piątek, 15 listopada 2019

Po botulinie

Trzecia botulina już podana. Agnieszka nie zniosła tego jak poprzednio. Bardziej bolało. Na szczęście samo podanie leku trwa chwilę. Dzielna ta moja dziewczynka. Następna porcja toksyny za jakieś trzy - cztery miesiące. Agnieszce szybko wypłukuje się z organizmu, albo skrzywienie jest już na tyle duże, że będzie coraz słabszy efekt... Oby nie!
Pytałam profesora o kręgosłup Agnieszki. Mówiłam, że niedawno przy podnoszeniu, tak trzasnęło coś w okolicach lewego biodra, a Agnieszka tak się rozpłakała, że się przeraziłam. Myślałam już, że lecimy na Degi. Obejrzałam ją ze spokojem. Pozginałam nóżki. Nic nie spuchło, nie ma krwiaków i nienaturalnych zgrubień. Widać, coś jej przeskoczyło. Po dłuższej chwili się uspokoiła. Pewnie dla odmiany, coś się "nastawiło" w bardzo brutalny sposób. Profesor skwitował to tylko, że obyśmy nie musieli jechać na cito do szpitala. Jakoś też o tym nie marzę.
Co do kręgosłupa, stwierdził, że nie będzie jej nic robił. Może działać tylko przeciwbólowo. Wygląda na to, że możemy mieć kolejny problem. Zapytałam też o ten nieszczęsny ropień, może profesor zna kogoś, kto by się tym zajął. Profesor obejrzał i orzekł, że on to zrobi. Tylko poszukajcie anestezjologa, który znieczuli Agnieszkę. W całej Polsce nie znajdziemy, a podejrzewa, że i poza jej granicami, możemy mieć problem. Dzieci z tak dużym obciążeniem, są poddawane narkozie z reguły tylko w momencie walki o życie. Okazało się, że ten ropień to poważna sprawa. Lekarz podejrzewa, że trzeba ciąć głęboko, do nerwu kulszowego. Przypuszcza, że tam będzie jakaś przetoka do jelita grubego i tam trzeba to wyczyścić i pozaszywać. To bardzo poważna operacja i nikt nam tego nie zrobi. Innymi słowy, przy kręgosłupie pojawia się też problem z narkozą. W końcu już przy ostatniej operacji, Agnieszka dostała silnego ataku padaczki i otarło się o neurologię, w innym szpitalu.
Poza tym, podziwia Olsztyn, że mają odwagę robić buzię u Agnieszki. Wytłumaczyłam, że pewne rzeczy musimy zrobić, ze względu na to ucho. Jednak zrodziły się we mnie poważne wątpliwości co do rekonstrukcji twarzy. Dlaczego te decyzje nie są łatwiejsze? Moją złą decyzję Agnieszka może przypłacić zdrowiem, albo... Ech...
Wróciliśmy z Poznania rozbici i wykończeni. I dopiero w domu przypomniałam sobie, że nie odebrałam zlecenia na wózek, które profesor zgodził się wypisać! Dzwoniłam do sekretariatu, pani obiecała dosłać pocztą. Mam nadzieję, że tak będzie.
Dzisiaj Agnieszka jest przeziębiona i ma ropny katar. Lecimy z inhalacją gentamycyny i mcosolvanu. Mam nadzieję, że to pomoże. Jest w widoczny sposób osłabiona i źle się czuje. Najważniejsze, że jeszcze nie ma gorączki i wysypki, jak to było przy poprzednich dwóch ostrzykiwaniach. W końcu dzisiaj już piątek. Oby tylko się nie rozłożyła. Pogoda nie sprzyja zdrowiu i dobremu nastrojowi!
Trzymajcie się kochani zdrowo i mimo wszystko, nie poddawajcie się aurze!

1 komentarz: