środa, 17 listopada 2010

Biedna obolała dziewczynka. /17 listopada 2010/

Agniesia już się ma lepiej. Jeszcze dostaje syropek na zmniejszenie wydzielinki i inhalacje, ale brzuszek już nam się uspokoił. Teraz zostało nam czekanie na ładną pogodę i spacerki. Rehabilitacja zaczęła się w poniedziałek. Mnie oczywiście nie było, bo w końcu postanowiłam zrobić sobie fotkę i złożyć papiery na dowód i prawko. Do tego odebrałam w przychodni receptę na syropek dla Agi i dowiedziałam się jak wyrobić sobie papiery, żeby podróżując z Agi móc stawać na miejscach do tego uprawnionych. Okazało się, że muszę zrobić maludzie fotkę do dokumentów, a wszystko załatwia się w wydziale komunikacji. W piątek albo sobotę pojadę z Agi i zrobimy focię. A w przyszłym tygodniu, jak będę odbierała prawko, złożę dokumenty na legitymację dla Agi.
Zmusiła mnie do tego przykra sytuacja pod nasza przychodnią. Parking dla pacjentów jest za przychodnią, albo przed. W jednym i drugim przypadku musiałabym małą nieść dosyć spory kawałek. Do tego jeszcze ssak, torebka… Staję więc na miejscu dla niepełnosprawnych. Tym bardziej, że w przychodni jestem najdłużej 20 minut. Jednak ostatniego razu nadjechał Pan, któremu to się bardzo nie spodobało. Fakt, miał znaczek, obok mojego auta stało jeszcze jedno. Niestety, tamtym przyjechał młody mężczyzna, a ja stałam z lejącą się Agi na rękach. Pan na mnie wrzeszczał i wyzywał, że ja powinnam odjechać, zaraz po odstawieniu dziecka do przychodni. Znaczy się, położyć na schodach i odjechać. Zgadza się, miał może i rację, ale ten Pan może spokojnie chodzić. Mógł stanąć wzdłuż przychodni. Moje auto się tam nie zmieści. Ponadto, znamy się osobiście… Ech, życie… A Pan z auta obok stał przy samochodzie i zaśmiewał się do rozpuku – na drugim miejscu dla niepełnosprawnych. Całą drogę do dom ryczałam w aucie, Agi nerwowa…brrr…jak sobie przypomnę! No ale to już za mną i wkrótce będę uprawniona do postoju, więc sprawa rozwiązana.
W poniedziałek, na rehabilitacji okazało się, że Agutek miała wystawiony prawy bark. Też jak w niedzielę ją rozluźniałam, prawe ramię było trochę sztywne. Lewe puszczało ładniej. Moje biedactwo musiało się nieźle nacierpieć przy ustawianiu. Dzisiaj miała ustawiany kręgosłup. Była strasznie nerwowa od samego rana i nie wiedziałam co się dzieje. Znaczy podejrzewałam, że chodzi o plecki, bo podczas inhalacji i masażu Agunia się strasznie denerwowała. Do tego coś jej zaschło w rurce i nie mogłam jej wyczyścić. Jutro musimy zmienić rurkę, bo strasznie oblepiona jest. Asia na szczęście tak wymęczyła Agniesię, że pod koniec zajęć, tak jej się zebrało, że oddychać nie mogła. Dopiero jak Asia wyszła udało mi się wyjąć to, co tak nam przeszkadzało. Przez co Agniesia tak strasznie świstała. Biedactwo.
Jednak dokładnie wiem co czuje moje dziecko, jeśli chodzi o kręgosłup. W niedzielę przy kąpieli Agniesi, musiałam sobie coś wystawić. Boli nieziemsko. Dzisiaj już sama nie dałam rady wyciągnąć jej z łazienki. Na dodatek wczoraj musiałam jechać do Piły i to nie poprawiło stanu mojego kręgosłupa. No, ale mus, to mus. Ja i tak w przyszłym tygodniu będę musiała iść na ustawianie. Na dodatek ząb jeszcze nie zrobiony, mam nadzieję, że jutro skończymy. W poniedziałek nie dało rady, okazało się, że jeszcze coś Pani doktor musiała zrobić. A jak sobie pomyślę znowu o tym wierceniu…to mi się już nie chce iść… :(((
Ostatnio nie mogę zasnąć wieczorem. A jak zbiera mi się już na spanie, to akurat mojej córci przechodzi. Oszaleć można. Potem nie mogę rano oczu otworzyć. Nie pomaga nawet budzik ustawiony co 20 minut. Wyłączam go śpiąc. Dzięki bezsenności mam przeczytanych więcej książek. A potem wychodzę na zdjęciu jak zmora! Życzę wszystkim spokojnej nocy i dobrego nastroju przy tak smętnej pogodzie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz