Weekend minął tak szybko i sprawnie, ze nawet nie zauważyłam kiedy!
Jutro znowu poniedziałek i znowu dni od początku się zaczynają. W
zasadzie dla mnie i Agi to bez większego znaczenia. I tak cały czas
siedzimy w domku razem. Jednak tym razem przyjechała rodzina do mojej
mamy, a sobota była taka piękna, ze skorzystałyśmy z okazji i
podczepiłyśmy się na grilla. Super, pół dnia spędziłyśmy na dworze! Ela
narobiła tyle jedzenia pysznego, ze jak nigdy objadłam się jak
pasibrzuch. Cwana gapa, sama dba o linię, a nas tuczy bidulki!! Prędzej
czy później jednak odegramy się na niej!! Ale wszystko pyszniutkie było!
A tak poza tym, to muszę podziękować Ci Elu! Ty już wiesz za co!!!!
Kochana jesteś, kiedyś uda mi się może odwdzięczyć!
Agi dzisiaj tak
się wygłupiała z tatą, ze padła jak kafka! Oczywiście jak zawsze przed
kąpielą, no i nie było wyjścia trzeba było ją budzić. Niestety wczoraj
nie była kąpana, i dzisiaj nie było wyboru. Do tego wypadał dzień na
macie ozonowej. Ja się poddałam i kazałam Arkowi nie włączać maty, bo
uszykował kąpiel z matą. Standardowo jednak, mój małżonek musiał zrobić
po swojemu. Zabrał małą do kąpania i oczywiście włączył matę. Ku naszemu
ogromnemu zdziwieniu, Agi nie była ani odrobinę zestresowana. Całkowity
luzik! Najzabawniejsze było to, ze Agula w pewnym momencie zaczęła
odpływać w wannie. To jest dziecko! Bąbelki wkoło niej, tata kula z boku
na bok, mata okropnie hałasuje, a jej się na spanie zbiera!! Mały
mocarz nie?? Niektóre dzieci boją się tego hałasu, a nasza Agi śpi! Mam
nadzieję, ze ta mata jej pomorze na te przykurcze!
Dzisiaj jak
ćwiczyłyśmy, Agi tak pięknie podnosiła rączki do góry nad głowę, do tego
udało nam się zgiąć lewy łokieć. Z prawy poszło trochę gorzej, ale coś
drgnęło.
Dzisiaj Arek próbował rozszyfrować co tam się popsuło w tym
naszym kompie i ogromnie ubolewał, ze jego mała pomocnica nie mogła mu
pomóc. Jak tylko Arek zabierał się za naprawę jakiegoś sprzętu, Agi
natychmiast stała nad nim i zaglądała co robi tata. Najzabawniej
wyglądało, jak przyszedł kiedyś pan z tepsy, bo internet nam nie działał
i coś tam przy gniazdku telefonicznym robił. Agi weszła pod biurko i
zaciekawiona patrzyła mu przez ramię. Dopiero po jakimś czasie gościu
się zreflektował, ze jest cały czas bacznie obserwowany! Nasz mały
majsterkowicz! Przy komputerze też zawsze tati pomagała. Sprzątała tacie
biurko. Wszystko, łącznie z klawiaturą, myszką i wszystkimi szpargałami
lądowało na podłodze. Na końcu brała się za monitor. Jednak nie dawała
rady!
Jutro jadę do Justynki i Zosi do Budzynia. Nareszcie!! Wybieram
się do nich jak sójka za morze. Szkoda, ze nie mogę zabrać ze sobą Agi!
Sama nie dam rady, bo trzeba ją odsysać po drodze, a tam za wąska
droga, żeby się można było w każdej chwili zatrzymać. Z ledwością
dojeżdżam do mamy albo lekarza.
Agi obudź się to pojedziesz z mamusia i poznasz Zosieńkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz