Kolejny tydzień lata za nami. Nie lubię jak czas przecieka mi między
palcami i nie mogę zatrzymać tych przyjemnych słonecznych dni. Teraz
znowu deszcz rozpadał się na dobre i nie mogłyśmy iść choć na krótki
spacerek. Od poniedziałku codziennie, choć na chwilkę korzystałyśmy z
pogody. Agniesi mina jest bezcenna, jak wkładam ją do wózka. Ostatnio
jednak w ciągu dnia jest jakaś taka przemęczona i leje się przez ręce.
Ma problemy z trzymaniem główki i jest płaczliwa. W piątek Asia okleiła
ją tejpami. Teraz, Asi nie ma, ma urlop, z którego mam nadzieję
baaaaaaardzo szybko wróci, pełna energii i zapału do pracy. Tomasz zdjął
tejpy przy masażu w poniedziałek, przekonany, że będzie Karolcia.
Niestety, był Mirek. A Mirek, ani nie nastawi Agi dobrze kręgosłupa, ani
nie oklei jej tejpami. Mirek zrobi czaszkowo-krzyżową, rozmasuje,
poćwiczy, pogada z Agniesią. Hiropraktykiem niestety nie jest. Takie
wykształcenie mają tylko Asia i Karolcia. Ponieważ Karolina nie była
przewidziana w tym tygodniu, miała trasę, zadzwoniłam i poprosiłam o
pomoc. W czwartek zajechała i ponaprawiała moją płaczącą dziewczynkę.
Okazało się, że bioderko miała wystawione. Dawno jej to nie doskwierało,
więc nie przyszło mi to do głowy. A to moje biedne zapłakane dziecko,
nie mogło ani leżeć długo w jednej pozycji, ani zrobić kupki, bo
kręgosłup obolały. Dopiero podany nurofen troszkę jej ulżył i kaszka na
rozluźnienie (taka dla maluchów, jest świetna, wystarczy dodać łyżeczkę
czy dwie do obiadku i pomaga w zrobieniu kupki, nie powodując biegunki,
ja mam z Nestle).
Swoją drogą we wtorek i czwartek mamy właśnie
terapię czaszkowo-krzyżową z masażem buzi. Ku mojemu zdumieni, Agniesia
nie denerwuje się, jak Mirek jej masuje buźkę. Trochę bardziej jest
pobudzona jak zaczyna robić coś w okolicach języczka, ale to zawsze było
jej wrażliwe miejsce.
Zastanawiam się, czy nie zrobić Agniesi
tygodnia przerwy w rehabilitacji. Jedyną przerwę jaką ma, to jak jest
chora, ale z drugiej strony, boję się, że będzie miała znowu problemy z
kręgosłupem. Agniesia znowu mi się troszkę wyciągnęła, jednak waży nadal
swoje 18 kg. Paznokieć już całkiem ładnie schodzi, znaczy zrasta ta
narośnięta warstwa.
W dalszym ciągu nie podjęłam decyzji, czy
rozwieszać zdjęcia Agniesi. Stoją w paczce i czekają aż coś postanowię.
Ostatnio jednak zauważyłam, ze brakuje mi fotografii mojej Agniesi.
Postawie sobie jakieś zdjęcie w sypialni. W salonie chyba też coś
zrobię… sama nie wiem. Boję się, że takie zdjęcia będą przywoływały złe
wspomnienia i smutek. Z drugiej strony naprawdę mi ich brakuje czasami.
Padający
za oknem deszcz powoduje marny nastrój, jednak łudzę się, że weekend
będzie słoneczny. Strasznie chce mi się wyjść z domu. W ubiegłą
niedzielę leżałyśmy z Agi na ogródku na leżaczkach. Agniesia przyglądała
się szalejącym nad naszymi głowami jaskółkom. Mają na blokach masę
gniazd i latają z piskiem łapiąc owady, żeby nakarmić młode. Bardzo ją
interesował ten dźwięk jaki wydawały robiąc kolejne kółko.
Życzę Wam również pięknej pogody. A Ciebie mój króliczku kocham najbardziej na świecie.
~babcia gosia
OdpowiedzUsuń23 lipca 2011 o 09:55
Kochana Pani Aniu, tak bardzo rozumiem Pani niepokój w chwilach, gdzie stan pewnej stabilizacji nagle się zmienia. Wierzmy, że i tym razem z udziałem specjalistów Agusi ktoś ulży…Wiem też na milion procent, że choć pozornie nieświadoma dziecinka , tego, co dzieje się wokół czuje swoim malutkim SERDUSZKIEM tą przeogromną MATCZYNĄ MIŁOŚĆ . Zapewne i Pani widzi mimikę buźki, wodzenie oczkami , kiedy szepce Jej Pani o tym , co wokół się dzieje. Trzeba tak funkcjonować,i Pani wie o tym najlepiej jakby Agusia wszystko widziała, słyszała, była w pełni zdrowym dzieckiem. ONA SŁYSZY, CZUJE…Tyle razy zdarzały się przypadki, że ludzie budzili się po 30 latach…I ten cały okres czasu ktoś bliski dawał im MIŁOŚĆ …pokornie czekając na ten dzień. Pani jest przykładem właśnie takiej osoby…dając tony miłości czeka….i WIERZY, a to najważniejsze…Zastanawia się Pani nad rozwieszeniem zdjęć Dziecinki…Kilka w różnych miejscach mieszkania z Jej radosną buźką..jak najbardziej. Swojego Aniołka ma Pani przy sobie…Przepiękne jest zdjęcie pierwsze, gdzie MALEŃKA AGUSIA jak laleczka siedzi z Panią na ławce i chwyta torebkę…śliczne zdjęcie pod wpisem.”.Z pomoc dziękujemy”. Tony sił ślę i miliardy buziaczków od babci Gosi ….Już Agusię, Jej bliskich dawno dodałam do grona tych istotek, które w swojej modlitwie zawierzam Bogu…Będzie dobrze…MUSI…
~Longina
25 lipca 2011 o 16:52
Zapraszam do mnie na bloga po odbiór wyróżnienia. buziaki