnie osobiście byłoby bardzo przykro gdybym nie mogła zajrzeć na tę stronkę i przeczytać co nowego u Was. Ucieszyć się z każdego drobnego sukcesu i poryczeć przy tych mniejszych i większych nieszczęściach, które (niestety) co jakiś czas Was spotykają. A wracając do mieszkania, to radziłabym żebyście się odwoływali od tej decyzji. Z innego poletka wiem, że czasem nawet nie mając żadnych szans w świetle prawa, można coś wywalczyć, bo przecież są szczególne przypadki. A Wy takim niewątpliwie jesteście. Może i inne rodziny mają mniejsze dochody, ale za to Twoje dziecko wymaga szczególnej troski i jak najlepszych warunków, także lokalowych. Także jak trzeba będzie to idź od burmistrza czy prezydenta (kogo tam macie) i walcz dopóki nie wyczerpiesz wszystkich możliwości. Życzę powodzenia, siły i cierpliwości. Mam jakieś takie przekonanie, że tak jak tę karetkę do W-wy, wózek i pionizator tak i mieszkanko się znajdzie. I samochód też zmienicie. P.S. Nasz !% też oczywiście dla Agi.

    ~Też Ania
    19 marca 2009 o 15:34

    Aniu,Proszę nie przestawaj pisać dopuki (przede wszystkim) pomagasz sobie, bo nam pomagasz zawsze!Mnie stawiasz do pionu, gdy zbyt przejmuję się mało znaczącymi problemami i nie potrafię się cieszyć z tego co mam. Bo choć bliższa koszula ciału, to nawet w odniesieniu do własnych spraw powinno się mieć odpowiedni dystans i wyczucie. Ty swoim podejściem do sytuacji, w której się znalazłaś, swoją codzinną walką z trudnościami i przeciwnościami, a jednocześnie wiarą w lepsze jutro mi tego wszystkiego dostarczasz. Dlatego też proszę bądź, a ja wspierać Cię będę myślą, mową (pisaną), uczynkiem i może nie tylko:) Trzymam kciuki za Agi i życzę aby zły los się dowrócił.Pozdrowionka,

    ~Dana
    19 marca 2009 o 20:40

    Mam pytanie ……Czy M. ktoś przykładał pistolet do głowy i mówił”czytaj”…..nie sądzę. Jeśli nie chce, nie musi tutaj „przychodzić” , nie musi czytać i truć powietrza. Myśle, że nie ten człowiek(niezależnie od płci) nie dostał jeszcze od życia po d……. Osoby posiadające wrażliwość i doświadczenie życiowe potrafią zrozumieć i wykazać , że rozumieją…..wiedzą co to empatia……oj…..miałabym ochotę napisać więcej(pewnie wiesz o tym Aniu, prawda?) ,ale się bardzo mocno powstrzymuję…..Wiem też , że Ania znalazła tutaj i przez ten blog (nie zawaham się użyć tego słowa) PRAWDZIWYCH przyjaciół. Czy M. owymi może się poszczycić?Na bloga zaglądam czasem, rozmowa z Anią – mimo, że czasami smutna , daje obraz sytuacji – trudnej, gdzie niejeden wojownik by poległ.Praca z Aginką jest przeżyciem niezwykłym, kontakt z Anią – fantastycznym zrozumieniem dusz.Aniu, pomimo trudnych momentów, wierzę w Ciebie. Jesteś NAJLEPSZĄ Mamą jaką Aginka może mieć. Krytyka niech będzie dla Ciebie napędem do działania.Ściskam Was mocno.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~też Anka J.
    20 marca 2009 o 00:18

    Aniu, czytam regularnie Twój blog, ale ani razu go nie skomentowałam. Powód? Nie przepadam za osobami, które mając wyższe wykształcenie robią tak fatalne błędy ortograficzne (bo gramatyczne i stylistyczne mogę położyć na karb emocji). Czytam jednak, bo choć Ty nie wzbudzasz mojego entuzjazmu, to wzbudza go Agi. Jak mogę, tak pomagam, nie musicie o tym wiedzieć. Pisać bloga powinnaś, jeśli chcesz. Robisz to, co uważasz za stosowne, nikomu nic do tego, czy chodzisz do wróżki, czy do kościoła. Robisz wszystko dla Twojego Dziecka i to jest HEROIZM. A ekshibicjonizm! Boże, jakie to dziecinne zarzucać Ci coś takiego. Nikt nie musi pisać bloga (nie pisałam, nie piszę i nie będę pisać) nikt też nie musi czytać cudzych. Jak widzisz, staram się być obiektywna. Twój blog czytam, bo chcę. I wszystko w nim widzę, z błędami na czele, ale nie ekshibicjonizm. To był mój pierwszy i ostatni wpis. Ale nadal będę Cię czytać i trzymać kciuki za Agi i wierzyć razem z Tobą w jej wybudzenie – oby jak najszybsze…


    ~Iwona
    20 marca 2009 o 00:59

    Bledy ortograficzne? Ani jednego w poscie powyzej nie ma. I nie bede czytac poprzednich pod katem bledow -sa czy nie, bo nie o to chodzi. Mi sie bardzo dobrze czyta tak jak Ania pisze, mi osobiscie taki sposob pisania jak ma Ania pasuje, bo oddaje to co istotne. A istotne jest to co jest istotne – ech…ten styl itp.Nie dziwie sie, ze mimo, iz Ania pisze inaczej niz Ty lubisz czytac i entuzjazmu Twojego nie wbudza, to Agi.. Agniesia jak aniolek przyciaga ludzkie serca, cos takiego pieknego, dobrego (mimo choroby) z Niej emanuje, ze nie mozna przejsc obojetnie obok.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~lwica*
    20 marca 2009 o 09:39

    racja… Agi to Aniołeka za to, że matka walczy o swoje dziecko – nie trzeba klaskać, w końcu taka rola matki…pozdrawiam!

    ~Ewa
    20 marca 2009 o 20:11

    No nie ma, za to są „kolaboraty”, a to już „wyższa szkoła jazdy”. Nie wiem czy to dobrze, że Ci błędy ortograficzne nie przeszkadzają. Według tzw. netykiety, poprawne pisanie jest wyrazem szacunku dla czytających. Nie trzeba się bardzo wysilać, są programy podkreślające błędy.


    ~Marta
    21 marca 2009 o 00:41

    Jak można nie przepadać za osobami, które robią błędy?? (notabene Ani zdarzają się baaaaaaaaaaaaaaardzo rzadko); Ja rozumiem, ze moze się źle czytać tekst z błędami, ale żeby przez to nie przepadać za autorem??!!! Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuu…………….. To nawet nie jest ocenianie ksiażki po okładce! To coś tak płytkiego, że az trudno mi nazwać słowami.Ewa… netykieta? Co Ty chrzanisz?! A moze Ania powinna sobie zatrudnić redaktora, jak np. dziennikarze?Jej…. jak tak w ogóle można?!! Gdyby Ania faktycznie pisała jakoś bez ładu i składu i jeszcze z bykami, to ja rozumiem, ale ona pisze naprawdę fajnie. Jestem dobra z ortografii i gdyby Ania robiła błędy na pewno bym o zauważyła – mnie też one rażą. No ale Ania ich po prostu nie robi, więc ja kompletnie nie ozumiem wpisu Ani J i Ewy – tak bardzo chciałyscie dopiec autorce czy o co chodzi??!Ania! A Ty wiesz lepiej prawda? I nie będziesz się tym przejmować, ok?! Proszę….I pisz dalej – też proszę….

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Danka
    20 marca 2009 o 19:14

    Drogi Tygrysku. Czytałam Twój komentarz i wcale nie pomyślałam tak jak Pani M. Nawet mi to przez głowę nie przeszło. Nie masz sobie niczego do zarzucenia. kobiecina poprostu myślenie ma trochę inne, ale i tak się zdarza.Chociaż my jako analfabeci (tu w nawiązaniu do „też Anka J”, bo każdemu zdarzają się błędy w pisaniu) pewnie mamy inne podejście do życia. Cieszę się że nie krytykują Ani jako matki. Że tylko błędy ortograficzne są wyznacznikiem szacunku. A ta kobieta jest biedna, skoro dla niej robienie błędów jest wskaźnikiem do zawierania przyjaźni. Ciekawe czy robi dyktando potencjalnym przyjaciołom. Nawet w najlepszych książkach zdarzają się błędy. Ale pewnie po pierwszym rozdziale z błędęm Anka J wyrzuca do kosza. Musiałam coś napisać, bo jak czytam ” nie odzywałam się do tej pory, ale dzisiaj … ” To zazwyczaj chociaż wypowiedz jest składna to zawsze znajdzie się mała szpilka, którą należy wbić w daną osobę. Pozdrawiam wszystkich i ekshibicjonistów i nieekshibicjonistów, tych wszystkich co piszą z błędami i tych co używają poprawnej polszczyzny. A zapomniałam dodać: DROGI INTERNAUTO JEŻELI JESTEŚ UCZULONY NA ORTOGRAFIĘ NIE CZYTAJ TEGO KOMENTARZA. MOGĄ BYĆ BŁĘDY!!!

    ~Iwona
    20 marca 2009 o 20:08

    Alez ja glupio napisalam powyzej – uzywajac zwrotu „mimo choroby”. Moze byc zle zrozumiane, tak tez chce przetlumaczyc to na jakis inny zrozumialszy moze sposob. Czyli tak – Agniesia spi i nie mysli (prawdopodobnie) o jakis ciotkach, ktore sie Nia zachwycaja. Prawdopodobnie, bo moze mama Jej opowiada, ale tez na ile taka mala dziewczynka potrafi zrozumiec… Ona sobie choruje czyli spi (czuwajaco) a jest slodaka taka, ze… usmiechy z serducha ode mnie :) Dla Agnieszki i Mamusi Agi :) No i dla Taty Aguni tez :)Aniu, ja nie mam wyzszego wyksztalcenia – to ja moge (mam pozwolenie) robic bledy ;)

    OdpowiedzUsuń