środa, 22 grudnia 2010

Mama się popsuła… /22 grudnia 2010/

No i moje wystawienie trochę się skomplikowało. W piątek Sonia mnie jeszcze ustawiała, jak pisałam. To jednak niewiele dało. W sobotę Arek mnie nasmarował jakimś żelem przeciwbólowy, co dało tyle, że odczułam wyraźny ból w jednym miejscu. Po prawej stronie, wzdłuż łopatki. W poniedziałek Mirek przyszedł do Agniesi i sprawdził mi to ramię. Co się okazało? Otóż zakres poruszania ręką jest całkiem znośny, a cały ból idzie od kręgosłupa. We wtorek przyszli razem, Asia i Mirek. Najpierw Asia zajmowała się Agi, a Mirek mnie rozmasowywał, no i potem zmiana. Asia nastawiła mi kilka kręgów. Masakra. Jednak tego, od którego idzie największy ból (podobno 7), nie dała rady. Tym sposobem obolałe mam wszystko. Asia okleiła mnie tejpami, a Mirek jeszcze dzisiaj próbował coś rozluźnić. Teraz jednak generalnie mam nadwyrężone mięśnie. Brodą klatki piersiowej nie dotknę, nie ma takiej opcji! Normalnie starość nie radość!!!
Moja kochana córeczka jednak cały czas dzielnie broniła mamusi, jak ją męczyli! W sumie nie wiem do końca czy to była zazdrość, czy wyzywanie, żeby mamusi nie męczyli… Jednak ja trzymam się tej bardziej dla mnie przyjaznej wersji.
Agniesia na szczęście nieźle się trzyma. Ma co prawda dosyć gęstą wydzielinę, ale nie ma stanów zapalnych i mam nadzieję, że tak zostanie. Jej kręgosłup jest też w niezłym stanie nie mamy żadnych większych awarii. Niestety, nadal nie wychodzimy na spacerki, bo co chwila pada śnieg. No a teraz, to ja nie dam rady. Jednak muszę się pochwalić, że umyłam w końcu okna. Agniesia dzięki temu się trochę przewietrzyła. W pionizatorze, otulona kocem, w czapce. Mnie co prawda na drugi dzień gardło bolało, ale czego można było się spodziewać, jak w krótkim rękawku byłam… Gripex jednak działa
Czeka mnie jeszcze chyba wyprawa na jakieś zakupy. W sumie tak do końca nie wiem kiedy, bo przecież Arek późno z pracy wróci. Wigilię mają w firmie i zanim się skończy, to pewnie wieczór będzie.
Wczoraj spakowałam prezenty. Niewielkie, bardziej symboliczne, ale mam nadzieję, że każdemu sprawią przyjemność. Dałam ser do zmielenia mamie. Ma maszynkę elektryczną, to raz dwa pójdzie. Marcin mi przywiezie, to ukręcę sernik. Na wieczerzę idziemy do rodziny, więc nie robię dużo jedzenia. Najważniejsze karpie, rybka po grecku i sałatka dla Arka. My nie jesteśmy wybredni i niewiele nam trzeba. Pozostaje jeszcze problem choinki i ozdób. W poprzednim mieszkaniu dokładnie wiem gdzie były…a teraz? Pojęcia nie mam. Zostały chyba u mamy na strychu, kto to może wiedzieć. Prędzej czy później się znajdą…
Dzisiaj wieczorem mieliśmy miłe towarzystwo. Nadia do nas przyszła. Puszczała Agi Kubusia Puchatka, który opowiadał Agi do snu bajki. No a potem zrobiłyśmy w końcu ten naszyjnik, który pasuje do bransoletki zrobionej wcześniej.Nadia mały uparciuch , nie chciała iść do domu (a była pora do spania już, bo Nadia mi nie przeszkadzała), aż nie skończymy naszyjnika. W końcu mała gwiazda musi mieć komplet. No a do tego, obiecałam jej! Koraliki jednak zrobione. Nadia już wymyśliła sobie drugą bransoletkę. Zrobimy. Jasne, że zrobimy. Może ciotka znajdzie jeszcze inne koraliki… Zobaczymy… Jutro pewnie będzi emalować śniegiem po szybach, bo dostała ode mnie resztę.
Kładę się do wyrka, a wszystkim życzę spokojnych przygotowań do świąt! Niech wszystko się wspaniale uda!!!

1 komentarz:

  1. ~Joasia
    24 grudnia 2010 o 23:28

    Pani Aniu, czytam bloga Agniesi ale dotąd nie pisałam. Chciałam się z panią podzielić pewną sprawą, choć nie jestem pewna czy Agnieszce to może pomóc, ale …może. Otóż moja mama choruje na astmę. W każdy sezon grzewczy „zaliczała” przynajmniej dwa zapalenia oskrzeli, których leczenie kończyło się silnymi antybiotykami, a nawet lądowała na izbie przyjęć w szpitalu. W astmie również występuje zaleganie gęstej, trudnej do odksztuszenia wydzieliny w której lęgną się bakterie i…stan zapalny gotowy. W tym roku kupiliśmy porządny nawilżacz powietrza z firmy Triada. On nie wydziela pary, ale maluteńkie drobinki wody. Jest prosty w obsłudze, wlewa się do niego zwykłą wodę, nie pobiera dużo prądu. Ponadto raz dziennie mama używa nebulizatora z maseczką do którego wlewamy sól fizjologiczną. Nawilżacz „chodzi” sobie kilka godzin dziennie i 2-3 godziny w nocy./ustawiliśmy wyłącznik czasowy/ Wszystkie objawy minęły jak ręką odjął. Przepraszam- dzielę się z panią tą informacją, bo może to mogłoby pomóc pani córeczce. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń