Jak pisałam wcześniej, jedziemy do Warszawy do CZD jutro. Niestety, moim
przeznaczeniem jest widocznie walka z systemem i biurokracją… We wtorek
zawiozłam rano zlecenie na karetkę, na pogotowie. Czyli wszystko odbyło
się jak zawsze. Nie zdążyłam jednak odwieźć mamy, która siedziała w
samochodzie z Agi, jak ja leciałam do przychodni, a potem do szpitala,
jak zadzwoniła Pani dyspozytorka. Okazało się, że nie może przyjąć
zlecenia, bo nie mam zgody NFZ. Mam ją sobie załatwić, tak orzekła
księgowość! Rzuciłam telefonem wściekła i już chciałam zrezygnować z
wyjazdu, bo przypomniała mi się sytuacja sprzed blisko 2,5 roku, kiedy
jechałyśmy do CZD na operację z Agi. W drodze do domu jednak ochłonęłam i
zaczęłam dzwonić. Najpierw Poznań, tam Pani skierowała mnie do Piły, bo
nadal jest rejonizacja. Wytłumaczyła procedurę. Pani doktor ma wypisać
zlecenie na transport daleki i przefaksować do Piły (3/4 druku ja
wypełniam), ja mam dzwonić do CZD, żeby przesłali potwierdzenie naszej
wizyty tam. W Pile ocenia te dokumenty lekarz i ewentualnie zatwierdza
zasadność wniosku. Przesyła to „pocztą wewnętrzną” do Poznania i tam
rozpatruje to dyrektor NFZ. Ponownie następuje ewentualne zatwierdzenie,
wraca to do Piły a oni faksują do szpitala, z którego ma iść karetka.
Ja otrzymuję odpowiedź listem poleconym!!!
Fizycznie jednak wygląda
to tak, że trzeba wszystko sprawdzać i dzwonić kilkakrotnie wysłuchując
narzekań i obelg pod kierunkiem lekarzy, sekretarek, szpitala itp, itd…
Dzisiaj rano mój Arek przefaksował wniosek do NFZ, bo po odebraniu go od
Pani doktor wczoraj po południu, wypełniłam go i Arek z pracy wysłał
faksem. Wszystko to, żeby tylko było szybciej. Coś mnie jednak tknęło i
koło południa zadzwoniłam właśnie do Piły, i co się okazało? Pan z
pretensjami do mnie, że nie dostał jeszcze wniosku! A ja do 14 musiałam
mieć odpowiedź, bo musieli wypisać delegacje dla kierowcy i
sanitariusza. Druk oczywiście leżał od 7 rano przefaksowany, tylko że w
sekretariacie!!! Innymi słowy, gdybym nie zadzwoniła, nic bym nie
załatwiła. Jeszcze telefon do księgowości szpitala, do pogotowia…oszaleć
można.
Najgłupsze jest to, że załatwiłam karetkę, ale wcale nie
jestem z siebie zadowolona. Dlaczego po raz kolejny trzeba o wszystko
walczyć? Przygnębia mnie to zwyczajnie. Ilu rodziców rezygnuje i nie
wydzwania, żeby załatwić transport? Absurd! Do tego wszystkiego
uświadomiłam sobie, że moje dziecko nie znajdzie miejsca w żadnej grupie
dla dzieci głęboko upośledzonych. Agnieszka skazana jest praktycznie na
zajęcia indywidualne w domu.
Rozmawiałam z koleżanką, która jest
prezesem Stowarzyszenia i okazało się, że po naszej wcześniejszej
rozmowie w zeszłym roku, obdzwoniła wiele ośrodków tego typu i żaden nie
przyjmuje dzieci z rurkami tracheo. Zatrudnienie pielęgniarki okazało
się najmniejszym problemem. Największym, są ludzie z doświadczeniem przy
pracy z dziećmi głęboko upośledzonymi. Przyjęcie dziecka z rurką jest
ryzykiem dla ośrodka. W sumie cieszę się z jasno postawionej sytuacji,
ale i tak to przygnębia człowieka. Mimo wszystko ważne jednak jest to,
że dla Agnieszki Pani dyrektor zaproponowała ośrodek w Owińskach. To
bardziej wyspecjalizowani ludzie niż przeciętni pedagodzy po kursach w
szkołach podstawowych.
Jutro musimy baaaardzo wcześnie wstać. Wyjazd o
4 rano, bo w Warszawie musimy być na 10. Zadzwoniłam jeszcze dzisiaj
potwierdzić i wszystko jest gotowe, na szczęście, bo jakbym miała to
wszystko odkręcać, to zwariowałabym zwyczajnie!
Agniesia nadal jakaś
taka senna. Inhalujemy się zgodnie z zaleceniem. Nawet na spacerki
chodzimy, pomimo słońca. Dzisiaj przymusowy, w piątek też. Musiałam
odstawić auto do warsztatu, bo wahacze się pozrywały przy kołach.
Zaczęło się robić trochę niebezpiecznie. W piątek odbiorę, bo jutro nie
zdążymy raczej wrócić do 16. Strasznie długi ten tydzień jest!
Życzcie nam szerokiej drogi i załatwienia wszystkiego w stolicy. Miłego dnia kochani.
~też mama
OdpowiedzUsuń4 czerwca 2011 o 02:17
Jestem mamą zdrowego dziecka nie wiem jak Pani znosi te wszystkie problemy. Ja panikuję przy każdym przeziębieniu, grypie żołądkowej itp. Podziwiam Panią. Jest Pani moją bohaterką. Trzymam kciuki za zdrowie Agniesi, a Pani życzę dużo sił.