sobota, 21 lutego 2009

Nie ma jak to adrenalina!! /21 lutego 2009/

Po burzliwych perypetiach pod ostatnimi postami nastał weekend. Fajniusio miało być. Co prawda tatko przyjechał w piątek schorowany o 14 z pracy, zapowiadało to jednak, że nie weekend spędzimy w trójkę. Już noc była dłuuuga! Agiś była niespokojna i często musiałam ją odsysać. Pomimo tego, że się wcześniej troszkę położyłam, niewiele pospałam. Za to poranek mieliśmy leniuszkowaty. Przewalaliśmy się w trójkę w wyrku. Tata z Agi się tulili i wygłupiali. Było bardzo fajnie i miło. W końcu zabrałam się za ubieranie Agniesi. No i wtedy skończył się przyjemny weekend!
Okazało się, że coś stało się z PEG-iem. Opatrunek wokół rurki był zakrwawiony, jak go zdjęłam, na rurce był zawieszony jakiś drucik. Był to szew, który wyszedł z ranki. Miałam podejrzenie, że pękł balonik uszczelniający otwór. W tym momencie ręce zaczęły mi się panicznie trząść, kolana zrobiły się miękkie i panika!!!! Co teraz mam zrobić? Gdzie jechać? Do nas na chirurgię? A może szukać chirurga prywatnie? Może od razu do Poznania? Standardowo wykręciłam najpierw numer nasze Pani doktor. Głupia zapomniałam, że jest na urlopie!!! Powoli zaczynałam jarzyć. Zadzwoniłam do Warszawy do CZD na chirurgię. Tam Pan doktor kazał szybko jechać do szpitala na ocenę, bo prawdopodobnie trzeba będzie wymienić PEG-a. Przez telefon mi jednak nie powie na 100%.
No i szybka decyzja jedziemy najpierw do Wągrowca na izbę! No i to był mój błąd! Najpierw super, pielęgniarki już z daleka nas poznały i natychmiast mieliśmy salę wolną. Lekarz przyjmujący nas na izbie miał nieciekawą minę jak nas zobaczył. To znaczy: dziecko półprzytomne, bo się nie rusza, do tego bez jednego ucha, z rurką tracheostomijną no i to dziwne urządzenie. SSAK! Do tego my mówimy, że to nie żaden zespół tylko śpiączka, a w papierach stoi jak byk: zespół Treachera-Collinsa! No to musieliśmy się tłumaczyć z czym przyjechaliśmy i co jest dla nas ważne. Doktorek sprowadził ordynatora pediatrii (na szczęście był w sali obok). Przywitał nas szerokim uśmiechem, zapewniając, że śledzi nasze losy. Kazał wezwać chirurga. A wiecie co na to chirurg? Pan doktor nawet nie pofatygował się do nas niepofatygował! Uznał, że on się na tym nie zna i nie podlega jego kompetencjom! A co tam niech się dziecko wykrwawi! Po co schodzić!!!
Jak wyszłam ze szpitala to tylko się świeciło koło mnie! Takie błyski się pojawiały. Za każdym razem jak coś powiedziałam! A, Pan doktorek miał do mnie pretensje, ze byłam zdenerwowana. Zapytałam się tylko, czy byłby spokojny jakby miał dziecko w takim stanie i nie chcieli udzielić mu pomocy, tylko gonili od jednego szpitala do drugiego! Nic już nie powiedział!
Nie byłam w stanie prowadzić auta i kochany Andrzejek nas zawiózł. Tam na miejscu natychmiast weszliśmy do gabinetu chirurgów i skierowanie na prześwietlenie. Tak jak podejrzewałam. Balonik pękł! Trzeba wymieniać PEG-a. Pani doktor powiedziała, ze musimy raczej na Szpitalną, bo tam się tym zajmują, ale mamy poczekać. Pani doktor zadzwoniła na Szpitalną i okazało się, że nie mają tam PEG-a, musieliby zamówić. Nie widzi w tym wypadku sensu jechać tam tylko po to, co mogą zrobić tutaj. No i tym sposobem na Krysiewicza wymienili nam PEG-a na cewnik Foleya. Musze Wam powiedzieć, ze to żadna filozofia. Mamy z forum Po Tracheo  robił to same. Tylko ja nie widziałam jeszcze jak to wygląda! Teraz już wiem! I teraz dopiero mnie szlag trafia, że ten chirurg tego nie chciał zrobić!!! No i teraz dosyć szybko musimy sie stawić do wymiany na normalnego PEG-a. Tylko, że na Szpitalnej jest cały szpital zawirusowany i na pewno tam nie pojadę. Zostaje nam znowu Warszawa. A co tam, nie ma to jak raz w tygodniu wyjazd do stolicy! Tylko nie chce mi się! Ja wiem, musimy!
Na OIOM anestezjologiczny oddałam resztę sond do karmienia, które nam zostały. Na moje szczęście była moja ulubiona pielęgniarka. Pani Henia, w pierwszej chwili mnie nie poznała. Jednak po chwili rozmowy przypomniała sobie o jaką Agnieszkę chodzi. Pytała się czy urosła, jak sobie radzimy. Od chirurgów dowiedziałam się, ze nawet Pani doktor na OIOM-ie o nas pytała. No i jak było już po zabiegu poszłam na OIOM. Pani Henia dopiero teraz uwierzyła mi, że Agi faktycznie urosła. Stwierdziła, że maluda jest 3 razy taka niż jak stamtątd wychodziła! Generalnie Pani doktor była też zadowolona. Wypytała się nas o wszystko i poznała mnie z mamą prześlicznej Julki. Mam nadzieję, że do mnie zadzwoni! Bo ja głupol zostawiłam telefon, ale nie wzięłam od niej telefonu. Kobieta potrzebuje paru rad, a ja zaczynam dochodzić w tym do perfekcji.
Wiecie, przemyślałam kilka spraw. Macie rację, z tym samochodem to strasznie marny pomysł. Po dzisiejszych przejściach dochodzę do wniosku, ze potrzebuję ODRZUTOWCA!!! Drugim genialnym pomysłem jest założenie własnej kliniki, tu na miejscu. Współpomysłodawca: Olka Daukszewicz! Ściągnie się kilku fajnych lekarzy, może Hausa, z Ostrego dyżuru kogoś, no i mówiących po polsku z Leśnej Góry! W okolicach jest kilkoro ciężko chorych dzieci. Na pewno mają podobne problemy do naszych. Skąd fundusze pytacie? Spokojnie o nic nie wołam. Myślę, że wtorkowa kumulacja w totku wystarczy! Powiedzcie sami czy to nie głupi pomysł?
To co dziewczyny, kiedy startujemy na ten oddział dla umysłowo chorych? Mi niedużo już potrzeba! Zapisy nadal trwają, a już mam kilku nowych chętnych!
Agnieszko, teraz sobie słoneczko odpocznij, ale jutro to się budzisz. I to tak na dobre!!!

