piątek, 9 listopada 2018

Listopadowe demony

Witajcie moi kochani. Agnieszka póki co jest zdrowia, choć zaliczyła już zapalenie ucha i antybiotyk. Teraz jedziemy na inhalacjach i zwiększonej dawce leku na alergię. Czeka nas niestety wizyta u stomatologa, bo trzonowce wychodzą, a u takiej istotki, która nie je i ma twarde dziąsła, do tego po lekach, mocno przerośnięte, to dramat. Te zęby, to powód zapalenia ucha, nadmiernego ślinotoku i łez. Na szczęście coś tam już się wykluło, ale problem nie jest jeszcze rozwiązany.
Zajęcia Agnieszka ma pełną parą i dosyć dzielnie znosi ciężką pracę. W środę jedziemy na kolejną wizytę do ortopedy. Zobaczymy co nam profesor powie, bo zwiększyła się spastyka i Agnieszka zaczęła blokować sobie biodra. Niestety nie jest już tak dobrze jak było, choć wiadomo, operacja jej pomogła. Boję się tej rozmowy, bo profesor już nam proponował pompę baklofenową. Ja nie jestem jej zwolennikiem, tym bardziej, że jest to związane z operacją. Do tego dochodzą duże koszty jej zakupu i ładowania lekiem. Dla niezorientowanych, pompa baklofenowa to taki niewielki dysk, który wszczepia się pod skórę na brzuchu i podłącza drenami do rdzenia kręgowego. Pompa przez całą dobę podaje lek do rdzenia i to pomaga, zmniejsza spastykę. Wiem, że są ludzie zadowoleni z tego rozwiązania, ale są też rozczarowani, jak przy każdym leku. Znowu się nakręcam i już od tygodnia chodzę podminowana i nerwowa.
A na domiar wszystkiego to listopad. Nie lubię tego miesiąca i nic już tego nie zmieni. Jadąc do miasta tak koło 15 jest najgorzej. Wchodzę do jednego sklepu, kiedy jest jasno, a wychodzę, kiedy już jest ciemno. To trwa chwilę. Omijam te sklepy, które odwiedziliśmy tamtego dnia. Robię to świadomie, bo już raz popełniłam ten błąd i zwyczajnie zabrakło mi oddechu. To siedzi w mojej głowie i mimo tego, że w ciągu dnia staram się o tym nie myśleć, to przychodzą takie momenty, że nie potrafię sobie poradzić. W listopadzie straciliśmy wszystko co było sensem naszego życia. W listopadzie uczyliśmy się od nowa oddychać, spać, jeść, rozmawiać i nie płakać przy każdej okazji. Uczyliśmy się żyć. Wiem, że każdy z nas ma swoje demony, które nie chcą go opuścić. Ja się staram, naprawdę się staram. Listopada jednak już nigdy nie polubię...
Dopiero w styczniu zaczęliśmy raczkować, kiedy Agnieszka wróciła z nami do domu. Znowu zaczęliśmy odnajdywać sens naszego istnienia. Dowiedzieliśmy się, jak wiele od nas zależy. Jak wiele musimy zrobić, żeby Agnieszka mogła żyć i nie cierpieć. To wszystko było i jest trudne. Ważne jednak jest to, że ona została z nami. Widać tak miało być, tak ktoś nam ułożył nasze życie. Teraz nasze życie ma sens, teraz żyjemy normalnie. Nie wyobrażamy sobie innego życia. Jasne, nie pojedziemy wszędzie z Agnieszkę, żeby wyjść musimy mieć kogoś do opieki. Musimy dobrze organizować wakacyjne wyjazdy. Właściwie, wszystkie wyjazdy. Problemem dla nas są mieszkania na piętrach, bo tam z Agi trudno się dostać, a my staramy się oszczędzać nasze kręgosłupy. Jednak kiedy Agnieszka jest zdrowa i jej nic nie boli, jest fajnie :) Nauczyliśmy się czerpać z życia to, co jest dobre.
Nauczyliśmy się doceniać ludzi, których los postawił na naszej drodze. Dlatego tak mi ciężko, bo właśnie dowiedziałam się, że jedna z takich osób właśnie odeszła. Nasza kochana Anineczka, która tak bardzo nas wspierała, kiedy było najtrudniej. Ja pamiętam i nigdy nie zapomnę! Powinnaś jeszcze żyć i wychować córkę :( Żegnaj Aniu!!! [*]


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Fundacja kończy księgowanie 1%. Za kilka dni będę mogła wrzucić wszystkie urzędy, z których 1% wpłynął. Już teraz dziękuję Wam za tak liczne wpłaty i za to, że jak co roku pamiętaliście o naszej Agnieszce!!! Dziękujemy!!!!!!!!!!

4 komentarze:

  1. Aniu kochana, brak mi słów... Przytulam mocno!
    Kasia P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anuś, nie staraj się być dzielna na siłę, nie staraj się wbrew sobie. Masz prawo do łez, traumatycznych wspomnień etc. Minęło baaaardzo wiele lat, a ja nie jestem w stanie przejść ani przejechać przez jedno skrzyżowanie, choć wygląda zupełnie inaczej, niż wtedy... Pozwól sobie na emocje, to wbrew pozorom bardzo pomaga. Masz też prawo być innego zdania, niż lekarze w sprawie leczenia Agnisi. To Ty jesteś jej najlepszym lekarzem i znasz ją najlepiej. Przytulam mocno i zdrowia dla naszej słodkiej Księżniczki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liluś, kochana jesteś! Wiem, że każdy ma taki czas, który wolałby przespać. Nie mogę jednak pogrążać się w żalu. Zwyczajnie nie mogę. Łzy osłabiają mnie i nie pozwalają zdrowo funkcjonować. Nie umiem tak. Tak jak mi kiedyś powiedziałaś, to mój blog, więc pozwoliłam sobie na pokazanie własnych emocji. Czasami to pomaga. Na szczęście mam trochę na głowie w listopadzie w ostatnich dniach. Trochę pomogło.
      Już piszę kolejny post!
      Przytulam Cię i dziękuję, że jesteś!!!!! <3

      Usuń