poniedziałek, 5 maja 2014

Nieoczekiwane zakończenie turnusu /5 maja 2014/

Turnus w Zabajce dobiegł końca, w każdym razie dla nas. Pupcia Agnieszki pięknie się goi i sprawia Agnieszce coraz mniej bólu. Rana się zasklepia i mam nadzieję, że wkrótce nie będzie po niej śladu i będzie tylko niemiłym wspomnieniem. Od środy zajęcia prowadzimy regularnie, poza hydroterapią. Jedyną przeszkodą, jaka się pojawiała, była awaria windy, i jeszcze raz trzy Panie na moja prośbę, odwiedziły nas w pokoju. Agniesia nie była zadowolona, że znaleźli ją w pokoju
Ciężko było przetrwać do końca tygodnia. Te 6 dni ciężkiej pracy bardzo się dłużyło i z dnia na dzień, obydwie odczuwałyśmy zmęczenie. Kąpanie Agnieszki nie było wskazane. Nie chciałam moczyć rany. Opracowałyśmy więc z ciotką Elą plan kąpieli. Agnieszka zwisała głową z tapczanu, ja trzymałam, Ela polewała i myła włosy. Na koniec obmycie Agusi myjką. Jak się zagoi, wykąpiemy maludę ze spokojem w wannie, ale już w domku.
Ku mojemu niezmiernemu zdziwieniu, Agnieszka, bez najmniejszej kontuzji, przetrwała turnus. Terapeuci, co mi się na turnusie pierwszy raz zdarzyło, pomagali mi, wyciągać i wkładać Agusię z i do wózka. Odciążyło to mój kręgosłup dosyć znacznie. Chociaż jednego dnia, w sobotę, razem z jedną Panią, skorzystałyśmy z żelków rozgrzewających nasze dzieci i same grzałyśmy krzyże, trochę nam dały się we znaki. Pomogło
W niedzielną noc Agniesia obudziła mnie, swoim ciężkim oddechem. Moja córcia osiągnęła poziom 39,6 stopnia gorączki, było pewnie i więcej, ale nie czekałam, podałam jej lekarstwo, nałożyłam zimny kompres i zabrałam się za masaż limfatyczny. Na początku ciężko szło, bo Agniesia nie chciała leżeć na wznak, tylko na boku. Po godzinie temperatura zaczęła spadać. Co robić, rano napisałam w sprawie transportu do domu i zostało mi odwołać wszystkie zajęcia, powiadomić sekretariat i tyle. Smutno było żegnać się z tymi wspaniałymi ludźmi, mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
Madzia, nasza Pani od kinezy załatwiła nam próbną jazdę na koniu. Właśnie na dzisiaj. Co robić? Podjęłam szybką decyzję, jeżeli Agnieszka nie będzie miała gorączki, spróbujemy posadzić małą na koniku. Wiecie co? Udało się!!! Złapałam moment, że temperatura nachodziła, podałam w porę lek, i jak był czas szykować się do wyjścia gorączka ustąpiła. Ubrałam Agnieszkę cieplutko, owinęłam kocykiem i pojechaliśmy. Po drodze spotkałam Pana Adama, który pierwszy załatwił nam jazdę, ale ze względu na ropień, musiałam odwołać. Pan zabrał się z nami, doszła też Madzia i tym sposobem, Agnieszka siedziała na koniu z Panem Piotrkiem, Pani Beata asekurowała ich, Madzia prowadziła konia, a Pan Adam kontrolował Obstawa jak dla królowej! A moje dziecko szczęśliwe! Pod kolankami ułożony kocyk, zwinięty w wałek, wysoko usadzona, żeby bioderka jak najmniej odczuły ruchy konia. Nóżki się rozluźniły. Pozostało uodpornić konia na ssak. Obiecali to zrobić i na następny turnus taki koń będzie właśnie dla Agnieszki Jak nic, musimy jechać jeszcze raz. Wpisani jesteśmy na wrzesień, jak zwolni się miejsce, pojedziemy
Jutro rano będę dzwoniła do Pani doktor i musimy jechać. Agiś dostała znowu 39,6, angina bez niczego. Ja straciłam głos, pewnie jakieś zapalenie krtani. W pokoju było bardzo sucho, do tego te zmiany temperatur, przeciągi… Też będę musiała odwiedzić swojego Pana doktora, to już drugi raz w tym roku! Skandal!!
Przepraszam, trochę to wszystko chaotycznie opisałam, ale jestem zmęczona. Ten turnus był tak pogmatwany, że trudno to opisać. Postaram się w następnym poście. Zdjęcia wkrótce Pozdrawiam gorąco!!!

1 komentarz:

  1. ~Lila Liv
    5 maja 2014 o 22:09

    Odpocznijcie,wydobrzejcie i wtedy wszystko opiszesz,bo wszyscy jesteśmy ciekawi:)Zdjęcia są cudowne:)))Buziaczki*

    AnkaJ
    7 maja 2014 o 08:03

    Agnieszka zwalczyła w nocy gorączkę, więc pewnie dzisiaj już będzie się poprawiało. Cały czas rozważam, czy muszę iść do lekarza ze sobą, zobaczę jutro:-)
    Liluś, dzisiaj usiądę i w miarę czytelnie spróbuję opisać te dwa zakręcone tygodnie.
    Przytulam :-)

    ~Longina
    6 maja 2014 o 12:32

    Dziewczyny moje kochane kurujcie się szybciutko, słonko zaczyna zza chmur się pokazywać więc szkoda byłoby nie skorzystać z pięknej pogody. Czyli antybiotyk Agniesi nie bardzo Ci pomógł? Ech.
    Mamuśka zamiast dziecko kryć to zdradza miejsce pobytu :P
    Zdjęcia obejrzane z mega bananem na buzi :)
    Trzymam kciuki żeby udało Wam się wrócić w to miejsce.
    Ciotce pod prawym okiem jęczmień rośnie- żniwa będą jak nic! :P
    buziaki :*

    AnkaJ
    7 maja 2014 o 08:10

    Antybiotyk Agniecha miała na ten ropień, najwyraźniej był za słaby, że jeszcze angina się zdołała wybić. Pani doktor uznała, że amoksiklaw dobrze zrobi jej na ten ropień, to tak orzy okazji leczenia anginy ;-) Noc walki z gorączką zakończyła się sukcesem. Agnieszka śpi wymęczona.
    Jak się wybija jęczmień, najlepiej wymasować poawiekę złotą obrączką, pierścionkiem. Nie wiem jak to działa, ale wiem, że pomaga.
    A mi trochę pomógł, niestety, to chyba nie był trafiony lek. Jeszcze się zastanawiam, czy iść do lekarza.
    Buziaki Loniu :-)

    ~okiem kobiety
    6 maja 2014 o 17:06

    wielka szkoda, że musiałyście już wracać. No, ale jak mus to mus, na chorobę nie ma rady :(

    AnkaJ
    7 maja 2014 o 08:12

    Na szczęście to tylko dwa dni. Przeraziłam się, że musiałybyśmy wracać, jak ten ropień się zrobił. Moja córcia jest dzielniejsza ode mnie, dała radę :-)
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń