wtorek, 26 sierpnia 2008

Ach te Aniołki! /26 sierpnia 2008/

Kochani, dzisiejszy dzień był jakiś taki dla mnie smutny. Trochę sobie łez wylałam, mocno mi smutno było. Cały czas męczył mnie stan Agniesi. Do tego wszystkiego, boję się, że trzeba będzie jej zwiększyć szerokość rurki, a to idzie w parze z długością. Jak pewnie pamiętacie, Agi miała już wymienioną rurkę na za długą i to bardzo źle się skończyło. Strasznie się nacierpiała, ta moja mała kruszyna. Dzisiaj jednak przyjechała Pani anestezjolog z hospicjum na wymianę rurki. Stwierdziła, ze według niej nie powinniśmy zmieniać szerokości, ale nie zaszkodzi jechać sprawdzić. Tylko, że musiałabym wtedy jechać na OIOM na Krysiewicza. Do tego stwierdziła, że ewentualnie można uszczelnić balonikiem. Kurcze nie mam zielonego pojęcia jak to wygląda. Kojarzę tylko opinie niezadowolonych rodziców na forum. Pani doktor jednak twierdzi, że rodzice sobie chwalą. Za dużo tego wszystkiego.
Oczywiście do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy się nie dodzwoniłam. Pan profesor był ciągle zajęty. Musze dzwonić jutro.
Agi wymioty ustały, mam nadzieję, że teraz już będzie dobrze. Na razie nie dzwoniłam w sprawie tego USG brzuszka. Brzuszek ma miękki, kupkę zrobiła. Nawet mocno się nie spinała dzisiaj.
Zadzwoniłam dzisiaj do zakładu opieki w Toruniu. Rozmawiałam tam z przesympatyczną Panią dyrektor. Chciałam się dowiedzieć na czym polega pobyt u nich. Wszystko jest ok, ale generalnie odradziła mi. Nie wiem czy dobrze, ale uważam, ze ma trochę racji. Jakby nie patrzeć, Agi ma tutaj wspaniałą rehabilitantkę, dzięki której bardzo dużo udało nam się osiągnąć. Sonia super ją masuje. Robimy kąpiele bąbelkowe. No i oczywiście Dana i jej futrzak. Do tego dochodzi to co najważniejsze. Osoby, które Agi zna i kocha, których się nie boi i do których się przyzwyczaiła. Wyjazd z tak małym dzieckiem do ośrodka rodzi ogromne ryzyko infekcji, a Agi jest zbyt słaba, żeby obciążać ją znowu antybiotykami. Wątroba nie zdążyła się jeszcze dobrze zregenerować po ostatnich.
Pani dyrektor obiecała poinformować mnie o swojej opinii po wizycie w Londynie. Tam jest ośrodek dla ludzi w śpiączce, a ona się tam wybiera, żeby wszystko obejrzeć i sprawdzić metody rehabilitacji i leczenia. Obiecała się czegoś dowiedzieć. Spróbuje znaleźć też lekarza dla Agi. Porozmawiałyśmy o Ewie Błaszczyk i Moskwie. Była to naprawdę bardzo sympatyczna rozmowa.
Postanowiłam też dzisiaj w końcu udać się do bioenergoterapeutki, do której zaniosła zdjęcie nasza Pani Asia. W sumie nie wiem jak się odnieść do tej wizyty. Teraz, jak już te największe emocje opadły, myślę, że dobrze się stało, że tam trafiłam. Pani Danuta (kolejna na nasze drodze, a kobiety o tym imieniu przynoszą Agi wiele dobrego), długo pracowała nad Agi. Nie zadawała wielu pytań. Jakoś tak czułam od wejścia, że nie będzie miała dla mnie dobrych wieści. Jak zdjęła ręce z Agi, zadała mi pytanie, co mówią lekarze i czy ona się wystraszyła. Odpowiedziałam „jedna szansa na milion”. Tylko pokiwała głową „zgadza się”. Emocje puściły. Łzy popłynęły mi z oczu. „Ona jest już zbyt daleko, za bardzo zaprzyjaźniła się z Aniołkami. Jej jest tam po prostu dobrze. Próbowałam jej wytłumaczyć, żeby wróciła, ale Bóg już postanowił. Zrobiłam co było w mojej mocy”. Nie takich słów oczekiwałam. Ciężko było mi iść przez miasto i nie płakać. Dałam jednak jakoś radę. Pani Danuta powiedziała jeszcze, że ona jest śliczna jak Aniołek i ma bardzo dużo miłości w sobie, tak jak ja. Mam dla niej robić wszystko i kochać z całego serca, żeby jak najwięcej się od niej nauczyć. Mam się modlić o nią. Szkoda, że nie przyszłam z jej zdjęciem w pierwszym miesiącu od wypadku. Wtedy by ją ściągnęła. Teraz będzie strasznie trudno.
Kochani mam do was przeogromną prośbę. Macie wiarę znacznie głębszą od mojej. Ja będę się modlić za swoje dziecko, jednak proszę was przywołajcie ją do mnie swoimi modlitwami!
Jeszcze taka uwaga dla osób, którym nie podoba się moje postępowanie. To, że poszłam do bioenergoterapeuty, który powiedział mi to o czym powyżej napisałam, nie znaczy, że nie będę o nią walczyła. Będę i to jeszcze bardziej. Ludzie w totka wygrywają. Ona tez wygra. Wygra grę z Aniołkami, one tam zostaną, a ona do mnie wróci. A przyjaźń z nimi zawarta spowoduje, ze będą się nią opiekowały zawsze.
Guńka, starczy już tej zabawy! Wracaj do domu!

3 komentarze:

  1. ~KASIA819
    26 sierpnia 2008 o 16:33

    JEJKU…MI TEŻ SIĘ ŁZAWO ZROBIŁO CZYTAJĄC DZISIEJSZY WPIS TWOJ ANIU..ALE JA JAKOS WATPIE W BIOENERGOTERAPEUTÓW…I WIEM ŻE OWA PANI SIE POMYLIŁA,,ZRESZTA JAK BIOENERGOTERAPEUTA MOZE ŚCIĄGNĄC JĄ OD ANIOŁKÓW???SAMA NIE WIEM…WIEM ŻE JESTEŚCIE W TAKIEJ SYTUACJI, ŻE MYŚLICIE O WSZYSTKIM..BYLE POMÓC AGI I TO JEST OCZYWISTE. WALCZ KOCHANA A O SŁOWACH OWEJ DANUSI POSTARAJ SIE ZAPOMNIEĆ JAK NAJPREDZEJ..I TAK MASZ DOŚĆ ZMARTWIEN I STRESÓW, WIĘC KOLEJNE NIE POTRZEBNE SĄ…UCAŁOJ KOCHANĄ SWĄ AGUSIE:)NIECH SIE SŁONECZKO WYBUDZI WRESZCIE…I UŚCISKI DLA CIEBIE:)DZIELNA MAMUSIU:) AGI NA PEWNO WIDZI TWOJE STARANIA I WIE JAK SIĘ DLA NIEJ POŚWIĘCASZ I STARASZ…A O MODLITWY..TRZEBA SIĘ MODLIC I Z TYM SIE ZGODZĘ..I OCZYWIŚCIE POMODLĘ SIĘ DLA WAS..

    ~Dana
    26 sierpnia 2008 o 18:45

    Aniu, Łzy w oczach….serce kołaczące….ręce trzęsące….Nie wiem , jak TO tłumaczyć. Myśli kierują mnie tylko w jedną stronę – chcę wierzyć , że we właściwą.(……..)Całuski i uściski dla WasDana

    ~Magdulenka
    26 sierpnia 2008 o 21:58

    oj Aniu Aniu mi też się łzawo zrobiło czytam Twojego bloga z zapartym tchem ! jak pisała wcześniej Kasia tez nie za bardzo wierzę w tego energoterapeutę ale wiadomo człowiek łapię się wszystkiego ale weź te jej rady daleko od siebie tylko te zostaw że masz o nią dbać ! a robisz to najlepiej na świecie kochana !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Gdybym mieszkała bliżej na pewno bym teraz do Ciebie poszła i Cię pocieszyła i pogadał bym z Tobą ! Odgoń wszystkie złe myśli kochana ! i walcz o Agi walcz z całych sił ! Czytam blog Kajtusia i czekam na efekty jego wizyty w Moskwie i ty musisz wierzyć że wszystko się uda ! to było by najlepsze dla twojej królewny kochana !!!! Trzymaj się Mocno i nie poddawaj się złym myślom Ja i inne dobre duszyczki jestem z Tobą i Agi ! Modlę się o was kochana !!!! o Agi zeby już w końcu się obudziła nasza mała perełka !!!!!!!Agi Agi przebudź się królewno mama czeka …………………………………… :))))

    ~KaJa
    26 sierpnia 2008 o 22:09

    Czy dobrze zrozumiałam, owa pani bioenergoterapeutka to ta sama, która nie tak dawno oglądała zdjęcie Twojej córeczki? Wtedy powiedziała to, cyt.:”Pani Asia przyjechała na rehabilitację i opowiedziała nam o swojej wizycie u bioenergoterapeutki, u której była ze zdjęciem Agniesi, które od nas dostała. To kolejna osoba, która mi powiedziała, że Agi jest silna i walczy. Stwierdziła, że Agi jest tu cały czas, i potrzebny jest czas.” Dziś, po niedługim w czasie mówi Ci „Ona jest już zbyt daleko, za bardzo zaprzyjaźniła się z Aniołkami. Jej jest tam po prostu dobrze. Próbowałam jej wytłumaczyć, żeby wróciła, ale Bóg już postanowił.” Na dodatek mówi Ci, że gdybyś przyszła ze w miesiąc po wypadku, to ona by ją ściągnęła? Wybacz, ale będę brutalna- ta pożal się Boże „bioenergoterapeutka” nie jest warta funta kłaków. Po pierwsze- nie ma nic gorszego, niż odbierać człowiekowi nadzieję, a ona to zrobiła, przynajmniej próbowała-stwierdzając, że Bóg już postanowił.Po drugie zauważ- dała Ci do zrozumienia, że to poniekąd Twoja wina, bo gdybyś przyszła wcześniej ze zdjęciem, to Agi by już była wybudzona ze śpiączki- a to już jest zwykłe okrucieństwo. Ja wiem, Ty jej nie uwierzyłaś i nadal będziesz walczyć o Agusię. I właśnie tego się trzymaj. Sama napisałaś, że ludzie wygrywają w totolotka, a ja wierzę, że Agusia wygra walkę ze śpiochem, który w niej zamieszkał. Nie potępiam Cię za to, że poszłaś do bioenergoterapeutki, bo gdybym była na Twoim miejscu łapałabym się wszystkiego żeby pomóc dziecku.

    ~Bogusia
    26 sierpnia 2008 o 22:41

    Kochana Aniu,my tez modlimy się o powrót Agniesi…Bądź wytrwała,nie poddawaj sie,walcz o swój skarb tak mocno jak do tej pory. Jestes wspaniała mamą,Agusia o tym wie,czuje jak bardzo ją kochasz,a ona kocha Ciebie. Zobaczysz,ze wszystkie Twoje walki o Agi zostana nagrodzone. Agi się obudzi,bo wie ze jest potrzebna i kochana. Ja wierzę,wierzę że wszystko będzie dobrze…Agusia,budź się powolutku,już wystarczy leniuszkowania,trzeba troszkę mamusi pobroić… Prosze Cię malenki skarbie,wracaj do mamy,ona czeka na Twój uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Dzika Mrówka z Mikułkiem
    26 sierpnia 2008 o 22:55

