środa, 9 listopada 2011

Byle bez zastrzyków! /9 listopada 2011/

Dziękuję. Bardzo dziękuję za słowa otuchy.Niestety listopad jeszcze trwa i pomimo chwilowej poprawy nastroju, boję się, że to wszystko wróci. Zrobiłam się okropnie wrażliwa ostatnio i łatwo się wzruszam. Chciałabym choć raz przejść obojętnie obok tej daty 16.11. To przecież i tak już nic nie zmieni.
Agnieszka od kilku dni dużo śpi i nie chce jej się ćwiczyć. Owszem poddaje się ćwiczeniom, ale jakaś taka niewyraźna jest. No i dzisiaj odwołałam rehabilitację, zadzwoniłam do Pani doktor, zaczęliśmy inhalację gentamecyną. Nie chciałam jej wrzucać antybiotyku, ale nie mogę czekać. We wtorek mamy kolejną wizytę w CZD, jestem w trakcie załatwiania karetki. Jednak widzę, że następnym razem, będę musiała sama zająć się wysyłaniem faksów. Po raz kolejny Panie poległy w tym temacie. Dobrze, że zadzwoniłam do NFZ, bo rowerem byśmy chyba jechali…No i dobrze, że 1,5 tygodnia wcześniej zaczęłam załatwiać wszystko. Pani z NFZ już nas kojarzy i wszystko sobie przygotowała, bo niestety dzisiaj dokumenty jeszcze nie dotarły, a prosiłam o ponowny faks (pierwszy nie przeszedł czytelnie). Wysłano pocztą, ale ponownie faksem nie. Mam nadzieję, że jutro będą. Pogotowie otrzymało już informację ode mnie o dacie wyjazdu, czekamy tylko na zlecenie z NFZ.
Mój mały kurczak dzisiaj dostał już 38 stopni temperatury. Dałam jej ibum, a później już tylko się pociła. Jak taki mały szczurek była mokra. Dobrze, niech się wypoci, żeby tylko obyło się bez zastrzyków.
Wczoraj zdobyłam się na odwagę i poprosiłam Mirka o nastawienie. Nie wiedziałam tylko, że jest aż tak źle. Przez dobrą godzinę próbował mi rozluźnić różne partie mięśni. Najgorzej w karku, z lewej strony, krzyż i odcinek piersiowy. Jak się jednak okazało, skubany znalazł każde, najbardziej bolesne miejsce. Nawet w okolicach pach czy głowy. Nauczył się nastawiania miękkiego i kurczę teraz boli mnie wszystko. Nie obyło się dzisiaj bez żelu i tabletek przeciwbólowych. W zasadzie powinnam to jutro powtórzyć, bo inaczej będzie kiepsko. Zobaczymy jak będzie z Agnieszką jutro. Dobrze byłoby, żeby udało się mnie naprawić, bo tak dokładnie, to nie pamiętam kiedy byłam ponastawiana. Ostatnie dwa razy, to było awaryjnym trybem – znaczy na szybko. Raz 8 marca (prezent na dzień kobiet sobie zrobiłam) i dzień przed weselem 23 września.
Moja mała „kruszyna” waży już blisko 20 kg, więc trzeba trochę siły, żeby ją podnieść, A jak kluska się napnie, to i kulturysta miałby mały problem Do tego długa się zrobiła. Niedawno, jak miałam ją na kolanach, to brodą o główkę mogłam się oprzeć. Teraz to sobie już prawie w oczy patrzymy.
Czekam jak na szpilkach na księgowanie 1%. Muszę kupić Agulinkowi nowy powóz, bo stary zrobił się przyciasny. Latem jeszcze ok, ale teraz w ortalionach…kiepściutko. Liczę na to, ze uda nam się poszerzyć jeszcze fotelik, bo teraz w stelażu od wózka się bardziej nie da i przepękamy jeszcze do wiosny z nim jako fotelikiem samochodowym.Takie foteliki kosztują jakieś 5 tysięcy, z tego co widziałam. Na razie znalazłam tylko jeden. Zobaczymy czy nam na wózek starczy, mam taką cichą nadzieję.
Kochani, miłego długiego weekendu. Trzymajcie się ciepło i nie chorujcie!!!

1 komentarz:

  1. ~Liv
    10 listopada 2011 o 10:55

    Heh, dla mnie już za późno, od tygodnia chodzę zakatarzona, aż wstyd ;)Trzymam za Was kciuki, Dziewczyny, powtarzam za Tobą ‚byle bez zastrzyków’. Aniu, Ty też zadbaj o swój kręgosłup, bo ja się nieźle przejechałam na ignorowaniu sygnałów, jakie mi wysłał. A Aginek już swoje waży:)Podziwiam Cię za tę znajomość przepisów, załatwianie wszystkiego z NFZ, za całą tę papierologię. Naprawdę, Dziewczyno, jesteś wielka:)

    ~Ewa
    10 listopada 2011 o 15:46

    Pozdrawiam serdecznie. Podziwiam Panią, jednak…wydaje mi się że trochę pani szarżuje i wychodzi na spacery z dzieckiem, kiedy jest zimno. Ja sama bardzo uważam na dzieci i nie spacerujemy, kiedy pogoda nie sprzyja. Poza tym to porównanie do szczurka….to pani dziecko przecież. Jest śliczna i taka bezbronna, niech pani ma do niej więcej serca. Ściskam


    ~AnkaJ
    10 listopada 2011 o 16:44

    Szanowna Pani Ewo, źle się Pani wydaje. Po pierwsze, kocham swoje dziecko, a szacunek jest z tym jednoznaczny, a porównanie do „mokrego szczurka” to takie powiedzenie, często praktykowane w naszym rejonie. Nie jest to obraźliwe sformułowanie. Po drugie, ja wiem, czy szarżuję ze spacerami? W końcu to tylko zimne powietrze. Agnieszka jest ciepło ubrana, a jak nie będziemy wychodzić, jej odporność spadnie do zera i wtedy dopiero zacznie chorować co tydzień. Ponadto, i tak musimy czasami wychodzić, więc jeżeli nigdzie nie wyjdziemy, każdy powiew będzie skutkował chorobą. Agnieszka od zawsze spacerowała zimą, jesienią… Nie widzę powodów, żeby to zmieniać. Jej choroby wywołane są pałeczką ropy w gardle.Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia :)))

    ~Liv
    10 listopada 2011 o 19:46

    Czego to się człowiek z komentarzy nie dowie… Witając mokrą Kobietkę wracającą ze szkoły słowami: „No wchodź, Ty moja zmoknięta Wrono” okazuję pewnie całkowity brak serca, szacunku i wychodzę na istotę bez uczuć…Co byśmy zrobiły, gdyby nie życzliwość niektórych Komentujących…Wiem, że nikt mnie o zdanie nie pyta, ale napiszę i tak: nie wyobrażam sobie, żeby można było mieć więcej serca niż Ty, Aniu, masz dla Aginka. To jest po prostu niemożliwe. A „Szczurek” to takie sympatyczne określenie:) Mnie się spodobał „mokry Szczurek”:)

    ~Ewa
    10 listopada 2011 o 21:00

    Życzliwość jest duża i podziw. To określenie po prostu mi „zgrzytnęło” i tyle. Może na wyrost.Sama mówię „mokra jak mysz”. To tyle w sprawie porównań. Jestem wrażliwa na cierpienie dzieci i codzienne zmagania ich rodziców, bo temat nie jest mi obcy. Trzymam mocno kciuki za mamę i jej dzielną córcię.


    betkaalenumer1236547@onet.pl
    11 listopada 2011 o 13:32

    O rany ta biurokracja to chyba wymysł szatana żeby ludziom uprzykrzyć życie ,a właściwie „mokry szczurek”to moim zdaniem bardzo słodkie trzymajcie się i nie dajcie tym wstręnym przeziębieniom.Pozdrawiam…http://wiecznedzieci.blogspot.com/

    ~Longina
    11 listopada 2011 o 22:28

    No cóż mamusiu córcia cały czas nie będzie malutką dziewczynką. 20 kg? No proszę jaka ładna waga, kawał kobietki Agusiu z Ciebie. :) Ja tak się zastanawiam czym stwierdzenie mokra mysz jest lepsze niż szczurek bo przecież Pani Ewa tak się wyraża. Może być Pani spokojna bo nikt nie ma tyle serca dla Agulki niż Anka. buziaki moje laseczki :)

    ~iwona
    13 listopada 2011 o 08:10

    Zdrowiejcie!!!! :) no i niech wszystkie faxy, papiery, podania dzialaja na czas.

    ~babcia gosia
    13 listopada 2011 o 14:03

    Pani Aniu, wierzę, że z Agusią już lepiej. Słonko, sił Pani ślę tony…Zdaję sobie doskonale sprawę, jaki to wysiłek fizyczny – opieka wprost nad dziecinką..Tysiące skłonów, uniesień. Dobrze, że jest ktoś, kto i Pani organizm zregeneruje, rozmasuje . Agusia ma silną, WIELKĄ SERCEM MAMĘ. Wierzmy, tak bardzo wierzmy, że nastanie dzień i powie: Mamusiu…kocham Ciebie..Dziękuję, że to Ty jesteś moją Mamą…Cuda się zdarzają, Pani w nie wierzy, tysiące osób też, ja zawsze..Przytulam cieplutko, miliony buziaczków…ogromny buziak dla Agusi…

    OdpowiedzUsuń