sobota, 18 września 2021

Siłaczka

Sierpień i początek września przeszedł nam całkiem normalnie. Jasne, antybiotyk Agnieszka zaliczyła, kolejny wziewnie, ale udało nam się trochę skorzystać z pogody. Agnieszka dawała radę w wózku. Przeciwbóle też były, ale było jakoś tak...spokojniej. Może człowiek się przyzwyczaja do pewnych sytuacji i zdarzeń? Pewnie tak. Nie wierzę, że nie odbija się to na naszym zdrowiu, brrr...

Miałam napisać, co też mną tak wstrząsnęło. Otóż Agnieszka w czerwcu skończyła 15 lat. To ostatni rok, kiedy jako dziecko, nie musi się podpisywać na papierach w szpitalu. Nie wiem czy wiecie, ale dziecko, po ukończeniu 16 lat, musi podpisać zgodę na zabieg czy operację. Ja wiem, że szpitale przymykają na to oko, bo co mają zrobić? Jednak czekało to nas i tak. Sam proces ubezwłasnowolnienia, bo o tym teraz piszę, może trwać nawet 2 lata. Podjęłam więc decyzję, że czas się za to zabrać. Myślałam co tam, to tylko papierek. Tyle już w życiu załatwiałam, tyle przeszłam, że co to dla mnie. Nic bardziej mylnego. Po rozmowie z panią w odpowiednim dla nas sądzie, jakoś piórka mi opadły. Zrobiło mi się dziwnie na duszy. Moja głowa oszalała. Agnieszka jest niepełnosprawna i kontaktu z nią nie ma wiele. Sama nic nie zrobi, nie załatwi... Jednak jakaś irracjonalna myśl zaczęła mnie męczyć... Bo to nie tak miało być... To boli, bo ona powinna się teraz obrażać, kłócić i uważać, że rodzice nic nie rozumieją. Powinna mieć koleżanki, z którymi słuchałaby głośno muzyki, której nie lubię i bałaganić... Bo takie są najczęściej nastolatki, prawda? 

Czas jednak pokazał, że jest jeszcze wiele spraw, które toczą się nie tak, jak powinny... 

Byliśmy u psychiatry, bo taki dokument potrzebujemy. Najpierw my, jako rodzice, a miesiąc później z Agnieszką. Pani doktor wypisała zaświadczenie, że dziecko jest bez kontaktu, tak w skrócie. Mam jeszcze zaświadczenie od neurolog. Odebrałam już akt urodzenia Agnieszki i akt ślubu. Pozostało napisać wniosek i zapłacić 600 zł na konto sądu. Do tego jeszcze znaczki skarbowe za 100 zł i wysłać do Sądu... A potem musimy czekać. Muszę to zrobić w ciągu kilku dni. Czas nagli, bo zaświadczenie ważne jest tylko miesiąc, a miniony tydzień był trudny.

26 sierpnia zadzwoniła do mnie pani z sekretariatu. OLSZTYN. Oniemiałam. Odebrałam i dowiaduję się, że córka ma zaplanowany zabieg na, i tu uwaga, 30 sierpnia 2021!!! Stawić się do szpitala mieliśmy 28 sierpnia. Niby do zrobienia, ale..ale jest sezon urlopowy i Arek nie miał szans na urlop. Sama nie pojadę, karetki w dobę nie załatwię. To wszystko jakieś szalone. Niemal się popłakałam... Pani obiecała, że postara się ustalić jakiś inny, szybki termin i mi oddzwoni. Tak, w piątek się dowiedziałam, że skoro od poradni minęły 2 lata, mamy jeszcze raz zjawić się na konsultacji... Ja już nie mam sił do tego wszystkiego. Mamy jechać łącznie 600 km na 15 minut wizyty... Termin 5 listopad... W poniedziałek planowano operację Agnieszki, a w piątek już zbyt długo jej nie widzieli. O co chodzi? 

Coraz dziwniej się robi...

W miniony wtorek Agnieszka miała zrobiony tomograf buzi. Zrobiono jej też USG brzucha, jednak te nieprawidłowości związane ze skoliozą są już coraz bardziej uciążliwe. Anestezjolodzy wymienili jej rurkę za większą, bo ta jest podobno zbyt wąska. Niestety, Agnieszka jej nie tolerowała. Krtań spuchła i musiałam szybko wymieniać na tę co miała wcześniej. Deja vu... Tylko wtedy sama sobie jakoś tę rurkę wyciągnęła.

https://mojaagi.blogspot.com/2017/12/bya-sobie-nowa-rurka-15-listopada-2012.html

Oficjalnego wypisu i opisu jeszcze nie mamy. Zadzwoniła do mnie lekarka i przedstawiła diagnozę jaką przedstawił jej laryngolog. To perlak. W uchu jest to cholerstwo i trzeba to wyciąć. Od czwartku mamy z Arkiem zły czas. Jednak jedziemy na rozmowę z laryngologiem, który ma operować i wtedy będziemy wiedzieć więcej. Może docent powie coś innego, może nie będzie tak źle... Napiszę wszystko, jak tylko się dowiem czegoś więcej. Chcę choć jednej lepszej wieści!

JAK DUŻO JESZCZE MOŻE SPOTKAĆ TO DZIECKO????


Dziękuję lekarzom, którzy pomogli nam i dzięki nim Agnieszka miała TK. Uratowaliście jej życie! 




4 komentarze:

  1. Współczuję bardzo. Szczytem wszystkiego jest jeszcze konieczność ponoszenia takiej opłaty, tak jakby Państwo nie mieli innych ważniejszych wydatków związanych z choroba córki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że nie jest to pocieszające, że musimy płacić za coś, co w sytuacji Agnieszki, zrobić musimy. Jednak nie ma sensu kruszyć kopii o coś, czego zmienić nie możemy. Pozostaje liczyć na to, że sąd przychyli się do wniosku o umorzenie tych kosztów, choć nie wiem czy nam się uda to osiągnąć. Warto jednak zawsze próbować
      Serdecznie pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Kiedy na koniec przeczytałam, że TK uratował Agnisi życie, to mnie zmroziło i zupełnie zapomniałam, co chciałam napisać...
    To nie tak miało być. Ja wiem. U mnie też nie tak miało być, jak jest. (Zdaję sobie sprawę, że to nie są porównywalne sytuacje). A moja wówczas nastolatka mało pyskowała i słuchała muzyki na słuchawkach:) I to takiej, jaką ja też lubię:). Nastolatki są różne:) Wiem, piszę głupstwa. Ale nie wiem, co mogłabym napisać, w obliczu tego postu wszystko wydaje się nieważne. Fakt, że nie bardzo mogę pomóc też jest frustrujący. Przytulam. Więcej, niestety, nie mogę. Ucałuj Agnisię od ciotki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nastolatki są różne :) Jednak ja wolałabym mieć problem z niesubordynowaną i krnąbrną dziewczyną, niż taki, jaki mam teraz. A tak poza tym, Twoja Tatiana to zupełnie inna bajka i jest tzw wyjątkiem od reguły ;) I niech tak zostanie! Wystarczą inne problemy!
      A tak poważnie, to nie, nie piszesz głupstw. Człowiek zaskoczony czasem pisze, mówi coś dziwnego, ale to nic, przynajmniej się uśmiechnęłam :)
      Musimy czkać na rozwój wydarzeń. Na razie nadal nic nie wiem. Napiszę co i jak, jak tylko będę coś wiedziała.
      Przytulam! <3

      Usuń