sobota, 26 lipca 2008

Babskie odwiedziny. /26 lipca 2008/

W czwartek moja Agi miała dosyć kiepski dzień. Cały czas kichała, prychała i smarkała. U mnie włączył się natychmiast system alarmowy. Panika! Natychmiast komórka i wzywamy na jutro Panią doktor. Tak bardzo zraziłam się do naszego szpitala, ze wolę dmuchać na zimne.
Po południu przyjechała siostrunia do opieki nad chrześnicą a ja do Madzi na ploty. Dostałam 1,5 godziny dyspensy, bo potem do Ewy na farbowanie. Obgadałyśmy czekające ich jeszcze loterie i kolosalne problemy z pozyskaniem fantów. Jakaś cholera wylosowała im dwie główne nagrody i mają poważne braki. Niestety niewiele już mogę tutaj pomóc. Umówiłyśmy się co do następnej loterii, a pozostałe będziemy umawiać na bieżąco.
Przyleciałam w ostatniej chwili do domu i szybciutko do naszej ulubionej fryzjerki. Tomuś już spał, jak przyjechałyśmy. Jednak obudził się i umilał nam czas swoim cudnym towarzystwem. Pomagał sprzątać, suszyć włosy. Kochany brzdąc, aż miło popatrzeć jak coraz więcej potrafi, coraz lepiej sobie radzi. A moja Agi śpi…
Przyszłam do domu po 22. Zacięta wymiana poglądów z mężem sprawiła, że nie spałam do 2. Moja Agi też najlepiej nie spędziła tej nocy. Śniła mi się. Ostatnio śni mi się bardzo często. Śniło i się, że podnosi się przy szafie na tapczanie, żeby przywitać tatę. Zawsze tak robiła. Ona stała przy szafce, a Arek chował się za drzwi i bawili się w „a kuku”. Jak miała iść spać stawała koło szafki, odwracała się w stronę taty i wymownie wołała „eeee!!!”. Ech…
W piątek koło 10 przyjechała Dana z Mają. Obie Panie uradowały nas swoją wizytą. Niestety podczas zajęć wyszło, ze Agi ma wywichnięte bioderko, puściłam zaraz smsa do Pani Asi, żeby na pewno przyjechała nastawić. Sama spróbowałam jej troszkę ustawić to biodro i udało mi się zdziałać tylko tyle, ze przestało boleć. W związku ze ślinotokiem i czkawką Agi wylądowała na brzuszku na piesku. Nadmiar wydzieliny został usunięty i mogłyśmy przejść do dalszych zająć. Majucha znowu zajadała się pastą rybną. Pasta oczywiście była na kończynach Agi. Filmik jest nakręcony. Nie udało mi się złapać Agi w pełni szczęścia, ale wszystko jeszcze przed nami.
Chwilę później dotarła Pani doktor. Standardowo, wyściskała i wycałowała Agi. Osłuchała ją i oczywiście znowu na mnie! Panikuję jak zawsze! A co mi tam. Ważne, że to tylko ząbek, a nie oskrzela. Uspokoiła też moje wątpliwości co do depakiny. Obejrzała zdjęcia i obgadałyśmy minione trzy tygodnie. A było o cym rozmawiać!
Po wizycie lekarskiej moja Agi padła zmęczona spała dobre dwie godziny. W zasadzie obudziła ja Pani Asia. Brzydal! DO tego jeszcze tyle bólu sprawiła mojemu biednemu dziecku! Bioderko, coraz gorzej wyskakuje, i jedno co mi przyszło do głowy to taping, który kiedyś właśnie proponowała Pani Asia. Niestety plastry wyszły. Czeka na dostawę. Pani Asia jednak, jako domorosły Mcgiver, nie zostawiła mojej Agi bez niczego. Zamiast plastrów użyła bandaża. Usztywniła jej biodro bandażem. wytłumaczyła gapowatej matce, jak i co robić, i zostawiła nas na pastwę bezradności.
Po kąpieli założyłam Agi bandaż. Muszę tylko sprawdzić w nocy, czy aby nie za ciasno. Mam nadzieję, ze to pomoże. Jednak podczas nastawiania lewego bioderka, wyczułam, ze prawe też zaczyna jej doskwierać. Jutro zabandażuje jej obydwa.
Tydzień się kończy, weekend zaczyna a ja nie mam nic energii w sobie. Coraz bardziej pochłania mnie bezradność i własna nieudolność. Niby staram się coś robić, jednak ciągle wydaje mi sie, że to za mało. Coraz częściej łapię się na tym, że uciekam myślami gdzieś i nie słucham rozmówcy. Do tego robię się wtedy strasznie smutna. Generalnie nie ma z czego się cieszyć. Dopada mnie znowu jakaś chandra i depresja. Mam coraz większe wrażenie, że mnie to wszystko przerasta. Najchętniej zamknęłabym się gdzieś w jakiejś samotni, z dala od trosk, zmartwień i kłopotów. Jestem najwyraźniej przemęczona, albo to t pogoda, bo nawet pieczenie nie sprawia mi już takiej radości jak kiedyś. Zaczynam coraz częściej bezwiednie opowiadać o tym co Agi robiła jak była zdrowa, jak biegała, paplała i… no właśnie o tym mówię.
Mama tęskni moja ty Agi!

4 komentarze:

  1. ~MK
    26 lipca 2008 o 14:14

    oj Aniu, ja na Twoim miejscu dawno uciekłabym gdzie pieprz rośnie; Ty i tak jesteś silna! Masz prawo do słabości – naprawde mało który człowiek umiałby tyle co Ty. A Agi w końcu na pewno sie obudzi!!! NA PEWNO!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~DJ
    26 lipca 2008 o 15:44

    Ach, ta samotnia….. Wiem, masz ochotę ukryć się przed całym światem i przeczekać…..ale pomyśl, ile rzeczy i spraw Cię wówczas mogłoby ominąć. Trudne sytuacje wzmacniają i pobudzają do działania, tego konkretnego. Kto inny byłby w stanie zrobić tyle dla Dziecka niż Matka. Nie zje, nie wyśpi się, nie myśli o sobie, o swoich potrzebach – czasami trzeba jej przypomnieć , że słońce świeci…..Aniu , jesteś niesamowitą , silną , fantastyczną kobietą, MATKĄ. Takie smutne i przygnąbiające myśli zdarzają sie każdej z nas, a później wyrzuty sumienia…to normalne. Przemęczenie , żal , smutek, pytania bez odpowiedzi, złość muszą gdzieś znależć swoje ujście….Cenne jest to, ze potrafisz się do tego przyznać – sama przed sobą.Jesteś bardzo dzielna !

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Karolina
    26 lipca 2008 o 22:10

    Wierze ze bedzie wszystko dobrze, nie poddawaj sie, podzieiwam twoja odwage i sile!.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Mama Macka
    27 lipca 2008 o 08:53

    Nikt nas nie nauczyl jak nalezy zyc,to przeciez milosc podyktowala nasza zazarta walke o przetrwanie,to ona wydobyla a nas poklady sily,wytrzymalosci i cierpliwosci.To wielka milosc do naszego dziecka zbudowala drabine nadzieji po ktorej wspinamy sie mozolnie gramolac sie z czarnego dolka zgotowanego nam przez okrutny loshttp://maciuss1.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń