Nie mogłam sobie odmówić – ta koperta jest super!
Dzisiaj po raz kolejny wymieniliśmy z
Arkiem rurkę Aguni. Moja dziewczynka chyba już czuła co się święci, bo
zaczęła się robić nerwowa jak tylko tata usiadł przy jej główce, a ja
zaczęłam szykować potrzebne materiały. Wyczuła chyba moje nerwy. Teraz
postanowiliśmy, że ja będę wyciągała rurkę i wkładała. Takie rozwiązanie
było lepsze. Zagubiłam się ostatnio, bo rurkę wyciągał Arek, a ja
wkładałam. Teraz robiłam to sama i ten tor po którym rurka jest
wyciągana pozostaje w dłoni i łatwiej założyć jest nową. Faktycznie
poszło płynnie. Niestety, nie wyjęłam wcześniej żelu Lignocaine A z
lodówki i Aguni bardzo to się nie podobało, nie dziwię się jej.
Nadal jeszcze czekam na informację co do turnusu. Niestety dopiero w piątek pewnie czegoś się dowiemy. Mam tylko cichą nadzieję, że nie będzie to tak daleko i że zdołamy uzbierać pieniążki! Myślałam, że starczy mi na połowę turnusu, jednak już mam 1000 mniej, bo na rurki poszło! Dziękuję jednak za pomoc i wpłaty na subkonto, które zaczynają być powoli księgowane!
Ostatnie trzy dni udało nam się trochę pospacerować. Ja jednak wychodząc z Agi na spacerek korzystam z okazji i wchodzę czasem na jakieś zakupy. Arek wraca późno z pracy i nic, poza marketami nie jest już czynne. Moja kochana córeczka jest strasznie niezadowolona z tego faktu! Chwilka ok, ale wystarczy, że gdzieś się zatrzymam dłużej już są nerwy. Fuka, charka i nie ma wyjścia, mama musi się streszczać! W sumie ma rację ta moja kruszyna… Tylko mama taka jakaś niewyrozumiała!
Dzisiaj byliśmy u Pani bioterapeutki. Agniesia tak się zdenerwowała, że musiałam ją wziąć na ręce i uspokajać. Przyznaję, że zdarzyło się to pierwszy raz. Agunia chciała nam coś przekazać. Dopiero jak Pani Danuta powiedziała o co chodzi, zaczęła się uspokajać. Agunia widzi naszą przyszłość, widzi co musimy zrobić, żeby było lepiej, ale to zachowam dla siebie. Nie chodzi tu o zdrowie Agniesi.
Agniesia już jest mniej obolała. Tejpy jeszcze zachowałam, odkleję jutro po powrocie. Myślę, że na podróż jej się przydadzą. A w piątek Karolina znowu skarba oklei. Będziemy kleić, dopóki mięśnie się nie wzmocnią. No trudno, nic nie zrobię, a nie może Agniesia tak cierpieć. Stopa jest w strasznym stanie i dopiero wczoraj zaczęła trochę puszczać.
Jutro wyjazd do Pani neurolog, do Piły. Jedziemy dopiero na 13.40, późno. Zawsze jechaliśmy mniej więcej na 12. Jednak wjedziemy do Eli i Arka, bo musimy nakarmić Agunię. Mam tylko nadzieję, że nie są chorzy!
Agniesiu, jutro masz być grzeczna i kochana! W sumie jesteś kochana, powiedz tylko mamie i tacie czego Ci jeszcze brakuje, żeby „zaskoczyć”. Tak dużo rozumiesz! Kocham Cię smyku!
No i jeszcze takie moje prywatne pozdrowienia dla Bożenki z Krakowa! Kobietko moja kochana zdrowiej i bądź dzielna!Trzymam za Ciebie kciuki!
No i żeby nie było…Olka za Ciebie to już mi sinieją kciuki od tego trzymania ;)))
Nadal jeszcze czekam na informację co do turnusu. Niestety dopiero w piątek pewnie czegoś się dowiemy. Mam tylko cichą nadzieję, że nie będzie to tak daleko i że zdołamy uzbierać pieniążki! Myślałam, że starczy mi na połowę turnusu, jednak już mam 1000 mniej, bo na rurki poszło! Dziękuję jednak za pomoc i wpłaty na subkonto, które zaczynają być powoli księgowane!
