środa, 3 kwietnia 2013

Zamieszanie /3 kwietnia 2013/

Tak na szybko dzisiaj. Święta udane, jak zwykle w Pile Zajączek i do Agniesi dotarł, dostała troszkę wypasionych ciuszków i kolejną część przygód Martynki. Będzie co czytać Poniedziałek Wielkanocny to wyjątkowo w tym roku śniegus-dyngus Oczywiście wszyscy dostali ścieżką,niektórzy nawet więcej niż troszkę. Pospacerowaliśmy, wierząc w swej naiwności, że uda nam się spalić te kalorie, których się dorobiliśmy przy wielkanocnym stole Naiwność ludzka jest jednak wielka
Po powrocie natychmiast zabraliśmy się za pokój. Niestety pojawiły się komplikacje. Okazało się, że ściana nie była zagruntowana przed położeniem farby i teraz mamy spory kłopot. Arek już wyskrobał co się dało, zagruntował, jednak okazało się to syzyfową pracą. Wszystko odłazi i teraz jesteśmy trochę rozbici. Jedyne rozwiązanie, żeby nie było widać dziur po odpadającej farbie jest tapeta. Jednak średnio mi się to podoba.
Muszę kończyć, dopisze jeszcze kilka słów wieczorkiem. Trzymajcie kciuki za udaną przeprowadzkę. Agnieszka lekko podziębiona i jakaś tak nerwowa… Czuje co się święci
Gorąco pozdrawiam wszystkich!!!

1 komentarz:

  1. ~kasia
    4 kwietnia 2013 o 15:24

    Pani Aniu, łącze się w bólu. Przy okazji ostatniej przeprowadzki spowodowałam regularną stluczke i też płakałam. Proszę uważac na tankowanie, 2 dni potem mąż nalal benzyny do diesla. Pozdrowienia!

    AnkaJ
    5 kwietnia 2013 o 20:41

    Na szczęście ja zatankowałam w poniedziałek, jak wracałam z Piły. Jeszcze patrzyłam co leję ;) Pamiętam, że jak się przeprowadzaliśmy pierwszy raz to wydzwoniłam moją cytrynką w lampę. Stała sobie spokojnie na środku parkingu. A kilka dni później zawiesiłam się na studzience, widlakiem mnie ściągali… Mam już dosyć przygód motoryzacyjnych. Teraz tylko chcę skończyć tą przeprowadzkę!!!
    Pozdrawiam gorąco!!

    ~Żebrosia :)
    4 kwietnia 2013 o 21:51

    Pani Aniu,
    Ja ostatnio po roku jeżdżenia autem (kurczę, jak to zleciało :D, dokładnie rok jak mam prawko :O) obtarłam swojego opelka. Ale miałam wybór: albo na pewno obetrę bok swojego o kant kamienicy w której wynajmuję stancję, albo tak na 90% obetrę przodem auto przede mną… Więc obtarłam swój… Ahhh ale aż mnie serce zabolało, bo naprawdę dbam o to auto.. Taki plus że ten bok jest lekko wgnieciony przez poprzednich właścicieli i nie widać :D
    Pogoda nie nastraja zbyt pozytywnie, mam nadzieję że w niedzielę przynajmniej nie będzie padać jak będę do Olsztyna jechać …

    Życzę powodzenia w przeprowadzce i czekam na następny wpis ;)
    Pozdrawiam,
    Marta ;)

    AnkaJ
    5 kwietnia 2013 o 20:46

    Martuś, mów (pisz) mi po imieniu :)
    Ja wszystkie swoje autka musiałam „zaznaczyć”. Miałam ich już cztery. Maluszek przetarłam o mur, punciaka zarysowałam pierwszego dnia jak wyjeżdżałam z garażu, a potem w bramę się nie zmieściłam, nie pamiętam co było ze skodą, ale chyba nie zdążyłam nic zrobić, „L” była szybsza. Picasso jest tak poobijany, ze trudno zauważyć co ja zrobiłam, taki był kupiony. Ważne dla mnie, że jeździ. Pierwszy raz w kogoś udało mi się wjechać. Mam nadzieję, że ostatni!!
    Buziaki!!!

    ~Liv
    5 kwietnia 2013 o 10:29

    Aniu,to tylko samochód,na szczęście nic się Tobie,ani nikomu nie stało…Wiem,że się musiałaś bardzo przejąć,bo my obie z Klubu Wrażliwców,ale nic się nie stało,to tylko rysa na samochodzie.Gdybyś nie była tak uczciwa,jak jesteś,wyjechałabyś i nikt by nic nie wiedział.Ale jesteś taka,jaka jesteś/rozumiem Cię,też bym szukała kontaktu/,więc dołożyłaś sobie nerwów…
    Trzymam kciuki i czekam na informację z nowego miejsca:)Waszego miejsca:))
    Uściski,buziaki i różne wyrazy.Dziewczynki:***

    AnkaJ
    5 kwietnia 2013 o 20:50

    Jak nie zaczekać. Wiem jak ja się wkurzałam, jak mi porysowali, z obu stron na parkingu auto. Pewnie dzieciaki, dla zabawy, mnie trochę mniej jednak to śmieszyło. Faktem jest, ze moje auto nie prezentuje się jak limuzyna. 95% zadrapań była przy zakupie, Już nawet stał u blacharza, żeby to zrobili, ale jak podliczyli, to okazało się, że mnie nie stać. Skończyło się na szpachlu i puszce farby w sprayu ;) Ważne, że jeździ, w tym celu go kupiłam :)
    Buziaki!!

    ~okiem kobiety
    6 kwietnia 2013 o 09:49

    na pewno przeprowadzki to nic przyjemnego. Ale poukładasz wszystko sobie i potem już będzie dobrze i fajnie. Co do pogody – nie mam już słów na ten temat!

    AnkaJ
    10 kwietnia 2013 o 22:13

    Mogłoby już trochę przyświecić słoneczko. Czas najwyższy na wiosnę, chociaż przejeżdżając dzisiaj przez Budzyń, zobaczyłam moje ulubione gniazdo z bocianami :) Zaraz milej na duszy!!
    Przytulam :)

    ~calineczka
    9 kwietnia 2013 o 09:03

    Podziwiam Cię za to, że zaczekałaś. Inni pewnie by odjechali, bez żadnego mrugnięcia okiem.

    A z przeprowadzką na pewno dacie sobie radę. No właśnie, kto jak nie Wy. :)

    Do napisania z nowego miejsca! :)

    AnkaJ
    10 kwietnia 2013 o 22:11

    Daliśmy, ale lekko nie było. Teraz cierpię na ból w krzyżu i jestem trochę osłabiona. Potrzebuję chyba jakiegoś mocniejszego kopa, żeby się wziąć w garść.
    Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń