sobota, 26 września 2009

Tak mi źle… /26 września 2009/

Mam dzisiaj bardzo podły i nieszczęśliwy nastrój. Dawno takiego nie miałam. Coś mi się wydaje, że nerwy mi siadają.
Dzisiaj poszłam pod kościół z Agnieszką, aby złożyć życzenia naszej koleżance z pracy. Wyszła za mąż. Tylko ona, podeszła do Aginka i dała jej buziaczka, jak złożyłam życzenia. Pozostałe koleżanki, a było ich troszkę, nawet nie zamieniły ze mną słowa. Stały zwarte w szeregu, musiałam stanąć na końcu. A dziewczyna, z którą pracowałam, nawet nie powiedziała mi dobrze cześć. Odwróciła się i poszła z mężem do domu. Wiecie, poczułam się gorsza. Teraz jestem pewna…nie pasuję tam. Jutrzejsze poprawiny, to ostatnia impreza na której się pojawię. Do pracy pewnie już nie wrócę, niestety. Niewiele brakowało, a rozpłakałabym się. Z wielkim trudem powstrzymałam łzy żalu. Ten ciekawski wzrok ludzi na Agniesię, który zwykle mi nie przeszkadza, mnie przerósł. Chciałam ją schować, ochronić przed ciekawskim wzrokiem, ale tak się nie da! Nie mogłam płakać, nie mogłam schować Agniesi. Musiałam być dzielna i jak zawsze szeroko się uśmiechać. Maska. Tak nazywa, to Asia. Tylko ona wie kiedy ją zakładam, chociaż też czasem daje się nabrać. Jest zabiegana. Ja staram się nie myśleć, nie rozczulać się nad sobą. Czasem się nie da. Czasem jak słyszę żal w słowach Arka mówiącego i proszącego Agniesię, żeby się uśmiechnęła…. Czasem widok chłopca, z którym Agniesia pierwsze miesiące przebywała, jej rówieśnika, na szczęście zdrowego, ściska mi serce. Ciężko się do tego przyznać, oj ciężko. To żal do życia, do Boga, do losu, do siebie.
Słuchając niektórych opowieści, upewniam się, że ludzie nie potrafią docenić własnego życia. Sami sobie sprawiają problemy. Kłótnie tak banalne o to kto komu czegoś nie przekazał, kto jest ważniejszy, kto ma ładniejszą bluzkę i kto jest bardziej przeziębiony… Nie doceniają jakie mają szczęście. Nie wiedzą, że te ich problemy są takimi, jakie ja chcę mieć. Chciałabym się martwić o to czy ładnie wyglądam, czy makijaż mi się nie rozmazał, czy w pracy się wyrobię… A nie o to czy Aginkowi nie pęknie balonik, czy nie zrobią jej się odparzenia na nadgarstkach i czy kręgosłup jej nie boli.
Sytuacja z Zosią na OIOM-ie spowodowała u mnie traumatyczne wspomnienia sprzed blisko dwóch lat. Ocenianie płaczącej matki nad dzieckiem leżącym pod respiratorem z wysoką temperaturą i zapaleniem płuc, sugerowanie, że dramatyzuje bo jest przemęczona…widać tego nie przeszliście. I dobrze, niech Wasza wyobraźnia pozostanie na tym poziomie. Czekając na informacje o takim dziecku, nie liczmy, że one będą super. Musimy być przygotowani na każde wieści. Dobrze, że Zosieńka prze do przodu. Oddycha samodzielnie, blizny zagoiły się jak na kocie i nie daje się „okiełznać” pielęgniarkom. Słusznie profesor Malec ocenił tą sytuację słowami „to dziecko już tyle przeszło, ze musimy jej wybaczyć”. Cieszę się, że jest coraz lepiej i wierzę, że wkrótce Zosia będzie na tyle silna, że wróci już do domu!
Agniesiu kochana, jak mogę Cię odzyskać? Podpowiedz mi, przyjdź i powiedz. Tak jak kiedyś o tym, że boli… Tak bardzo Cię kocham!!!

4 komentarze:

  1. ~Marzena
    27 września 2009 o 06:28

    Czasami jest tak ,że dopiero w trudnych sytuacjach otwieraja się nam oczy. Koleżanki są wyjatkowymi idiotkami- bo jak inaczej to nazwać.Przeciez to nie dzieci , które nie potrafia sie zachować o infantylne stare baby. Noś wysoko głowę . Takie masz życie, a tym zyciu masz dużo przyjaciół i dobrych znajomych, Po co sie katować.Jeśli myśla,że im się szczęście od zycia należy to mogą się rozczarować. Ja nikomu źle nie życzę ale czasem tak jest;)Jestem z Tobą,Zawsze Cię czytam a mój procent też do Ciebie poleciał. Buziaki.ps Otaczajmy się ludźmi pozytywnymi.

    ~Monia
    27 września 2009 o 10:33

    Nigdy nic nie piszę tylko nieustannie czytam, wypatrując dobrych wieści. Trzymaj się cieplutko Aniu, bądź silna musisz być dla silnej córeczki. A tych zimnych i pozbawionych empatii ludzi zignoruj.

    ~aga
    27 września 2009 o 20:33

    Czytam i podziwiam za siłę, mądrość i miłość. Dziękuję.

    ~Ania ze Szczecina
    27 września 2009 o 20:53

    Nie piszę,że rozumię ,bo nie byłam i nie jestem w takiej sytuacji, ale staram się ,,ogarnąć,, sprawę.Jestem na Twoim blogu ,śledzę Zosię Nowak,jestem ciągle z rodzicami Poli Wesołowskiej i.t.p i to dla Was warto ,,tu,, być i będę Ja i tysiące innych dobrych duszków.Zawsze będziemy Ciebie ,Agę i Twojego męża wspierać duchowo i nie tylko.Aniu jest mi tak wstyd za Twoje ,,koleżanki,,że aż ręce opadają, ale Skarbie pamiętaj -nic nie jest dane na zawsze.Agi dojdzie do siebie i będziesz szczęśliwa Ty i Twój mąż.A te pseudo koleżanki nie są warte jednego spojrzenia Naszej Królewny!!!One nie wiedzą co straciły.Całusy dla Was..

    ~Ola
    27 września 2009 o 21:12

    Aniu – nic mądrego nie przychodzi mi do głowy, a nie chcę pisać rzeczy oczywistych – dlatego wirtualnie przytulam Cię mocno i kochaną Agunię!

    ~Beata
    27 września 2009 o 21:16

    Aniu, piszesz, że nie pasujesz do swoich koleżanek z pracy, ale to nie w Tobie jest problem, to one go mają (może problem z nawiązywaniem relacji?). Nie przejmuj się tym,zapewne nie zasługują na taką koleżankę i na to byś miała przez nie zły nastrój. Trzymaj się cieplutko i uściskaj Agniesię.

    ~ewab
    27 września 2009 o 21:34

    Witaj!d Od jakiegoś czasu czytam, nigdy nie pisałam.Dzisiaj muszę-dziękuje za Twój post.Sama prawda.Nie ujęłabym tego inaczej.Jestem mamą Aniołka Wiktora HLHS.Rozumiem,co czujesz.Wiem jak trudno znieść ciekawskie spojrzenia i „wyrozumiałe” komentarze mam zdrowych dzieci.Wiem jak trudno patrzeć na rówieśników dziecka,marząc jakby to było,gdyby dziecko było zdrowe.Wiem,jak czuje się mama Zosi,kiedy nie wiadomo,co przyniesie następny dzień.Na szczęście są też prawdziwi Przyjaciele,któży wspierają,potrafią wysłuchać i zrozumieć.Uwierz mi-najważniejsze,że Agniesia jest z Tobą.Pozdrawiam i całuski dla córeczki!

    ~Longina Jędryczka
    27 września 2009 o 22:17

    Czytam i aż mi łzy same cisną się do oczu. Anulko gdy ty wczoraj pisałaś tego posta ja się świetnie bawiłam na weselu. Dziś pokłóciłam się z chłopakiem bo nie chciał jechać na poprawiny. Jakie to głupie!!! Ty walczysz o powrót Aginka, Justynka walczy o Zosię. A ja się kłócę o głupoty. Coraz bardziej się przekonuję że tak bardzo chciałabym Was poznać osobiście. Ucałować Agusię i Ciebie, powiedzieć prosto w oczy że jestem z Wami. Muszę to napisać bo teraz wiem to już na pewno. Kocham Was moje słodkie dziewczyny. Trzymajcie się. Jestem z Wami

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Marta
    27 września 2009 o 22:40

    Beata dobrze napisała – to koleżanki mają problem ze sobą. Wiesz, ja myśle, że one po prostu nie wiedzą jak się zachować – pytać o Agę, o to jak sobie radzisz, czy moze zignorować chorobę i zachowywać się jakby nigdy nic sie nie stalo i rozmawiać o pracy, tudzież o pogodzie. Dalej mama Wiktorka pisze o złych zachowaniach ludzi, którzy mają zdrowe dzieci. Ano własnie – jak takie osoby powinny reagować, aby nie sprawiać przykrości? Powiedzcie nam, a może nie będzie potem takich chorych sytuacji.Tak w ogóle mam nadzieje, ze Twoje koleżanki czytają ten blog ;)

    ~Agnieszka - Inanna
    28 września 2009 o 07:46

    Kochana Aniu! One nie chciały źle. Sytuacja je przerosła, nie wiedziały jak się zachować, żeby cię nie urazić i wypadło to bardzo koślawo. Na pewno nie postrzegają ciebie, czy Aginka „gorzej”. Wiele ludzi sztywnieje na widok nieszczęścia. Nie wie, czy podejść, czy lepiej udać, że się go nie dostrzega. Jesteś kochaną, silną, bardzo wrażliwą kobietą o złotym sercu. Naprawdę, życie ludzkie jest bardzo niesprawiedliwe… nie tak to powinno wyglądać. Masz za to ogrom miłości w sobie, tę szczególną wrażliwość… Przytulam cię mocno i życzę dużo sił i cierpliwości, a dla Agulka zdrówka

    ~D.
    28 września 2009 o 07:58

    Aniu trzymaj się! Masz najcudowniejszą córeczkę na Świecie… Kochaj Ją i jak następnym razem ktoś odwróci wzrok na widok Agi to pomyśl sobie,że traci coś bardzo cennego… Spojrzenie Agi, może malutki uśmiech… a Ty masz to szczęście,że masz to na codzień. Masz Księżniczke która zawsze Cię będzie kochała…

    ~Elwi
    28 września 2009 o 09:22

    Przytulam Cię mocno i ślę tysiąc całusków. Mnie też ostatnio źle, choć z innych powodów…

    ~hanusia
    28 września 2009 o 09:23

    Aniu, nie każdy wie jak się zachować, myślę, że część dziewczyn stała obok i przeżywały to samo co Ty i nie wiedziały co zrobić po prostu, czasem tak jest… Z tym całowaniem bym się tak nie nastawiała, wolę jak ktoś po prostu wita się z Kajtusiem podając Mu rączkę, niż Go całuje… Ale na poprawiny bym nie poszła już, gdybym tak źle się czuła w tym towarzystwie, ja nie zakładam maski, nigdy, po prostu nie potrafię, jak się śmieję, to dlatego, że tak czuję. A jeśli mi się nie chce, to nie umiem udać, ale też bywało, że powstrzymywałam łzy.Kochana przytulam Cię -kajtusiowa mama

    ~czytelniczka
    28 września 2009 o 11:38

    normalnie mnie zatkało. padły komentarze, że ludzie nie wiedza jak sie zachować, nie umieją zareagować ale to jest do pierwszego razu. Jak juz ma sie taka sytauacje przed sobą, to spontanicznie człowiek reaguje pozdrowieniem i podchodzi – gorzej i dziwniej to jest właśnie odwrócić sie na pięcie.Mam nadzieję, że czują sie niezręcznie i im też jest teraz żle.Gdybym była Pani koleżanką to chciałabym stać obok może mogłabym w czymś pomóc,chciałabym być obok i słuchać bo Pani spostrzeżenia pelne są przemyśleń i dostrzega Pani to czego nie widzą inni. I powiem tak może nawet jestem taką „wirtualną” koleżanką bo prawie każdy dzień rozpoczynam od lektury co u Was słychać. Więc proszę sie nie zamartwiać, może bilans nie jest taki zły, kogoś Pani straciła a kogoś zyskała…… z pozdrowieniami dla Agusi


    ~Natalia
    4 października 2009 o 21:55

    No to nie powinno Cię zatykać, bo komentarz o tym, że ludzie nie zawsze wiedzą jak się w takiej sytuacji zachować zostawił ktoś, kto takie reakcje ludzi widzi od dawna. Hanusia, której synek jest w śpiączce od kilku lat. I ma rację. Czasami nie wiemy czy nasze zachowanie w tej sytuacji nie wyda się niestosowne, czy nie zostaniemy posądzeni o to, że steruje nami ciekawość, czy mama chorego dziecka nie poczuje się dotknięta, czasami nie wiemy czy pytając o coś nie sprawimy bólu.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~mama_nuli1
    28 września 2009 o 12:08

    Przytulam Cię mocno…


    ~KASIA819
    28 września 2009 o 16:46

    ANIU KOCHNA MAM NADZIEJĘ ŻE DZIŚ JUZ LEPSZE SAMOPOCZUCIE?FAKTYCZNIE TAKIE KOLEŻNKI, TO NIE KOLEŻANKI- ABSOLUTNIE:( ALE JEST DRUGA STRONA MEDALU-WIESZ JUZ CO SIĘ PO NICH SPODZIEWĆ, ALE TO IM POWINNO BYĆ WSTYD, BO TO ONE SĄ GORSZE, NIE TY ANIU, O NIE! MASZ WSPANIAŁĄ CÓRECZKĘ I BARDZO DOBRZE ŻE SIĘ NIE SCHOWAŁAŚ ANI NIE ZACZĘŁAŚ WÓWCZAS PŁAKAĆ, Z AGINKA DUMNA JESTEŚ, MY WSZYSCY TAKŻE:) JEST KOCHANĄ , ĄLICZNĄ, DZIELNĄ DZIEWCZYNKĄ, KTÓRA JESZCZE NIE RAZ POKAŻE- ZOBACZYSZ! BUZIAM WAS MOCNOOOOO!!!:)PS NIE WIEDZIAŁAM ŻE NA ŚLUB IDZIESZ:)NO,.NO ŁOBUZIARA ANIA:)


    ~mama Wiktorii
    28 września 2009 o 22:33

    Pani Aniu, glowa do gory! Kolezanki sa, potem ich nie ma…chyba wszyscy przez to przeszli:)A pani przynajmniej jest z Agniesia i spedza swoj czas z tym diamencikiem podczas gdy ‚kolezanki’ musza isc do pracy i tesknic za swoimi. Ale co tam kolezanki jak my tu jestesmy!!! I to w jakiej liczbie!!!!!!!!!!! Jak bedzie pani narzekac to jeszcze wszyscy przyjedziemy na ciasto!!! Nie zartuje!:)

    ~Sabina z BB
    30 września 2009 o 18:02

    czytam i placze …..nie wiem co napisac …..jak pocieszyc bolace matczne serce….przytulam mocniutko Aniu Ciebie i Agniesie….czytam was na biezaco i trzymam kciuki zeby krolewna szubciutko wstala i zaczela takie zycie jak dawniej,aby sie usmiechala,biegala,gadala a reszta zeby szybko poszla w zapomnienie…..pozdrawiam

    ~Magdulenka BB
    30 września 2009 o 21:36

    Aniu nic mądrego teraz nie napisze …… sercę mi pęka jak czytam ze TAK CI ŹLE strasznie mocno cię sciskam i Twojego kochanego szktrabika ! jestem z wami cały czas wspieram Cię bardzo mocno jak tylko mogę…..Przytulam Aniu….Magdulenka

    ~Beti. S z Wągrowca
    8 października 2009 o 13:41

    Aniu dopiero teraz przeczytałam to co napisałaś. Wiem co czułaś wtedy, ale nie możesz się zamykać z Agą-właśnie na odwrót. Ludzie muszą się przyzwyczaić do tego, że w życiu bywa różnie i trzeba akceptować takie jakie jest. My miałyśmy mało czasu na za akceptowanie choroby naszego dziecka, ale my jesteśmy rodzicami kochającymi nasze dzieci pokrzywdzone przez los. I musimy uczyć ludzi, że mimo, że mamy dzieci chore jesteśmy wciąż takie same jedynie co to mamy więcej na głowie tego wszystkiego. A to,że zakładamy maskę to nasza duma nie pozwala pokazywać naszych słabości. To jest taka nasza magiczna broń:-) u mnie znajomi już nie wiedzą czy pod tym uśmiechem się chowa coś co woła o pomocy. Wydaje mi się, że większość mam tak robi-jesteśmy dobrymi aktorkami, że jest wszystko ok., a w sercu ściska. Będzie dobrze Aniu-cierpliwości. Pozdrawiam. buziaczki. ;-*

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Gosia
    14 października 2009 o 23:27

    Aniu na samym początku chcę zaznaczyć, że jestem myślami z Tobą, może nie codziennie, ale bardzo często i modlę się aby Agusia wróciła do zdrowia. Czytając tego posta mogę powiedzieć, że zgadzam się z Tobą i wiem, że ludzie, których osobiscie nie dotknie żadna życiowa tragedia, nigdy nie doceniają, tego jakimi szczęściarzami są. Jednak chyba tak jesteśmy skonstruowani, że dla każdego z nas, nasz osobisty problem jest najwiekszy na świecie, i nie ważne czy to jest problem ubioru czy chlopaka, który nie jest wierny lub jeszcze inny. Wierzę jednak w to, ze większość TYCH ludzi, nie jest jednak zupelnie obojetna na Ludzką Tragedie..mimo wszystko. Bo musisz przyznać sama, ze przed przyjsciem na swiat Agusi, napewno moglabyś dopisać się do ich listy, co wcale nie oznaczało, ( mamy przyklad tego teraz) ze nie bylaś w stanie zrozumieć Kogos z chorym dzieckiem, innym członkiem rodziny lub przyjacielem. Nie oznaczało to tez, ze bylas zlym lub „pustym” czlowiekiem. Wydaje mi się, że nie można osądzać ludzi, którzy nie rozumieją tego przez co Ty lub wiele innych ludzi przechodzi. ( nie twierdzę, że Twoj post byl oskarżający). Sama do tego doszłam jakiś czas temu i wiesz, życie jest inne – lepsze. Mam nadzieję, że nie zrozumiałas mnie źle. Uwierz, także walczylam o życie Kogoś Kogo kochalam i Kocham nad życie, niestety przegralam ta walkę. Widziałam ten ludzki wzrok „ciekawskich” i dobijało mnie to, ale gdy spojrzysz na to z innej perspektywy, wcale nie jest to takie straszne. To my musimy ich zrozumieć, zeby nam bylo latwiej a nie oni nas. pozdrawiam Cię Aniu serdecznie i jestem z Toba i Agusia.

    OdpowiedzUsuń