sobota, 2 lipca 2011

Pochorowała się /2 lipca 2011/

W imieniu mojej małej pięciolatki serdecznie dziękuję wszystkim za złożone życzenia!
Pogoda tak szybko się zmieniła, że nie zdążyłyśmy się nacieszyć słonkiem. Kilka dni powygrzewałyśmy się na balkonie, i tu znowu deszcz. Mało tego, zimno przeraźliwie. Ja jednak jestem ciepłolubna Przez te lata spędzone na poddaszu, nie mogę się przyzwyczaić do chłodu panującego w mieszkaniu. Muszę ubierać koszule z długim rękawem, a Aguś kocykiem okryta leży. Pomimo 30 stopni na dworze.
Ten tydzień rehabilitacji należał do Asi. Agniesia dzielnie ćwiczyła, była pięknie rozluźniona. Dopiero piątek, a właściwie już czwartek od rana zaczął się ciężko. Czułam, że coś jest nie tak. Agi dostała dodatkową porcję witaminy C i wapna. Jednak w piątek była lejąca i zbuntowana na rehabilitacji. Dzisiaj obudziła się z temperaturą. Niestety, znowu mamy jakąś infekcję. Gorączka nie nachodzi wysoka, max 38,3, jednak rośnie szybko i Aguś dostaje dreszczy od nagłej zmiany temperatury. Biedna moja dziewczynka leży i przysypia. Zmęczona, wrażliwa na każdy dotyk i tak bardzo słaba. Zaledwie półtora miesiąca była zdrowa. Nawet nie wiem co za leki może teraz mieć zapisane. Antybiotyk w zastrzykach znowu? Ona tak fatalnie zniosła te zastrzyki. Do tego po inhalacji gentamecyną wyszła jej wysypka. Serce mi się kroi jak sobie pomyślę. Nie pisałam do Pani doktor, w poniedziałek napiszę, chyba, że się jutro bardzo pogorszy, to pojedziemy na pogotowie. Pewnie w nocy znowu trzeba będzie podać nurofen, ważne jednak żeby szybko zadziałał.
Od poniedziałku rehabilitację muszę odwołać. Nie wiem na jak długo, ale do wtorku na pewno. A może stanie się cud i Agi jutro już nie dostanie gorączki? Chyba tylko raz tak się zdarzyło. Nie musieliśmy brać antybiotyku. Teraz jednak sama nie wiem co myśleć. Jest specyficzny zapach ropy z buzi, będzie się tam coś działa, niestety. No, ale nadzieję mieć zawsze mogę.
W czwartek byliśmy u babci. Przyjechali ciocia Ela i wujek Arek z Czarkiem. Aguś tak dobrze się tam czuła. Pięknie reagowała na głos cioci i szukała jej wzrokiem. Za to nasza psotna Sonia, wylizała buźkę kilka razy i podrzucała nosem rączkę Agniesi. Jakby prosiła o pieszczoty Uczy się nasz piesek dogoterapii! Niestety świeżym powietrzem nie zdążyliśmy się nacieszyć, bo z naszym przyjazdem nadeszła ulewa i burza. Tak właśnie skończyła się ta piękna, słoneczna pogoda. Korzystając z okazji, mogłam jechać do przychodni i do sklepu medycznego. Czas już był złożyć nowe recepty i dokupić ssaki, bo Agniesia ostatnio ma większe potrzeby. Muszę drugie tyle dokupywać. Z NFZ przysługuje 160 na miesiąc, ja muszę jeszcze raz tyle praktycznie dokupić. No co zrobić, jak mus to mus. Za to pupcia jej schudła, bo pampersy 6 są Agniesi dobre, a był przyciasne. Za to długa się zrobiła ta moja panienka, talię dostała. Prawdziwa mała kobietka
Kochani życzę udanej niedzieli.

1 komentarz:

  1. ~kasia
    3 lipca 2011 o 08:44

    jestem pełna podziwu dla ciebie. Robisz tak wiele dla swojej córeczki.Tak bardzo ją kochasz. Uwierz mi, czytam twojego bloga i myslę sobie – cudowna matka. łatwo byc wspaniała matka jesli ma się zdrowe i mądre dziecko, ale ty pokazujesz ze i takie dzieci mozna kochać i zachwycać sie nimi , nie zamkając ich w klatce. jednak prawda jest bezwzględna i brutalna bo to dziecko nie ma szans na normalne życie . póki jest malutkie to zapewne jest łatwiej. Nie mówiąc o tym ze ta dziwczynka wciąz cierpi. I chociaż matka zwolniła się z pracy , poswiecała jej 100% czasu nawet nie jedząc i nie śpiąc- to nic nie da. I choćby na subkoncie znalał się milion zlotych to i tak nic nie da.To tak jakby ktoś słuchał ale nie słyszał, patrzył ale nie widział. I przykro mi to pisać ale tak postepuje nasza bohaterka. żyje w kłamstwie albo inaczej zyje własnymi marzeniami. Bo tamtej agnieszki juz nie ma. I tylko wiara w Boga pomoże sie z tym pogodzic i wiara w to ,ze w przyszłym naszym życiu Agnieszka bedzie zdrowa i życ bedzie wiecznie. Tu ludzie juz nie mogą pomóc. My jedynie możemy ulżyć w cierpieniu.


    ~...
    4 lipca 2011 o 03:26

    Zastanawiam sie czy mam prawo tu na blogu Agniesi pisac do ciebie kasiu. Jednak… Wiesz co, jestes pelna nieporozumien z sama soba, Kasiu, albo masz mysli w duzym haosie, albo jestes nieszczera. Podziwiasz mame Agniesi, a jednoczesnie krytykujesz, ze zyje w klamstwie. Piszesz cos o dzieciach madrych… a niby Agnieszka jaka jest? Co jest madroscia? Chyba nie myslisz, ze slowa Twoje madrosc wyrazaja. Kasiu, Agnieszka jest chora, a nie nie madra. No tak… wierzyc w zycie przyszle, lepsze, koniecznie w lepsze, a teraz… cos o jakiejs klatce pisalas, o zamykaniu w klatce… i o wierze w Boga, ze Tylko wiara pomoze.Wierze w Boga i moja wiara w Boga daje tez nadzieje, Duza nadzieje, ze ktorys dzien mozez przyniesc Cud. Albo, ze stopniowe powolne kroczki rehabilitacji, cwiczen… Przyszle zycie bedzie. A teraz Bog dal Tu i Teraz, To Zycie. Tylko wiara w Boga pomoze, tak piszesz. Ale czy gdzies z jakiejkolwiek religii masz wiadomosc podana przez jakiegos proroka, ze nie nalezy zyc zyciem tym tu godnie z Miloscia… Wrecz kazdy prorok przekazuje jak wazne jest zycie to tu. Moze Ty bedac na miejscu Ani, usmiercilabys swoje dziecko, albo zwyczajnie zaniedbala, czyli moze bys odpoczela, przestala pomagac Agnieszcze, wysypiala sie itp i oczywiscie dziecko z zaniedbania mogloby nie przezyc. A moze tylko bys sie modlila o zycie to, ktore przyjdzie po tym… wiesz co… poczulam teraz, ze jednak to twoja niewiedza, a nie zlosliwosc, moze nie wiesz co znaczy kochac… moze nie chcesz, zeby inni wplacali na pomoc dla Agniesi…

    OdpowiedzUsuń