Hej, hej!
Agnieszka zaczęła powoli (bardzo powoli) odzyskiwać siły. W końcu mogliśmy sprawdzić na rehabilitacji efekt botulinowego ostrzykiwania. Jest dobrze. O to właśnie chodziło. Agnieszka nie może napiąć bioder tak, jak to było do tej pory. Wystarczy ją delikatnie rozluźnić i jest dobrze. Nie mieliśmy okazji sadzać jej do wózka, bo jest bardzo wycieńczona. Dużo śpi i łatwo się denerwuje.
Odebrałam wynik posiewu moczu, jest czysty. Zrobimy badanie ponownie, jak antybiotyki się wypłuczą. Zaczęliśmy terapię probiotykową, bo jak nic Agnieszka ma wyjałowiony organizm. Ostatni antybiotyk należał do tych silniejszych. Dostała go w sumie trzeci raz. Za każdym razem tylko przy zapaleniu oskrzeli/płuc. Jestem przekonana, że to była dobra decyzja.
Antybiotyk skończyła brać we wtorek rano. Dziecko spokojne, tylko senne. Nawet nadmiaru wydzieliny nie było. Właściwie zaczęła się dla miłej odmiany, zasuszać... Cóż, jak nie urok... I tak było do środy. W środę uruchomiło się "nawilżanie". Lało się ciurkiem. Skutek? No zgadnijcie!!!
Tak, czerwone i bolące ucho! Wyjaśniła się podwyższona temperatura do 37,2, tak bez powodu. Ja wiem, że to praktycznie nic, że to nie jest gorączka. Jednak za takim stanem u Agnieszki jest zawsze ukryta jakaś "niespodzianka".
Dostała kropelki do ucha, lek przeciwbólowy, bo dzisiaj już konkretnie zabolało. Dobrze, że ja ten otoskop kupiłam!!!! Lekarze zawsze mają z tego ubaw, ale już każdy z nich, z niego korzystał, bo albo nie zabrali, albo baterie wyszły...
Trzymajcie kciuki, żeby przeszło mojej Agulince na tych kropelkach! My musimy jechać do tego Kalisza!!! Jak tego nie zrobimy, to nigdy się nie skończą te wszystkie infekcje!!!!!!
Pozdrawiam Was gorąco!!!! <3
~~~~~~~~~~~~
Przypominam, możesz jeszcze przekazać swój 1% Agnieszce!!!!!!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz