środa, 1 czerwca 2011

Byle do przodu! /1 czerwca 2011/

Jak pisałam wcześniej, jedziemy do Warszawy do CZD jutro. Niestety, moim przeznaczeniem jest widocznie walka z systemem i biurokracją… We wtorek zawiozłam rano zlecenie na karetkę, na pogotowie. Czyli wszystko odbyło się jak zawsze. Nie zdążyłam jednak odwieźć mamy, która siedziała w samochodzie z Agi, jak ja leciałam do przychodni, a potem do szpitala, jak zadzwoniła Pani dyspozytorka. Okazało się, że nie może przyjąć zlecenia, bo nie mam zgody NFZ. Mam ją sobie załatwić, tak orzekła księgowość! Rzuciłam telefonem wściekła i już chciałam zrezygnować z wyjazdu, bo przypomniała mi się sytuacja sprzed blisko 2,5 roku, kiedy jechałyśmy do CZD na operację z Agi. W drodze do domu jednak ochłonęłam i zaczęłam dzwonić. Najpierw Poznań, tam Pani skierowała mnie do Piły, bo nadal jest rejonizacja. Wytłumaczyła procedurę. Pani doktor ma wypisać zlecenie na transport daleki i przefaksować do Piły (3/4 druku ja wypełniam), ja mam dzwonić do CZD, żeby przesłali potwierdzenie naszej wizyty tam. W Pile ocenia te dokumenty lekarz i ewentualnie zatwierdza zasadność wniosku. Przesyła to „pocztą wewnętrzną” do Poznania i tam rozpatruje to dyrektor NFZ. Ponownie następuje ewentualne zatwierdzenie, wraca to do Piły a oni faksują do szpitala, z którego ma iść karetka. Ja otrzymuję odpowiedź listem poleconym!!!
Fizycznie jednak wygląda to tak, że trzeba wszystko sprawdzać i dzwonić kilkakrotnie wysłuchując narzekań i obelg pod kierunkiem lekarzy, sekretarek, szpitala itp, itd… Dzisiaj rano mój Arek przefaksował wniosek do NFZ, bo po odebraniu go od Pani doktor wczoraj po południu, wypełniłam go i Arek z pracy wysłał faksem. Wszystko to, żeby tylko było szybciej. Coś mnie jednak tknęło i koło południa zadzwoniłam właśnie do Piły, i co się okazało? Pan z pretensjami do mnie, że nie dostał jeszcze wniosku! A ja do 14 musiałam mieć odpowiedź, bo musieli wypisać delegacje dla kierowcy i sanitariusza. Druk oczywiście leżał od 7 rano przefaksowany, tylko że w sekretariacie!!! Innymi słowy, gdybym nie zadzwoniła, nic bym nie załatwiła. Jeszcze telefon do księgowości szpitala, do pogotowia…oszaleć można.
Najgłupsze jest to, że załatwiłam karetkę, ale wcale nie jestem z siebie zadowolona. Dlaczego po raz kolejny trzeba o wszystko walczyć? Przygnębia mnie to zwyczajnie. Ilu rodziców rezygnuje i nie wydzwania, żeby załatwić transport? Absurd! Do tego wszystkiego uświadomiłam sobie, że moje dziecko nie znajdzie miejsca w żadnej grupie dla dzieci głęboko upośledzonych. Agnieszka skazana jest praktycznie na zajęcia indywidualne w domu.
Rozmawiałam z koleżanką, która jest prezesem Stowarzyszenia i okazało się, że po naszej wcześniejszej rozmowie w zeszłym roku, obdzwoniła wiele ośrodków tego typu i żaden nie przyjmuje dzieci z rurkami tracheo. Zatrudnienie pielęgniarki okazało się najmniejszym problemem. Największym, są ludzie z doświadczeniem przy pracy z dziećmi głęboko upośledzonymi. Przyjęcie dziecka z rurką jest ryzykiem dla ośrodka. W sumie cieszę się z jasno postawionej sytuacji, ale i tak to przygnębia człowieka. Mimo wszystko ważne jednak jest to, że dla Agnieszki Pani dyrektor zaproponowała ośrodek w Owińskach. To bardziej wyspecjalizowani ludzie niż przeciętni pedagodzy po kursach w szkołach podstawowych.
Jutro musimy baaaardzo wcześnie wstać. Wyjazd o 4 rano, bo w Warszawie musimy być na 10. Zadzwoniłam jeszcze dzisiaj potwierdzić i wszystko jest gotowe, na szczęście, bo jakbym miała to wszystko odkręcać, to zwariowałabym zwyczajnie!
Agniesia nadal jakaś taka senna. Inhalujemy się zgodnie z zaleceniem. Nawet na spacerki chodzimy, pomimo słońca. Dzisiaj przymusowy, w piątek też. Musiałam odstawić auto do warsztatu, bo wahacze się pozrywały przy kołach. Zaczęło się robić trochę niebezpiecznie. W piątek odbiorę, bo jutro nie zdążymy raczej wrócić do 16. Strasznie długi ten tydzień jest!
Życzcie nam szerokiej drogi i załatwienia wszystkiego w stolicy. Miłego dnia kochani.

1 komentarz:

  1. ~też mama
    4 czerwca 2011 o 02:17

    Jestem mamą zdrowego dziecka nie wiem jak Pani znosi te wszystkie problemy. Ja panikuję przy każdym przeziębieniu, grypie żołądkowej itp. Podziwiam Panią. Jest Pani moją bohaterką. Trzymam kciuki za zdrowie Agniesi, a Pani życzę dużo sił.

    OdpowiedzUsuń