Ostatnie trzy dni udało nam się trochę pospacerować. Ja jednak wychodząc z Agi na spacerek korzystam z okazji i wchodzę czasem na jakieś zakupy. Arek wraca późno z pracy i nic, poza marketami nie jest już czynne. Moja kochana córeczka jest strasznie niezadowolona z tego faktu! Chwilka ok, ale wystarczy, że gdzieś się zatrzymam dłużej już są nerwy. Fuka, charka i nie ma wyjścia, mama musi się streszczać! W sumie ma rację ta moja kruszyna… Tylko mama taka jakaś niewyrozumiała!
Dzisiaj byliśmy u Pani bioterapeutki. Agniesia tak się zdenerwowała, że musiałam ją wziąć na ręce i uspokajać. Przyznaję, że zdarzyło się to pierwszy raz. Agunia chciała nam coś przekazać. Dopiero jak Pani Danuta powiedziała o co chodzi, zaczęła się uspokajać. Agunia widzi naszą przyszłość, widzi co musimy zrobić, żeby było lepiej, ale to zachowam dla siebie. Nie chodzi tu o zdrowie Agniesi.
Agniesia już jest mniej obolała. Tejpy jeszcze zachowałam, odkleję jutro po powrocie. Myślę, że na podróż jej się przydadzą. A w piątek Karolina znowu skarba oklei. Będziemy kleić, dopóki mięśnie się nie wzmocnią. No trudno, nic nie zrobię, a nie może Agniesia tak cierpieć. Stopa jest w strasznym stanie i dopiero wczoraj zaczęła trochę puszczać.
Jutro wyjazd do Pani neurolog, do Piły. Jedziemy dopiero na 13.40, późno. Zawsze jechaliśmy mniej więcej na 12. Jednak wjedziemy do Eli i Arka, bo musimy nakarmić Agunię. Mam tylko nadzieję, że nie są chorzy!
Agniesiu, jutro masz być grzeczna i kochana! W sumie jesteś kochana, powiedz tylko mamie i tacie czego Ci jeszcze brakuje, żeby „zaskoczyć”. Tak dużo rozumiesz! Kocham Cię smyku!
No i jeszcze takie moje prywatne pozdrowienia dla Bożenki z Krakowa! Kobietko moja kochana zdrowiej i bądź dzielna!Trzymam za Ciebie kciuki!
No i żeby nie było…Olka za Ciebie to już mi sinieją kciuki od tego trzymania ;)))
~Ola
OdpowiedzUsuń15 kwietnia 2010 o 00:16
trafiłam tu przez przypadeknajwiększy szacunek dla Mamyoby tych małych kroczków przybywało :)
~nitka_28
15 kwietnia 2010 o 08:29
przeczytałam cały blog. jestem pod wrażeniem. kochana mamo czas już na drugie dziecko. wiem co mówię . bedzie wam łatwiej poświęcać się dla agi, jeśli macie psychiczna podporę w zdrowym dziecku. Poza tym młodsze będzie świetnym terapeutą dla Aguni. pozdrawiam
~ala
15 kwietnia 2010 o 12:49
Oj, tak zgadzam sie z nitka. Oczywiscie to Wasza decyzja, ale z mojego doswiadczenia moge powiedziec, ze kolejne dziecko może zdziałać cuda.
~hanusia
15 kwietnia 2010 o 16:55
A ja nie mogę się dodzwonić do instytutu, dwa telefony i na obu poczta się włącza po kilku sygnałach :( Też chcę Kajtusia zapisać na maja, jeśli turnus jest bliżej, Piła by nam pasowała…. Hihi…ja też jestem za tym co radzą moje poprzedniczki Aniu :) Kochana pierwszy roczek będzie Ci ciężko, ale potem wspomnisz moje słowa – dlaczego tak długo czekaliśmy na tę decyzję. Wiem, wiem jeden pokój i badania genetyczne przed Wami, ale czas podjąć decyzję ;-)Ściskamy -kajtusie
~LONGINA
16 kwietnia 2010 o 12:27
SUPERRRR. ALE SIĘ CIESZĘ. MOGŁABYM SKAKAĆ POD NIEBIOSA. ZASŁUGUJECIE MOJE KSIĘŻNICZKI NA WSZYSTKO CO NAJLEPSZE. SPOKOJNEGO WYJAZDU DO LEKARZA I SAMYCH DOBRYCH WIEŚCI. JA PO WIZYCIE U ENDOKRYNOLIGA. LEKI MAM ZAPISANE, USG ZROBIONE ALE GUZKÓW NIE MA WIĘC OK. BUZIAKI
~sasecia
17 kwietnia 2010 o 20:55
No chociaż tyle martwiłabym się jakby było inaczej, ale WOŚP nie odmówił nigdy pomocy nikomu