sobota, 7 marca 2009

Obudź się! /7 marca 2009/

Tak, mamy nasz wywalczony pionizator! Myślałam, że ta chwila już nigdy nie nastąpi. Czasem jednak opłaca się poczekać cierpliwie i powalczyć. W sobotę może z Arkiem porobimy jakieś ciekawe focie Aginkowi w pionizatorku. Jak Pan Arek wniósł pionizator, doznałam szoku. Na zdjęciu w necie nie wydawał się wcale tak wielki. Dobrze, że wcześniej Paweł zgodził się zabrać ten poprzedni pionizatorek, bo już jest następne dziecko czekające na niego. Asia wróci to zadecyduje gdzie go zawieźć. Teraz mamy straaasznie dużo miejsca. Zastanawiamy się poważnie nad wymianą foteli na taboreciki takie jak mają rybacy i ławy na jakiś piknikowy stolik składany. Ostatnio w telewizji reklamują dmuchane łóżka, mówią, że wytrzymałe…. Musze troszkę przemeblowania zrobić, ale jakoś nie mam weny do tego.
Dzisiaj Agiś już nie chciała stać w pionizatorku. A tak ogólnie to dzień jej się niebardzo podobał. Jak ją rano ubrałam i nakarmiłam, to co zrobiła? Zasnęła! Spała tak praktycznie 3 godziny. Obudziła się po kolejnym karmieniu! Ani też niezabardzo pozwalała się dotykać przy ćwiczeniach. Nieźle musiałyśmy się nagimnastykować, żeby chociaż nóżki zgięła w kolankach! Nie, i koniec!! Za to popisowy numer ze wstawaniem wykonywała perfekcyjnie! Co więcej, mój Aginek dzisiaj sama się utrzymywała w pionie, bez mojej asekuracji!!!! A wczoraj, w pionizatorze, strasznie niepodobały jej się paski przytrzymujące głowę. To wiecie co zrobiła? Jak taki mały żółwik. Schował głowę w ramiona i oswobodziła się z uprzęży! To ci heca! Na domiar wszystkiego, jak jej opadła główka do przodu, sama ją podnosiła!
Ja pojechałam zawieźć zlecenie na karetkę (w środę znowu do CZD), a tatuś w tym czasie przy pomocy cioteczki rozpracowywali pionizator do pozycji siedzącej. Szczerze mówiąc, myślałam, ze bardziej będzie jej się podobało siedzenie w foteliku. Niestety nie była zachwycona. Zobaczymy, może uda się coś jeszcze dopracować, a fotelik wyściełać, żeby Agi było wygodnie. Szkopuł polega jednak na tym, ze do pozycji siedzącej, trzeba pionizator rozkręcać, skręcać, opuszczać, podnosić różne elementy. Nie jest może to zbyt skomplikowane, ale myślałam, że to będzie prostsze i mniej pracochłonne. Cóż, nie ma jednak lekko. W końcu pozycja siedząca jest tylko funkcją dodatkową… Z tyłu pionizatora zamontowany jest silniczek z akumulatorem i podnośnik. Tak właśnie pionizator przestawiany jest z pozycji leżącej do pionu. No i całkowita cywilizacja! Pilot do obsługi tego urządzenia! Ma aż dwa przyciski. Góra, dół!
Agniesi zasadniczo najbardziej podobał się z pionizatora ten dalmatyńczyk z boku. Jest namalowany bardzo ostrymi kolorami i przyciągał jej wzrok. Dzisiaj oglądałyśmy i paluszkami pokazywałyśmy gdzie piesek ma oczka, uszka, buzię i nosek. Bardzo Aginka to interesowało. Co chwilka tylko patrzyła się na mamę, prosto w oczy, a potem zaraz na pieska.
Dzień się kończył, a mi na duszy robiło się coraz ciężej. Nie wiem skąd ta chandra mnie naszła. Dlaczego znowu pochłonęły mnie czarne myśli. Przecież już było całkiem nieźle. Niepotrafię sobie tego wytłumaczyć. Może przemęczenie. Tylko, że to głupie tłumaczenie, no bo która matka nie jest przemęczona. Dzisiaj odezwały się do mnie dwie super dziewczyny. Postanowiły podzielić się ciuszkami po swoich córciach. Nawet nie wiedzą jak mi ulżyło. Agniesiu, Edytko, dziękuję. Od jakiegoś czasu siedzę i się zastanawiam, co jest najbardziej niezbędnego Aginkowi i co muszę jej kupić. Nigdy do tej pory nie miałam takiego problemu, że po miesiącu ciuszki robią się za małe! Aginek należała do tych nielicznych dzieciaczków, które wynosiły nawet rozmiar 56. Jak Agiś miała roczek wystąpiła w kreacji: spódniczka 62, body 68! W momencie nieszczęścia zaczynała nosić rozmiar 74. A teraz nagle wszystko robi się małe. Szuflady puste. Normalnie szok! Nie, nie martwcie się Nieznajomi, ja nie wołam o pomoc. Po prostu, dziękuję dziewczynom, które jakby telepatycznie odczytały potrzeby mojej Agniesi!
Najgorsze w tym moim życiu jest czekanie, obserwowanie, łudzenie się… Nie wiem jak to nazwać. To nie tak, że ja nie wierzę w cud przebudzenia mojej córci. Tylko czasami brak mi już sił i cierpliwości. Czasami łapię się na wyobrażaniu sobie jakby to było mieć zdrowe, wesołe dziecko. Jakby to było mieć problemy takich zwykłych, szczęśliwszych ludzi. Jakim byłaby dzieckiem, czy już ładnie by mówiła. Czy wołałaby siusiu i kupkę. Czy spałaby sama, czy dalej z mamą. Co najbardziej lubiłaby jeść, czym bawić się. Lubiłaby czytanie bajek, czy oglądanie. To wszystko jest takie męczące i trudne do przełknięcia.
Kocham Agi nad życie i mam wyrzuty sumienia za takie myśli. W końcu cieszą mnie jej najdrobniejsze gesty. Jej próba uśmiechu, jej wymuszanie ulubionej pozycji, jej wzywanie mamy. I te wielkie oczy wpatrzone w moje! Bardzo wzrusza mnie to zdjęcie. Na nikogo tak głęboko się nie patrzy. Ten wzrok wygląda jakby mnie poznała. Jakby coś chciała więcej zrobić… Tylko nie może!
Jutro muszę jechać do Zosieńki. Maluda ma w następny poniedziałek cewnikowanie, a wkrótce potem drugą operację serduszka. Muszę Justynkę trochę wysłuchać. Muszę ją trochę pocieszyć. Ja nigdy nie zapomnę tego uczucia, kiedy zabierają Ci przerażone dziecko na salę operacyjną. A tam, obce osoby ją rozbierają, kują, układają na zimnym stole. A ona bidulka nie wie co się dzieje i dlaczego mama ją zostawiła. Justyna będzie musiała przejść przez to dwa razy. Najpierw cewnikowanie, ale to przetrwa, bo nie trwa zbyt długo, a potem ta najtrudniejsza i najważniejsza operacja. To też przetrwa. Musi. Dla Zosi!
Agiś, słońce Ty moje, co ja mam zrobić żebyś wróciła tak już na zawsze? Będziemy walczyć razem, jak dwie dzielne wojowniczki! Mama kocha Agi!!!

1 komentarz:

  1. ~Agnieszka
    7 marca 2009 o 09:10

    Będzie dobrze (pewnie już nudzą cię takie słowa…). Patrząc z boku naprawdę widać postępy jakie robi Agunia :) i to tylko dzięki Tobie! :) Jaki rozmiar nosi teraz twoja córeczka? Może będę mogła jakoś wspomóc ciuszkami po mojej córci? :)

    ~Elwi
    7 marca 2009 o 09:50

    Szczerze powiem, że ja też nie chciałabym, żeby mnie krępowały jakieś pasy, także Aguni się nie dziwię, ale z drugiej strony myślę, że pomalutku się przyzwyczai, w końcu to dla jej dobra. A może przez dach da się jakoś przebić i dodatkowy pokój dobudować?? Hi hi A TY się trzymaj! I tak sobie świetnie radzisz jak na taką ilość problemów…

    ~EDYTA7720
    7 marca 2009 o 13:20

    ANIU ,NIE ZAMARTWIAJ SIE AGINEK JUZ NIE DLUGO SIĘ OBUDZI ,ZOBACZYSZ SAMA,POCZYNILYSCIE JUZ TAK DUZE POSTEPY BEDZIE CORAZ LEPIEJ !!!!!!!!!!!!!!!! AGI WSAWAJ SŁOŃCE MOJE ,CALUSKI DLA WAS

    ~Ola Paprotna
    8 marca 2009 o 02:21

    Aniu kochana… Wszystko będzie dobrze.. zobaczysz… Pozdrawiam serdecznie i ciepło

    ~Poczwarka
    8 marca 2009 o 10:30

    „Pan metodą prób i błędów stwarza Dary i ofiarowuje je ludziom, aby ich doskonalić… Doskonalenie nie zawsze się udaje… Albo Dary nie są dość dobre, albo ludzie nie rozumieją, dlaczego zostali wybrani, by je otrzymać…”

    ~Barbara
    9 marca 2009 o 19:34

    Ma Pani prawo do zmeczenia,do watpliwosci i dolkow psychcznych.Chocby dlatego ,ze jest pani czlowiekiem,kobieta,matka a nie cyborgiem.Zycze tylko aby tych lepszych dni i nadziei bylo wiecej niz zlych .Moze jakis filmik,dobra ksiazka albo godzina tylko dla siebie pomoze?Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń