Wiecie, chyba się ostatnio troszkę pogubiłam. Ten stres związany z
brakiem Agniesinych psot, doprowadza mnie regularnie do coraz głębszej
depresji. Nadal czekamy na cud. Cały czas wierzymy, że Agi wróci do
pełni sił i będzie sama broić. Jednak czasem ciężko, bardzo ciężko w to
wierzyć. Do tego pogoda nie sprzyja dobremu nastrojowi.
Dzisiaj moja
córcia postanowiła popsuć coś, co przetrzymało już ponad 3 miesiące.
Tak, dokładnie, Agi pęknęła balonik od PEG-a!!! Rano nakarmiłam Agi i
było jeszcze ok. Koło 9 chciałam ją zabrać do ubrania, a mój kochany
skarbek, miał mokrą piżamkę na brzuszku. Zrobiło mi się gorąco! Pusto w
głowie, jak sprawdzić, czy ten PEG jest faktycznie pęknięty? A jak nie
jest i tylko porozrywam Agi przy wyjmowaniu? Znowu do szpitala? Zaczęłam
szykować wszystko do wymiany i nadeszło olśnienie! Przecież wystarczy
sprawdzić ile wody jest w baloniku. Tak zrobiłam, no i okazało się, że
były tylko 2 ml wody, czyli tyle ile mieści się w rurce, powinno być
koło 8 ml. Innymi słowy, trzeba wymieniać na foleya. Wiecie, bardziej
się denerwowałam niż przy pierwszej samodzielnej wymianie. Byłam
zupełnie sama, jak zawsze. Nauczyłam się liczyć głównie na siebie i to
zdaje najlepiej egzamin. Nie powiem, bo mam do kogo zadzwonić po
prośbie, w awaryjnych sytuacjach, ale najlepiej jak zrobię coś
samodzielnie.
PEG-a udało mi się wyciągnąć. Moja córcia nawet się nie
zestresowała. Mamusia za to trzęsła się jeszcze jakieś pół dnia. No i
przy pierwszej zupce wydało się dlaczego lepszy był PEG. Jak zupka
zaczęła mi wychodzić bokami przy przelotce do strzykawki, przypomniało
mi się, że tak właśnie się działo i trzeba było kombinować z
uszczelnianiem. Chciałoby się powiedzieć, a było tak piknie!!!!
No
nic, po 13 przyszedł Paweł na masaż i skupił się na nóżkach, bo Agi
miała przykurczoną prawą nogę w kolanie od wczoraj. Męczyłam się i nie
mogłam jej wyprostować, pomimo ćwiczeń. Wujkowi się to udało. Troszkę
się namęczył, ale udało się. Danuś z Mają przyjechały i nóżki wylądowały
na piesku, a ciocia pracowała z rączkami. Agiś tak się rozluźniła, że
pod koniec zajęć przysypiała. Już nawet nie reagowała na język Majeczki,
który zlizywał okład kawiorowy z dłoni. No i faktycznie jak zasnęła, to
obudziła się dopiero koło 19! Ciekawe czy w nocy będzie spała. Na razie
się nie zanosi, do tego jakoś tak Agunia ma bardzo dużo wydzielinki.
Troszkę za często trzeba ją odsysać. Arek już panikuje, że pewnie będzie
chora! Ja mu zaraz pokraczę! Przyjmijmy, że to skutek tych ząbków z
prawej strony, które starają się wyjść od kilku tygodni. Do tego moja
córcia ma ochotę ciągle się przytulać. Nawet nie chciała wczoraj
wieczorem głupkować z tatą, tylko się chciała tulić. Dzisiaj to samo.
Moje dziecko widocznie ostatnio bardziej potrzebuje miłości i
przytulańców, ale dla Ciebie Aguniu wszystko!!!
Tak, to był świetny
początek tygodnia. Nie ma jak to adrenalina na wysokim poziomie od rana w
poniedziałek. Mam nadzieję, ze reszta tygodnia będzie już
normalniejsza!!!
Agniesiu, nie stresuj mamusi! Mamusia czeka na Twoje psoty, ale niekoniecznie takie! A wiesz co? Kocham Cię jak wariat!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz