Agniesia już się ma lepiej. Jeszcze dostaje syropek na zmniejszenie
wydzielinki i inhalacje, ale brzuszek już nam się uspokoił. Teraz
zostało nam czekanie na ładną pogodę i spacerki. Rehabilitacja zaczęła
się w poniedziałek. Mnie oczywiście nie było, bo w końcu postanowiłam
zrobić sobie fotkę i złożyć papiery na dowód i prawko. Do tego odebrałam
w przychodni receptę na syropek dla Agi i dowiedziałam się jak wyrobić
sobie papiery, żeby podróżując z Agi móc stawać na miejscach do tego
uprawnionych. Okazało się, że muszę zrobić maludzie fotkę do dokumentów,
a wszystko załatwia się w wydziale komunikacji. W piątek albo sobotę
pojadę z Agi i zrobimy focię. A w przyszłym tygodniu, jak będę odbierała
prawko, złożę dokumenty na legitymację dla Agi.
Zmusiła mnie do tego
przykra sytuacja pod nasza przychodnią. Parking dla pacjentów jest za
przychodnią, albo przed. W jednym i drugim przypadku musiałabym małą
nieść dosyć spory kawałek. Do tego jeszcze ssak, torebka… Staję więc na
miejscu dla niepełnosprawnych. Tym bardziej, że w przychodni jestem
najdłużej 20 minut. Jednak ostatniego razu nadjechał Pan, któremu to się
bardzo nie spodobało. Fakt, miał znaczek, obok mojego auta stało
jeszcze jedno. Niestety, tamtym przyjechał młody mężczyzna, a ja stałam z
lejącą się Agi na rękach. Pan na mnie wrzeszczał i wyzywał, że ja
powinnam odjechać, zaraz po odstawieniu dziecka do przychodni. Znaczy
się, położyć na schodach i odjechać. Zgadza się, miał może i rację, ale
ten Pan może spokojnie chodzić. Mógł stanąć wzdłuż przychodni. Moje auto
się tam nie zmieści. Ponadto, znamy się osobiście… Ech, życie… A Pan z
auta obok stał przy samochodzie i zaśmiewał się do rozpuku – na drugim
miejscu dla niepełnosprawnych. Całą drogę do dom ryczałam w aucie, Agi
nerwowa…brrr…jak sobie przypomnę! No ale to już za mną i wkrótce będę
uprawniona do postoju, więc sprawa rozwiązana.
W poniedziałek, na
rehabilitacji okazało się, że Agutek miała wystawiony prawy bark. Też
jak w niedzielę ją rozluźniałam, prawe ramię było trochę sztywne. Lewe
puszczało ładniej. Moje biedactwo musiało się nieźle nacierpieć przy
ustawianiu. Dzisiaj miała ustawiany kręgosłup. Była strasznie nerwowa od
samego rana i nie wiedziałam co się dzieje. Znaczy podejrzewałam, że
chodzi o plecki, bo podczas inhalacji i masażu Agunia się strasznie
denerwowała. Do tego coś jej zaschło w rurce i nie mogłam jej wyczyścić.
Jutro musimy zmienić rurkę, bo strasznie oblepiona jest. Asia na
szczęście tak wymęczyła Agniesię, że pod koniec zajęć, tak jej się
zebrało, że oddychać nie mogła. Dopiero jak Asia wyszła udało mi się
wyjąć to, co tak nam przeszkadzało. Przez co Agniesia tak strasznie
świstała. Biedactwo.
Jednak dokładnie wiem co czuje moje dziecko,
jeśli chodzi o kręgosłup. W niedzielę przy kąpieli Agniesi, musiałam
sobie coś wystawić. Boli nieziemsko. Dzisiaj już sama nie dałam rady
wyciągnąć jej z łazienki. Na dodatek wczoraj musiałam jechać do Piły i
to nie poprawiło stanu mojego kręgosłupa. No, ale mus, to mus. Ja i tak w
przyszłym tygodniu będę musiała iść na ustawianie. Na dodatek ząb
jeszcze nie zrobiony, mam nadzieję, że jutro skończymy. W poniedziałek
nie dało rady, okazało się, że jeszcze coś Pani doktor musiała zrobić. A
jak sobie pomyślę znowu o tym wierceniu…to mi się już nie chce iść…
:(((
Ostatnio nie mogę zasnąć wieczorem. A jak zbiera mi się już na
spanie, to akurat mojej córci przechodzi. Oszaleć można. Potem nie mogę
rano oczu otworzyć. Nie pomaga nawet budzik ustawiony co 20 minut.
Wyłączam go śpiąc. Dzięki bezsenności mam przeczytanych więcej książek. A
potem wychodzę na zdjęciu jak zmora! Życzę wszystkim spokojnej nocy i
dobrego nastroju przy tak smętnej pogodzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz