poniedziałek, 5 stycznia 2009

Nie ma lekko! /5 stycznia 2009/

No i zaczynają się schody. Niestety za lekko i przyjemnie być nie może. Dzisiaj dzień załatwiania spraw związanych z wyjazdem i parę innych spraw. Mama rano przyjechała, a ja wyruszyłam poślizgać się po naszych wągrowieckich ulicach. Podobno oszczędności i do jakiegoś poważnego karambolu, sól i piasek myszą panowie w piaskarkach oszczędzać. Dobrze, że jeszcze tyle śniegu nie napadało…
No ale do rzeczy. Pojechałam do przychodni załatwić zlecenie na karetkę i recepty. Lubię tą specyficzną reakcję ludzi przed gabinetem Pani doktor, kiedy wchodzę bez kolejki. Kiedyś się szczypałam, ale teraz mówi się trudno. Ja nie mam czasu na stanie w kolejce, żeby odebrać zlecenie czy ważną receptę. No a, że nam troszkę zejdzie na obgadywaniu Aginka… Życie, jak to mówi nasza Pani bioterapeutka. Zlecenie Pani doktor mi wypisała i zawiozłam na pogotowie. Pani potwierdziła w NFZ, że nadal dziecku w śpiączce przysługuje przewóz karetką i uznałam sprawę za załatwioną. Wróciłam do domu. Podleciałam jeszcze kupić Aginkowi jakieś kozaczki, bo się bidulka jeszcze nie dorobiła. Pani w sklepie pamiętała Agniesię, jak ponad rok temu kupowałyśmy najmniejsze kozaczki dla mojej córci, i Agiś poginała w nich po sklepie. Pamiętam, ze już myślałam, że tych kozaczków nie kupię. Agi nosiła rozmiar 18. W tej chwili nóżka niewiele jej urosła. Jednak spastyka powykrzywiała jej stópki i muszę kombinować, żeby się jakoś trzymały na nóżkach. Pani była na tyle miła, że dała mi kozaczki z możliwością zwrotu, jakby były niedobre. Na całe szczęście nie spadają z nóżek.
I wtedy właśnie zadzwoniła Pani doktor. Okazało się, ze na niedzielę nie mają karetki. Pytała czy musimy tam być w niedzielę. Jak w poniedziałek ma być zabieg, to musimy być w niedzielę. To 6 godzin jazdy, jak pojedziemy w poniedziałek zajedziemy w najlepszym przypadku o 11. Zanim nas przyjmą będzie 13. Niestety. Z jednej strony to niedziela i łatwiej będzie w razie czego załatwić jakiegoś kierowcę. Pani doktor obiecała powalczyć. Dobra, pomyślimy później. Jutro podjadę na pogotowie i spróbuję się czegoś dowiedzieć.
Druga sprawa, to wózek. Okazuje się, że wózek już jest gotowy. Problem jednak jest z pieniędzmi. Na całe szczęście Pan w sklepie obiecał poczekać i nie kazał się przejmować. Do tego ja myślałam, że w wózku jest pionizator, który nam wystarczy do pionizacji Aginka. Niestety myliłam sie. A na koniec zapomniałam zadzwonić do neurologa o to zlecenie na pionizator.
No widzicie, jakoś tak się nagmatwało.
Ale Agi i tak się wczoraj uśmiechnęła!!!

1 komentarz:

  1. ~Elwi
    5 stycznia 2009 o 22:58

    A mnie coś się wydaje, że uda się załatwić karetkę i te pieniążki też. Ale najważniejsze że Agi się uśmiecha,i ja z tego powodu też. Bogu dzięki.

    ~tygrysek235
    6 stycznia 2009 o 00:19

    Musi sie udac! bedziecie mieli karetke, wozek i pionizator…i oczywiscie zabieg tez sie uda…trzymam za to mocno kciuki…

    ~tez mama
    6 stycznia 2009 o 14:50

    Przykro mi Aniu , ale bardzo mnie zaskoczył twój post ! Czytając go odniosłam wrażenie ze całkowicie ie obchodza Cie inni ludzie matki innych dzieci jak i równiez same dzieci. „Lubie specyficzna reakcjeludzi………..”, :Ja nie mjam czasu na czekanie……..” w tych i innych zdaniach wyraziłas swoje lekcewazenie dla innych matek czekających w kolejce do lekarza ze swoimi chorymi dziećmi. Czy fakt, ze Agi jest w śpiaczce upoważnia Cie do tego?


    ~AnkaJ
    6 stycznia 2009 o 16:01

    A czy ja napisałam, że ich lekceważę? Chyba mnie nie zrozumiałaś. Jednak trudno, nic na to nie poradzę. Ja wchodzę na dwie trzy minuty po zaświadczenie. A żeby dostać numerek muszę być w przychodni przed 7.30, a potem drugi raz jechać. Uważasz, że mam z kim wtedy zostawić Agi?? Jeżeli postanowiłaś mi dołożyć, to Ci się nie udało. Jak Agi nie była w śpiączce czekałam zawsze w kolejce, co dziwiło moją Panią doktor. Teraz też czekam, jeżeli wiem, że musimy być badane! Nie zabieraj zdania jeżeli nie rozumiesz żartów i nie umiesz czytać między wierszami!!!! Przepraszam, nikogo nie chciałam urazić!

    ewa.nogaj@op.pl
    6 stycznia 2009 o 20:58

    Aniu nie maiłam zamiaru Ci dokładac!!!!! Rozumie Cie zupełnie i nie chodzi o fakt ze wchodzisz bez kolejki bo to należy sie Tobie i Agi, natomiast sposób w jaki to napisałas bardzo raził mnie w oczy i tak własciwie zupelnie nie pasował mi do Ciebie. Ja naprawde kibicuje Wam z całego serca, ale patrze przez pryzmat swojej sytuaji kiedy to ostatnio czekalam na szczepienia z 10 miesieczna corka ponad godzine i nikogo nie obchodziła obecnośc dzieci z katarami kaszlami itd, wszyscy mieli w nosie ze moje dziecko ma wade serca i przeziebienia sa dla nie jakims zagrożeniem. A swoja droga jakas niepoważna przychodnia żeby biegac 2 razy!!!! a rejestracja telefoniczna????? Coraz cześciej uwazam ten za chory! Ucałuj swoja śpiaca królewne i szepnij Jej ze czas wstawac bo snieg na dworze i trzeba na sankach pojjezdzić.

    ~Marta
    6 stycznia 2009 o 22:37

    Ewuniu, a ja Ci powiem, że dziwię się, iz jako matka pozwalasz na takie traktowanie Twojego dziecka. W ogóle dziwie sie, ze w Twojej przychodni nie ma osobnego pomieszczenia dla dzieci zdrowych (u nas wlasnie te do szczepien tam sa przyjmowane); no ale skoro juz nie ma (skandal!), to zawalcz o swoją malutką, wstań i powiedz w rejestracji np. ze nie wyobrazasz sobie przebywania wsrod chorych dzieci przez ponad godzine, skoro przywozisz zdrowe dziecko do szczepienia! Na dodatek z wadą serduszka, które tym bardziej jest wyczulone na wszelkie bakterie i moze zle zareagowac. Brrrrrrrrr okropna ta nasza rzeczywistość.Po paru wizytach pewnie bedziesz patrzeć na to, jak Ania i przestaniesz sie przejmować reakcjami innych;)

    ~Ewa
    7 stycznia 2009 o 09:17

    Martus, oczywiście ze jest osobne wejście dla dziec chorych i zdrowych ale „mądre mamusie” przyprowadzaja dzieci z katarem kaszlem np na szczepienia, albo tylko po zwolnienie itd. Ja oczywiście za każdym razem zwracam uwage i matka i pielęgniarka ale niewiele to daje. Z zasady zamawiam wizyty domowe ale przy szcze[pieniach nie ma takiej możliwości.

    OdpowiedzUsuń