1 komentarz:

  1. ~Beata
    21 lutego 2009 o 23:31

    No, Aniu Ty to dopiero zbierasz doświadczenia. Starczyło by pewnie dla kilku mam. Super, że umiesz i chcesz się nim (doświadczeniem) dzielić!!! Cieszę się, że trzyma się Ciebie dobry humor i potrafisz żartować. Tak trzymaj, przed wami niedziela, odpocznijcie po tych perypetiach. Jesteście dzielni. Życzę Wam spokoju i radości z czasu spędzonego razem :-)

    ~EDYTA
    22 lutego 2009 o 11:23

    Bardzo mi sie podoba ,ze potrafi pani tak szczerze pisac,bez skrepowania.Sama jako mama 5 letniego autysty ,mam rozne doswiadczenia z lekarzami….tez prowadze blog ale jakos boje sie o tym glosno mowic.Nawet ostatnio bylismy z Krystiankiem,u lekarza,takiego zwyklego,rodzinnego.Bylo mnustwo ludzi,spytalam czy jako ze jestem z dzieckiem niepelnosprawnym ,moze moglabym wejsc bez kolejki.Pani pielegniarka odpowiedziala,,ze ,nasza kolej to bedzie o 17.00-a byla 12.00.Pozdrawiam serdecznie wszystkie mamy,Ciebie Aniu szczegulnie-chcialabym byc taka JAK ty.AGUS masz wspaniala MAMUSIE>http://krystianek-autyzm.blog.onet.pl/ ZaPrASzAm

    ~Barbara
    22 lutego 2009 o 12:00

    Moge byc salowa w tym szpitalu.Baaardzo chetnie tez wezme kilka ksiazek i kawe do zamknietego zakladu psychiatrycznego.Pora odpoczac.


    ~AnkaJ
    22 lutego 2009 o 12:16

    :))))

    ~siostra
    22 lutego 2009 o 12:22

    Dziewczyny dzwonili z zakładu! Nie przewidzieli na ten rok tylu chętnych. Dopiero w przyszłym roku w styczniu mamy się zgłosić :-( I skończyło się leżakowanie. A buuu

    ~AnkaJ
    22 lutego 2009 o 12:30

    No dobra w tej klinice to też zrobimy własny oddział psychiatryczny! I tam będą miejsca dla zaprzyjaźnionych!!!! I nie rycz mi tu!!!


    ~hanusia
    22 lutego 2009 o 15:43

    Ania, to ja chętnie się na ten oddział z Tobą zabiorę :) A Klinikę? Otwieraj, jasne nawet nie czekaj na odpowiedź, Kajtuś będzie bez kolejki przyjmowany, no i w końcu swój biznes będziesz miała ;)Biedna kruszynka, dopiero w takich momentach widać jak lekarze boją się naszych dzieci, najlepiej umyć ręce twierdząc, że to nie Ich działka, wrrr…Buźka -kajtusie

    ~edyta7720
    22 lutego 2009 o 17:52

    aniu zabieram sie z toba


    ~Dana
    22 lutego 2009 o 18:30

    Dziewczyny! mi jakoś do szpitala nie spieszno, ale mogę Was odwiedzać. …… i soczek przyniosę…..

    ~P.M.
    22 lutego 2009 o 21:26

    Straszne, to co opisujesz.Chociaz mnie juz nic nie zdziwi.Jeśli w jakimś szpitalu będą odmawiac pomocy, poproś o zaświadczenie, że w tym szpitalu nie maja możliwości wykonania zabiegu/ leczenia/chirurga/itd. Jeszcze wiele takich lekcji przed Wami i nami.

    OdpowiedzUsuń