Jak dzisiaj włączyłam komputer i zobaczyłam tę tragedię, jaka spotkała
rodziców Kacperka, to stwierdziłam, że nie mam o czym pisać. Moje, nasze
problemy są tak błahe w stosunku do takiej tragedii… Jednak, my żyjemy w
swoim świecie i pomimo tego, że żal tak mocno serce ściska. Łzy płyną z
oczu, my żyjemy dalej. Musimy walczyć o naszą małą kruszynkę, aby nie
za szybko dołączyła do grona Aniołków.
Muszę powiedzieć, że ostatnie
dni nie są dla mnie najciekawsze. W piątek załatwiałam do końca sprawy w
urzędzie i niestety skończyło się całkowitym niedogadaniem. Nie będę
Wam na razie opowiadała o co dokładnie chodzi. Teraz nie mogę, może
kiedyś uda mi się, to wszystko opowiem.
A sobota od rana zaczęła się
pęknięciem balonika. Tym razem krew się nie lała. Za to ja zalałam się
łzami. Spokojnie, najpierw wymieniłam jej cewnik Foleya. Zrobiłam
opatrunek, a łzy jak grochy same leciały z oczu. To chyba bezsilność.
Założyliśmy PEG-a, żeby jej ulżyć, żeby Aginek nie musiała znosić
ciągłego wkładania sondy do noska. Tym bardziej, że wyszło na jaw to
owrzodzenie przewodu pokarmowego, w tym momencie nie było już wyjścia! A
teraz, średnio co drugi dzień wymieniam jej tą rurkę w żołądku. To nie
tak miało wyglądać! Za każdym razem kiedy pęka jej balonik, przez jej
ciałko przebiega spazm bólu! Dlaczego ona nadal tak musi cierpieć? Czuję
się taka malutka, taka bezsilna! A do wyjazdu do CZD jeszcze 10 dni! Ja
wiem, że to szybko zleci, ale zastanawiam się ile razy jeszcze będę
musiała wymienić jej tego Foleya. Ile jeszcze bólu ją czeka? Nieciekawie
się zrobiło…
W piątek wymusiłam na Asi przysłanie nam kogoś dla
Aginka. Aguś ma obolałe mięśnie i stawy. Masaż był jak najbardziej
wskazany. Jednak do dyspozycji został tylko Paweł. Problem polegał na
tym, że Pawełek, jeszcze Aginka nigdy nie masował. Generalnie Paweł
trzyma się raczej dorosłych, w związku z czym był lekko wystraszony.
Jednak ze spokojem, powolutku, delikatnie… Ja Agi rozbierałam,
przewracałam, Paweł masował. Koniec końców, Agiś zasnęła na brzuszku!
Paweł był bardzo zaskoczony i sam na ochotnika zgłosił się na te 3
tygodnie na masaż Aginka. Na poniedziałek jesteśmy umówieni. No bo teraz
te 3 tygodnie Asinek ma labę! Nam się to nie podoba, ale ona sobie
zasłużyła. Jakoś przetrwamy!
Agiś jakaś podziębiona jest. Zatoki ma
zawalone. Niby nie wychodzimy, bo nie ma jak. Pogoda nam nie sprzyja. A
jak teraz w weekend ładnie, to Aginek zasmarkana!
Aguniu, nie pękaj baloników w brzuszku skarbie!! Kocham Cię skarbie!
~agacia
OdpowiedzUsuń2 marca 2009 o 14:27
Aniu…od dawna Was czytam, jednak nigdy się jeszcze nie wypowiadałam. Mam córeczkę w wieku Agusi i aż mnie za serce ściska jak czytam o tym co się Wam przytrafiło. Powiem jedno, jesteś wspaniałą kobietą i cudowną mamą, Agunia ma ogromne szczęście że ma takich rodziców, że tyle Was woli walki, można Was tylko podziwiać. Mam nadzieję że choć odrobinkę pomogę- przekazałam Wam 1% podatku. Całuje i pozdrawiam, samych cudownych chwil życzę!!!
~LoveU
3 marca 2009 o 13:57
Pani Aniu czytam tego bloga od jakiegoś czasu i jestem dla Pani pełna podziwu. Jest Pani osobą bardzo silną mimo choroby ukochanej córeczki, nie przestała Pani wierzyć w to, że Aga wróci do zdrowia. Ja również jestem pełna nadzieji, że Aga wyzdrowieje. Oglądałam albumy…Agusia jest śliczną i radosną dziewczynką. Ma duże szczęście, że ma tak kochających ją rodziców, którzy są z nią zawsze i w opiekę nad nią wkładają całe swoje serce i miłość. Pozdrawiam serdecznie!
~basia
5 marca 2009 o 11:02
Pani Aniu czytam od czasu do czasu pani bloga,podziwiam pania za sile,wiem kocha pani swoje dziecko,zycze pani sily i wierze ze kiedys coreczka powie do pani-MAMO KOCHAM CIE.