czwartek, 10 grudnia 2009

Buziaczek :))) /10 grudnia 2009/

Udało mi się dodzwonić do szpitala w Poznaniu. Umówiłam się na 10 stycznia 2010. Mamy się stawić przed 9 rano. Zabieg pewnie będzie następnego dnia. Jednak wiem, że będę miała cywilizowane warunki noclegu, za które będę musiała zapłacić, ale łóżko dla mamy jest! Pani doktor niespecjalnie podobało się nasze skierowanie na rezonans. A jak, a dlaczego, a czy na TK były duże ubytki i uszkodzenia… Jakoś rozdrażniły mnie te pytania. Wydaje mi się, że jak ma wątpliwości niech dzwoni do naszej neurolog! W końcu podałam nazwisko! Dobra nie będę się nakręcać. Nie ma sensu!
We wtorek Asia miała przywieźć wałek do rehabilitacji, ale jakoś zgubiła go po drodze :))) Cóż nie ma tego złego… W końcu udało nam się przystąpić do zrobienia ortez na rączki! Wiecie nawet pamiętałam o rękawiczkach. Znaczy o jednej! Druga stwierdziłam, że nie potrzebna… Głupol!!! Jedną ręką nawijałam, a drugą wygładzałam gips! Ja to jeszcze nic, ciotka stwierdziła, że ma ręce od oliwki to nie potrzebuje. Hihihi… Musiała się potem tłumaczyć pacjentom, że to nie żadna choroba skórna… Miała pomarańczowe, chropowate rączki. Podobnie jak ja! Myślałam, że szału dostanę! Próbowałam wszystkiego, mydła, zmywacza do paznokci, benzyny, płynu do naczyń…nawet pumeksem nie schodziło! Dopiero następnego dnia jak umyłam naczynia, pozbyłam się paskudztwa z ręki! No ale łuski mamy, tylko jeszcze czekamy na tatka, aż zabierze się za obróbkę! Jakoś mu się nie spieszy…brzyyyydal!!! A my kobietki pełne poświęcenia!
No i środa też pełna przygód! Już w poniedziałek umówiłam się ze znajomym, że umówi mnie na czwartek do elektryka, bo w autku zapalniczki nie działają, a były niedawno przez niego robione i w ramach reklamacji ma to zrobić. No i mówisz masz! W środę schodzimy do auta, bo do Pani Danuty czas jechać, a tu auto nie odpala! Akumulator nie działa, rozładował się! Zadzwoniłam do mojego „serwisu” i umówiłam się z Krzysiem, że po pracy przyjedzie i go podładuje, no i elektryk ma sprawdzić, co rozładowuje akumulator!! Tak czy owak do elektryka jechać musiał!
Oczywiście z wyjazdu w środę do Pani bio nic nie wyszło, bo jak  zwykle miałam kolo 6 minut, a pieszo nie dam rady przelecieć jakieś 1,5 km. No nic, jak już byłam na dole władowałam Agi do wózka i dawaj na spacerek. Pochodziłyśmy jakąś godzinkę i przyszłyśmy do domku. Agi była taka szczęśliwa, że zapomniała o tym, ze mamusia powinna czasem odessać. Ani razu nie musiałam tego robić! Nareszcie przymroziło i powietrze jest czyściejsze. Mniej bakterii i jakoś tak, mniejszy strach o chorobę!
Krzyś wieczorem podjechał i okazało się, że musi zabrać akumulator, a ja na czwartek auto potrzebuję! Na szczęście podstawił mi swój i mogłam jechać. Musiałam dzisiaj odebrać żywność z opieki, załatwić apteki i z Agi na zaległą wizytę do Pani Danuty! Kurcze mój kręgosłup znowu dostał w kość. Jak wtachałam te kilogramy do samochodu, to już ledwo chodziłam. Do tego pojechałam akurat wtedy  jak najwięcej ludków było i sobie postałam. Ja wiem, że jedzonka dostaliśmy za darmo, ale mój kręgosłup…nie zrozumiał! Potem jeszcze znoszenie i wnoszenie Agniesi! Mama chciała ją wziąć, ale ją też plecki bolą, a ja wiem co znaczą te schody! Do tego mój skarb się podstępnie napina, tak jakby chciała sama iść po schodach! A trzymająca osoba ma wrażenie, że jej zaraz spadnie z rąk, do tego śliskie zimowe ubranka. Ostatnio tak mnie plecki bolały jak ciastka upiekłam. Ani wstać, ani usiąść, ani przewrócić się na drugi bok! Kurcze emerytka! Tylko jak się dostać do Somitu???
Dzisiaj Agi rehabilitację miała z Mirkiem. Do tego mamusi nie było jak były ćwiczenia. Niestety nie zdążyłam dojechać. Dawno już tak nie było, żeby Agiś była bez mamy na ćwiczeniach. I wiecie co powiedziała Pani Danucie? Że ma dosyć ćwiczeń!!! Innymi słowy mamusia musi być na ćwiczeniach. Nie ma zmiłuj! No i opowiedziała cioci, że spała z mamusią. No właściwie nie uściśliło moje dziecko. Spała w zeszłym tygodniu na mamusi, tak do 2 w nocy. W końcu położyłam ją do wyrka. Nie narzekała jednak. Prze jakieś 4 godziny nie musiałam jej odsysać! Tylko jakoś tak ścierpłam…
Samochodzik zabrany do elektryka. Nawet sam musiał po niego przyjechać! Hihihi…kluczyki zatrzasnął Krzych w odpalonym aucie, a zapasu nie ma! Ostrzegałam, że z zamkiem coś nie gra i jak odpala się samochód to zamykają się wszystkie drzwi! A mówią, że kobiety roztrzepane… To jeszcze nic! Elektryk otworzył samochód i na swoim podwórku pierwsze co zrobił to znowu zatrzasnął kluczyki! No nic, jak odzyskam moje auto, to pojadę dorobić sobie klucz. Jak już Panowie tak skutecznie zatrzaskują mi drzwi, to mnie też to niedługo czeka!
No i moje dziecko dało mamie buziaki! Wiecie, siedziała mi na kolanach i była spięta. Przybliżyłam do niej buzię, prosząc o buziaka. Agi się na mnie spojrzała, rozluźniła i pochyliła głowę w moją stronę! Dostałam buzi! I tak jeszcze dwa razy! To chyba nie przypadek co?
Dzisiaj w tej kolejce tak przemarzłam, że muszę jakąś antygrypinkę łyknąć, bo tak mnie zaczęło trząść, że jakimś barszczykiem się rozgrzewałam! Agi też już dostała Bioaron C. Od dzisiaj zaczęłam jej zwiększać depakinę. Dopiero udało mi się dzisiaj odebrać setkę do zwiększenia dawki. Musieli zamawiać w aptece.
Agniesiu, musimy ćwiczyć! Nie ma innego wyjścia, to Ci pomaga! No i mamusia czeka na buziaki!!

1 komentarz:

  1. lonia-jedryczka11@wp.pl
    12 grudnia 2009 o 13:41

    Brawo Agniesiu kochana.Słoneczko oby jak najwiecej takich słodkich buziaków. całuski

    ~Beata
    14 grudnia 2009 o 23:34

    Aniu, tak się cieszę, że doczekałaś się tych buziaczków. :):):) Gratuluję Agniesi tego sukcesu!!! :)Agniesiu jesteś wspaniała!!! Trzymajcie się cieplutko. :)

    ~Ciocia Asia
    15 grudnia 2009 o 22:38

    Aguniu i Aniu – nic się nie martwcie= Ciocia doprowadziła rączki do porządku a łuski zrobione. Tłumaczyłam się około 20 razy że to nie objaw AH1N1 ani ciężkiej grzybicy rąk- było zabawnie= hehe

    OdpowiedzUsuń