    Kochana Aniu! Tak smutny wpis „zmusił” mnie do napisania paru słów do Ciebie. Trafiłam na ten blog przypadkiem i serce mi mocniej zabiło na widok daty: 16 listopada 2007r. Tak, to był piątek, pamiętam doskonale, bo w tym dniu, o 17.15, urodził się mój ukochany synek, Mikołaj. Aż trudno mi uwierzyć, że w czasie, gdy ja przeżywałam jedne z najpiękniejszych chwil mojego życia, Ty przeżywałaś koszmar – walkę o życie własnego dziecka. Przez ten splot wydarzeń, tak odmiennych, ale zmieniających na zawsze nasze życie, czuję, że jesteście mi z Agi bliskie sercu. Mikułek jest zdrowym i radosnym dzieckiem, często patrząc na niego myślę o Agi, zawsze z nadzieją, że już wkrótce i Ona będzie dla Ciebie, Aniu, taką samą słodką przylepą, jak mój synek dla mnie. Moge Cię zapewnić, że ilekroć polecam Bogu w modlitwie Mikułka, polecam również Agi, tak jest i tak będzie. I muszę Ci powiedzieć, że jesteś niezwykle odważną i dzielną kobietą, czułą, kochającą matką i wspaniałym człowiekiem! – wszyscy to potwierdzają, więc nie jestem odosobniona w swojej opinii :) i musisz w to uwierzyć. Nie znam nikogo dzielniejszego od Ciebie. Tak jakoś się dzieje, że przeciwności losu wyzwalają w nas pokłady sił, o których nie miałyśmy pojęcia – szczególnie my, matki, to wiemy. Nie dziwię się, że szukasz wszelkich możliwych sposobów, by pomóc córeczce, nawet tych niekonwencjonalnych,(ale kto powiedział, że zupełnie nieskutecznych, wszak „są na tym świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom”) – sama zrobiłabym tak samo! I nie ma co się przejmować krytykantami – pokażcie mi matkę, która nie poruszyłaby nieba i ziemi dla swojego dziecka! Aniu, każdego dnia, zmagając sie z losem, udowadniasz, jak dobrą i pełną poświęcenia jesteś matką, choć trudno mi nawet wyobrazić sobie ból, którego doświadczasz. Nie jesteś w swoich zmaganiach sama! Niewiele mogę Ci pomóc, lecz może doda Ci otuchy to,że jestem z Tobą myślami, sercem i modlitwą. Zresztą – z tego co czytam na blogu – jest mnóstwo ludzi, którzy czują jak ja i wspierają Cię swoją, choćby wirtualną, obecnością. I jeszcze coś, posłuchaj – to o Tobie-”We śnie szedłem brzegiem morza z Panem, ogladając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia. Po każdym z minionych dni zostawały na piasku dwa ślady – mój i Pana. Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad odciśnięty w najcięższych dniach mego życia. I rzekłem – Panie, postanowiłem iść zawsze z Toba, przyrzekłeś być zawsze ze mną, czemu zatem zostawiłeś mnie samego wtedy, gdy było mi tak ciężko? Odrzekł Pan – Wiesz synu, że cię kocham i nigdy cię nie opuściłem. W te dni, gdy widziałeś tylko jeden ślad, ja niosłem ciebie na moich ramionach.”Nie jesteś sama, otaczają Cię wspaniali ludzie, którzy Was kochają i zrobią wszystko, by Wam pomóc. Ja będę nadal odwiedzała Twoje strony – z niezmienną i mocną nadzieją – że niedługo nadejdzie ten tak oczekiwany dzień i przeczytam – „Agi wróciła!”.Pozdrawiam i przytulam!

    OdpowiedzUsuń
  3. ~rehabilitantka Asia
    26 sierpnia 2008 o 23:15

    Agusia walczy- wie to Mama, wie to cała rodzina , wie Pani Danka i ja. Nie wiem tylko czemu każdy wpis Mamy o bioterapii i nie tylko budzi takie niekoniecznie dobre emocje. Nie wolno odbierać nadziei i nikt jej nie odbiera- mówienie o tym, że będzie trudno ale ktoś jednak spróbuje to zupełnie inna sprawa. Wszyscy wiemy ,że jest trudno – Aga jest jedna na milion i skoro jedno dziecko na milion ma szanse to ma je Aga!!! A nasza mała Aga, której przecież wszyscy czytający ten blog życzą naj,naj,naj by wyzdrowiała, była dziś niesamowita. Nie widziałam jej jeszcze tak rozluźnionej i nieobolałej – to na pewno zasługa połączenia w jednym dniu dogoterapii i po odpoczynku rehabilitacji ale czy tylko? A może ta nasza Agi ma nas wszystkich nauczyć cierpliwości,wytrwałości i miłości i przez taki swój dzień nie pozwalać nam zwątpić w nią i w to co dla niej robi jej Mama?!? I proszę Was jeśli nigdy nie musieliście szukać pomocy u różnych specjalistów, nie widzieliście takiej wizyty nie oceniajcie jej! jestem nauczona rehabilitacji i medycyny w sposób bardzo treściwy i fachowy i tego w swojej pracy sie trzymam ale mam wielu pacjentów, w wielu dramatach musiałam uczestniczyć i być profesjonalna na tyle ile umiem i to oni nauczyli mnie i pokazali,że jest też wiele rzeczy o których się nie mówi ale dla których trzeba mieć szacunek. Wszyscy wiemy,że przed nami ciężka praca i mam nadzieję,że wszyscy tak naprawdę wierzymy,że zakończy się wielkim świętem po przebudzeniu Agi, bo ona może to zrobić w każdej chwili!!! Ja w to wierzę i tak troszeczkę mam nadzieję,że przy tym bedę!!! Całuję Cię w czółko Agniesiu- do jutra!
    Odpowiedz

    ~KaJa
    27 sierpnia 2008 o 00:37

    Pani Joasiu, wzbudza emocje- bo jedni w bioenergoterapię wierzą, a inni nie. Takie ich prawo.Tak jak są ludzie, którzy nie wierzą w działanie leków homeopatycznych twierdząc, że działają na zasadzie sugestii, a ja widziałam niejedno zwierzę wyleczone lekami homeopatycznymi, a w takich przypadkach o sugestii nie może być mowy. Ja w bioenergoterapię wierzę. Nie napisałam, że nie. Nikt też nie napisał o Pani braku profesjonalizmu. Nikt z nas nie odbiera Ani nadziei na obudzenie córeczki. W żadnym wpisie tego nie znalazłam. To właśnie pani bioenergoterapeutka próbowała tę nadzieję odebrać. Jak mamy to rozumieć:”Ona jest już zbyt daleko, za bardzo zaprzyjaźniła się z Aniołkami. Jej jest tam po prostu dobrze. Próbowałam jej wytłumaczyć, żeby wróciła, ale Bóg już postanowił. Zrobiłam co było w mojej mocy”. O tym, że będzie trudno, ale jednak Agi wróci, o ile się nie mylę- powiedziała Ani wróżka, nie pani bioenergoterapeutka na dzisiejszym spotkaniu. Nawet sobie nie chcę wyobrażać, co Ania czuła po tych słowach. Bo to co nam napisała, to pewnie tylko niewielka część. Proszę się więc nie dziwić, że wywołało to tyle komentarzy. Tak samo było kiedy Ania napisała o wizycie u wróżki. Nikt Ani nie odbiera prawa do podejmowania wszelkich działań dla dobra Agusi, a że ktoś napisze, że w niektóre działania nie wierzy- ma prawo. Ania i tak będzie robić to co uzna za najlepsze dla swojego dziecka.

    OdpowiedzUsuń